06 | wypadek
Nazajutrz rano wszyscy wpakowaliśmy się do samochodów terenowych i raz na zawsze opuściliśmy góry. Usadowiłam się wygodnie na siedzeniu z tyłu jeep'a i zamknęłam oczy. Byłam kompletnie niewyspana. Newt kilka razy budził się w nocy, przez co praktycznie nie zmrużyłam oka. Krzyczał przez sen, lub mamrotał coś pod nosem. Przytulałam go wtedy mocno i szeptałam czułe słówka do jego ucha. Dopiero nad ranem chłopak spokojnie zasnął.
- Rose? - usłyszałam troskliwy głos Newta wprost przy moim uchu. - Wszystko w porządku?
Tak, purwa, w fuj - pomyślałam w duchu, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Nie do końca - siliłam się na spokojny ton głosu. - Ale nie martw się, dobrze?
Chłopak kiwnął głową.
- Chcę Cię przeprosić - powiedział w końcu, odwracając wzrok.
- Za co? - Otworzyłam jedno oko. - Nic mi przecież nie zrobiłeś.
- Owszem, zrobiłem - westchnął. - Przeze mnie nie zmrużyłaś oka przez tę noc. Przepraszam, Rose. Sam niewiele z tych koszmarów pamiętam.
- Nic się nie stało, Newt - położyłam jego głowę na moim ramieniu, wplatając palce w jego włosy. - Wiem, że ty też się nie wyspałeś - ucałowałam go w czoło. - Śpij.
- A Ty? - spytał cicho.
- Ja też spróbuję - powiedziałam, zamykając oczy, choć wiedziałam, że prawie pewne jest, że nie zmrużę oka. Newt westchnął cicho i po chwili jego oddech się wyrównał. Zazdroszczę mu, ponieważ jest z takich osób, które gdy tylko zamkną oczy już śpią. Jak wy to, do purwy, robicie?
Niestety, tak jak przypuszczałam, nie udało mi się zdrzemnąć choćby na chwilę. Po jakiejś godzinie Newt znów się przebudził, całkiem wystraszony.
- Newt - westchnęłam, przytulając go mocno. - Co się dzieje?
- N-nic - wyjąkał, a całe jego ciało się trzęsło.
- Mhm, widzę właśnie - mruknęłam, kładąc tym razem jego głowę na swoich kolanach. Wplotłam palce w jego włosy i delikatnie pociągnęłam za jasne kosmyki. - Śpij, Newtie. Tutaj jesteś bezpieczny, słyszysz?
Chłopak kiwnął głową i znów przymknął oczy. Siedzący obok mnie Thomas posłał nam zaciekawione spojrzenie.
- Co się dzieje? - spytał niepewnie, gdy upewnił się, że Newt spokojnie zasnął.
- Sama nie wiem - przyznałam, patrząc na twarz blondyna. - Ostatnio jest jakiś... Jakiś niespokojny.
- Zauważyłem - wymamrotał. - Podejrzewasz, dlaczego?
Zamyśliłam się. Nagle pobladłam.
- Cholera - szepnęłam. - Cholerna, wredna suka.
- O kim teraz mówisz? - spytał cicho Thomas, patrząc uważnie na moją twarz.
- Jeszcze nie kapujesz? - syknęłam. - Teresa.
- Co Teresa?
Jęknęłam zirytowana.
- Myśl, Thomas, myśl - powiedziałam szybko.
- Uważasz, że - zaczął niepewnie. - Uważasz, że to właśnie ona spowodowała?
- A kto inny? - Przypomniałam sobie nakłucie na ręce Newta, dziwną reakcję Teresy i jej zdradę. - Thomas, ona... Ona podała mu wirusa.
Brunet zrobił się blady jak ściana.
- C-co? - wyjąkał. - Nie, to nie może być prawda. Może jego zachowanie nie jest spowodowane przez wirusa?
- Mam taką nadzieję - westchnęłam. - Bo inaczej... już po nim.
W oczach Thomasa z trudem dostrzegłam łzy.
- Ona nie mogła mu tego zrobić - powiedział tylko i odwrócił wzrok. Miałam zamiar odpowiedzieć mu jakąś ripostą, ale nie miałam na to ochoty. Znów spojrzałam na spokojną twarz Newta.
- Oby Thomas miał rację - szepnęłam i delikatnie pogładziłam jego policzek dłonią. Jednak sama świadomość tego, co może stać się z blondynem z powodu choroby, przyprawiała mnie o dreszcze. Miałam nadzieję, że Teresa zachowała chociaż resztę sumienia.
Pod wieczór zatrzymaliśmy się na starej stacji benzynowej. Jorge wysiadł z samochodu i rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś paliwa. Tym czasem ja, Newt i Thomas wysiedliśmy rozprostować kości. Wszystko mnie bolało przez kilkugodzinne siedzenie w tej samej pozycji. Newt nadal był bardzo zmęczony. Kiwał się na chudych nogach, ledwo utrzymując pozycję w pionie. Podeszłam w końcu do niego.
- Chcesz wsiąść z powrotem do samochodu? - spytałam z troską. - Nie wyglądasz najlepiej.
- Wiem - powiedział cicho. - Nie będę już tego ukrywał. Czuję się okropne.
- Coś cię boli? - spytałam, patrząc na niego badawczo.
- Głowa - odpowiedział tylko. - Możemy wrócić do samochodu? Proszę.
Kiwnęłam głową i objęłam chłopaka w pasie. Newt syknął cicho, patrząc na swoją kostkę.
- Bardzo cię boli? - spytałam. - Dasz radę iść?
- Tak, nie przejmuj się.
Pomogłam blondynowi dostać się do samochodu. Chłopak szybko usadowił się wygodnie na siedzeniu. Spojrzałam w stronę Thomasa.
- Tommy?! - zawołałam, wychylając się z terenowego auta. - Mógłbyś usiąść razem z Jorge z przodu?!
Chłopak kiwnął głową na znak zgody i podszedł do Latynosa, pomagając mu uzupełnić paliwo. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam obok Newta.
- Może... - zaczęłam. - Rozmasować ci kostkę?
Chłopak otworzył delikatnie oczy.
- A mogłabyś to zrobić? - spytał niepewnie.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do niego. - Dawaj tę nogę.
Blondyn westchnął głośno i zdjął powoli but.
- Jak będzie bolało, to mów, dobrze?
Delikatnie położyłam dłoń na jego kostce i niemal od razu wyczułam źle zrośnięte kości. Zagryzłam mocno wargę i zaczęłam lekko masować jego nogę. Newt syknął cicho.
- Bardzo boli?
- Okropnie - przyznał.
- Mam przestać?
Chłopak pokręcił głową, a łzy mimowolnie spłynęły po jego policzkach.
- Hej, Newtie - szepnęłam. - Widzę że Cię bardzo boli. Mam przestać?
Newt po chwili wahania kiwnął głową. Powoli puściłam jego kostkę. Westchnęłam.
- Mogę... mogę się do ciebie przytulić? - spytał cicho.
- Jasne, kochanie - powiedziałam. Chłopak mocno się do mnie przytulił. Westchnął głośno.
- Dziękuję, za troskę - szepnął. - Kocham cię.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Nie ma za... - Nie dokończyłam. Nagle coś błysnęło i rozległ się okropny huk. Zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, siła wybuchu przewróciła samochód w którym siedzieliśmy na dach.
____________________
Wiem, że długo nie było rozdziałów :/
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Niestety, życie daje mi mocno w kość.
Mam nadzieję, że rozdział ne jest najgorszy ;)
Za wszystkie błędy przepraszam!
Enjoy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top