03 | plany
— To niedorzeczne — mruknął Vince, patrząc morderczym wzrokiem na przyjaciela. — Nie damy rady. Jest nas za mało.
— Nie przesadzaj, jak mówią ogrodnicy — odburknęłam lekko zirytowana. — Musimy odzyskać Minho.
Thomas oparł się delikatnie o moje ramię. Westchnął głośno.
— Vince, to nasz przyjaciel — powiedział po chwili i kładąc głowę na mojej klatce piersiowej, zamknął oczy. Chłopak był bardzo zmęczony. Całą noc przesiedział w namiocie spotkań, gryzmoląc coś na kartce papieru. Wsunęłam palce w jego włosy i lekko pociągnęłam za ciemne kosmyki. Thomas mruknął cicho, nadal mając zamknięte oczy.
— Vince. — Przełknęłam ślinę. — Marry by tego chciała.
Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę.
— Nie mieszaj Marry do tej rozmowy — wymamrotał cicho i odwrócił wzrok.
— Zrobimy to — powiedziałam stanowczo. — Z tobą lub bez ciebie.
Oparłam Thomasa o ramię fotela i wściekła wyszłam z namiotu. Kopnęłam w niedaleko leżący kamień, przeklinając w duchu DRESZCZ.
— Kretyni — mruknęłam sama do siebie. — Żeby was Poparzeńcy zjedli.
Gdy się trochę uspokoiłam, weszłam cichutko do pokoju. Newt nadal spał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam szybko jakąś kartkę. Napisałam krótki list do blondyna i położyłam go obok jego głowy. Z lekkim uśmiechem na twarzy cmoknęłam chłopaka w policzek i zaraz potem wyszłam z pokoju. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę góry, na której ostatnim razem rozmawiałam z Teresą. Przysiadłam na jednym z kamieni i podkuliłam nogi, ukrywając twarz w dłoniach.
— Dlaczego to wszystko jest tak popikolone? — szepnęłam sama do siebie i wyciągnęłam z kieszeni scyzoryk. — Dlaczego nie mogę nikomu pomóc? Dlaczego jestem taka słaba? Dlaczego to właśnie nadzieja umiera ostatnia?
Tak bardzo w tej chwili chciałam poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania. Niestety, utkwiłam w martwym punkcie.
— Bo nadzieja jest matką głupich. — Usłyszałam cichy głos Newta wprost przy moim uchu. Podskoczyłam przestraszona, wypuszczając z rąk scyzoryk, który spadając, odbił się od kamienia i spadł w przepaść. Chwyciłam się za serce, oddychając głęboko.
— Ty idioto! Kretynie! Patałachu jeden! — Zaczęłam wrzeszczeć, a echo mojego głosu niosło się pewnie po całej przełęczy. — Chcesz mnie drugi raz zabić?
Newt nic na to nie odpowiedział. Usiadł obok mnie i bez słowa objął mnie ramieniem. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i pociągnęłam nosem.
— Płakałaś? — spytał po chwili ciszy, uważnie patrząc na moją twarz. — Rosie?
— Nie. — Skłamałam, mrugając kilkukrotnie oczami, żeby odpędzić resztę łez.
— Rose — powiedział stanowczo. — Wiem, że coś cię gryzie. Powiedz mi, proszę.
Zagryzłam mocno wargę.
— Boję się — przyznałam cicho i usiadłam na jego kolanach. Położyłam dłoń na jego policzku. — Boję się, że to koniec, Newt...
— Dlaczego? — spytał niepewnie.
— Minho... — zaczęłam cicho. — Minho jest w niewoli. Robią na nim jakieś eksperymenty; Bóg wie, co. A my nie możemy mu pomóc! — Ostatnie zdanie niemal krzyknęłam.
— Dlaczego tak myślisz? Na pewno jest jakiś sposób. — Położył dłoń na mojej dłoni. — Nie zostawimy go tak. Ja go tak nie zostawię. Znam Minho od... — zawahał się. — Odkąd pamiętam. Jest dla mnie jak brat, przyjaciel... Nikt nigdy nie potrafił mnie tak rozbawić, jak on. Nikt inny nie dawał mi tak wielkiej nadziei, jak on. Rose... Tęsknię za nim. Naprawdę...
W jego oczach mimowolnie pojawiły się łzy, a po chwili jedna z nich spłynęła mu po policzku. Starłam ją kciukiem i delikatnie musnęłam wargami jego usta. Chłopak po chwili oddał niepewnie pocałunek, wzdychając cicho. Przyciągnął mnie lekko do siebie o objął rękami moje plecy. Delikatnie przygryzł moją wargę. Mruknęłam cicho i rozchyliłam wargi, wpuszczając jego język do środka. Chłopak mruknął cicho i od razu przejął kontrolę. Pozwoliłam mu na to.
— Rose. — Oderwał się w końcu ode mnie. — Nie chcę cię stracić... Jesteś teraz dla mnie wszystkim. Nawet nie wiesz, co przeżywałem, gdy byłaś nieprzytomna i...
Położyłam mu palec na ustach.
— Już dobrze — szepnęłam cicho. — Jestem tu i już nigdy cię nie zostawię, ale... Nadal nie wiem, jak uratować Minho...
Newt chwilę się zastanawiał, jednak po chwili uśmiechnął się lekko.
— Chyba wiem, jak wyciągnąć go z pułapki.
____________________
I tak rozdział mi się nie podoba, więc... ta część jest okropna i kompletnie do kitu.
Mam wrażenie, że w serii "Odporna na DRESZCZ" całość nie trzyma się wątku i jest bez sensu.
Ale wielu z was przywiązało się do tej serii, więc dla tego NIE ZAWIESIŁAM JESZCZE TEJ KSIĄŻKI.
‼WAŻNE: Mogę spytać, co wam się podoba w tej serii najbardziej? Piszcie szczerze w komentarzu! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top