Rozdział 8: Przeklęty dom.

Pov Riccardo:

Po nocy spędzonej u Njorda, byliśmy całkowicie wypoczęci i gotowi do zwiedzania chatki. Przez te myszy zapomnieliśmy przeszukać domu, by sprawdzić czy nie ma tam przypadkiem Gabiego. Zjedliśmy śniadanie, które było przepyszne! Nikt nie spodziewał się, że wychowanek Shawna Frost’a jest tak świetnym kucharzem. Przygotował nam tosty z wieloma dodatkami, także naleśniki i tak samo świetne kakao jak wczoraj.

- Jeszcze raz dziękujemy. Gdybyś nie przyjął nas wczoraj pewnie byśmy zamarzli, albo szczury by nas zjadły. – powiedziałem lekko zawstydzony, ale naprawdę wdzięczny chłopakowi za to co zrobił.

- Żaden problem, naprawdę. Gdybyście znowu tu przyjechali, moje drzwi są dla was zawsze otwarte. – uśmiechnął się lekko. Zabrał talerze i kubki, na których podał nam śniadanie i podszedł do zmywarki.

- Zapamiętamy – powiedział Arion z uśmiechem – i nie zapomnimy ci tego, kiedyś się odwdzięczymy. – dodał.

- To bardzo miłe, ale nie. Uwierzcie, że jestem szczęśliwy z tego powodu, że przyszliście i nie musicie u się w żaden sposób odwdzięczać. – schował naczynia i znów podszedł do stołu. Usiadł na swoim krześle i spojrzał na nas wszystkich.

- Dobra, dobra. Nie to nie, chcieliśmy być mili, ale cóż. – powiedział Aitor, na wpół prawdziwie, na wpół z żartem.

Rozmawialiśmy jeszcze kilkanaście albo kilkadziesiąt minut o różnych głupotach, ale i rzeczach ważniejszych. Jedną z nich było zwycięstwo drużyny Njorda w meczu towarzyskim z jakąś drużyną z zagranicy. Chłopak mówił, że od kiedy Frost wrócił na pozycję trenera praktycznie cały czas wygrywają. To naprawdę dobrze, mam nadzieję, że Raimon rozegra kiedyś z nimi kolejny pełen emocji mecz. Teraz będzie jeszcze trudniej zwyciężyć, ale my zawsze damy sobie radę. W szczególności z Arionem jako kapitanem, on jest idealną osobą do tej roli. Z nim nigdy nie przegramy, a nawet jakby jakimś cudem tak się stało, to i tak nigdy nie zwątpimy w nasze możliwości i umiejętności.

Kolejnym tematem rozmowy była ta chatka. Domek, w którym znajdować miał się Gabriel, ale na pierwszy rzut oka nie było go tam. Wystawił nas? Czy może już wyjechał? Tego jeszcze nie wiedziałem, ale miałem nadzieję nie długo się dowiedzieć. Wracając, Njord powiedział, że od wielu lat nikt nie wynajmował domu, bo mówili, że był przeklęty. On ponoć w to nie wierzył, ale za to turyści już tak. Mówiono, że ktoś dopuścił się tam zabójstwa z wielkim okrucieństwem. Mówią też,  że to nie była pierwsza taka sprawa w tym miejscu, a najgorsze jest to, że to wszystko działo się jedynie w tamtym budynku czy to coś znaczy? Czy w ten sposób Gabriel chciał sprawić byśmy się zniechęcili lub przestali go szukać? Czy może to po prostu zwykły przypadek? Tak wiele pytań… a odpowiedź kryje się właśnie tam. W przeklętej górskiej chacie.

Po skończeniu śniadania i wszystkich rozmów, razem z moją ekipą poszukiwawczą pożegnaliśmy się z byłym rywalem i wyszliśmy z mieszkania. Szybko zbiegliśmy po schodach i pognaliśmy do rowerów. Na szczęście nikt ich nie ukradł i dalej stały tam, gdzie zostały zostawione. Wsiedliśmy na nie i szybko pojechaliśmy w stronę miejsca pobytu Gabiego. Teraz… Jakoś nie zbyt wierzyłem, że on nadal tam jest, ale może zostawił jakieś wskazówki? To w jego stylu. Szkoda tylko, że nie dotarliśmy tutaj na czas. Może gdyby pociąg się nie spóźnił...

Gdy z piskiem opon zatrzymaliśmy się na oblodzonym chodniku przez głowę przeszła mnie pewna myśl. Gdy spojrzałem na chłopaków wpatrujących się w niegdyś miejsce pobytów turystów, zaś teraz miejską legendę, domyśliłem się, że jest możliwe, że mamy podobne obawy.

- Nie sądzicie chyba, że Gabriela spotkało to samo co tamtych ludzi, prawda? – ciszę przerwał Victor, który wpatrywał się z nas z zaskoczeniem i lekkim… oburzeniem?

- Victor zrozum, że to jest podejrzane. Gabi znika, przyjeżdża tutaj, do miejsca, które jest owiane morderczą historią. Nie wydaje ci się to dziwne? Gdy tutaj dojechaliśmy nie zastaliśmy go. My tylko łączymy kropki to wszystko. – odparłem mu ze spokojem, ale znowu spojrzałem zaniepokojony na budynek. Tak, to trochę niedorzeczne tak myśleć, ale mimo wszystko. To wszystko łączy się w tak okropny sposób…

- Niby tak, ale to teraz ty zrozum mnie. Nie po to przejechaliśmy taki szmat drogi, by spotkać Gabriela martwego co nie? Jakby tak miało być to nie przy pierwszym miejscu, do którego przyjechaliśmy. Jak już to przy ostatnim, a poza tym Gabi jest pozytywny, zabawny i ma świetne relacje ze wszystkimi. Czy on chciałby, by jego przyjaciele zobaczyli go w takim stanie Riccardo? – wytłumaczył powoli i cierpliwie chłopak.

- N- no nie… ale co jeśli ktoś mu to zrobił… ja się o niego martwię, to wszystko!

- Riccardo my to wiemy – podszedł do mnie Arion i spojrzał mi głęboko w oczy – każdy martwi się o niego. Wiemy też jak bardzo lubisz go. Jest to dla ciebie trudne, w końcu twój najlepszy przyjaciel zniknął, ale jesteśmy tutaj po to, by go odnaleźć. Znajdziemy go, damy radę prawda? – zadając pytanie odwrócił się do reszty.

- Jasne, że tak! – krzyknęli wszyscy jednocześnie.

Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Może i oni wszyscy byli z pierwszej klasy, a jednak udało mi się zawrzeć z nimi mocną przyjaźń. Połączyła nas jedna rzecz, miłość do piłki nożnej.

Lekko wachaliśmy się gdy chcieliśmy wejść do miejsca, gdzie mogliśmy zobaczyć najgorsze. Jednak ciekawość i jednocześnie nadzieja wygrały. Wszedłem pierwszy. Mimo wczesnej godziny w domku znowu panował mrok. Od razu znalazłem włącznik światła i włączyłem je. Świeca znajdująca się na stole wypaliła się już całkowicie. Sporo wosku wylało się na blat i znajdującą się na nim, lekko zniszczoną i pomiętą kartkę papieru. Czy to ona jest wskazówką? Zaraz miałem się tego dowiedzieć.

Gdy inni weszli do środka podniosłem papier. Niektóre słowa były przykryte woskiem, ale bez większego problemu udało mi sę przeczytać słowa, które widniały na niej.

"Jest piasek złocisty, ciepły i miękki,
szumiące muszelki, gdy je wziąć do ręki.
Dorośli i dzieci, gwar, wrzawa, plusk wody
i są również lody dla zimnej ochłody!"

"Jaki wierszyk... Co za poeta się znalazł" - pomyślałem i przeczytałem go na głos by reszta usłyszała.

- Czyli plaża. Jakie zmiany klimatu... - odparł Sol. I miał rację. Tutaj śnieg, tam upał i woda. Ciekawa kombinacja.

- A to tutaj to co? - zapytał Aitor podnosząc spod stołu kawałek różowego filcu. Był rozcięty w przypadkowych miejscach bo bokach. Ale. Czy napewno były one przypadkowe?

- Filc, ale co on tu robi? - spojrzał Arion na przedmiot w dłoniach kolegi, a potem zobaczył pod stół. Wyjął spod niego coś jeszcze.

- A to? Okularki do pływania. - pokazał nam.

- To mi wygląda na... - Victor wziął rzeczy od obydwu chłopaków i położył je na stole tak, że filc był pod spodem a okularki na. Wyglądało to tak, jakby materiał był włosami. No właśnie! - wygląda to jak włosy... Włosy Harleya Kene'a! Tego gracza z Inazumy Japan. Jeśli się nie mylę to pochodzi on z Okinawy.

- Tak, masz rację - przyznał Sol - a wierszyk tylko to udowadnia. Czyli co? Teraz jedziemy na Okinawę?

- Nie sądze, że tam dojedziemy. - powiedziałem cicho.

- Co takiego? - zapytał Aitor.

- Jest to znacznie dalej niż z Tokio tutaj. Pociągiem raczej się tam nie dostaniemy.

- Czyli został nam... - zaczął Arion.

- Samolot. - skoczyłem za niego. - tak, będziemy musieli tam polecieć. Problem jednak jest taki, że na pewno nie pozwolą nam jechać bez dorosłego.

- No to jesteśmy w punkcie bez wyjścia... - zamyślił się Sol - chociaż gdyby...

- Gdyby? - spytał Victor.

- Możemy poprosić kogoś dorosłego, by nam pomógł. Oczywiście nie może być to, żaden rodzić. Najlepiej gdyby znał Harleya... Może...

- Shawn Frost! - krzyknął Aitor - on nam pomoże. Napewno zrozumie dlaczego.

- Niby tak, ale czy nie przekaże tego twoim rodzicom Aitor? Przecież dobrze się znali. - odparłem. Może i to dobry pomysł, ale nie wiemy jak zareaguje potencjalny pomocnik.

- Tego nikt nie wie, ale musimy spróbować prawda? - powiedział i spojrzał po naszych twarzach. - nie mamy innego wyjścia.

- To prawda. Zrobimy tak jak powiedział Aitor. - mówiąc to Victor kierował się już w stronę drzwi.

Ruszyliśmy za nim, wsiedliśmy na rowery i po chwili znów jechaliśmy w kolejną stronę. Czy misja się powiedzie?

Au; noi mamy kolejny rozdział. Nie wiem czemu nie napisałam go wcześniej. Niby miałam czas, ale mam strasznie dużo prac do.owyxh, sprawdzianów i kartkówek. Na szczęście wielkimi krokami zbliżamy się do moich upragnionych już ferii podczac których napewno napisze sporo rozdziałów +.postaram się znowu pisać książkę o akademii. Wiec same plusy.

Co sądzicie o tym rozdziale? Czy Shawn zgodzi sie pomóc naszym bohaterom? Czy może powie wszystko Xavierowi i Jordanowi, przez co misja legnie w gruzach?

Milego życiaaa<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top