Rozdział 7: Trzeszcząca podłoga.

Pov Arion:

Riccardo nacisnął klamkę. Drzwi były otwarte... Wymieniliśmy zaskoczone spojrzenia. Naprawdę, dostaniemy się tutaj z taką łatwością? Niesamowite... Czy Gabriel "poddał się" i przestał uciekać? Tak poprostu wpuści nas tutaj? Tak wiele pytań, a odpowiedź kryje się w środku budynku.

Po kilku sekundach milczenia Ricc popchnął drzwi. W domu panował mrok, jedyną rzeczą, która rozświetlała chatkę, była spora świeczka, paląca się na blacie w kuchni. Była już mocno wypalona, więc Gabi musiał zapalić ją jakiś czas temu.

- Gabi..? - ciszę jako pierwszy przerwał Riccardo. - jesteś tutaj?

Usłyszeliśmy trzask lekko zniszczonej podłogi; domek był zadbany, ale miał już swoje lata. Czy ktoś tutaj jest? Czy zaraz wyskoczy na nas?

- Gabi to ty? - zapytał przestraszony Aitor.

- Strasznie tutaj ciemno - przyznał Sol.

- Narzekacie. - powiedział cicho Victor i ruszył w poszukiwaniu włącznika światła. Zanim się obejrzeliśmy pomieszczenie stało się jasne. Wtedy dopiero zobaczyliśmy, jak pięknie urządzone było wnętrze. Wyglądało jak typowy wystrój górskiej chatki, ale miało to swój urok i klimat.

- Ktoś tu jest? Gabi!! - wykrzyczałem, a wszyscy podskoczyli. Przestraszyłem ich? Ale strachajła!

- Arion! Nie strasz nas w takiej sytuacji... - powiedział lekko zdenerwowany Di Rigo. Podłoga znowu zatrzeszczała.

Złapałem zdenerwowany Victora za ramię. Można by powiedzieć, że przytuliłem się do jego ręki, ale to szczegół. Nie ważne, prawda?

- Victor zrób coś. Proszę cię - poprosiłem chłopaka.

- I to wy poszliście na akcje poszukiwawczą jak boicie się zwykłych odgłosów..? - zapytał widocznie "osłabiony" naszą postawą.

Znowu usłyszeliśmy ten okropny dzwięk. Wtedy spojrzałem na drzwi od łazienki. To stamtąd wydobywał się ten odgłos. Stamtąd, albo z pokoju obok. Wskazałem palcem na pomieszczenie.

- Tam... - powiedziałem cicho.

Wszyscy dotknęli nosa, mówiąc „Ja nie idę”. Wszyscy poza Aitorem.

- Nie nie nie!! - wykrzyczał chłopak - ja tam nie idę! Mam całe życie przed sobą.

- No idź. - Victor odczepił mnie od swojej ręki i popchnął lekko Cazador'a w stronę drzwi. Ten nie sprzeciwiał się. Chyba za bardzo się bał. Podszedł do drzwi i otworzył je. Wtedy nagle....

(Koniec tej książki już) (nie no co wy jeszcze nie)

Pov Aitor:

Otworzyłem drzwi od łazienki i zobaczyłem... Zobaczyłem dziesiątki jak nie setki myszy i szczurów, które dosłownie zgniatały się w małym pomieszczeniu. Gdy tylko drzwi zostały uchylone, zwierzęta wybiegły z kibelka i zaczęły wbiegać do reszty pomieszczeń.

- Pomocy!! - wydarłem się i zacząłem uciekać. - W nogi chłopaki!

Spojrzeli na mnie, potem na szkodniki i podnieśli wszystkie nasze rzeczy. Potykając się wybiegliśmy z chatki, wsiedliśmy na rowery i zaczęliśmy jechać przed siebie.

- Wszyscy cali? Nikogo nie ugryzły? - podczas jazdy zapytał Sol.

- Jest okej, dzięki Aitorowi, który swą odwagą poświęcił się dla nas i otworzył drzwi. Potem zresztą też krzyknął byśmy uciekali - uśmiechnął się do mnie Arion.

- Tak właściwie to gdzie my jedziemy? - zapytał Victor.

- Nie mam pojęcia... - odparł cicho Riccardo.

- Może chodźmy do Njorda? Zadzownie do niego. - zaproponował Arion. Zahamował i zsiadł z roweru. Też to zrobiłem, a chwilę po nas cała reszta.

Arion odszedl jakieś dwa kroki i wybrał numer. Przyłożył telefon do ucha i zaczął coś mówić.

Ja w tym czasie wyjąłem z plecaka batona, którego kazali mi zabrać tatowie. Otwarłem przekąskę i zjadłem w kilku sporych gryzach. Jak zauważyłem inni poszli w moje ślady, usiedli na chodniku i wyjęli jakieś jedzenie z plecaków.

Spojrzałem w gwiazdy. Niebo było piękne tej nocy; nie było na nim, ani jednej chmurki. Było widać dokładnie wszystkie gwiazdozbiory. Podczas obserwacji przypomniały mi się opowieści moich ojców, o tym jak atakowali szkoły i wmawiali, że są z innej planety. Trochę debilne, ale po tej historii, zawsze gdy patrze w gwiazdy widzę tam ich. Wyobrażam sobie, jakby to było, gdyby oni naprawdę byli tymi kosmitami.

Rozmyślania przerwał mi Arion, który po rozmowie z Njordem, poinformował nas, że możemy pojechać do niego. To dobrze. Mam już dość marznięcia tutaj. Jak oni wytrzymują tu na codzień? Dobrze, że miałem krem na mróz od taty Jordana...

Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy za brunetem, który prowadził nas do domu, starego przeciwnika. Po krótkiej jeździe byliśmy już na miejscu.

Zatrzymaliśmy się przed sporym blokiem, który był naprawdę bardzo zadbany. Nie zauważyłem na nim zadnego graffiti co mnie zaskoczyło. Weszliśmy na klatkę schodową, po czym Arion zadzwonił do dzwonka.

Drzwi otworzyły się, a naszym oczom ukazał się Njord w piżamce z niedźwiadkiem polarnym grającym w piłkę...

- Witajcie - uśmiechnął się lekko i odsunął od drzwi, by nas wpuścić. Wszedliśmy razem, zdjęliśmy buty i kurtki. Odłożyliśmy je na wieszaki. Chłopak zaprowadził nas do salonu, gdzie czekało na nas kakao z piankami i ciasteczka z czekoladą. Nie no, full wypas.

- Dziękujemy, że pozwoliłeś nam tu zostać Njord - powiedział Riccardo - i przepraszamy za najście o tak nieludzkiej godzinie.

- Żaden problem - chłopak mieszał łyżeczką kawę w kubku. To oczywiste, że go obudziliśmy. - co was sprowadza w te strony? Przecież jesteście bardzo daleko od Tokio.

Wymieniliśmy spojrzania. Czy mamy mu powiedzieć prawdę? W końcu raczej sie nie wygada.

- Jesteśmy tu po to, by odnaleźć Gabriela. To taki obrońca, na różowe włosy, które związuje w dwa kucyki, co wygląda uroczo.. - powiedział Riccardo i rozmarzył się. Dałem mu kuksańca w bok. - Ałł! - oddał mi ze zdwojoną siłą.

Wszyscy cicho się zaśmiali. Sam też to zrobiłem, choć Ricc ewidentnie nabił mi siniaka.

Napiłem się łyk kakao; było ciepłe i słodkie. Napój idealny.

- Rozumiem. Ten Gabriel poprostu zwiał? Czy to ma jakieś drugie dno?

- Tego jeszcze nie wiemy. Wiemy tylko, że zostawia nam wskazówki, a tu jest pierwsze miejsce gdzie one nas zaprowadziły. Mamy zresztą nadzieję, że ostatnie. - opowiedział Victor.

Njord wypił kawę, którą trzymał w rękach i przeciągnął się. Skinął głową na odpowiedź Blade'a i wstał.

- Przyniosę wam jakąś pościel i koce, pewnie chcielibyście się przespać. - zasugerował i ruszył w głąb mieszkania.

Po jego powrocie urządziliśmy sobie posłania w salonie. Zająłem miejsce przy oknie. Gdy każdy leżał w zajętym miejscu napisałem do ojców, że trening rozpoczynany rano i, że ogólnie wszystko gra. Oczywiście dopisałem też, że ich kocham, bo przecież taki ze mnie grzeczny synek.

Njord zgasił światło w pomieszczeniu i prawdopodobnie skierował się do swojego pokoju. Zamknąłem oczy i starałem się zasnąć. Było trochę twardo, ale po jakimś czasie, w końcu odpłynąłem w krainę snów. Sny były tak dziwne i bezsensowne, że można byłoby napisać o nich książkę.

Au: oto i kolejny rozdział. Mega cieszę się, że zdążyłam napisać go dzisiaj, ale ledwo sie udało, bo jestem chora i podczas pisania czułam sie tak fatalnie, że oczy same mi sie zamykały, ale udało sie i to jest najważniejsze. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem kolejny rozdział jeszcze uda się dodać w tym tygodniu. Jsstem dumna że udaje mi sie dodawać je w miare regularnie.

Miłego życiaaa<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top