8. Nowy początek
Obudziłam się rano po raz pierwszy od dłuższego czasu z uśmiechem na ustach. Zapomniałam jakie to piękne uczucie cieszyć się życiem. Przetarłam zmęczone oczy czując jak jasne promienie dostają się do pokoju, cieszyłam się, że poprzedniej nocy postanowiłam zasłonić rolety, które w tym momencie okazały się dla mnie zbawieniem.
Szybko wstałam z łóżka i poprawiając związane w kucyk włosy skierowałam się do kuchni. Krótka, błękitna koszula nocna delikatnie podkreśla niewielkie atuty, a znajdujące się na niej małe kwiatki dodawały jej uroku.
Stając przy blacie małej kuchni zdecydowałam się na przygotowanie herbaty. Chwytając za zielony kubek wrzuciłam do niego woreczek z herbatą i zalałam go gotującą się już wodą. Domyśliłam się, że musiał nastawić ją Kaname, który w tym momencie był w łazience. Słysząc odgłos opadającej z deszczownicy bieżącej wody oraz fałszowanie swojego brata zaśmiałam się pod nosem.
Gdy w końcu objęłam naczynie z ciepłą cieczą uśmiechnęłam się sama do siebie. Cały czas czułam rozpierającą radość, po wczorajszym wieczorze nie schodził mi uśmiech z twarzy. Przypominając sobie wspólnie spędzone z Naruto chwile, jego pozytywną energię oraz moment w którym nasze ręce się dotknęły.
—Czy to możliwe? — spytałam sama siebie czując przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Nie mogłam uwierzyć jak bardzo polubiłam chłopaka, którego znałam zaledwie kilka dni.
— Co mówiłaś? — usłyszałam głos brata wychodzącego z łazienki. Był w samych krótkich spodenkach a na jego barkach spoczywał ręcznik którym wycierał mokre włosy.
— Nic. Masz ochotę na śniadanie?
— Możesz mi przy okazji zrobić. — odpowiedział siadając przy stole na jednym z dwóch krzeseł. — Późno wczoraj wróciłaś. — uśmiechnął się zadziornie spoglądając mnie.
Słyszące jego słowa poczuła jak na twarz wkrada się rumieniec. Zależało mi na bracie, jednak nie chciałam mu mówić o swoich relacjach z Uzumakim.
Po przyrządzeniu kilku kanapek podałam Kaname talerze, a następnie usiadłam obok niego.
— Pamiętaj o naszej wizycie u Asumy.
— Niestety ale pamiętam. Spotkamy się na miejscu, Dekashi chce się ze mną spotkać.
Po zjedzonym śniadaniu udałam się do pokoju szykując na dzisiejsze spotkanie. Cieszyłam się mogąc spotkać Uchihe, jednak nie rozumiałam dlaczego była aż tak roztrzęsiona podczas wczorajszej rozmowy z nią.
Gdy minęła godzina byłam już gotowa. Idąc do salonu spojrzałam na leżącego na kanapie brata, który obojętnie przełączał kanały telewizyjne. Podciągając rękawy białej koszuli chrząknęłam znacząco.
— Może byś coś zrobił oprócz wegetowania całymi dniami? — spytałam śmiejąc się pod nosem i zakładając w miedzy czasie czarne kalosze.
— Ratuje świat, potrzebuje odpoczynku. — odpowiedział nawet na mnie nie spoglądając.
— Oczywiście bohaterze. — zaśmiałam się melodyjnie chwytając za czerwony płaszcz i wychodząc z mieszkania.
Idąc przez ulice Konohy cały czas wspominałam wczorajszy wieczór. Zastanawiałam się, dlaczego chłopak który wywołał na niej aż tak pozytywne wrażenie, jeszcze się nie odezwał. Może jego zdaniem randka była nie udana?
Pogrążona w swoich własnych myślach nie zwracałam uwagi na otaczający świat. Jesienna pogoda dawała się wszystkim mocno we znaki. Burzowe chmury unosiły się nad miastem zwiastując nadchodzące opady. Mieszkańcy pospiesznie kierowali się do mieszkań słysząc grzmienie nad ich głowami. Dopiero wróciłam na ziemie, gdy na czubek delikatnie zadartego nosa spadła zimna kropla. Uniosłam głowę ku górze, a czując coraz to szybciej opadające krople pospiesznie ruszyłam do domu swojej przyjaciółki.
— Potrzebuje ręcznika. — stwierdziłam zziębnięta widząc Dekashi stojącą w drzwiach. Białowłosa z szerokim uśmiechem wpuściła mnie do domu, a następnie ruszyła do łazienki.
Dostrzegła w niej coś innego. Twardo stąpająca po ziemi Uchiha w tym momencie nuciła pod nosem jakąś nieznaną mi melodie. Gdy weszła do salonu siedząc na kanapie spoglądałam na nią z zadziornym uśmiechem.
— Co? — spytała zaskoczona Dekashi podając mi ręcznik.
—Czyżbyście z Kibą przeszli do następnego kroku? — uniosłam delikatnie jedną brew ku górze tym samym widocznie denerwując towarzyszkę.
— Nie wspominaj jego imienia! — odparła po chwili zaplatając ręce na klatce piersiowej.
W tym momencie nie miałam pojęcia o co chodzi. Dostając wczoraj telefon od Dekashi byłam pewna, że stało się coś okropnego, gdy zobaczyłam ją całą w skowronkach przekonana byłam, że to zasługa jej chłopaka. Co mi umknęło? Czego jeszcze nie zauważyłam.
— Kiba mnie zdradził. —- wypaliła nagle Uchiha tym samym pozostawiając mnie w szoku.
— Co? Przepraszam. Co? — spytałam zaskoczona nie mogąc zrozumieć co właśnie miało miejsce. — To dlaczego jesteś szczęśliwa?
— Bo ujrzałam jego prawdziwą naturę i... — nie skończyła. Poczuła jak jej policzki rumienią się na samą myśl o nieziemsko przystojnym brunecie.
— I co? —czując jak napięcie z każda sekunda wzrasta nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Spoglądałam na przyjaciółkę, której twarz w tym momencie była w buraczanym kolorze, domyśliłam się że była to zasługa jakiejś trzeciej osoby.
Nie musiałam długo czekać na wyjaśnienia. Gdy Dekashi trochę ochłonęła była w stanie opowiedzieć mi o perypetiach, które ją spotkały gdy rozstały się poprzedniego wieczora. Z zapartym tchem słuchałam historii, którą opowiadała mi białowłosa. W momencie zdrady poczułam rozpierający gniew, nie mogłam sobie darować, że wyciszyłam negatywne nastawienie do Kiby, który ostatecznie skończył na zdradzie mojej przyjaciółki. Zaskoczenie było jeszcze większe gdy Dekashi chwyciła za poduszkę i przytulając ją z całej siły zaczęła opowiadać mi o pocałunku z Sasuke oraz tym jak załatwił jej taksówkę do domu.
— Że co proszę?! Całowałaś się? — zaskoczona spojrzałam na przyjaciółkę, jednak to uczucie szybko przerodziło się w radość, a chwile później przytuliłam się do dziewczy. — Moja dwudziesto dwu letnia całuśna dziewico, jestem dumna, że ten moment nastąpił. — zaśmiałam się donośnie dalej przytulając przyjaciółkę, która również zaśmiała się z usłyszanych słów.
— Och, zapomniałabym. Yumi chodzi z Kaname..
— Że co?! — oburzona uniosłam się starając zapanować nad swoimi emocjami. — Ale to nie jest chłopak dla Yumi, znam go całe życie i dam sobie rękę uciąć, że daleko mu do definicji dobrego chłopaka. Ona oszalała? — rozczarowana opadłam na kanapę siadając obok przyjaciółki.
— Mówiłam to, ale mnie nie słucha. Uważa, że jest wspaniały, piękny, odważny i blablabla.
— No chyba postradała zmysły jak dała mu się złapać na tą gierkę. Już ja sobie z nim porozmawiam. Ale wróćmy do Ciebie. Ja byłam na randce, a to Ty się całowałaś. No chyba powinno być na odwrót. — zaśmiałam się ponownie wywołując rumieńce na twarzy przyjaciółki.
— A właśnie, a jak Tobie minął wczorajszy wieczór?
— Szczerze mówiąc to myślałam, że dobrze. Ale wychodzi na to, że on jest innego zdania bo nie napisał. — westchnęłam spoglądając na stale wibrujący telefon przyjaciółki. — No wiem, że to on. Idź odbierz.
— Nie przeszkadza Ci to?
— I tak już uciekam, bo zaraz czeka mnie obiad z najwspanialszym wujkiem świata. — zironizowałam podnosząc się na równe nogi. —Cieszę się, że jesteś szczęśliwa Deki. Tylko na tym mi zależy. — stwierdziłam przytulając się do odrobinę wyższej przyjaciółki.
— Informuj mnie jak sobie poradziłaś z Asumą. — odparła Dekashi muskając mójpoliczek , a za chwile zniknęła wchodząc do innego pokoju. Ostatnią rzecz jaką słyszałam było nadzwyczaj słodkie ,,halo".
Pogoda na dworze polepszyła się od tych kilku godzin. Słońce delikatnie przebijało swoje promienie przez rozrzedzające się chmury. Mimo to wiatr stale był nieprzyjemny, dając się mocno we znaki. Spojrzałam na telefon z nadzieją na czekającą tam na mnie wiadomość. Niestety, tak jak dotychczas niczego nie otrzymałam. Poprawiłam niesforny kosmyk, który opadł na czoło, po czym ruszyłam w stronę domu wujostwa.
*
— Yuki! Nareszcie! — krzyknęła uradowana Kurenai otwierając drzwi.
— Cześć. — odpowiedziałam z uśmiechem przytulając się do czerwonookiej. Nie wiedziałam jakim cudem Asuma mógł wyrwać tak wspaniałą kobietę, a co więcej, zrobić jej dziecko. — Dzień dobry Mirai! — prawie że krzyknęłam widząc swoją małą kuzynkę.
— Cjocia! — uradowana istotka uniosła rączki do góry, po chwili znajdując się w moich objęciach.
Uwielbiałam wszystko w tej małej dziewczynce. Jej radosne oczy i słodkie czarne włoski, których grzywka była spięta w niewielkiego kucyka. Miała dopiero trzy lata, jednak już wiedziałam, że wyrośnie z niej wspaniała dziewczyna. Już się tym zajmę.
—Witaj Yuki. — miłą chwile przerwał dobrze znany głos wujka.
— Cześć Asuma. — odparłam obojętnie przechodząc z Mirai do salonu. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałam siedzącego na kanapie starszego brata. Usidłam obok niego usadzając sobie na kolanach małą dziewczynkę, a po chwili zakryłam jej uszy własnymi dłońmi.
— Ja Cię zabije Kaname! Dlaczego nie powiedziałeś mi o Yumi?! — zdenerwowana próbowałam się wypowiedzieć najciszej jak tylko potrafiłam. Mała Mirai chyba nic nie słyszała, gdyż z szerokim uśmiechem cieszyła się spoglądając na czarnowłosego.
— Chodź brzdącu. — powiedział Kaname biorąc dziewczynkę na ręce i tym samym podnosząc ją do góry wywołując u niej gromki śmiech. — Ty mi nie powiedziałaś o Naruto. — odpowiedział stale przyglądając się małej kuzynce.
Nie wiedziałam jak mam się zachować. Ton z jakim wypowiedział te słowa świadczył, że miał mi za złe trzymanie randki w tajemnicy. Dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie, że Kaname faktycznie wczuwał się w role starszego brata i chciał wiedzieć co się dzieje w życiu jego młodszej siostry.
— Przepraszam. — szepnęłam przytulając się do niego. — Ale wiesz, że jesteś nieodpowiedni dla Yumi.
— Prawdopodobnie tak. Ale na chwile obecna dobrze nam się układa. — stwierdził z zadziornym uśmiechem wstając i odkładając Mirai na ziemie.
— Dlaczego nie mogę mieć normalnego brata?
— Nudziłabyś się. — zaśmiał się pod nosem idąc do kuchni.
Puknie do wejściowych drzwi zaskoczyło wszystkich, a słysząc dobrze znany sobie głos wybiegłam na korytarz.
— Konohamaru! — krzyknęłam uradowana rzucając się młodszemu kuzynowi na szyję.
Ostatni raz widzieliśmy się trzy lata temu. Był to ciężki okres dla młodego chłopca gdyż musiał wybrać kierunek w jakim będzie się dalej kształcił. Byłam przekonana, że ze swoim dużym intelektem pójdzie na programowanie a w najgorszym razie na medycynę. Wiedzę chłonął niczym gąbka wodę i ciekawa byłam jaką decyzję ostatecznie podjął.
— Zadusisz mnie! — zaśmiał się młodzieniec odsuwając ode mnie. W tym samym momencie dostrzegłam na jego głowie przepaskę symbolizująca służbę wojskową.
— No to chyba jakieś kpiny.. — wyszeptałam udając się szybko do kuchni gdzie przebywał Asuma. Konohamaru chciał mnie zatrzymać, jednak wyrwałam mu się zdenerwowana wchodząc do pomieszczenia.
— Mirai tez poślesz na śmierć?! — krzyknęłam spoglądając na zaskoczonego wujka. Był on inteligentnym mężczyzną i od razu domyślił się o co chodzi.
— Yuki on sam chciał..
— Naprawdę? Przed wyborem studiów mówił, że boi się wojska i nie zrobi tego co Kaname. Ale Ty musiałeś postawić na swoim i zmuszać go do tego. Nie mam pojęcia po co tutaj przychodziłam. — przerwałam mu wychodząc z pomieszczenia.
— Yuki.. — wyszeptała Kurenai idąc za mną.
— Bardzo Cię przepraszam Kurenai, ale nie mogę tutaj zostać. W tygodniu umówimy się na obiad i pójdziemy z małą na spacer, dobrze? — odparłam przytulając się do kobiety. Była dla mnie niczym matka, dbała o mnie, martwiła się i dorównała swoją nadopiekuńczością Yamato.
Widząc gest kiwnięcia głowy, którym brunetka zgodziła się na propozycje, założyłam szybko buty i ubierając pospiesznie płaszcz wyszłam z mieszkania.
*
Miasto oblało się szarością zapowiadając mieszkańcom, że pora zwolnić. Wraz z nadejściem wieczora na ulicach Konohy nastawał spokój. Alejki były oświetlane przez przydrożne lampy, a w obrębie rzucającego przez nie światła można było spotkać jedynie przechadzające się koty.
Siedziałam na ławce w parku spoglądając w lazurową powierzchnie sztucznego jeziorka. Zawsze po opadach unosił się tutaj nieprzyjemny zapach wilgoci, jednak park był miejscem w którym najbardziej lubiłam przebywać. Uwielbiałam jego ogrom, to ile zieleni się tutaj znajduje umilając czas mieszkańcom. Ile drzew, które wytwarzały potrzebny wszystkim tlen. Westchnęłam cicho przymykając oczy i wsłuchując się w szelest liści, które ostatkiem sił trzymały się gałęzi. Wiedziałam, że nie ma miejsca w tym mieście, które byłoby bardziej odprężające.
— Wiedziałem, że Cię tutaj znajdę. — słysząc głos Yamato uśmiechnęłam się mimowolnie. —Gdy zobaczyłem, że nie ma Cię u Asumy wiedziałem, że musiał zaleźć Ci za skore i potrzebowałaś chwili dla siebie.
Tylko on mnie znał, tak naprawdę. To on był przy mnie gdy po raz pierwszy zdarłam sobie kolana na rowerze, gdy płakałam po pierwszej kłótni z przyjaciółkami i gdy opowiadałam mu o swoim życiu uczuciowym. Był dla mnie kimś więcej niż dawnym opiekunem, był rodziną, ojcem którego nigdy nie miała. Kochałam go ponad wszystko i wiedziałam, że on żywi do mnie te same uczucia. Nie mogłam sobie jedynie poradzić z tym, że stracił Hikari. Że został sam, a ja ruszałam dalej.
— Konohamaru idzie do wojska... — odparłam po chwili. Yamato delikatnie mnie objął pozwalając bym dała upust swoim łzom.
Nie mogłam znieść wizji tego, że moi najbliżsi lądują w wojsku. Nie potrafiłam poradzić sobie gdy Kaname podjął taką decyzje, a co dopiero młody Konohamaru. To właśnie wojna zabrała mi rodziców. Przez nienawiść, zabójcze bronie i głupi heroizm nie poznałam nigdy swoich rodzicieli. Rodzina Sarutobich szczyci się ze swojej wojskowej tradycji. Wszystkie dzieci Hiruzena Sarutobiego były w wojsku i tylko jeden dożył dnia dzisiejszego. Jeden, który wszystkich namówił do wstąpienia w szeregi. Dlatego właśnie nie potrafiłam pojąć dlaczego ich własny wujek wysyła chłopaków na pewną śmierć, skoro technologia ruszyła do przodu i mogli zacząć rozwijać się w całkiem innym kierunku.
— A jak randka? — spytał nagle Yamato chcąc zmienić temat.
— Słabo. Nie odezwał się. — bąknęłam pod nosem ocierając opadłe policzki.
— Mogę zobaczyć Twój telefon? — zaskoczona spojrzałam na uradowanego mężczyznę który wszedł w ustawienia, w tym momencie dostrzegłam, że miałam włączony tryb samolotowy.
— Niee.. — wyszeptałam cicho uświadamiając sobie co się stało. Na śmierć zapomniałam o tym jak po wczorajszym powrocie ze spotkania włączyłam tryb samolotowy, byłam trochę pijana co mogło być powodem ulotnej pamięci.
— Masz dwadzieścia nieodebranych wiadomości. Szesnaście od tego samego, nieznanego numeru. — wypowiadając te słowa uśmiechnął się szeroko widząc jak kąciki moich ust unoszą się ku górze. Podał mi telefon po czym wstał. — Zadzwoń jak będziesz chciała pogadać. — musnął mnie w czubek głowy i odszedł pozostawiając mnie samą. Był dla mnie aniołem, który pojawiał się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie zawsze pomagając z problemami.
Przez kilka minut nie miałam pojęcia jak się zachować. Spoglądałam na ekran telefonu czując jak serce znacznie przyspieszyło swojego bicia. Uniosłam z zaskoczenia delikatnie brwi widząc jak nieznany numer ponownie dzwoni. Wzięłam głęboki oddech i po przyłożeniu telefonu do ucha powiedziałam:
— Halo?
— Yuki Ty żyjesz! Dlaczego nie odbierałaś? Jesteś zła? — spytał chłopak a słysząc w jego głośnie smutek sama posmutniałam.
— Nie, nie. Zapomniałam, że ustawiłam tryb samolotowy. Myślałam, że nie podobało Ci się wczorajsze wyjście..
— Żartujesz? Myślę o Tobie non stop od tamtego wieczoru. — wypowiadając te słowa sprawił, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Chcesz się spotkać?
— Ale, że teraz? — spytałam zaskoczona.
— Tak. Pisałem do Ciebie czy chciałabyś pójść do kina, ale już jest na to za późno. Gdzie jesteś?
— W parku przy jeziorze.
— Będę za piętnaście minut, czekaj tam na mnie.
Gdy rozłączył się przez jeszcze kilka minut trzymałam aparat przy uchu. Czułam jak gdyby świat nagle podał mi pomocną dłoń i nadzieje w postaci blondyna. Uśmiechnęłam się delikatnie ciesząc, że za chwile spotkam Naruto. Nie wiedziałam jednak jak bardzo odmieni jej życie.
Czekając na blondynka poczułamponownie przyjemne uczucie błądzące w brzuchu. Pragnęłam zobaczyć już chłopaka, usłyszeć jego przyjemny głos i czuć się znowu wyjątkową. Okazało się, że młody Uzumaki jest słowną osobą i pojawił się przed upływem piętnastu minut.
— Tu jest ta co mnie wystawiła do wiatru! — zaśmiał się podchodząc do mnie. Niczym zahipnotyzowana spoglądałam w jego iskrzące oczy. Uśmiechnęłam się mimowolnie, po czym wstałam z ławki.
— Moje zachowanie jest uzasadnione. — podniosłam delikatnie końcówki blond włosów wywołując szeroki uśmiech na twarzy chłopaka.
Gdy nareszcie staliśmy naprzeciwko siebie ponownie poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się od stóp do głowy. Stojąc naprzeciwko Naruto czułam jak serce z każdą sekundą przyśpieszało swojego bicia. Nie wiedziałam jednak jak się zachować, gdy ten powoli zbliżył się do mnie. Skrępowana nastawiła policzek nie chcąc jeszcze pochopnie podejmować decyzji. Mimo, że założyłam sobie już na samym początku, że relacje z Naruto będą zdecydowanie inne od tych z Gaarą. W dniu gdy poszliśmy na pierwszą randkę powiedziałam sobie, że wolę zbyt się pośpieszyć niż cierpień w cieniu miłości ukochanego. Jednak stale czułam wewnętrzną blokadę, nie wiedziałam czy było to spowodowane wcześniejszym spotkaniem z Dekashi, czy może sama stwierdziła, że potrzebuje czasu.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak tylko delikatnie musnął moje czoło, obejmując delikatnie policzki. Czułam delikatnie drżenie jego dłoni, nie spodziewałam się jak moja skóra polubiła jego dotyk. Zastanawiałam się czy był to objaw zamartwiania się o nią czy zwykły chwyt na podryw. Chwilę później objął moją zmarzniętą dłoń tym samym sprawiając bym na niego spojrzała.
W tamtej chwili, gdy nasze oczy się spotkały, poczułam jak gdyby wszystko było na właściwym miejscu. Wiedziałam, że te błękitne iskrzące się dwa punkciki są tymi w których chce się zatracać każdego dnia. Przez zmniejszony dystans poczułam przyjemny zapach wody kolońskiej, który mimo swojej intensywności i oryginalności bardzo mi się spodobał. Idąc przez otulony chłodem park czułam jak gdyby było lato. Jego ciepła dłoń trzymająca moją sprawiała, że całkowicie zatracałam się w swoich własnych uczuciach. Uczuciach do osoby, o której nie wiedziałam, że całkowicie odmieni jej życie.
*
Dobra moje skarby! Gdyby nie @JuriDekashi nie dodałabym rozdziału. Mam ból głowy tak zwany ,,po egzaminowy" i ledwo żyję :D
Dlatego jeżeli treść jest słaba lub z błędami to przepraszam, bo jestem pod wpływem leków przeciwbólowych :D
Wiem, że nie ładnie jest się chwalić, ale zaliczyłam dzisiaj bardzo trudny roczny przedmiot. Prawo karne. Nie dość, że ustny to jeszcze z profesorem, który sam pomagał tworzyć kodeks więc uwierzcie mi, że ciężko było mu zaimponować. Ale mi się udało i jestem prze szczęśliwa!
Zostały mi już dwa egzaminy, trzymajcie kciuki, bo to się sprawdza! A dzięki temu będę miała szybciej wakacje, głowę wolną od zmartwień i wiele sił do zakończenia tego opowiadania. ^^ Bardzo wam dziękuję! <3
Piszcie mi jakie macie odczucia do tworzących się par. Macie jakąś ulubioną? A najważniejszym pytaniem jest, gdzie jest Sora.? :D
XOXO ~ Vivi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top