15. Szczęście w nieszczęściu
Yamato zaproponował mi podwózkę, przez co szybko dostałam się do miejsca, do którego Sora kazała mi natychmiast przyjechać. Do teraz słyszałam jej łamiący się głos, błagający o szybkie pojawienie się. Nie mogłam znieść wypełniającego mnie smutku. Trzymałam telefon mocno w dłoni, a gdy Yamato zatrzymał się pod dużym budynkiem, szybko wyskoczyłam z samochodu.
Mijając wychodzących ludzi, w mgnieniu oka znalazłam się w środku.
— Gdzie leży Uchiha Dekashi? — spytałam przez łzy pielęgniarki siedzącej w recepcji.
— A pani z rodziny? — Zabiję tę kobitę. Normalnie zginie śmiercią tragiczną. Patrząc się z nienawiścią na nierozumiejącą mnie pielęgniarkę, zastanawiałam się, jak sensownie otrzymać informacje.
— Jest z rodziny.. — rozbrzmiał męski głos za moimi plecami.
Dupek.
Gad.
Nawet się nie odwróciłam, nie chciałam na niego patrzeć. Brzydziłam się nim, wiedząc co się stało. Sora prawie dostała zawału, gdy mi to tłumaczyła.
Minęłam bruneta, trącając go ramieniem. Mogłoby się wydać, że wpadłam na niego przez przypadek, gdyż tłum ludzi znajdował się pod recepcją. Jednak było to zamierzone. On miał tylko prawą rękę w gipsie.
Biegnąc przez korytarz, modliłam się, by wszystko było dobrze, chciałam już ją zobaczyć. Jednak widok, który zastałam, całkowicie mnie wytrącił z równowagi.
Sora zapłakana siedziała pod salą, była sama.
Pieprzony egoista, stwierdziłam przypominając sobie o Sasuke, który powinien tutaj być z nią i próbować podnieść ją na duchu.
Podchodząc do drzwi, starałam się zahamować napływające łzy. Dekashi leżała z zamkniętymi oczami, a wokół niej kręciło się kilka pielęgniarek. Bandaż oplatający jej głowę nasiąkł w jednym miejscu krwią. Zrozumiałam, że szkło musiało uszkodzić jej miejsce, gdzie czoło stykało się z włosami.
Reszta jej ciała również była owinięta bandażami. Nie wiedziałam, co dokładnie jej się stało, a Sora była zbyt roztrzęsiona by o czymkolwiek mi opowiedzieć.
Siedziałyśmy w ciszy. Złapałam jej dłoń, wiedziałam, że nie mogę wybuchnąć płaczem, musiałam w tej chwili być dla niej i dla Deki. Nie mogłam się rozkleić, bo wtedy nikt by nas nie opanował.
Trzymając chłodną rękę Sory, patrzyłam w punkt nad białymi drzwiami. Dla uspokojenia zaczęłam liczyć przechodzących obok nas ludzi. Aż pięćdziesiąt osób przeszło obok nas, a do tej pory nie pozwolono nam do niej wejść.
Nie wiedziałam, jak długo siedziałyśmy pod drzwiami, godzinę, może dwie. Widząc nadchodzącego Uchihe, po raz pierwszy puściłam dłoń Sory.
— Mam nadzieję, że zabiorą ci prawo jazdy! — krzyknęłam, odpychając bruneta. Jego syknięcie dało mi do zrozumienia, że za mocno dotknęłam jego uszkodzonej ręki. Wcale mi nie było z tego powodu przykro.
— To nie była moja wina, auto odmówiło posłuszeństwa!
— Odpowiedzialna osoba by sprawdziła stan...
Nie dokończyłam. Czując ciepłą dłoń na swojej prawej ręce wiedziałam, że przesadziłam, jednak słysząc jego głos dopiero zostałam w tym upewniona.
— Przestań natychmiast, Yukiko. — Po ciele przeszła mnie fala dreszczy. Unosząc wzrok, ujrzałam Naruto, tak poważnego jak jeszcze nigdy nie było mi go dane oglądać. Jego niebieskie tęczówki zdawały się być ciemniejsze niż zazwyczaj, stonowana mina bardzo mu nie pasowała, a ja poczułam dziwne poczucie winy.
— Naruto, nie ma sensu, niech powie, co jej leży na sercu — stwierdził Sasuke, jednak mój wzrok cały czas był utkwiony na Uzumakim. Jego dłoń mocno mnie trzymała, wyraz twarzy wprawiał w zakłopotanie, po raz pierwszy nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Był inny, jak gdyby wesołe iskierki z jego oczu gdzieś uleciały.
— Porozmawiamy sobie, gdy ja się uspokoję, a ona się obudzi. — Słysząc słowa Sory, zadrżałam. Kolejna osoba, której chłodny ton mnie przerażał. Spoglądała na Sasuke, który widocznie nie chciał, by do takiej rozmowy doszło.
Nie mogłam tego pojąć, że jeszcze rano siedziałam z tymi ludźmi na planie filmowym, jedząc lunch, a teraz siedzieliśmy w szpitalu, spoglądając jak jedno z nas walczy o życie. Nie mogłam znieść tej myśli, chciałam, by na mnie spojrzała, by zaczęła coś jeść, by było jak wcześniej. Jednak jednego byłam pewna – Dekashi Uchiha, była jedną z dwóch osób, która była wojownikiem. Wiedziałam, że sobie poradzi, ale widząc ją w tym stanie, powoli zaczynałam w to wątpić.
Gdy godziny mijały coraz szybciej, czuliśmy się bardziej przytłoczeni. Koło dwunastej lekarz pozwolił nam do niej wejść. Pokój był klaustrofobiczny. Jego sytuację ratowało duże okno przy łóżku na widok ślicznego parku. Sasuke siedział przy Dekashi, trzymając jej drobną dłoń. Naruto stał przy drzwiach, będąc widocznie zdenerwowany. Podirytowana stanem Deki oraz zachowaniem ukochanego, nie zwróciłam uwagi, kiedy Sora kucnęła obok mnie. Niestety było jedno krzesło, jednak Hoshi wcześniej siedziała na parapecie.
— Poszłabyś mi po kawę, Yuki? — spytała po chwili, delikatnie się uśmiechając. W jej oczach ujrzałam dziwny blask. — Naruto, pomożesz jej? Obstawiam, że wszyscy byśmy się czegoś napili. — No tak. Mogłam się tego domyślić.
— Sora, ja..
— Dobry pomysł, zaraz wrócimy. — Naruto wszedł mi w zdanie. Westchnęłam cicho, unosząc się z twardego siedzenia. Opuszczając pokój, kątem oka ujrzałam zadowoloną Sorę. Już ja jej dam.
Droga do szpitalnej kafejki okazała się dłuższa, niż byłam w stanie to przewidzieć. Idąc ramię w ramię z narzeczonym, który nie chce ze mną rozmawiać, czułam się przytłoczona. Jednak nie miałam zamiaru odpuścić, nie zawiniłam, a on powinien stanąć w mojej obranie na lunchu u jego ojca oraz w szpitalu, a nie trzymać jakąś głupią męską solidarność.
Mijając pokój lekarzy, zatrzymała nas jakaś kobieta.
— Naruto! Miło Cię widzieć, ile to już lat, co? — Po odwróceniu się ujrzeliśmy różowowłosą dziewczynę o dużych, zielonych oczach, która z uśmiechem spoglądała na Uzumakiego, a gdy jej wzrok zatrzymał się na mnie, wyglądała na widocznie zaskoczoną. — Och, Yuki, miło cię widzieć.. Co was tutaj sprowadza?
— Mi ciebie również — skłamałam.
— Nasza koleżanka tutaj leży. Idziemy właśnie po coś do picia — skwitował Naruto.
— Ach, Dekashi, widziałam w rejestrze. Może powinnam się tam przejść i zobaczyć, jak się trzyma?
— Nie fatyguj się, masz pewnie dużo pracy, a Deki ma dobrą opiekę. Damy radę. — Wymusiłam uśmiech, jednak musiałam ratować sytuację. Gdyby dziewczyny zobaczyły Haruno, to coś czuję, że Dekashi wstałaby, by wyrwać jej włosy, a Sora już by kopała dół w parku za oknem jej pokoju.
— A co u ciebie, Sakura–chan, słyszałem, że zostałaś ordynatorem szpitala? — Słysząc, jak Naruto się do niej zwraca, byłam pewna, że zwymiotuję. Byliśmy już dorośli, a on stale miał do niej jakiś sentyment.
— Praca zawładnęła mym życiem — zaśmiała się donośnie, ściskając mocniej trzymane w dłoni akta. — Za to słyszałam, że u was wszystko dobrze. — Czułam, że zadziorny uśmiech, który powstał na jej twarzy, nie wróży nic dobrego.
— Tak, planujemy z Yuki się pobrać — odpowiedział po chwili, mocno mnie do siebie przyciągając. — Może spotkamy się kiedyś w trójkę i pogadamy?
— Świetny pomysł, Naruto, ale Sakura jest pewnie bardzo zapracowana. Na pewno kiedyś zadzwonimy. — Szybko chciałam ratować sytuację, w której mój narzeczony mógł mnie wkręcić w niezły bałagan.
— Zdzwonimy się. — Odpowiedziała Haruno, uśmiechając się do nas.
Gdy już odchodziliśmy od kobiety, której nie chciałam już nigdy spotkać, nagle nas ponownie zatrzymała.
— Yuki! Mam wyniki badań twojego brata, przyjdź do mnie, jak będziesz się zbierać do domu. Będę w sektorze D, pokój 303. — Moja radość była nieograniczona. Po pierwsze, nie chciałam jej już nigdy w swoim pięknym życiu widzieć, a po drugie, Dekashi leżała w sektorze A, więc dojście do Sakury zajmie mi dość długo.
Kiedy nareszcie zostaliśmy sami z Naruto i doszliśmy do kawiarenki, spojrzałam na blondyna.
— Widocznie ucieszyłeś się na jej widok — burknęłam.
— Daj spokój, Yuki — zaśmiał się. — Przecież wiesz, że ona nie ma przy tobie szans. — Zaśmiał się cicho. Czując jego dłoń na moich plecach, jego siłę, gdy mnie przyciągnął i delikatne muśnięcie jego ust na moim czole, znowu poczułam się szczęśliwa. Wszelka moja złość do niego minęła. Złapałam go dwiema dłońmi za plecy, mocno się do niego wtulając. Czując jego bicie serca oraz wodę kolońską wiedziałam, że szybko będę chciała opuścić z nim szpital.
Po kupieniu napojów dla wszystkich wróciliśmy do pokoju. Byliśmy zaskoczeni, widząc w środku Sasukę oraz Sorę, którzy siedzieli bardzo blisko Dekashi. Jeszcze bardziej byłam zaskoczona, widząc otwarte, złote oczy przyjaciółki.
— Deki... — szepnęłam przez łzy, prawie upuszczając dwa kubki z ciepłą cieczą. Po szybkich odłożeniu ich wtuliłam się w ciało przyjaciółki. — Weź nas tak nie strasz..
— Yuki, ja.. Musimy porozmawiać.
— Przestań, głuptasie! Na razie masz odpoczywać, porozmawiamy jak wyjdziesz. — Musnęłam jej czoło, pozwalając, by zmęczona mogła opaść na łóżko.
— Kiedy się obudziła? — spytał po chwili Naruto, gdy Dekashi zasnęła.
— Chwilę po tym, jak wyszliście, zostawiliście telefony, więc nie było jak się z wami kontaktować — odparła Sora, spoglądając na rozbawionego Uzumakiego.
— Całe szczęście, że jest cała. — Uśmiechnął się szeroko, opierając rękę na ramieniu Sasuke. Szkoda mi teraz było Uchihy, widać po nim było, że miał wyrzuty sumienia. Ale z drugiej strony należało mu się.
— Będę się zbierać, rano mam kręcenie reklamy. Sasuke powiedział, że z nią zostanie. Idziecie?
— Tak. — Moją radość zniszczył fakt, o którym, na swoje nieszczęście, sobie przypomniałam. — Muszę tylko udać się szybko do sektora D, muszę odebrać wyniki od Sakury.
— Och, to lepiej, bym jej nie widziała. Poczekamy razem, Naruto? — spytała Sora, spoglądając na mnie. Zaśmiałam się, wiedząc, że czeka na moje pozwolenie. Kiwnęłam głową, na co ona się rozpromieniała. Atmosfera, która nastała w pokoju, gdy obudziła się Deki, udzielała się wszystkim.
Przemierzając szpitalne korytarze, czułam radość. Nie mogłam przestać się uśmiechać, moje serce radowało się, wiedząc, że z Dekashi wszystko dobrze. Ku mojemu zaskoczeniu szybko znalazłam się w sektorze D, a mijając pokój numer 302, poczułam dreszcz.
Chciałam się ruszyć, by wejść do pomieszczenia obok, jednak stojąc przy tych drzwiach, czułam, jak cała drętwieję. Nagle mój oddech przyśpieszył, a serce zdenerwowane zaczęło bić szybciej. Drzwi były otwarte, a na łóżku leżał nie kto inny jak Gaara.
*
Dobra słoneczka!
Piszcze jak wam się podobał rozdział? Kto się spodziewał, że ten boski adonis wróci? A przede wszystkim, co chciała powiedzieć Deki? (Zaczynam pisać jak tearullez , ale to przez to, że masz za dużo weny słońce, a ja za mało czasu :D )
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, postaram się niebawem. A i pytanie, wolicie dłuższe czy trochę krótsze jak ten?
Miłego dnia misiaczkimojekochane! <3
XOXO ~ Vivi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top