ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀʟ 6: Nowe życie
Jutro oficjalnie wszyscy mają się dowiedzieć kim jesteś Julio. Czy ty się nie stresujesz?
Hey!
Ho!
Stand up! Stand up!
If you Love football!
Inazuma Eleven
Hey!
Tackle your fears with all your courage
Trust in your friends and you can wi-in
Wi-in
No matter what the weather...
...it's sunny in our hearts
Kick off! The passes fly like lightning
Lightning!
Good ball! The tension's so exciting
Exciting!
We'll do our best together...
...until the game is won
When we're together...
...we practice to be strong
People put us down...
...saying we're the underdogs
Inazuma!
The road to the final is long and hard
But none of these things matter when...
...We score a goal
Hey!
Stand up! Stand up! If you love football
Our Passion for fottball...
...shines like lightning
Stand up! Stand up! If you Love football.
Never give up until the final whistle
Stand up! Stand up! If you love football
Inazuma Eleven
Inazuma
Hey!
Inazuma! Here we go!
Julia
Dnia dzisiejszego, dokładnie o godzinie piętnastej dwadzieścia siedem (ta dokładność XD) stałam pod domem mojej najprawdziwszej rodziny. Kobieta będąca moją rodzicielką stoi w progu, lustrując to co widać. Czyli twarz zasłoniętą kapturem. W ręku trzymam kopię listu który wysłałam mamie tydzień temu. Ona kiwnęła z zrozumieniem głową i gestem dłoni zaprosiła mnie do środka. Weszłam za kobietą, która skierowała swoje kroki do salonu. Kiedy dotarłyśmy do pomieszczenia, każda z nas zajęła miejsce na kanapie. Zapadła niezręczna cisza. Czekałam na pierwsze pytanie. Serce waliło mi jak szalone. Nie każdy jest w sytuacji...
- Czyli znasz moją zaginioną córkę, Julię Evans?
- Tak- kiwnęłam głową. - przejaźnimy się. Byłam przy niej jak dowiedziała się prawdy i na jej prośbę tutaj jestem.
- A jak wygląda?
- Jest do pani podobna.
- A gdzie ona jest?
- Ona - zawachałam się po czym zdjęłam kaptur wraz z bluzą ukazując twarz. Zaczęłam płakać z bezsilności.
- To ja nią jestem, mamo - Teraz rozryczałam się na dobre.
Kobieta zatkała usta dłonią. W jej oczach też się pojawiły łzy. Zaczęła biec w moim kierunku. Usiadła przy mnie lekko podnosząc mój podbródek, by móc na mnie spojrzeć. Potem objęła mnie także płacząc.
Kiedy każda z nas doszła do siebie, to zaczęłam jej opowiadać wszystkie moje przygody (są w ,,Nie ma końców, są tylko nowe początki" jeśli ktoś ich nie czytał ~dop.aut.) o moim życiu z Darkiem, zakazie gry w piłkę, hokeju, oraz o moim ostatnim miesiącu spędzonym w hotelu. Mama wszystkiego wysłuchała w milczeniu. Na jej twarzy dalej malowało się niedowierzanie.
Po kilku godzinach musiałam wracać do hotelu, by się spakować. Od jutra mieszkam w swoim prawdziwym domu, a zależy mi jeszcze by Mark nie dowiedział się dziś. Tylko jutro. Wyszłam z domu idąc w kierunku przystanku autobusowego. Nie dbałam już o to czy mam kaptur czy nie. Z szerokim uśmiechem na twarzy pokazywałam wszystkim moją twarz. Prawie doszłam do celu Kiedy wpadłam na Marka.
-
Cześć Julio! - przywitał się.
- Siemka, jak trening?
- Super! Opracowaliśmy nową technikę.
Lecz wszyscy się martwią.
- A to czemu?
- Bo od około miesiąca, czasami przychodzi do nas na treningi pewna dziewczyna, ma kaptur więc nie możemy zobaczyć jej twarzy, a świetnie gra w piłkę.
- Rozumiem, mam dla ciebie dwie niespodzianki. - Zobaczyłam że mój autobus już podjeżdża. - Wiem kim jest ta dziewczyna.
- Kim?! - Otworzył szeroko oczy. Ja stanęłam w drzwiach autobusu
- A teraz ci coś to mówi? - założyłam kaptur. A mój brat aż stanął w miejscu. - Do jutra Mark.
Drzwi od autobusu się zamknęły i pojazd odjechał. Zaczęłam lekko chichotać widząc go, stojącego jak słup soli.
Pod wieczór byłam spakowana. Zapłaciłam recepcionistce, za cały miesiąc. Oznajmiając, że jutro rano wymeldowuję się z tąd. Poszłam się przejść po okolicy. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Tak jak ten w którym odkryłam hokej i zostałam menedżerką Akademii. Albo szłam po raz pierwszy do szkoły lub kiedy razem z Axelem opiekowalisny Julią. Nad ostatnim wspomnieniem zastanowiłam się najbardziej. Dawno nie widziałam tej dwójki. Co tam u nich? Przypomniała mi się moja ostatnia rozmowa z moim przyjacielem, zakończona kłótnią:
P
o jakimś czasie usiedliśmy bo nie mieliśmy sił, oprócz Julii, ona to wręcz pędziła na tych kółkach.
Temat zszedł na jutrzejszy mecz:
- Nie mogę się doczekać jutra - rzekł chłopak patrząc na swoją siostrę
- A czemu?
- Jutro gram ważny mecz.
Spojrzałam na niego, czyżby grał w Kirkwood? Gra w piłkę, a innego meczu jutro chyba nie na.
- A czy - zaczęłam ostrożnie - jesteś zawodnikiem Liceum Kirkwood?
- Tak.
- A co myślisz o Akademii Królewskiej? - zaczęłam nerwowo splatać palce.
- Myślę, że nie mają z nami szans.
- Ja bym ich tak nie ignorowała... - zaczęłam - są silni i mają bardzo precyzyjne strzały.
- A skąd ty to niby wiesz? - jego czekoladowe tęczówki utkwiły we mnie
- No ja - głos mi się zawieszał - tak jakby jestem menadżerką Królewskich?
- Co?! - chłopak się zdenerwował - Jak mogłaś mi nie powiedzieć! - Podniósł głos, posłał mi spojrzenie pełne gniewu i odwrócił się na pięcie. W ostatniej chwili chwyciłam go za ramię.
- Axel uspokój się - mój ton był błagalny - Ty też mi nie powiedziałeś że jesteś z Kirkwood.
- Cześć - powiedział coś Julii i razem odeszli.
Odepchnęłam to wspomnienie on sam zerwał naszą przyjaźń. Nie będę się przejmować kim kto sam dobrowolnie usunął się z mojego życia.
_______________________________
Hejka
Sorki że tak późno... Nie wyrabiam się ze wszystkim.... Oceny, wycieczki, samorząd, jestem gospodarzem klasy i wattpad. Najprawdopodobniej zawieszę tą książkę na jakiś czas. Bo się nie dam rady. Chyba zrozumiecie?
Dzisiaj bez zapowiedzi :(
~Panna Evans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top