8. Czego on szuka u nas?

Emma.

Dziś spotkanie. Dziś poznam Lucasa, tak tego zadufanego w sobie, bogatego dupka. Nic nie poradzę, że nie lubię takich ludzi. Jak można być aż tak pewnym siebie. Pieniądze nie dają wszystkiego, nie kupi się za nie wszystkiego. A już na pewno nie mnie.

Ostatni raz spoglądam w lustro. Powinno być dobrze. Szef nie powinien mieć problemu. On zawsze ma wysokie wymagania, według niego zawsze trzeba być odpowiednio ubranym.

Brak miejsca parkingowego w New York nie jest niczym nowym. Znowu śpieszę się do pracy. Zaparkowałam daleko i dojście do firmy zajmuje mi niestety trochę czasu. Ostatnio zbyt często mi się to zdarza. Znowu te same światła i tłumy. Czy tu zawsze musi być aż tyle ludzi? Obserwuję po kolei wszystko i wszystkich. Nagle rozpoznaje znajomą twarz. Idzie kilka metrów przede mną. Tajemniczy nieznajomy z zeszłego tygodnia, ten, przez którego się przewróciłam, podąża przede mną, znowu spotykam go w tym samym miejscu. Na przejściu dla pieszych.
Idę za nim, on również się śpieszy. Gdy docieramy do budynku mojej firmy, zwalniam, czy on idzie w tym samym kierunku co ja?

Czego on szuka u nas? — myślę i wchodzę do budynku.

Udaję się prosto do windy. Niestety muszę czekać, bo jest na samej górze. Gdy drzwi się otwierają, wchodzę do środka. Obracam się i zajmuje miejsce z tyłu. Gdy winda ma się zamknąć, czyjeś ręce przytrzymują drzwi. Do środka wchodzi nie kto inny jak tajemniczy nieznajomy. Cofam się i chowam za mężczyznę przede mną. Niestety nieznajomy wciska guzik z tym samym piętrem, na którym ja wysiadam.

Z każdym piętrem moja adrenalina rośnie. Z każdą zmianą numerka na wyświetlaczu ciekawość rośnie.
Co on tu robi?
Czy on mnie szuka?

Gdy słyszę słowa, piętnaste piętro, ruszam do wyjścia. Idę korytarzem prosto za mężczyzną. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy, gdy on nadal idzie prosto, a ja muszę skręcić w prawo do swojego gabinetu.

— Cześć Andrea — mówię z wyraźną ulgą w głosie.

— Hej, dlaczego nie odbierasz telefonu? — pyta poddenerwowana.

— Dzwoniłaś do mnie? — pytam i szukam telefonu w torebce. — Nic nie słyszałam.

— Chyba z pięćdziesiąt razy!

— Kurczę, chyba zostawiłam go w domu. Przepraszam. — Uśmiecham się, jak najładniej umiem. — Co się takiego stało, że tyle razy dzwoniłaś? — dodaję, widząc jej minę.

— Przełożono spotkanie. Będzie za — spogląda na zegarek — minutę.

— O cholera, dlaczego szybciej nie mówiłaś? Nie jestem przygotowana — jęczę zrezygnowana.

— Dasz radę. Przyszykowałam ci już wszystkie papiery, więc ruszaj do sali konferencyjnej — mówi i podaje mi je z uśmiechem.

— Dziękuję, jesteś kochana. — Uśmiecham się i przytulam dziewczynę.

— Na czułości przyjdzie czas, a teraz leć, bo szef już czeka.

— Powiedz mu, że jestem i wszystko jest już gotowe.

— Dobrze.

— Jak wyglądam? — pytam przed wyjściem.

— Świetnie, jak zawsze — odparła i przewróciła oczami. — Idź już.

— No idę, idę. Trzymaj kciuki.

— Jak zawsze.

Łapię papiery i szybkim krokiem udaję się do sali konferencyjnej. Po drodze przy gabinecie szefa widzę flirtującego z sekretarką tajemniczego, nieznajomego mężczyznę.

Wiedziałam, że to babiarz — od razu myślę.

Gdy dochodzę do gabinetu Patricka, widzę jak, zmierza w moim kierunku.

Jeszcze mi tu jego brakuje.

— Spadaj, nie mam czasu na twoje docinki. Śpieszy mi się. Zaraz tu będzie ważny klient.

— Wiem, a ty znowu się spóźniłaś! — Zaśmiał się szyderczo.

— Zamknij się. Wcale się nie spóźniłam. Nikogo jeszcze nie ma w konferencyjnej.

Nie chcąc marnować czasu na tego debila. Piorunuję go wzrokiem i udaję się do sali. Tak jak myślałam, jeszcze nikogo nie ma. Kładę umowy na stole, rozkładam  napoje i ustawiam krzesełka. Zdążyłam, ale tylko dzięki Andrei.

Siadam na krześle z uśmiechem i czekam, pukając palcami o stół. Przez głowę przechodzą mi myśli o nieznajomym mężczyźnie. Ciekawe co on tu robi? Po co przyszedł do naszej firmy?
Gdy słyszę głosy zbliżające się do sali konferencyjnej, podnoszę się i przybieram profesjonalną minę. Miły i życzliwy uśmiech, który zawsze pomaga mi w spotkaniach.

Gdy drzwi się otwierają, pierwsze co słyszę to ich śmiech. Następnie widzę znaną mi i uśmiechniętą twarz pana Georga Fostera, a za nim z równie dużym i zniewalającym uśmiechem wszedł...

Nie to nie może być prawda!?

###

I jak się podobało? Czy ktoś się domyśla kto to?
🤣🤣🤣

Pozdrawiam ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top