6. Cześć Lucas.

Lucas.

Pamiętacie, jak umówiłem się na spotkanie z Adrianem, z moim prywatnym detektywem. Nie dotarłem na nie. Musiałem wszystko odwołać. Ojciec był wściekły po moim ostatnim spóźnieniu i tym razem nie dał się wkręcić w moje kłamstwa. Cały dzień musiałem siedzieć w firmie.
Umówiłem się, więc z detektywem na inny termin. Niestety musiałem najpierw skończyć umowę, bo inaczej ojciec nie dałby mi żyć. W związku z tym, że skończyłem ją w weekend i dziś rano wysłałem ją do Emmy, mam wolne. No dobra, powiedzmy, że mam wolne. No ale, przynajmniej mogę wyrwać się na spotkanie z Adrianem.

Siedzę w kawiarni Ferrara Bakery & Café. W najlepszej kawiarni w Nowym Yorku przynajmniej według mnie i czekam, popijając kawę. Nagle w drzwiach pojawia się rudy, dobrze zbudowany mężczyzna. Zajmuje miejsce obok mnie i wita się, podając mi rękę.

- Witam - mówi poważnym i profesjonalnym tonem.

- Cześć - odpowiadam luzacko. - Wreszcie udało nam się spotkać. Nie mogę się już doczekać, kiedy znajdziesz dziewczynę.

Adrian wyjmuje notatnik i długopis ze swojej profesjonalnie wyglądającej teczki. W tym czasie ja zamawiam dla niego kawę. Uśmiecha się i pyta.

- Musisz podać mi szczegóły o niej. Co wiesz na jej temat?

- Szczerze, niewiele - odpowiadam od razu.

- Szczerze, tego się spodziewałem. - Śmieje się rudowłosy.

- No to tak. Szatynka, z niebieskimi oczami. Szczupła i dość wysoka. - Robię przerwę i chwilę się zastanawiam. - Ja mam sto osiemdziesiąt dziewięć centymetrów wzrostu, to ona może mieć ze sto sześćdziesiąt dziewięć. Niestety nic więcej o niej nie wiem.

- Kurczę to trochę mało - odparł, przegryzając długopis.

- No niestety - jęczę. - W sobotę widziałem ją w klubie The Star, więc na pewno mieszka w Nowym Yorku.

- A umiałbyś, stworzyć jej portret pamięciowy? To by mi zdecydowanie pomogło.

- Myślę, że tak. - Wzruszam ramionami.

- Świetnie, przyślę kogoś dziś do ciebie. O której ci pasuje? - pyta, unosząc jedną brew.

- Może po południu. Niech przyjdzie do mojego biura. Poinformuję Blance, że ktoś od ciebie przyjdzie.

- Ok.

Po zakończeniu rozmowy, Adrian pakuje notatnik, upija ostatni łyk kawy i wychodzi z kawiarni.
Ja wychodzę zaraz po nim. W czasie powrotnej drogi dzwoni do mnie telefon.

Dzwoni Emma:

- Hej Emma - mówię, gdy odbieram telefon.

- Cześć Lucas - burczy dziewczyna.

O co jej chodzi, dlaczego jest taka niemiła? Czyżby okres?! - myślę i śmieję się w duchu.

- Miałeś przysłać mi tylko umowę - kontynuuje tym samym tonem. - Ale nie, musiałeś przysłać też kwiaty z karteczką, „umówimy się"? To takie słabe i tandetne! Przecież mnie nie znasz?

- To cię poznam - rzucam, śmiejąc się. - Tandetne?! Obrażasz mnie skarbie.

- Jesteśmy wspólnikami. Niech tak zostanie! - warczy.

Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo się rozłączyła. Ale z niej suka. Wkurwiła mnie i to mocno. Z Lucasem Fosterem się tak nie rozmawia! Ja się jej odwdzięczę!

Gdy wracam do biura, znowu siadam do papierów. Kolejna umowa do sprawdzenia, kolejni klienci.
Po południu wyczekuję osoby od Adriana. O godzinie dwunastej piętnaście zjawia się mężczyzna ze szkicownikiem.

- Witam, jestem Lucas - rzucam i podaję mu rękę.

- Dzień dobry, jestem Ben. To znaczy Benjamin - mówi spiętym głosem.

- Siadaj. - Wskazuję ręką na fotel, a sam zajmuję miejsce naprzeciwko niego.

- Dziękuję - rzekł i zaczął rozkładać wszystkie potrzebne rzeczy do rysowania. - No dobrze, może pan opowiadać. Ja na podstawie pana opisu, stworzę portret.

- Ok, ale nie mów mi pan - mówię i przewracam oczami. - Przecież pewnie jesteśmy w podobnym wieku. - Uśmiecham się szeroko.

- Przepraszam, trochę się denerwuję. Możemy zaczynać Lucas?

- Tak, zaczynajmy - mówię i chwilę się zastanawiam, próbując przypomnieć sobie jej twarz. Myślę o naszych dwóch spotkaniach i przypomina mi się jej piękne oblicze. - Z tego, co pamiętam, to ma owalną twarz, a na niej piękne rumieńce. Oczy ma duże i błękitne. Włosy sięgają jej do ramion. Kolor miały brązowy i lekko się falowały. Usta duże i czerwone jak truskawka. Uszy troszkę odstające, rzęsy długie i grube. To chyba wszystko.

Siedzę chwilę w ciszy i obserwuję skupioną twarz Bena. Widać, że się stara, a gdy ma wątpliwości, zadaje kolejne pytania. Po piętnastu minutach uśmiecha się zadowolony.

- Skończyłem. Pokażę ci teraz szkic, gdyby coś nie pasowało, to mów, zmienimy.

Chłopak odwraca szkicownik i zapiera mi dech w piersi. Naprawdę zaniemówiłem. Portret zdecydowanie przypomina dziewczynę, którą mu opisałem.

- Woow, spisałeś się. Wygląda jak ona. Mogę zrobić kopię?

Na twarzy Bena pojawia się wielki uśmiech.

- Dziękuję Lucas. Oczywiście - mówi i podaje mi szkicownik.

Biorę go i od razu wychodzę z gabinetu. Podaję Blance i proszę o kopię. Kobieta szybko kseruje mi portret, więc dziękuję jej i wracam do chłopaka.

- Dziękuję - mówię i oddaje mu zeszyt. - Cieszę się, że Adrian mi ciebie przysłał. Jesteś profesjonalistą. Przekaż teraz mu je jak najszybciej i niech się odezwie jak ją znajdzie.

- Dobrze. - Chłopak zbiera wszystkie swoje rzeczy i wstaje.

- Odprowadzę cię - mówię i podchodzę do drzwi. - To cześć.

- Cześć - odpowiada i wychodzi.

Podchodzę do swojego biurka i siadam na swoim wygodnym fotelu, w ręku trzymam kopię szkicu. Przyglądam się dziewczynie. Jest naprawdę piękna.

Potrząsam głową, żeby wybić sobie ją z głowy. Jest piękna, ale przecież nie dlatego jej szukam. Chcę tylko sprawdzić, czy wszystko z nią dobrze.

###
Chyba Lucas z Emmą się nie polubili? Jak myślicie, zmieni się to, czy raczej będą się unikać?

Pozdrawiam 💟💟💟
Buziaczki💋💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top