44. Podobno?
Emma.
Rozglądam się na boki, szukając jakiejkolwiek pomocy. Nagle czuję na plecach rękę Paula, która zbyt mocno popycha mnie do przodu. Moje nogi nie wytrzymują takiej siły, więc ląduję na ziemi. Upadając, uderzam o nią. Leżąc, dostrzegam kawałek metalu. Bez namysłu szybko sięgam po niego.
— Nic ci nie jest? — pyta przerażony Lucas.
Zerkam na bruneta i kiwam przecząco głową. Jego twarz wygląda na przerażoną.
— Wstawaj! — warknął Paul.
Bez namysłu podnoszę się i w ostatniej chwili, udaje mi się schować kawałek metalu do kieszeni. Otrzepuję ubranie z brudu i przeczesuję włosy, w których jest trawa. Ruszamy w stronę drzwi, gdy do nich docieramy, nabieram powietrza i razem z Lucasem wchodzę do domu. Panuje w nim porządek i ład. Wygląda tak, jakby Andrea nawet nie walczyła. Czyli nie spodziewała się ataku.
Nic z tego nie rozumiem.
Dlaczego Paul trzyma z Evansem? Może on mu coś obiecał albo mu grozi?
Obracam się w stronę Paula i przyglądam się jego twarzy, próbując zrozumieć całą tę sytuację.
Ma groźną minę, oczy przymrużone, a usta zaciśnięte. Broń trzyma mocno i pewnie. W jego oczach widać tylko gniew.
— Przestań tak na mnie patrzeć! — szepcze.
— Paul, dlaczego mu pomagasz? Co ci obiecał?
— O, kogo my tu mamy! — rzekł oschle wujek, tym samym przerywając naszą rozmowę.
— Znalazłem ich na tyłach domu — oznajmia Paul.
— Co tu robicie? — pyta Evans zaciekawiony, zbliżając się w moją stronę. Gdy odzywa się brunet, zatrzymuje się.
— Z tego, co się orientuję to mój dom. To ja powinienem was o to zapytać! — odpowiada Lukas z pogardą.
Przestałam ich słuchać. Skupiłam się na Andrei. Siedzi przywiązana do krzesła, usta ma zaklejone, a w jej oczach widać strach. Na szczęście nie ma żadnych obrażeń, siniaków ani zadrapań.
— Emma, dlaczego nie mogłaś odpuścić? — Odwracam wzrok od Andrei i spoglądam w stronę wujka. — Ostrzegałem cię. Naprawdę chcesz stracić ukochanego? — Zaśmiał się głośno.
Nie boję się go, więc olewam słowa wujka i spoglądam na Paula.
— Dlaczego z nim trzymasz?
— Mój syn, dobrze wie z kim trzymać.— Evans robi krótką przerwę, aby przyjrzeć się, mi. — Widzę, że nie jesteś zdziwiona. To o tym mówiłaś. Jak się domyśliłaś?
— Kiedyś podsłuchałam twoją rozmowę z tatą. Zlepiłam wszystko, połączyłam fakty — mówię oschle i wzruszam ramionami. — Paul, od kiedy wiesz? — Ponownie spoglądam na chłopaka.
— Od niedawna. Emma, historia, którą poznała Andrea, nie była do końca prawdziwa.
— Jak to? Którą część masz na myśli?
— Evans mnie znalazł. Podobno leżałem z bronią w ręku, cały zapłakany. Obok mnie leżały dwa ciała. — Przerwał, gdyż musiał nabrać powietrza.
Zaskoczona przykładam dłonie do ust. Zabrakło mi słów. Czy to może być prawda?
— Nic nie rozumiesz. On mnie uratował. Zatuszował wszystko i wychował.
Po głowie chodzi mi tylko jedno słowo.
— Podobno? Jesteś tego pewien? Dobrze to wszystko pamiętasz?
— Ja... on mi to opowiedział, byłem wtedy mały. Emma co ty masz na myśli?
— Emma przestań! — warknął Evans. — Jesteś zbyt wścibska. Nie wtrącaj się!
— Czyżbyś coś ukrywał wujku?
Następne wydarzenia dzieją się bardzo szybko.
Po moich słowach Evans rusza w moją stronę, co sprawia, że serce bije mi dwa razy szybciej. Widzę, jak Lucas próbuje mu przeszkodzić, jednak Paul jest szybszy i go unieruchamia.
Wujek szybko podchodzi do mnie i łapie mocno za szyję. Moje ciało jest teraz przygwożdżone do ściany. Nie mogę się ruszyć. Coraz bardziej brakuje mi tlenu.
Patrzę w jego oczy. Widzę gniew i wściekłość. Jego twarz jest czerwona ze złości. Słyszę gdzieś w oddali, jak Lucas krzyczy, rozpoznaję jego głos, ale nie potrafię zrozumieć ani słowa. Wszystko rozmywa się. Przed oczami zaczynają pojawiać mi się czarne plamki. Coraz bardziej brakuje mi oddechu. Ciało zaczyna sztywnieć.
Zasypiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top