41. Złość.

Emma.

Poczułam gniew, niewyobrażalny gniew. Jak on może mi grozić? Nie pozwolę mu! Już raz wszystko straciłam.

— Nie boję się śmierci — prycham i wybucham gromkimi śmiechem.

— Skarbie, nie chodzi mi o ciebie. Za kogo ty mnie masz — odparł. — Nie mógłbym skrzywdzić jedyną bratanicę. Zresztą Philip by mi nie wybaczył.

— Tylko spróbuj zbliżyć się do moich bliskich — ostrzegam.

— Jeśli okaże się, że coś wiesz, nie omieszkam.

— O czym ty mówisz? Ja nie mam nic wspólnego z porwaniem Paula. Zapewniam.

— Oby kochana. Myślę, że śmierć kolejnego ukochanego, nie wpłynęłaby na ciebie zbyt dobrze — kpi dalej.

Mój gniew jeszcze bardziej wzrósł. On właśnie grozi Lucasowi. Jeśli mu się coś stanie, zabiję go. Nigdy nie byłam za przemocą, ale tym razem nie odpuszczę, tym bardziej że znam zagrożenie i jestem gotowa je wyeliminować.

Siłą odrywam się od Evansa. Spoglądam na Lucasa, a potem na wujka.

— Jeśli go skrzywdzisz, zabiję cię! — syczę przez zaciśnięte zęby.

— Kochanie ty, nie masz ze mną szans.

— Pewien jesteś? — Unoszę prawą brew do góry. — Nie było mnie jakiś czas, umiem się bronić. Zresztą znam cię i twoje sekrety. Zwłaszcza że niedawno odkryłam jeden bardzo ważny.

— Co ty pieprzysz? — spytał z paniką w głosie.

— Znam twoją tajemnicę o Paulu — szepczę mu do ucha.

— Ty — wujek przysunął się jeszcze bardziej do mnie i mocno chwycił za rękę — mi grozisz? Nie znasz mojego sekretu niby skąd?

— Oj wujku, wujku. Umiem łączyć fakty. — Wykorzystując jego zdezorientowanie, wyrywam rękę z jego uścisku i uciekam, nie oglądając się za siebie. Wtapiam się w tłum ludzi, a następnie udaję się na górę do swojego dawnego pokoju.

Muszę pomyśleć. To wszystko idzie w złym kierunku. Nie wiem, czy dobrze robię, ale tym razem się nie poddam.

Docieram do pokoju wściekła, trzaskam drzwiami, ale to nie pomaga. Rozglądam się po pomieszczeniu, jest dokładnie taki jak dawniej. Nic się w nim nie zmieniło. Niestety sprawia to, że rośnie we mnie jeszcze większa furia, więc wszystko, co leży na biurku, ląduje na podłodze. Wszystkie wspomnienia wróciły. Ból i cierpienie.
Nie pozwolę, by te uczucia wróciły! Nie pozwolę wujkowi mnie straszyć! Nie pozwolę zrobić krzywdę Lucasowi!

Gdy słyszę, jak ktoś naciska klamkę, a potem otwiera drzwi, oglądam się. Moje oczy równają się z oczami matki. Widzę, jak jej kąciki oczu, lekko unoszą się do góry na mój widok.
Tak bardzo za nią tęskniłam.

— Usłyszałam hałas, nic ci nie jest? — pyta przejęta.

— Wszystko w porządku — zapewniam. — Po prostu, gdy tu weszłam, wszystkie wspomnienia wróciły. Ten ból i wściekłość, którą czułam po śmierci Paula, powróciło.

— Kochanie jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam — mówi, a następnie podchodzi i siada obok mnie. Jej dłoń delikatnie muska mój policzek.

— Nie prawda mamo. — Spoglądam na rękę i powoli podwijam rękaw, pokazując bliznę na przedramieniu. — Gdy dowiedziałam się, że Paul żyje, odwiedziłam go. Usłyszałam wiele niemiłych rzeczy, dowiedziałam się o wszystkich kłamstwach i nie dałam rady. — Łzy pojawiły się w moich oczach. — Wzięłam garść tabletek i połknęłam.

— Skarbie, ja... nic nie wiedziałam.

— Uratował mnie Lucas — kontynuuje smutno — i pomógł zatuszować wszystko.

— Emma tak mi przykro. Tak wiele wycierpiałaś, a nas nie było przy tobie. To był najgorszy okres w moim życiu. Codziennie tęskniłam i myślałam co u ciebie, jak sobie radzisz. Nie mogłam znieść, że musiałaś sama z tym wszystkim się zmagać.

— Różnie bywało. Bywały lepsze i gorsze dni, ale sobie radziłam — mówię z opuszczoną głową.

— Widzisz, jaka jesteś twarda. Najważniejsze jest to, że jesteś tu z nami. Kochamy cię. Wiem, że ojciec ma ciężki charakter, ale kocha cię ponad życie. Nigdy by nie zrobił ci krzywdy. Nie pozwoliłby, byś cierpiała. Zawsze ci pomożemy, pamiętaj o tym.

— Ja też was kocham. Tak bardzo tęskniłam.

— My bardziej.

Przytulam mamę jak najmocniej, a łzy płyną po moich policzkach. Zawsze byłam blisko z mamą, potrafiła wyrwać mnie z każdej rozpaczy. Nawet, wtedy gdy myślałam, że Paul umarł, codziennie była przy mnie, dając mi promyczek nadziei na lepsze jutro.

— Chodźmy skarbie, czas na nas. Na pewno nas szukają.

Ociężale podnoszę się i spoglądam w lustro.

— Zaraza do was dołączę. Daj mi chwilkę na doprowadzenie się do porządku.

Nickol kiwa głową, a następnie opuszcza pokój, zostawiając mnie samą. Poprawiam włosy i sukienkę, oczy przecieram z łez. Patrzę w swe odbicie i nie widzę już tej przestraszonej dziewczynki co kiedyś. Te wszystkie zdarzenia wzmocniły mnie. Mama ma rację, jestem silna. Złość, która rosła przez te wszystkie lata, wreszcie się ujawniła. Nie pozwolę zniszczyć mojego szczęścia.

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech, bo czas zemsty wreszcie nadszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top