33. Piękny
Lucas.
— Boże Emma nic ci nie jest? Wszystko w porządku? — pytam przejęty, nie odrywając od niej rąk.
Gdy pogłębiam uścisk, a Emma wtula się we mnie jeszcze mocniej, serce zaczyna bić mi szybciej. Jej ciało tak idealnie pasuje do mojego.
— Tak wszystko dobrze. Co to za ludzie? Po co tu przyszli?
— To dziennikarze. Jeden z nich zauważył mnie kilka dni temu. Od tego czasu zaczęli się interesować, co ja tu robię i do kogo przychodzę.
Emma spogląda na mnie podejrzliwie, marszcząc przy tym czoło.
— Nie bój się. Nikt z dziennikarzy nic nie wie. Wszyscy w szpitalu mają zakaz kontaktowania się z nimi. To znaczy... nie wiedzieli.
— Lucas oni nie mogą dowiedzieć się, że chciałam się zabić, będę skończona — mówi drżącym głosem.
— Nikt się nie dowie. Tylko nieliczni o tym wiedzą, ale już podpisali, że nie zdradzą tego nikomu. Zaufaj mi.
Szatynka lekko uniosła głowę, a jej wzrok spoczął na moich oczach.
Nie mam pojęcia, o czym może teraz myśleć i co jej chodzi po głowie, ale jej oczy zaczęły się trochę szklić. Czyżby były to łzy?
W tej samej chwili zamyka powieki i opuszcza twarz.
— Dziękuję — szepcze.
Nic nie odpowiadam. Przytulam ją mocniej do siebie i całuję w czubek głowy.
— Chodź do swojego pokoju. Rozmawiałem przed chwilą z Carlem, jutro wychodzisz. Musimy wymyślić jak cię stąd niepostrzeżenie wydostać.
Następnego ranka Emma jest już gotowa i spakowana. Plan jest taki.
Carl ma wyjść przed szpital, aby odciągnąć dziennikarzy od nas. My w tym czasie opuszczamy szpital tylnymi drzwiami, gdzie będzie czekał na nas samochód.
Punktualnie o godzinie jedenastej do pokoju wchodzi Carl.
— Gotowi? — pyta lekko się uśmiechając i spoglądając na nas obu.
— Tak — odpowiadam. — Dzięki za wszystko stary — mówię, podając mu dłoń, a mój przyjaciel robi to samo.
— Naprawdę nie ma problemu. — Uśmiecha się i robi krótką przerwę. — Miło było cię poznać Emma. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy tylko w innych okolicznościach.
— Mhm — odpowiada krótko szatynka.
Spoglądam na Emmę. Jej twarz ma lekki grymas. Czoło się marszczy, a usta są zaciśnięte. Podchodzę do niej spokojnym krokiem i uśmiecham się delikatnie.
— Wszystko będzie dobrze. Uda nam się — szepczę, chcąc uspokoić szatynkę.
— Oczywiście, że się uda. Auto już na was czeka, a ja idę odciągnąć uwagę reporterów.
Szatynka spogląda na nas, unosząc jedną brew. Jej twarz zmienia się, zdecydowanie kiwa głową i podnosi się z łóżka.
— Jestem gotowa — mówi pewnie.
Uśmiecham się na te słowa i kieruję się za nią, po drodze zabierając jej torbę. Udajemy się prosto do tylnych drzwi szpitalnych i bez problemu wsiadamy do auta.
Emma siada obok mnie na tylnym siedzeniu, ale niestety od razu opiera głowę o szybę i przymyka powieki. Znowu pogrąża się w myślach. Odkąd się obudziła, ciągle ucieka gdzieś myślami. Pytałem Carla o to, ale on mówi, że Emma powinna być teraz blisko przyjaciół i rodziny.
Rodzice odpadają, więc zostałem tylko ja i Andrea.
W związku z tym mam plan, ale nie wiem, czy spodoba się Emmie.
— Lucas gdzie my jedziemy? To nie jest droga do mojego domu.
— Em.... Pomyślałem, że pojedziemy do mojego domku w górach. Nie możesz wrócić teraz do siebie. Na pewno tam też są dziennikarze. Uwierz mi, zrobiło się niezłe zamieszanie po wczorajszym dniu.
— Gdzie jedziemy? — pyta, unosząc jedną brew do góry, ze zdziwienia.
— Do mojej wili. Nikt o niej nie wie. Nie znajdą tam nas.
— Nas?
— Emma nie zostawię cię samej — mówię, spoglądając w jej oczy, a następnie przysuwam się delikatnie i kładę rękę na jej dłoni — ze mną będziesz bezpieczna.
Szatynka przez cały czas patrzy na mnie, nie odrywając oczu od moich. Gdy ją dotykam, wzdryga się i nerwowo porusza dłonią. Widząc jej reakcję, odsuwam się i odwracam wzrok w stronę okna, pogrążając się we własnych myślach. Nie chcę na nią naciskać. Nie mogę stracić jej zaufania.
Gdy nagle czuję ciepło na moim ramieniu, pomalutku obracam głowę w stronę Emmy. Szatynka leży oparta o moje ciało. Oddycha wolno i miarowo, wiec zapewne śpi. Spoglądam na jej twarz, jest taka spokojna.
— Już jesteśmy szefie — niespodziewanie odzywa się mój szofer.
— Dziękuję Lu — spoglądam na niego i kiwam głową, dziękując.
Ponownie patrzę na Emmę, nadal tak słodko śpi. Postanawiam jej więc nie budzić. Powoli wychodzę z auta i delikatnie podnoszę szatynkę, łapiąc ją jak pannę młodą i kieruję się w stronę domku. Gdy dziewczyna przebudza się, trochę się peszę, ale uśmiecham się, żeby jej nie przestraszyć. Jej oczy po raz kolejny spoczęły prosto na moich, przepadam w ich błękicie. Ona jednak odwraca wzrok i spogląda na dom.
— Piękny — mówi, a następnie jeszcze mocniej wtula się w moje ciało.
Przyjemny dreszcz przechodzi po moim ciele. Tak miło, jak Emma mnie nie odtrąca.
Gdy wchodzimy do domu, od razu kieruję się w stronę mojej sypialni. Szatynka zasługuje na to, co najlepsze. A tak się składa, że mój pokój w tym domu jest najlepszy.
###
Witam 💕💕💕
Kochani chciałam podziękować wam za to, że moja książka przekroczyła już 1 tyś gwiazdek.
Jesteście wielcy ❤❤❤❤
Pozdrawiam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top