27. Emma nic ci nie jest?

Lucas.

Pierwszy podbiegam pod łazienkę. Przerażony przykładam ucho do drzwi i nasłuchuję. W środku panuje cisza.

— Emma nic ci nie jest? — krzyczę przejęty.

Nic cisza, żadnej odpowiedzi.
Zaczynam pukać głośniej i mocniej.
Nadal nic, nadal cisza.
W końcu postanawiam wyważyć drzwi.
Nabieram rozpędu. Uderzam w nie barkiem, raz po raz. Coraz mocniej, aż w końcu mi się udaje.

To, co widzę za drzwiami, prawie zwala mnie z nóg.

Emma leży na podłodze. Cała we krwi. Podchodzę do niej przerażony. Ręce mi się trzęsą, serce wali jak szalone.

Co ona najlepszego zrobiła?

Spoglądam na Andreę. Ona tak samo, jak ja, jest wystraszona. Wiem jednak, że musimy ją ratować, w przypływie emocji doznaję olśnienia.

— Andrea masz — krzyczę i rzucam jej telefon. — Dzwoń do Carla, on jej pomoże. Powiedz, że będziemy u niego za pięć minut.

— Dobrze. — Kiwa nerwowo głową. Łapie telefon i od razu wybiera numer mężczyzny.

Nie słyszę, o czym rozmawia, ale widzę, jak jest zdenerwowana. Nerwowo porusza się po korytarzu, chodząc w kółko. Rozmawiają krótko, a gdy się rozłącza, delikatnie się uśmiecha.

— Załatwione. Będą na nas czekać.

— Super, weź moje kluczyki. Musimy jak najszybciej tam dojechać.

Spoglądam na Emmę, wygląda bardzo blado. Straciła dużo krwi, więc muszę ją jakoś zahamować. Rozglądam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu szmatki, czegokolwiek czym mógłbym zacisnąć ranę. Sięgam więc ręcznik z półki i mocno związuję miejsce, gdzie cieknie jeszcze gorąca ciecz. Ucisk sprawia jej ból, bo bardzo się krzywi i budzi się na chwilę.

— Zostaw mnie — szepcze niewyraźnie szatynka. — Ja już nie chcę żyć. Nie mam dla kogo.

— Emmo żyj dla mnie. Kocham Cię, słyszysz! Proszę, nie zostawiaj mnie!

Nie wiem ile moich słów, dotarło do dziewczyny. Choć mam nadzieję, że usłyszała te najważniejsze.

Tak zakochałem się w Emmie. Myślę, że tak naprawdę, jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Od samego początku urzekła mnie jej uroda i charakter. Chciałem jej to dziś powiedzieć, dlatego do niej przyszedłem i czekałem tak długo. Wiedziałem, że jak odejdę od tych drzwi, to już jej nie powiem. Chciałem spróbować, chciałem, żeby dała mi szansę. Jednak nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Nawet nie pomyślałbym, że teraz będę trzymał ją w swych ramionach, na pół martwą.

Nie mogę pozwolić jej umrzeć!

Powoli unoszę ją do góry i wygodnie układam w swych ramionach. Andrea pomaga mi ją przykryć i otwiera drzwi. Powoli schodzimy po schodach, a potem idziemy prosto do auta.
Kieruje blondynka, bo ja cały czas trzymam szatynkę w objęciach. Głaskam po włosach i mówię do niej, by się trzymała. Co chwilę sprawdzam puls.

Gdy podjeżdżamy pod prywatną klinikę mojego zaprzyjaźnionego lekarza, oddycham z ulgą, bo pomoc jest tak blisko.

Emma ma jednak inne plany, bo jej serce przestaje bić.

###

Hej kochani 😘
Wiem, wiem zabijecie mnie dziś za ten rozdział, ale co ja poradzę.

Pozdrawiam ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top