Tak jak mi powiedziałeś
Tym razem obudził go trzask drzwi.
- Co ty robisz Ryuu! Obudzisz go! - Powoli podnosił powieki chcąc sprawdzić kto do niego przyszedł.
- O! No widzisz, obudziłeś go!
- Nie spokojnie. Nie przejmuj się tym. I tak wyspałem się już za te dwa dni. Skąd się tutaj wziąłem?
- Co? Tsukishima ci nie powiedział? A mówił że się wcześniej obudziłeś. A to wredota jedena.
- Tsukki tu był wcześniej?
- No tak. To on cię tu przyniósł. - Nagle wszystko do niego wróciło. To co stało się po przebudzeniu. To niesamowite uczucie, ciepły dotyk jego dłoni na...
- Czy on jest jeszcze w szkole?! - Wykrzyczał próbując wstać. Tym razem jednak nie udało mu się i upadł z powrotem na łóżko. Jak na zwykły gabinet higienistki, łóżka dosyć wygodne.
- Em powinien jeszcze być. Albo wychodzić. Jakiś czas temu go mijaliśmy. Ale chyba nie powinieneś jeszcze wstawać...
- Musze... Tak więc przepraszam, ale muszę go jeszcze złapać - powiedział podejmując próbę wyminięcia ich. Udało się.
Mimo wciąż troche sztywnego ciała, biegł. Nie mógł pozwolić mu odejść. Nie teraz. Kiedy zrobili coś... Takiego. Na samo wspomnienie o tym, robił się czerwony. Biegnąc przez te wszystkie korytarze, wciąż powtarzał sobie dwa sława. Powtarzał niczym mantrę. "kocham cię"
- Yamaguchi! - Słysząc swoje imię natychmiast się zatrzymał i odwrócił. Zobaczył Hinate.
- Przykro mi Hinata, ale muszę się pospieszyć!
- Wiem, ale chcę ci powiedzieć, że Kageyama zatrzymał go przed szkołą. Nie wiem co się stało, ale chyba wreszcie jesteście bliżej prawda?
- Mam taką nadzieję i nie chce się oddalać! - Znów ruszył.
Zdyszany, zmęczony dobiegł w końcu do bramy szkoły.
- Kageyama! Hinata mi powiedział. Gdzie jest Tsukki?
- Nie mogłem go zatrzymać, ale... Co się stało? Dziwnie się zachowywał...
- Musze lecieć. Może go jeszcze złapie. A! Co z moimi rzeczami?
- Nie martw się, zaniesiemy je do twojego domu!
- Dziękuję! - Zawołał już odbiegając.
Biegł tak przez dłuższą chwilę. Jednak go nie spotkał. Postanowił sprawdzić w jego domu.
Już stał przed drzwiami. Bał się zapukać. Nie chciał przeszkadzać. A co jeśli to ON mu otworzy? Był tak bardzo przestraszony, że się trząsł.
Musiał zaryzykować. "Raz kozie śmierć" i zapukał.
Nic nie było słychać. Jednak gdy usłyszał, że ktoś podchodzi do drzwi serce podeszło mu do gardła. Stwierdził że zaraz zemdleje. Na jego nie szczęście. Drzwi otworzył mu przyjaciel. Był zdziwiony. Można to było wyczytać z jego twarzy.
- Co... Tu robisz? - Zapytał starając się ominąć kontakt wzrokowy.
- Etooo... Ja... Przyszedłem porozmawiać..
- Wejdź... - Otworzył szerzej drzwi zapraszając go.
- Dziękuję - Skorzystał. Rozmowa na zewnątrz to jedna z rzeczy, których teraz nie chciał.
- Pójdź do mojego pokoju. Przyniose coś do picia.
- Em dobrze... Ktoś jest w domu?
- Nie. Dlatego tak szybko musiałem wrócić.
- Aha... Dobrze to już pójdę.
- Okej
Pierwszy raz tak wolno wychodził po schodach. Był przestraszony i zestresowany będąc jednocześnie trochę szczęśliwym, że on w ogóle go wpuścił.
Serce biło mu zdecydowanie zbyt szybko. Miał wrażenie że zaraz wyskoczy mu z piersi.
Będąc już w pokoju, czekał. Czekał na coś co musiało nadejść. Na coś nieuniknionego. Uważał że nie ma na to żadnego wpływu. Co mijło się z prawdą. Jego zdanie liczyło się najbardziej dla Tsukishimy. A on bał się, że powie "dlaczego wtedy to zrobiłeś?", "zapomnijmy o tym", "nie chce Cię już znać". Jeśli by tak powiedział, uszanował by to. Tak jak każdą z jego dotychczasowych decyzji.
Kiedy wziął szklanki, wypełnione sokiem, do ręki, dopiero teraz zauważył jak bardzo trzęsą mu się dłonie. Nigdy się jeszcze tak nie czuł. Widział, że musi się z tym zmierzyć. Widział, że musi to zrobić teraz.
Stał przed drzwiami. Nie mógł ich otworzyć.
- Yamaguchi otworzysz mi drzwi?
- Jasne Tsukki - "Tsukki" podniosło go na duchu. Nie przestał tak do niego mówić. Cieszyło go to. Ale mogło to też oznaczać, że nie chce niczego zmieniać. Jeszcze kilka podobnych myśli przeszło mu przez myśl. Dopóki mu nie otworzono. Wszedł do środa i położył napoje na biurku.
- Więc... Dlaczego przyszedłeś? - Odezwał się po dość długiej ciszy. - Jeżeli nadal chcesz być przyjaciółmi to daru-
- Kocham cie... - Powiedział prawie szepcząc.
- Co? Czy mógłbyś powtórzyć? Proszę powtórz. - Spanikował. Na to nie był przygotowany.
- Kocham cię - powiedział już głośniej, ale i też mniej pewniej.
- Skąd wiesz?
- Co? Skąd wiem? No bo... Boje się o ciebie... Czuje się nie wyobrażalnie bezpiecznie przy tobie... Moje serce przyspiesza gdy się zbliżasz, zaczynam się też wtedy stresować... Więc czy moge powiedzieć, że Cię Kocham?
- T-tak... Chyba tak...
- A... Ty? Co do mnie czujesz?...
- Ja cały czas się o ciebie martwie... Że coś ci się stanie, nie poradzisz z sobie z czymś... Ale ty zawsze sobie ze wszystkim radzisz - uśmiechnął się lekko - Zawsze myślisz, że jesteś w tyle, wtedy martwię się o ciebie, że coś sobie zrobisz, gdy tak naprawdę idziesz z nami ramię w ramię. Boję się, że ktoś ci coś zrobi. Coś przez co się załamiesz. Zrobisz coś czego będziesz żałował, a ja cię nie powstrzymam, nie pomoge gdy będziesz tego najbardziej potrzebował. A najbardziej boję się tego, że kiedyś mnie zostawisz. Nie będziemy już rozmawiali. Bo tak naprawdę... Moje serce bije dla ciebie już od kilku dobrych lat. - Skończył swój wywód pocałunekiem złożonym na jego dłoni.
- A... Tsukki! Tak bardzo Cię kocham! - Rozpłakał się - ni-nigdy cie ni-nie zo-stawie - płacz zdecydowanie utrudniał mówienie - Mo-możesz być te- nie dokończył bo Tsukishima zamknął ich usta w pocałunku. Mimo słonych łez to był on najsłodszy na świecie. Siedząc na ziemi nie było za wygodnie dlatego, przyciągając do siebie Yamaguchiego, który od razu oplutł nogami jego biodra, przeniósł się na łóżko. Teraz siedząc na łóżku zawzięcie całował swojego ukochanego. Niższy poczuł coś pod sobą. Coś co rosło.
- Tsukki, czy ty- nie mógł dokończyć. Kto by dał rade z zatkanymi ustami? Już nie próbował tego przerwać. Po prostu się temu oddał. Założył ręce za głowe blokującego bo nie wiedział co z nimi zrobić. Wplutł palce w złociste włosy. Za to on swoje ręce trzymał na jego biodrach. Podnosząc jej od czasu do czasu na plecy. Całowali się bez opamiętania, z wielkim uczuciem, które ich wypełniało. W pewnym momencie ręce, głaszczące plecy przez materiał podkoszulka, znalazł się pod nim. Jeżdżąc delikatnie palcem po skórze. Obaj byli już ponieceni. Obaj chcieli iść dalej ale bali się reakcji drugiego.
W końcu po kolejnych minutach pożądliwego całowania Yamagichi, z powodu pojawiajacego się bólu w pewnym miejscu, zrobił ten krok. Sięgnął do dolnej części swojego podkoszulka z zamiarem zdjęcia go. Już podniósł go, ale nie potrafił zaprzestać tej słodkiej przyjemność nawet na chwilę. W końcu się oderwał i ściągnął niepotrzebny materiał. Tsukishima teraz mógł w pełni podziwiać ukochanego. Smukłe z lekko wyrzeźbionymi mięśniami. Były ledwo widoczne, więc aby upewnić się, że na pewno są, zaczął podróżować opuszkami palców po całym ciele.
- Haha Tsukki nie tutaj, to łaskocze. - Powiedział rozbawiony, powracając do poprzedniej czynności. Czyli połączył znów ich usta. Czuli się niewyobrażalnie błogo. Zawsze byli blisko, ale nigdy aż tak. Może to tego zawsze im brakowało?
Tsukishima nie zaprzestał swoich działań i wciąż badał każdy zakamarek.
Dotarł do dolnej części brzucha. Poczuł materiał i mimo woli się skrzywił. Zaczął je również ściągać. Kiedy już pozbył się spodni postanowił, że tym razem to on zrobi kolejny krok. Wciąż pochłonięty składaniem pocałunków, teraz na szyi i bawieniem się jedną ręką skutkami Yamaguchiego, odwiną po raz drugi dziś materiał jego majtek. Tylko tym razem z drugiej strony. Nie chciał go przestraszyć więc powoli zjechał palcem do jego dziurki. Przejeżdżając po niej usłyszał tylko ciche pojękiwanie w ramię. Teraz delikatnie próbował wsunąć palec wskazujący do środka. Co wywołało jeszcze więcej głośniejszych jęków.
- T-t-tsu-k-ki - niestety nie był w stanie powiedzieć tego wyraźnie, ale jako, że praktycznie wyszeptał to do ucha Tsukishimy, on, a raczej jego członek był już dosyć twardy. Widział jednak, że najpierw musi go przygotować i spytać czy może...
- Yamaguchi... Czy moge...
- T-tak, a-ale będzie bo-leć?
- O to się nie martw słonko - i posłał mu ciepły uśmiech. Gdyby nie to, że niższy się powstrzymywał to doszedłby już 2 razy. Ten głupi uśmiech sprawił, że już nie mógł dłużej tego robić i wszystko z niego wytrysło na podkoszulek blondyna, który wciąż miał na sobie.
- P-przpraszam...
- Nie masz przecież za co - pocałował go w nos, potem w policzki, czoło - teraz moja kolej - i znów wsuną swój palec w niego. Trochę nim pokręcił
- Ahhh - nie mógł się powstrzymać... Znowu zaczynał się podniecać. Kiedy tamten w miedzy czasie zdążył dołożyć kolejnego palca. Mógł go teraz lepiej rozciągnąć. Poruszał nimi na lewo i prawo.
- AHHH - wydał z siebie kolejny zbyt głośny jęk co zdziwiło ich obu.
- Co to było... - Pytał już pół przytomny Tadashi.
- Czyżby to to miejsce? - I wyszczerzył się w chytry uśmiech.
Zapamiętał gdzie to było i dołożył kolejny palec, słysząc ciągłe pojękiwanie i ciągnięcie za wymięty już podkoszulek.
Po kilku chwilach stwierdził, że już jest gotowy, położył ukochanego na łóżku wisząc nad nami. Yamaguchi był lekko zdziwiony, ale taki obrót sprawy mu nie przeszkadzał. Nawet bardziej mu się podobało.
Wyciągną swojego już obolałego od erekcji członka. Przesunął do dziurki i delikatnie próbował w niego wejść. Nie chciał żeby go bolało. Chciał żeby było mu przyjemnie. Powoli się w niego wsówał. Kiedy czuł, że Yamaguchi się spina zatrzymywał się. Musiał się przyzwyczaić. Na spokojnie, bez pośpiechu. Po chwili był w nim już cały.
Powoli zaczął się poruszać. Wsłuchując się w ciche jęki jego kochanka. Przypomniał sobie tamto miejsce. I poruszył się w tamtym kierunku. Trafiając raz po raz i niższy nie wytrzymał z rozkoszy i znowu doszedł, a Tsukishima chciał jeszcze zostać. Pchnął kilka razy ale nie chcąc się w końcu powstrzymywać, doszedł.
Zmęczeni położyli na łóżko. Ciężko oddychając.
- Kocham cie
- Ja ciebie też kocham słonko.
Blondyn pozwolił im chwile odpocząć, po czym wstał, wziął ukochanego na ręce i zaniósł pod prysznic umyć go, aby móc go przebrać w piżame i położyć spać dalej. Jak planował tak też zrobił. Sam też się umył i dołączył do Yamaguchiego przykrywajcą ich szczelnie kołdrą. Przytuleni czekali aż Morfeusz zawiezie ich do swojej krainy.
Ogólnie to koniec. Mam nadzieję, że się podobało(ludzie to była moja pierwsza pisana scena seksu, oszczędzicie). Jutro dodam jeszcze jednego ff. O gościach z animogo z Days. Może ktoś kojarzy Ooshibe i Kimishite. Też trzy rozdziały. Też miał wyjść one-shot... Nie potrafię najwyraźniej pisać one-shotów... Jakby co to ja polecam Days, teraz ma wyjść drugi sezon, tak więc piszcie kto kojarzy gości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top