Dlaczego akurat on?
*pibi pibi pibi pibi pibi pibi pibi pibi pibi* Yamaguchi w końcu wyłączył to denerwujące urządzenie przez suknięcie w jego górną część. Prawdopodobnie nie przespał całej nocy. Nawet połowy. Zmęczenie psychiczne i fizyczne sprawiło, że nie chciał wstawać. Bo komu by się chciało iść do szkoły? Taka prawda. On jest, był i będzie zwyczajnym nastolatkiem, który nie lubi szkoły. Między tymi długimi przerwami między snem, a leżeniem, myślał o wielu rzeczach. Najwięcej z nich dotyczyło Tsukishimy. Dzięki tej nocy także stanął twarzą w twarz z uczuciami skrywanymi na dnie jego serduszka. Pogodził się z nimi ale...
- Jak to się mogło stać? Kiedy? Jak? Dlaczego? - Nikt mu nie odpowiedział. To może i lepiej, bo jakby to zrobiła jego mama.. to było by dziwne. Bardzo dziwne...
Zwlekając wstał z miękkiego łóżka, które dawało mu miłe poczucie bezpieczeństwa, wziął ubrania i poszedł się przebrać. Wszystkie poranne czynności zajęły mu więcej czasu niż zwykle, więc jeszcze zanim wyszedł z domu dostał dwie wiadomości "Gdzie jesteś?", "Pośpiesz się" od Tsukishimy. Za każdym razem jak je odczytywał to jego serce przyśpieszało. Myślał tylko o tym dlaczego oni zawsze chodzą do szkoły razem?! Nie mogliby oddzielnie?! Pomogło by mu to. Nawet kilka razy chciał odpisać, żeby pójdzie sam, ale rezygnował praktycznie od razu. To było tylko przeciąganie chwili spotkania.
Kiedy w końcu szedł w miejsce, w którym się spotykają i gdy w oddali zobaczył swojego przyjaciela z dzieciństwa, poczuł, że robi mu się gorąco. Starał się tym nie przejmować i biec w jego stronę, aby zakryć czerwone policzki pod pretekstem biegu.
- Heeeej Tsukki! Przepraszam, że kazałem ci tak długo czekać. Chodźmy już. - Nim jego obiekt westchnień zdążył się zorientować co się w ogóle dzieje, to ten już złapał go za rękę i biegnąc ciągnął go za sobą, również zmuszając do biegu. Nie spodobało się to jego koledze.
- Yamaguchi, stój. - Zatrzymał się, ale nie odwrócił - I tak zdążymy więc nie ma sensu biec. Po za tym, nie wiem czy ty się dobrze czujesz. Jesteś czerwony na twarzy. - Niższy przeklnął w myślach samego siebie. Dlaczego ta barwa wciąż nie znikała?
- Nic mi nie jest.
- Przekrwione oczy.
- Aa... nie spałem dziś za dobrze!
- Źle zapięta koszula.
- A to to-CO?! - Spojrzał w dół i rzeczywiście miał ją źle zapiętą. - Przepraszam, musiałem nie zauważyć.
- Nic się nie stało, ale zawiąż sznurówki bo się przewrócisz.
- Co?! - Znów spojrzał w dół. Miał je rozwiązane. Najwyraźniej zapomniał również i o nich. Poczuł że robi się jeszcze bardziej czerwony.
Poprawił koszule, zasznurował buty i ruszyli w dalszą drogę, podczas której jego serce nie chciało zwolnić.
Kiedy już doszli do szkoły, Tadashi uwolnił się mówiąc, że musi iść do toalety. Mógł wreszcie pozwolić organowi napędzającemu jego organizm, zdecydowanie zbyt szybko, zwolnić.
Praktycznie wbiegł do toalety wpadają na Kageyame. "To nieszczęście nigdy mnie nie opuszcza" to właśnie przeszło mu przez myśl, kiedy obaj wylądowali na ziemi.
- Hej Kageyama co tak dłu- urwał Hinata wchodząc do dosyć małego pomieszczenia przeznaczonego wyłącznie dla chłopców - Co się tu dzieje?
- O Hinata! Gdzie żeś się szlajał? Szukałem cie po całej szkole.
- A ty co robisz leżąc z Yamaguchim na ziemi?! - Nagle znacząco podniósł głos.
- He? Nie moja wina, że chodzi nie patrząc przed siebie. A nawet biegnąc.
- Tak! Ja przepraszam. Ja tak przez przypadek...
- Jesteś cały czerwony. Coś się stało? Powiedziałeś mu?! - Rudy aż podskoczył z podekscytowania zadając to pytanie.
- Co? Komu niby?
- Nie powiem Ci! - Wykrzyczał Shoyo i wystawił język wychodząc z Yamaguchim z łazienki.
- Ha? Oj, Hinata! Gdzie idzie- nie dane mu było skończyć, bo już ich nie było.
- To w końcu powiedziałeś czy nie?
- Oczywiście, że nie. Nie odważyłbym się. Nie jestem jak ty...
- I nie musisz. Bo Tsukishima mnie nie lubi. Jak byś był mną, to by cie nie lubił. A wtedy żadnych szans byś nie miał.
- Dzi-Dzięki... Chyba...
*ding dong* *ding dong*
- O już trzeba wracać do sali... Szkoda... To na treningu się zgadamy paaa
- Okej, to część...
Kiedy rudzielec się oddalał, Tadashi patrzył na jego plecy zazdroszcząc mu. Też chciał być z chłopakiem którego kocha. Szybko się otrząsnął i ruszył do klasy na lekcje matematyki, królowej nauk.
Nic ciekawego się nie działo. Nie pisał żadnych imion w serduszkach na marginesie, jak to zawsze jest pokazywane na amerykańskich filmach. Skupiał się, ale nawet mimo to nie mógł nic zrozumieć.
Kolejną lekcją było wychowanie fizyczne. Już przebrani ruszyli w stronę sali gimnastycznej.
- Kompletnie nie zrozumiałem tej lekcji Tsukki...
- Ehhh to ją ci też dziś wytłumaczę.
- Naprawde?! Dziękuję Tsu- Aaa bo ja jeszcze do toalety musze! - Rzucił zatrzymując siebie i Tsukishime.
- Okej, to ja ide-
- Nie! Idziesz ze mną! - Zaczął ciągnąć go w stronę łazienki uśmiechając się pod nosem. Nie mógł pozwolić żeby Kei wyskoczył ze swoim głupim tekstem przerywając im pocałunek. Widać, że to Kageyama dominuje. Przyszpilił Hinate do ściany i nie chciał najwyraźniej puścić. "Będę musiał im powiedzieć, żeby bardziej zwracali uwage na miejsce" to myśląc pokazał swoje białe ząbki, ignorując wredne uwagi przyjaciela. Byli już na miejscu.
- Przecież byłeś na poprzedniej przerwie. Trzeba było wtedy wszystko zrobić. Ktoś musi ci pomagać czy jak?
- Nie Tsukki, ale poczekasz na mnie prawda? - uśmiechnął się tak rozczulająco, że aż...
- D-Dobra, byle szybko. - Poprawił okulary tylko po to by w jakikolwiek sposób ukryć swoje zawstydzenie, którego Tadashi i tak by nie zauważył gdyż wszedł do kabiny. Zawsze gdy się tak uśmiecha, ma lekko zaczerwienione policzki, przymknięte oczy i jeszcze te słodkie piegi... To zawsze prowadziło do nieszczęścia. Oczywiście nieszczęścia Tsukishimy. Tamten nigdy nie zwrócił na to uwagi, ale jego ukochany rumieni się na widok tego wręcz boskiego uśmiechu i bardzo często na niego spogląda.
Kiedy wyszli, ponownie udali się do sali. Tym razem rozmawiając trochę mniej.
Na mniej ciekawe tematy.
Na temat pogody i czy się rozpada jak będą wracać do domu jednego z nich.
Prawie dochodzili, kiedy zadzwonił dzwonek.
Nauczyciel kompletnie ich zlał. Po rozdzieleniu, kazał wziąć piłki do siatkówki i odbijać w wyznaczonych parach. Na złość blondynowi, wuefista przydzielił go do najbardziej chałaśliwej osoby w klasie.
Podczas gry zachowywał się tak jakby pierwszy raz miał piłkę w rękach. Nawet ruchy miał opóźnione. Zdecydowanie nie szło im tak dobrze, jak Yamaguchiemu i jego partnerowi.
W końcu nie wytrzymał.
- Czy ty masz jakiś problem?
- Tak... Widzisz-
- Naprawdę jesteś tak głupi, że nie potrafisz rozdzielić ich tak by nie przeszkadzały innym?
- Ja... - Nie skończył bo do jego nogi doturlała się piłka, a za nią przybiegł Yamaguchi.
- Nie interesuje mnie to. Choć, będziesz ćwiczył ze mną. - odszedł trochę dalej aby mieli miejsce na grę. Jego przyjaciel podbiegł do niego, zabierając piłkę spod nóg kolegi i tłumacząc mu z kim jest od teraz w parze.
Reszta zajęć minęła im bez jakiegoś wielkiego wysiłku. To musieli przejść do innej sali, to tu musieli zostać. Przyjaciele ze sobą rozmawiali dosyć naturalnie choć mogło się to wydawać trochę sztywne.
Po skończeniu wszystkich lekcji, czekała ich jeszcze jedna. Trening drużyny siatkówki, której byli członkami.
Trening jak to trening. Przebiegał dość spokojnie. Daichi z Ennoshitą uspokajali Tanake i Nishinoye, ale na próżno. Bo kto jest w stanie ich zatrzymać...
Tylko Sugamama! Ale jego niestety nie było dziś w szkole, więc był trochę większy harmider niż zwykle.
- Królu, jakoś dziwnie dziś rozgrywasz. Czyżbyś nie był wystarczająco skupiony? A kto nas tak zapewniał, że będzie jak zwykle...?
- Nie prawda! Po prostu w ostatniej chwile zdecydowałem wystawić do ciebie. Źle ci?
- Tak. Nie powinieneś okłamywać kolegów z drużyny... To okropne... Hinacie też tak kłamiesz?
- Ty...!
- Ej Tsukishima masz z nami jakiś problem?! - Do dosyć napiętej rozmowy wtrącił się wspomniany Hinata.
- Krewetki i ryby głosu nie mają, a po za tym chyba to nie ładnie tak przerywać kró-
- To nie jest śmieszne i proszę przestań tak żartować Tsukishima-kun. - Powiedział powstrzymując się od krzyknięcia i przygryzając dolną wargę. Yamaguchi starał się to powiedzieć delikatnie ale po tym jak zobaczył zdziwione miny, wyszedł z sali jak najszybciej...
- Daichi-san gdzie... On poszedł?... - zapytał kompletnie zdezorientowany Tanaka.
- Biegać. Przed chwilą mnie pytał, czy może bardziej popracować nad kondycją, więc mu pozwoliłem.
- A-aha...
- No dobra, a teraz... Ka-ge-ya-ma, Tsu-ki-shi-ma! - Niezauważalnie przedostał się za ich plecy, łapiąc za podkoszulki. - Natychmiast 60 kółek wokół sali. Może to da wam do zrozumienia że macie się nie kłócić na treningu! RAZ, RAZ!
Chłopcy biegali już 58 kółko, zajęcia miały się zaraz skończyć, a Yamaguchiego jak nie było tak nie ma.
- Oj, może trzeba kogoś po niego posłać co? - Zapytał martwiąc się Tanaka.
- 59!
- Raczej nie. On wie kiedy ma skończyć. - Wtedy Sawamura spojrzał znacząco na biegających. - Tak więc zacznijmy sprzątać.
- 60! - I obaj wykrzykując tę liczbę padli na ziemię ciężko oddychając.
- Biega-nie... Nie... Jest... Dla... Mnie... - Przemówił blokujący między braniem głębokich oddechów.
- Ha... Ha... Co... Wymiękasz?... - Teraz to Tobiyo przemówił.
- Chłopaki, nie obijać się tylko sprzątać! - Wykrzyczał na całe gardło Nishinoya. W ogóle nie przejmując się tym co przed chwilą robili.
- Ehh - obaj wstając, wydali z siebie ciche pomruki.
- Już jestem - zawołał Yamaguchi wbiegając na sale. Nawet nie spojrzał na wcześniej kłócących się przyjaciół co trochę zdziwiło Kei'a, ale nic na to nie powiedział. Był piekielnie zmęczony. Chciał już wrócić do domu.
- A... - Wydał z siebie cichy dźwięk kiedy przypomniał sobie, że dziś ma jeszcze pomóc przyjacielowi. Nagle, mimo zmęczenia zrobiło mu się lepiej i lżej. Co prawda nie rozumiał dlaczego musi się tak czuć, ale niezbyt się tym przejmował.
Po posprzątaniu, wszyscy udali się do pokoju klubowego, aby się przebrać.
- Yamaguchi poczekam na ciebie przed bramą. - Zawołał gdy już przebrany wychodził z pokoju. Nie usłyszał odpowiedzi.
Tak jak mówił. Stał przed bramą. Długo. Zbyt długo. Słysząc zbliżające się kroki odwrócił się i zobaczył kogoś kogo nie chciał zobaczyć.
Jego rozgrywający stanął obok niego, również opierając się o ścianę.
- Yamaguchi się jeszcze nie przebrał?
- Hinata go zatrzymał.
- Nie powinieneś pilnować swojego chłopaka?
- Nie mam powodu do obaw. W przeciwieństwie do ciebie, on mu pomaga.
- Co proszę? Ja mu nie pomagam?
- Tak, ty. Nie zauważyłeś może czy Yamaguchi zaczął się jakoś dziwnie zachowywać?
- Hymmm... Częściej jest czerwony... Bardziej zagubiony, zapomina o coraz większej ilości rzeczy...
- Brawo. Moje gratulacje nie jesteś tak głupi jak myślałem. Nie wiem jak ty, ale ja zauważyłem coś jeszcze.
- Co niby?
- Iskierki
- Ha? Jakie iskierki?
- W jego oczach. Ma takie same jak Hinata gdy jest ze mną s-sam - mówiąc to, lekko się zaczerwienił. - I ma je tylko wtedy gdy patrzy na ciebie.
- Czy coś sugerujesz?
- Tak! I to dosyć prosto. Nie jestem dobry w zabawy w podchody. - Odsunął się od ściany chcąc zobaczyć czy zbliża się pewna dwójka. - Po za tym ty też dziwnie na niego patrzysz. Znaczy zawsze na niego patrzyłeś inaczej, ale ostatnio to już zupełnie.
- Niby skąd ten pomysł?
- Patrzyłem. A i tak jak Yamaguchi powiedział do ciebie po nazwisku to byłeś w niezłym szoku i wyglądałeś na zdenerwowanego. Przez reszte treningu byłeś nieobecny.
- Haaa? Nie prawda. - Teraz i Kei odsunął się od muru.
- Prawda, prawda. Czasem rzucałem ci jakimś tekstem, a i tak nie zwracałeś uwagi. - Już idą, jakby co, ja nic nie mówiłem. - Teraz obaj patrzyli na nadchodzących, roześmianych chłopaków.
"Nie... On nie może być we mnie..." przeszło mu przez myśl.
- To co Kageyama idziemy? - Zapytał Hinata idąc z Yamaguchim w stronę jego chłopaka.
- Pewnie, to cześć chłopaki. - Powiedział, kiedy jego ukochany był już wystarczająco blisko by mógł złapać go za rękę i pociągnąć w stronę domu jednego z nich. W końcu mieli dziś nocować u Tobiyo.
- To my też idziemy. - Powiedział, idąc w swoim kierunku blokujący.
Szli w ciszy. Zupełnej ciszy do póki jeden się nie odezwał.
- Jesteś bardzo zły...?
- Dlaczego pytasz Tsukki?
- Bo w sali, powiedziałeś do mnie po nazwisku... I brzmiałeś jakbyś był wkurzony.
- Byłem. Zdenerwowało mnie to... Tak jakoś... To co wtedy powiedziałeś... Oni się naprawdę kochają... Nie rozumiem dlaczego tego nie rozumiesz...
- Rozumiem. - Tym stwierdzeniem zdziwił kolegę. - Ale na pewno nie przestawie się na bycie miłym tylko dlatego, że jest gejem. Zawsze taki dla niego byłem. Zadziwiająco szybko się denerwuje - to mówiąc chytrze się uśmiechnął. - Ale może rzeczywiście trochę przesadziłem...
-... No cóż, to już nie ważne. Widziałem, że z nim rozmawiałeś. O czym?
- O niczym, tak sobie... - Znowu poprawił okulary. Zawstydzenie znowu go dopadło, kiedy przypomniał sobie co ten idiota mu nagadał. - Mam nadzieje, że mój brat ci nie będzie przeszkadzał.
- Nie, nigdy mi nie przeszkadzał, ale to na pewno nie będzie problem? Jesteś dosyć zmęczony i-
- O to się martwić nie musisz.
- W takim razie, proszę, pouczy mnie. - I znów ten niemal boski uśmiech. Tadashi chyba uwielbiał mu to robić.
- Już wróciłem.
- O, witaj Kei! O i Yamaguchi! Miło znów Cię widzieć. Jak tam mój brat się sprawuje? Sprowadza na siebie kłopoty? - kontem oka zobaczył jak młodszy braciszek przewraca oczami. - Jeśli tak to przepraszam za niego.
- Ależ nic się nie dzieje. Tsukki nie sprowadza problemów, naprawdę nie ma się czym martwić. - Starał się uspokoić starszego brata przyjaciela, ale jak zacznie mówić to nie skończy...
Dlatego młodszy Tsukishima wziął Yamaguchiego za rękę i poprowadził do pokoju. Krzycząc tylko
- Będziemy się uczyć, więc nie przeszkadzaj.
*trzask*
- Nie mam najmniejszego zamiaru wam przeszkadzać. - powiedział pod nosem z chytrym uśmieszkiem.
- Okej, to bierzmy się do pracy.
- Eee Tsukki... Popatrz... - Yamaguchi stał koło okna, na którym było już pełno kropel deszczu i drużek, które zostawiły po sobie, spływając na parapet po zewnętrznej stronie.
- Mieliśmy szczęście. A teraz choć się uczyć.
Mimo upływającego czasu, deszcz wciąż padał. Nawet już skończyli się uczyć. Odrobili lekcje i nie wiedzieli co mają robić dalej.
- Emmm mam coś na twarzy? - Zapytał w końcu Yamaguchi. Ukochany wciąż się w niego wpatrywał. Czuł jak z minuty na minutę robi się coraz bardzo czerwony.
- A tak jakoś. Myślałem nad czymś.
- Nad czym Tsukki?
- Nad miłością. Zakochałeś się w kimś?
- C-co? - Tylko na tyle było go stać... Nie mógł powiedzieć nic więcej. Wielka gula stanęła mu w gardle i nie chciała zniknąć.
- No bo jakoś dziwnie się zachowujesz... I tak jakoś się ciekawy zrobiłem.
- Ty... Nigdy... Nie byłeś ciekaw takich rzeczy...
- Czy to źle że teraz jestem?
- E nie... Skąd że... Po prostu...
- Tak?
- Nie jestem w stanie ci odpowiedzieć...
- Dlaczego? Czyżbym znał tę osobę?
- Nie...
- Więc dlaczego nie chcesz powiedzieć?
- Bo... Się boje...
- Czego?
- Że tego nie zaakceptujesz...
- Czy ty się we mnie zakochałeś? - Na te słowa Yamaguchi zaczął się trząść. Pierwszy raz w życiu tak się bał. Pierwszy raz w życiu nie chciał tu być. Chciał uciec.
- O coś zapytałem - powiedział to obojętnym głosem, tak bardzo obojętnym, że to sprawiło że bał się jeszcze bardziej. Tak bardzo nie chciał tu teraz być.
- Ja... Musze Już Wracać! Do zobaczenia jutro! - wstał, wziął rzeczy i wyszedł z pokoju. Raczej wybiegł. Minął po schodach panią Tsukishime, która ze zdziwieniem patrzyła jak się szybko ubierał.
- Yamaguchi czekaj!
*trzask*
Drzwi się za nim zamknęły.
A on stał i patrzył na nie, jak łysy na grzebień.
- Co żeś mu zrobił Kei?
- Ja... Nic...
Yamaguchi biegł. Biegł przez cały czas, przez cały ten deszcz aż dotarł do domu.
Kiedy już wszedł, zamknął drzwi i oparł się o nie zjeżdżając na ziemie. Zaczął cichutko łkać. Nie zauważył, że jego mama właśnie weszła na korytarz.
- Boże, Tadashi! Co się stało? - Zapytała szybko do niego podchodząc i klękając obok.
- Nic, mamo - podniósł głowę, którą do tej pory trzymał między rękami oplatającymi jego nogi.
- Jak to nic?! Płakałeś?!
- Nie mamo. To tylko deszcz. Pójdę się wykąpać i pójdę spać. Jutro w końcu mam ranny trening.
- W sobote?! Oni wam się nawet wyspać nie dadzą ehh.
- Dobranoc mamo...
- Dobranoc synku - pocałowała go w czoło, ale musiała stanąć na palcach, żeby dosięgnąć. - I tak Ci nie wierze z tym deszczem. Ale dziś dam ci spokój.
Syn udał się na górę śmiejąc się. Mimo to wiedział, że jutro będzie pytać. "Co jej w tedy powiem?"
Po kąpieli położył się do łóżka. Gdy zamknął oczy przed jego twarzą pojawił się Tsukishima, zadający mu pytanie.
Od razu się podniósł. Było ciemno, a on był pod kołdrą. Nie wiedział jak. Domyślał się. Była 1.00. Musiał iść spać. Za kilka godzin wstaje. Położył się znowu. Zamknął na powrót oczy. Ta sytuacja znowu stanęła mu przed oczami. I tak było całą noc.
Czuł się beznadziejnie. Jakby go pies przeżuł i wypluł. Była 6.00. Trening zaczynał się o 7.00 miał równą godzinę.
Musiał wstać. Musiał. Nie chciał uciekać. Wiedział, że musi się z tym zmierzyć. Prędzej czy później. Wolałby później, ale pasuje prędzej. Wstał, mimo chodem spojrzał za okno. Była piękna pogoda. Nie było żadnej oznaki, że wczoraj tak mocno padało. Przebrał się, zjadł śniadanie, dosyć szybko. Dostał wiadomość.
Tsukki
7.36
Dziś się spóźnienie. Możesz nie czekać
Nie chciał mu odpisywać i tego nie zrobił. Kontynuował to co robił. Czyli pakował rzeczy do wyjścia. Tak, że chwile po tym już go w domu nie było.
Po krótkim dystansie który musiał przejść dostał się do szkoły. Potem pokój klubowy.
- Cześć Yamaguchi!
- Cześć...
- Nie najlepiej wyglądasz... Dobrze się czujesz?
- Tak, dziękuję i przepraszam.
- Masz katar.
- Mały
- Przekrwione i podkrążone oczy
- Nie spałem najlepiej.
- JA BYŁEM PIERWSZY! - Wpadli zdyszeni do pokoju. Nawet jeśli są w związku to nadal prowadzą rywalizacje.
- Cześć Hinata, Kageyama.
- NIE BO JA! Hej, Yamaguchi, dobrze się czujesz? Nie najlepiej wyglądasz...
- Co nie? To samo mu mówiłem! - Wtrącił się Tanaka.
- Eh chłopaki. Nic mi nie jest, czuje się dobrze.
- No oookeeeej, ale i tak Ci nie wierze! - Stwierdziła krewetka.
Później przyszło jeszcze kilka osób. Stwierdzili że mają klucz to co będą czekać i poszli przygotowywać sale. Nasz serwujący był wśród nich. Niestety nie czuł się się najlepiej, a wręcz fatalnie. Nie chciał żeby się nim przejmowano.
Teraz chciał pracować. Zająć czymś myśli.
Wybiła 7.00 i na sale wszedł Tsukishima. Od razu spojrzał na chłopaków na sali, którzy patrzyli na niego.
- Musicie się na mnie gapić?
- Co to tak późno?
- Nie spóźniłem się więc jest dobrze, racja?
- No dobra stawaj do szeregu. Chłopcy dziś zajmiemy się odbiorami. Ale najpierw kilka rundek do około sali. Szybko, szybko.
- Kilka czyli ile trenerze?
- A z pięć.
- Okej! Zróbimy to!
- 1!
...
- 2!
...
- 3! - Podczas trzeciego Yamaguchi'emu zaczęło się kręcić w głowie.
...
- 4! Nie miał już żadnych sił. Kończyny odmawiły mu posłuszeństwa. Przed oczami, zrobiło się czarno.
Obudziło go głaskanie po głowie. Od razu podniósł się do siadu. Siedział na czymś miękkim. Okazało się, że to łóżko, a osobą, która głaskała go po głowie była...
- Tsukki?! Co tu robisz? Dlaczego ty...?
- Pilnuje, a co?
- Aaa pilnujesz... ZARAZ KOGO?!
- Tamtych drzwi - Wskazał palcem na drzwi - Ciebie idioto.
- A-ahaa przepraszam jeszcze chyba się do końca nie obudziłem... Co ja tutaj robie?
- Zemdlałeś wszystkich do około strasząc. Ich to dopiero będziesz musiał przeprosić. - Patrzył mu prosto w oczy. Widać w nich było, że coś go gryzie.
- Coś się stało Tsukki? - Zapytał próbując wstać. Udało mu się. Na szczęście, kolejnego upadku nie chciał.
- Nie w sumie to ni... Albo jednak tak. Stało się. - Przesiadł się na łóżko i ułożył wygodnie. - To przeze mnie nie spałeś po nocach prawda?
- To...
- Podejdź - mówiąc to przywołał go ręką. Nie widząc co zrobić wykonał jego polecenie.
Kiedy podszedł, Tsukishima jednym sprawnym ruchem ułożył go sobie między nogami. I zaczął powoli całować jego szyję.
- Jeśli chcesz bym kontynuował to mi powiedz. - Pocałował jeszcze raz - cisze uznam za zgodze.
-... - zamknął oczy.
- Rozumiem
Zaczął go całować coraz mocniej z jeszcze większą lubieżnością. Ani na chwile nie przerywając. Jego ręce powoli zaczęły wsuwać się pod podkoszulkę. Robiąc szlaczki na brzuchu niższego. Przesuwały się coraz wyżej trącając sutki.
- Ahh - Yamaguchi nagle wypuścił powietrze przy okazji wydając dosyć głośny jęk.
- Domyślam się, że Ci ciężko, ale musisz być ciszej. - Szepnął mu do ucha. Zobaczył tylko jak ten przykłada sobie dłonie do buzi. Uśmiechnął się na ten widok. Oddał mu całego sobie. Mógł robić z nim co chciał. Więc postanowił to zrobić.
Jedną rękę zostawił przy sutku, drugą zaś zjechał w dole partie jego ciała. Lekko przejeżdżając po jego kroczu.
- Aa - usłyszał cichy pomruk. Nie przejmował nim się. Podniósł materiał spodenek, które niższy miał na sobie. Podniósł też materiał jego bielizny która skrywała już twardego członka.
Zaczął powoli jeździć po nim palcem, wciąż jednak bawił się skutkami, ale przestał już go obdarowywać pocałunkami. Dla zabawy od czasu do czasu dmuchał mu na szyję. Ciche pojękiwanie tylko bardziej go zachęcało. Więc już nie jeździł po jego członku tylko palcem, ale już całą dłonią. Przez co wzdychał coraz częściej i mimo dłoni zakrywającej usta, coraz głośniej.
W końcu wyższy nie mógł się powstrzymać i ponownie całował jego szyję.
Ciało Yamaguchiego zaczynło się wyginać. Było mu aż za dobrze. Widział, że musi być cicho, ale to było takie trudne... Już nie miał sił. Nie spał przez dwie noce, co sprawiło, że był kompletnie wykończony. Oparł się o klatkę piersiową Tsukishimy. Tak bardzo chciał to kiedyś zrobić. Czuł, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Coraz bardziej się podniecał. Ręka jego ukochanego jeździła po jego penisie... Czuł że zaraz sie rozpłynie.
Starał się być delikatny, ale jego jęczenie go prowokowało.
Z ust, jego dłonie powędrowały na dłonie Kei'a.
Poruszał ręką coraz szybciej, tak jak bawił się na jego klatce piersiowej, twardymi sutkami.
- T-tsu-kkiii - wyjęczał dochodząc w dłoni ukochanego. Dobrze że "Tsukki" miał w kieszeni chusteczkę. Mógł ich obu powycierać. A trochę tego, mimo wszystko było. Za ten czas Yamaguchi zdążył usnąć w jego ramionach. Położył go z powrotem na łóżko, przykrywając kołdrą, po czym usiadł na tym samych krześle co wcześniej.
- Boże... Co ja zrobiłem... - Zapytał cały czerwony. Z wybrzuszeniem w spodniach którego musiał się jakoś pozbyć.
Ogólnie to łatwo mnie przekupić
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top