7. Gdy pragnienie przyćmiewa przyzwoitość


Dekashi POV

Byłyśmy już pod moim domem. Podwózka bezpiecznie się udała, sprowadzając mnie do mieszania. Sora spojrzała na mnie, a widząc mój strapiony wzrok, spytała:

— Wszystko gra, Deki?

Musiała odczekać chwilę, bym zebrała się w sobie i odpowiedziała:

— Dobrze robimy, Sora? Że wspieramy ją z tym babiarzem? Przecież jest rozpoznawalną gwiazdą, ma przecież milion różnych modelek z całego świata, nie żeby Yuki nie była śliczna, ale boje się o nią... — wyszeptałam cicho, kierując wzrok na czubki własnych butów.

— Ja wiem, że się martwisz. Mam tak samo. Ale jedyne, czego jestem pewna w stu procentach, to że on jest w porządku.. i Sasuke też — dopowiedziała po chwili, zaskakując mnie.

— No przestań! Jest zadufanym w sobie gwiazdorem.

Sora spojrzała jeszcze raz na zegarek, a widząc, że wskazówki wybijają godzinę dziewiątą, trochę się zmartwiła. Chciała kontynuować rozmowę ze mną, jednak już powinna być w innym miejscu. Westchnęła smutno, spoglądając na mnie.

— Deki, muszę uciekać. Pogadamy jutro, dobrze?

— Nie ma problemu! — odparłam pogodnie, wychodząc z samochodu. Stojąc jeszcze pod domem, pomachałam odjeżdżającej przyjaciółce.

W mojej głowie panował kompletny mętlik. Nie miałam pojęcia, jak poradzić sobie z problemami w pracy spowodowanymi przez Sasuke, do tego wyrzuty sumienia związane z Yuki... Bałam się, że popełniam błąd jako przyjaciółka i że powinnam być bardziej uważna. Nie chciałam, by jej delikatne serce ponownie pękło, jak było to w przypadku Gaary.

Westchnęłam cicho, idąc do mieszkania. Pragnęła już wziąć długą kąpiel w wannie i w międzyczasie dokończyć czytanie ulubionej książki. Wchodząc do mieszkania, dostrzegłam palące się w nim światło. Zaskoczona weszłam dalej, czując strach wypełniający serce.

— Niespodzianka! — Krzyk Yumi rozniósł się po mieszkaniu.

— Matko! — krzyknęłam głośno, podskakując do tyłu i zasłaniając twarz dłońmi. Gdy dostrzegłam, że to moja starsza siostra, poczułam jednocześnie wściekłość przeplatającą się z radością. — Gdyby nie fakt, że tęskniłam, to kazałabym ci wyjść — zaśmiałam się, przytulając siostrę. Nie widziałyśmy się od kilku miesięcy przez wyjazdy delegacyjne Yumi.

— To co słychać u mojego słoneczka? — Brunetka usiadła na fotelu, poprawiając swoje długie włosy. Widać, że podróże nie działały na jej korzyść. Kości policzkowe stały się bardziej widoczne na chudej buzi, a czarne oczy wydały się bardziej uwydatnione.

— Wszystko dobrze. Może chcesz gdzieś wyjść? — spytałam, uśmiechając się do Yumi.

— Z wielką chęcią! Myślałam, że dopadł cię leń i postanowisz zostać w domu! — Miała w stu procentach rację, nie miałam ochoty wychodzić, jednak wiedziałam, że sprawiłoby to radość mojej siostrze. — A co z twoim chłopkiem?

— Uczy się, niedługo zdaje egzamin na aplikację — odparłam dumnie, idąc się przebrać do sypialni. — A jak u ciebie, masz kogoś?

— A no mam.

— Co?! — spytałam prawie że krzycząc, wyskakując w samej bieliźnie z pokoju.

— No, Kiba ma ładne widoki — zaśmiała się Yumi, spoglądając na mnie.

— W jego snach, to za daleki krok. Ale nie zmieniaj tematu. Mów, co to za chłopak.

— Sarutobi Kaname — odparła zadowolona brunetka, wprawiając mnie w osłupienie.

— Powiedz, proszę, że sobie ze mnie żartujesz..

— Nie, jestem poważna. Na ostatnich wyjazdach był jednym z członków mojej ochrony. Nie mówiłaś mi, że Yuki ma tak fajnego brata!

— Yumi, przestań, on nie jest dobrą partią.

— No co ty, Deki, jest przystojny, inteligentny, do tego jest wojskowym. Będzie mnie chronić.

— Wiesz ile lasek musiał wyrwać na te swoje atuty? — Oburzona poszłam kontynuować swoje przygotowania.

— Mów, co chcesz, ja tam jestem szczęśliwa.

Ostatnie słowa – szczęście. Tak dawno nie zaznałam tego uczucia. Byłam pewna, że czułam coś na wzór niego, jednak nigdy nie była to pełnia szczęścia. Wiedziałam, że czegoś brakuje w moim życiu, jednak nie wiedziałam, czego konkretnie szukam.

Gdy już wyszykowane kierowałyśmy się do schodów prowadzących na dół, zadzwonił mój telefon. Widząc nieznany numer na ekranie, postanowiłam nie odbierać, uważałam, że jeżeli nie mam do kogoś numeru, to znaczy, że ten kontakt jest nieważny.

Po półgodzinnym przejeździe przez miasto nareszcie dotarłyśmy do jednego z lepszych klubów w Konosze. Spoglądałyśmy na wielki, neonowy napis „Vanilla". Miejsce to słynęło z niesamowicie pysznych waniliowych drinków i zachęcało swoim minimalistycznym wyglądem.

Gdy nareszcie stanie w kolejce dobiegło końca, było już koło godziny jedenastej, trafiłyśmy na idealny moment rozkręcania się imprezy. Cieszyła się, że postanowiłam przezwyciężyć swoje prawdziwe pragnienia i wybrałam się do tego klubu z siostrą.

Wchodząc, czułyśmy drażniący nos zapach sztucznego dymu tworzonego przez DJ-a. Mijałyśmy odwracających się za nami chłopców i gdy nareszcie udało nam się dostać do lady, postanowiłyśmy złożyć zamówienie. Yumi wiedziała, że nie powinnam dużo pić, więc wzięła dla mnie delikatnego drinka, a dla siebie wódkę z colą – drinka, dzięki któremu wracała myślami do Kaname.

Poprawiła skąpą spódniczkę sięgającą ledwo za pośladki. Dzięki czarnej bluzce z dekoltem w serek i dużych szpilkach czułam się pewna siebie. Uwielbiałam taki styl ubierania oraz błyszczące dodatki, uważałam się za srokę, ale prawdę mówiąc wszyscy wiedzieli, że ten styl najbardziej do mnie pasuje. Moje stroje w żadnym stopniu nie były odzwierciedleniem charakteru, ten był bardzo zamknięty w sobie. Nie pozwalałam do siebie nigdy nikomu szybko dotrzeć, potrzebowałam czasu, by poznać drugą osobę, a żeby mówić o miłości, potrzebowałam go dużo więcej.

Poruszałyśmy się w rytm muzyki, świetnie się przy tym bawiąc. Yumi była równie kształtna, co ja, przez co wszystkie męskie spojrzenia w tym momencie były skierowane na nas. W międzyczasie popijałyśmy drinki, mając pewność, że nikt przypadkiem by nam czegoś nie dosypał.

Cały czas czuła na sobie czyjeś wiercące spojrzenie, byłam świadoma, że chłopcy się na mnie patrzą, jednak czułam się inaczej. Jak gdyby ten wzrok mnie dużo bardziej onieśmielał.

Po kilku przetańczonych piosenkach postanowiłyśmy ponownie wrócić do baru po coś do picia. Zaraz po lewej stronie od lady znajdowały się drzwi, w którym odbywały się imprezy prywatne. Stojąc przy nich, usłyszałam znajomy głos. Czując, jak zdenerwowanie bierze nade mną kontrolę, weszłam do pomieszczenia i ujrzałam Kibę spijającego drinka z pępka jakiejś dziewczyny, a następnie składającego pocałunek na jej ustach.

— No pilnie się uczysz! — syknęłam trzaskając drzwiami. Nie chciałam go oglądać, jednak na moje nieszczęście Inuzuka wyleciał za mną z prędkością światła.

Starałam się odnaleźć siostrę, jednak mrugające światła oraz głośna muzyka uniemożliwiały mi to. Zdenerwowana krzątałam się po lokalu ze łzami w oczach. Czułam się upokorzona oraz załamana. Kłamstwo było rzeczą, której nienawidziłam. Brzydziła się nim.

Idąc pomiędzy nieznajomymi, poczułam nagle czyjąś mocną dłoń na swoim nadgarstku. Domyśliłam się, że to Kiba i niewiele myśląc odwróciłam się do niego, uderzając otworzoną prawą dłonią w lewy policzek mężczyzny. Moje zaskoczenie sięgnęło zenitu, gdy okazało się, że owym mężczyzną był Sasuke Uchiha.

— Najmocniej przepraszam. — Powiedziałam to tak cicho, że chłopak musiał uważnie przyjrzeć się jej wargom, by dowiedzieć się o co mi chodzi.

Gdy oboje dostrzegli zbliżającego się szatyna, Sasuke niewiele myśląc przyciągnął mnie za talię do siebie wpijając się w moje usta.

Wiedziałam, że to co robię jest głupie, że to nie jest w moim stylu. Jednak był to mój pierwszy pocałunek, czułość z jaką zostałam obdarzana z każdą sekundą wprawiałam mnie w błogi nastrój.

W tamtej chwili moje pragnienie wzięło górę nad przyzwoitością.*

Sasuke POV

Dokładnie przyglądałem się Dekashi od chwili, gdy tylko wraz siostrą pojawiły się w Vanilli. Jak zwykle wyglądała przepięknie, jej długie, białe włosy były spięte w niedbały koczek, sprawiając mu chęć do jego rozpuszczenia.

Nie mogłem znieść tego, że tyle męskich spojrzeń podąża za tą pięknością. Tak jak Naruto, od dłuższego czasu przyglądałem się dziewczynie, która zaimponowała mi swoim wyglądem jak również osobowością. Sorze po alkoholu nie zamyka się buzia, więc opowiedziała nam o swoich koleżankach kilka przydatnych rzeczy, z których wywnioskowałem, że to właśnie Dekashi jest dziewczyną, której poszukiwałem przez dwadzieścia cztery lata. Niesamowitym zaskoczeniem była dla mnie zbieżność nazwiska, jednak dzięki poszukiwaniom upewniłem się, że nie występuję między nimi genetyczne powiązanie. Jest to zwykły zbieg okoliczności.

Doskonale widziałem sytuację, przez którą ten śmieć wywołał na twarzy Dekashi łzy. Nie mogłem zrozumieć, jak ktoś taki jak on mógł skraść jej serce oraz je zranić. Takiego skarbu trzeba pilnować, a nie go niszczyć.

Jej reakcja na uderzenie mnie była wręcz oczywista. Nie wiedziała, że przez cały wieczór ją obserwuję, więc domyślała się zapewne tego gnojka. W tamtym momencie nasze spojrzenia spotkały się. Jej złote oczy mieniły się smutno, jednak widziałem w nich promień nadziei. Gdy oboje dostrzegliśmy jej chłopaka, bez zastanowienia wpiłem się w jej malinowe usta.

Była taka nieśmiała, jak gdyby robiła to po raz pierwszy. Przejechałem dłonią po jej włosach, mocniej przyciskając jej usta do swoich. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku, dopóki szatyn nie odepchnął mnie od dziewczyny. Niewiele myśląc, uderzyłem go pięścią w policzek tak, że wylądował na podłodze. Tłum się rozstąpił, przez co mogłem chwycić drobną dłoń Dekashi i wyprowadzić ją z lokalu.

— Jak się czujesz? — spytałem, gdy byliśmy już na zewnątrz. Cała się trzęsła. Nie mogłem znieść widoku opadających na jej policzkach łez.

— Yumi.. — wyszeptała niezrozumiale, a gdy chciałem poprosić, by powtórzyła, usłyszałem nieznany, kobiecy głos.

— Dekashi, kochanie! — Brunetka przytuliła do siebie białowłosą. Mimo różnicy na pierwszy rzut oka domyśliłem się, że to jej siostra. Miały tą samą iskrę w oczach. Dekashi rozpłakała się, mocno wtulając w siostrę.

— Może wam zamówię taksówkę? — spytałem, a widząc aprobatę ze strony brunetki, od razu wykonałem telefon.

Czekałem z nimi jakieś dwadzieścia minut. Musiałem mieć pewność, że Dekashi bezpiecznie wejdzie do auta i dojedzie do domu. Gdy samochód już dojechał, brunetka weszła pierwsza. Ku mojemu zaskoczeniu Dekashi, zanim weszła do środka, odwróciła się w moim kierunku. Jej złote oczy były delikatnie spuchnięte, wywołując we mnie chęć zabicia dziada, który złamał jej serce.

— Dziękuję... — wyszeptała składając delikatny pocałunek na moim policzku. Uśmiechnąłem się mimowolnie, spoglądając na nią.

— Zadzwonię jutro o dziesiątej, odbierz, proszę — odparłem z uśmiechem, a widząc radość na twarzy dziewczyny, uśmiechnąłem się szerzej. Dzwoniłem do niej w ciągu dnia, ale nie miałem okazji z nią porozmawiać. Nie odbierała. Teraz jednak miałem nadzieję, że odbierze i będę mógł z nią porozmawiać. Nie w pracy, będąc w jej oczach dupkiem, ale z prawdziwym mną.

Spoglądałem jeszcze chwilę, jak dziewczyna moich marzeń odjeżdża czarną taksówką i pragnąłem, by była już dziesiąta. Bym mógł ponownie usłyszeć jej głos.


*

Rybki! Kolejny rozdział, ale teraz raczej będzie dłuższa przerwa, niestety :<

Jak wam się podoba? Co myślicie o takim głębszym poznawaniu reszty postaci? ^^


Mam nadzieję, że miło wam mijają ciepłe dni, bo mi słabo :D

* chciałam tutaj powiedzieć, że zaznaczony fragment oraz tytuł jest grą słowną utworzoną z tytułu opowiadania naszej JuriDekashi: "Gdy przyzwoitość zaćmiewa pragnienie". Mam nadzieję, że wszyscy czytali, a jak nie to prędziutko bierzcie się za lekturę. Dodam jeszcze, że inne opowiadania tej autorki są tak samo wspaniałe :3 Mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe Deki ^^

Miłego dnia moje stworki! <3

XOXO ~ Vivi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top