5. (Nie)zły aktor
Po przebudzeniu się od razu chwyciłam za telefon. Z grymasem malującym się na twarzy wyłączyłam hałaśliwy budzik. Przeczesałma dłonią potargane blond włosy, podnosząc się do pozycji siedzącej. Słysząc ciche pukanie, westchnęłam.
— Już się podniosłaś, leniu? — Usłyszałam głos brata wchodzącego do pokoju. Kaname usiadł obok, delikatnie mnie obejmując. —Śmierdzisz. Idź się umyć, bo popełnisz wielkie faux pas pierwszego dnia pracy. — Zaśmiał się donośnie.
Obruszona chwyciłam za poduszkę, uderzając delikatnie chłopaka. Z zadziornym uśmiechem spojrzał na mnie, tym samym wprawiając mnie w poirytowanie.
— Wiesz, że jesteś najbardziej denerwującym mężczyzną na świecie?
— I za to mnie kochasz! — Rozbawiony podniósł się, stając naprzeciwko mnie.
— Ale bluzkę to noś w moim mieszkaniu, bardzo Cię proszę —odpowiedziałam kąśliwie, spoglądając na wpół nagiego brata.
Kaname, będąc w Konosze, zawsze pomieszkiwał u mnie. Będąc członkiem shinobich, oddziału wojskowego Konohy, uważał, że własne mieszkanie jest dla niego zbędne. Przebywał w mieście tylko kilka miesięcy, stałe mieszkanie byłoby tylko zbędnym problem i tym samym musiałby pozbawić mnie swojego towarzystwa.
Podrapał się po nagim torsie wychodząc leniwie z pokoju.
— Tak pięknego ciała jeszcze nie widziałaś.
— Mój Ty Adonisie! — Zaśmiałam się, wypychając Sarutobiego za drzwi.
Gdy ponownie sypialnia była wolna od emanującego testosteronu, postanowiłam pójść za radą brata i wyszykować się na pierwszy dzień w pracy.
*
Wchodząc do budynku Anbu, zastanawiałam się, czy to aby na pewno nie jest sen. Przechodząc przez recepcję, otrzymałam identyfikator za pomocą którego mogłma swobodnie poruszać się po budynku. Usiadłam na kanapie, czekając na osobę, która podobno miałaby mnie wdrożyć we wszystkie szczegóły. Mimo że prezes Obito zrobił to kilka dni wcześniej i pokazał firmę mi oraz moim przyjaciółkom, to i tak byłam zagubiona. Cieszyłam się na wieść o tym, że otrzymam pomoc.
Czekając, usiadłam na niewielkiej kanapie, chcąc w jakiś sposób zabić czas. Gdy jednak mężczyzna stojący przy ladzie recepcji cały czas wpatrywał się we mnie, postanowiłam podejść do okna. Ukazywały one przestrzeń, gdzie znajdowało się kilka dodatkowych budynków, w których kręcone były rożne produkcje. Początkowo byłam zaskoczona tym, że budowla nie stoi gdzieś na obrzeżach miasta. Uważałam, że byłoby to dla nich wygodniejsze i mogliby zagospodarować więcej miejsca na dodatkowe sale.
Wyglądając przez okno, znowu go ujrzałam. Blondyn stał przy jednym z budynków, gdzie kręciła się obsada do nowego filmu. Stojąc w okularach przeciwsłonecznych, prowadził ożywioną konwersację z osobą stojącą tyłem, przez co nie mogłam jej dostrzec.
— Yukiko Sarutobi? — Po usłyszeniu swojego nazwiska odwróciłam się, a moim oczom ukazała się wesoła brunetka. – Jestem Rin Nohara, przez kilka dni będę pomagać ci zaaklimatyzować się z firmą – odpowiedziała radośnie, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy.
Byłam zadowolona, że trafiłam na tak sympatyczną osobę i miałam nadzieję, że Dekashi również się poszczęściło. Kierując się na górę, do części, w której odbywały się wszelkie sesje, zapomniałam o rozmawiającym blondynie.
Nie widziałam, że odchodzącym od niego nieznajomym był Sabaku No Kankuro.
Po kilku godzinach pracy z pyszałkowatymi gwiazdami, byłam wdzięczna za promyk nadziei, jakim była Rin. Dzięki niej czas spędzany na robieniu milion razy tego samego zdjęcia wydawał się być weselszy.
— Powinnaś zmienić ogniskową na 70 milimetrów — powiedziała, spoglądając mi przez ramię.
Zrobiłam tak, jak poleciła koleżanka. Gdy niecierpliwy model ustawił się, pierwsze zdjęcie, jakie zrobiłam okazało się być trafionym. Moje serce wypełniło się radością. Nie dość, że miałam miłą osobę do spędzania czasu w pracy, to jeszcze otrzymywałam pomocne rady.
Gdy pierwsze trzy godziny spędzone z rozwydrzonym delikwentem nareszcie dobiegły końca, udałyśmy się na przerwę.
— A wiec byłaś w Los Angeles. Musisz pokazać mi koniecznie zdjęcia z pobytu tam!
— Masz to jak w banku — odpowiedziałam. — Długo juz tutaj pracujesz?
— Dwa lata, od początku firmy. Tak właściwie to jest to działalność moich dwóch przyjaciół, wpadli na ten pomysł przy piwie, a że od zawsze uwielbiałam robić zdjęcia, to wzięli mnie na to stanowisko.
— Czyli Obito i ten nikomu nieznany drugi prezes to twoi przyjaciele? — spytałam, biorąc kawałek naszykowanej w domu kanapki.
— Nikomu nieznany? Tak o nim mówicie?— Zaśmiała się donośnie, starając nie wypluć wypitej przed chwila wody. —Obito jest naprawdę wspaniały, jakie zrobił na Tobie wrażenie?
—Bardzo pozytywne, ale, z tego, co widzę, na Tobie również. — Zachichotałam, widząc rumieńce pojawiające się na twarzy brunetki. W tym samym momencie otworzyłam pudełko z owocami, które rano przygotował mi Kaname. Na wewnętrznej stronie wieczka widniała kartka z napisem: „Powodzenia, śmierdzielu".
Po ujrzeniu niewielkiej kartki Rin zaśmiała się głośno, zwracając na siebie uwagę.
— Twój chłopak? — spytała, widząc niezadowolenie na mojej twarzy.
— Gorzej, brat — odparłam stanowczo, planując wymianę zamków w mieszkaniu.
— Wydaje się być słodki. Ja mam młodsza siostrę.
— Dogadujecie się?
— Można tak powiedzieć, ale w ostatnich dniach wiele przeżyła i całkowicie mnie odepchnęła...
— Sarutobi, sesja zaczyna się za piec minut, szóste piętro. A ciebie, Rin, wzywa prezes Uchiha — przerwał mężczyzna informujący o końcu przerwy.
— Dokończymy później — powiedziałam, zabierając swoje rzeczy i uśmiechając się szeroko do uradowanej dziewczyny. — Tylko nie zasiedź się tam — odparłam szybko, kierując się na szóste piętro.
Gdy winda nareszcie dotarła, chwyciłam za leżący na ziemi plecak z aparatem. W międzyczasie schowałam jeszcze pudełka z jedzeniem do torebki i skierowałam się do stanowiska, przy którym spędzę kilka następnych godzin.
Odpaliłam komputer, czekając, aż uruchomi się i będę mogła podłączyć przesyłanie obrazów z aparatu do komputera. Po kilku minutach byłam już gotowa. Program był włączony, zostało tylko ustawienie statywu i oczekiwanie na przyjście nowej osoby.
Po ustawieniu odpowiednio urządzenia, usłyszałam głośny trzask zamykających się drzwi. Gdy odwróciłam się, ujrzałam idącego w chłopaka.
— Uzumaki Naruto – przedstawił się. – Wiem, że mój widok jest zaskakujący, ale mam nadzieje, że uda Ci się ze mną pracować.
— Już miałam nieprzyjemność spotkać — burknęłam pod nosem, chwytając lustrzankę.
— Że co, przepraszam? — spytał zaskoczony. W tym samym czasie podeszła do niego kobieta z przyczepionym do bioder pasem, na którym znajdowały się potrzebne rzeczy do wykonania szybkiego makijażu i ułożenia włosów. —A ty niby kim jesteś? — odparł niezadowolony, pozwalając kobiecie nałożyć na twarz podkład.
— Sarutobi Yukiko, wraz z Rin Noharą będziemy zajmować się zdjęciami do twojego najnowszego filmu — odpowiedziałam, czytając kartkę znajdująca się na biurku. Żałowałam, że nie przeczytała wcześniej, z kim będę pracować.
Zaskoczony Naruto spoglądał na mnir. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, jednak dostrzegłam, że jego niebieskie oczy złagodniały. Nie emanowała od nich już złość tylko radość.
Jednym gestem pokazał przygotowującej go kobiecie, by odeszła.
— Poradzę już sobie, najwyżej pani Yukiko pomoże mi, gdyby coś się stało z moim wyglądem.— Na dźwięk jego słów zamurowało mnie. Nie miałam talentu do takich rzeczy, więc wizja poprawienia mężczyźnie makijażu bądź fryzury wydawała się abstrakcją. Modliłam się w duszy o szybki powrót Rin.
Gdy już zaczęliśmy, Naruto wydawał się być nieobecny. Każda kolejna poza była sztuczniejsza od poprzedniej. Zrezygnowana spojrzałam przelotnie na zdjęcia, które widniały na komputerze, stojąc z aparatem w ręku naprzeciwko blondyna.
— Możesz się skupić? — spytałam zdenerwowana, stojąc kolejną godzinę. Nie wiedziałam, dlaczego Rin jeszcze nie wróciła.
— Widzieliśmy się już gdzieś, prawda?
Westchnęłam.
— Tak, kilka dni temu wpadliśmy na siebie w firmie. Do najmilszych osób nie należysz, ale teraz proszę cię, weź się do roboty — odparłam zdenerwowana, spoglądając w niebieskie tęczówki chłopaka.
Nie widziałam, dlaczego, ale ich widok mnie uspokajał. Wydawały się być takie radosne, ale mimo wszystko widać w nich było ból. Zastanawiałam się, kim był ten chłopak, czy jego wredne usposobienie było tylko maską, czy może zepsuciem przez pracę.
— Nie przypatruj mi się tak, bo się jeszcze zakochasz — odparł z szerokim uśmiech, który pierwszy raz ujrzałam. Chwyciłam szybko aparat, by zrobić mu zdjęcie. Z nadzieją spoglądałam na monitor, a gdy obraz się ukazał, westchnęłam z ulgą. — Ty cwana dziewczynko. — Zaśmiał się, na co ponownie zrobiłam mu zdjęcie.
—Jestem tutaj nowa i nie mogę pozwolić sobie na utratę pracy – odparłam z uśmiechem. W środku rozpierała mnie duma, że poradziłam sobie z tym trudnym zadaniem.
—Masz chłopaka? — spytał nagle w międzyczasie.
— A co to za pytanie?
— Chce cię poznać, skoro mamy razem pracować. — westchnęłam cicho, słysząc jego słowa.
— Nie, jestem lesbijką — odparłam, udając, że wypowiedziane przeze mnie słowa są prawdą. Chłopak z zaskoczeniem spojrzał na mnie, po chwili wracając dalej do pracy.
Kolejna godzinę spędzili w ciszy, jednak po spojrzeniu na monitor wiedziałam, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Siedząc przy biurku, wybierałam zdjęcie, które miałam wysłać do reżysera filmu Naruto. Nagle jednak poczuła czyjąś obecność za sobą i chwilę później oddech na swoim karku.
— Postaram się zmienić twoją orientację.— wyszeptał mi do ucha, przyprawiając tym samym o ciarki. Zaskoczona spoglądałam przed siebie, a chwilę później mężczyzna opuścił pomieszczenie.
*
Stałam pod budynkiem, przemęczona, opierając się o przydrożne barierki. Ponad osiem godzin w pracy dawało mi się mocno we znaki, do tego współpraca z rozwydrzonymi celebrytami zmęczyła mnie dodatkowo. Westchnęłam ciężko, uświadamiając sobie, że to dopiero pierwszy dzień.
Ujrzałam w oddali wychodzącą Rin, pomachałam jej z uśmiechem. W tym czasie rozbrzmiała melodyjka z jej telefonu.
— Jak się trzymasz gwiazdo? — Głos Yamato wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech.
— Nie jestem gwiazdą, oni są okropni — odparłam, a słysząc jego śmiech w słuchawce, ponownie się uśmiechnęłam.
— Wpadniesz do mnie? Nie chcę ci przeszkadzać, ale się stęskniłem.
— Za trzy dni mamy obiad u Asumy. Wpadniesz? Proszę. — Ostatnie słowo wypowiedziałam prawie że błagalnie. Byłam świadoma, ze Yamato doskonale zna moje podejście do swojego wuja.
— Nigdy nie umiałem ci odmawiać. — Roześmiał się.
— To dam ci jeszcze znać, o której, dobrze? — Wypowiadając te słowa, dostrzegłam wychodzące z budynku przyjaciółki. —Muszę kończyć.
— W takim razie będę czekać. Do usłyszenia.
— Yamato! — zaczęłam, nie pozwalając mu się rozłączyć. — Pamiętaj, że cię kocham — wyszeptałam z radością do słuchawki.
— Ja Ciebie też, dziecinko.— Wypowiedział te słowa z tą sama troską, z jaką obdarowywał mnie za czasów dzieciństwa.
Gdy skończyłam rozmowę, przyjaciółki stały już obok.
— Obie macie grobowe miny — stwierdziła Sora, spoglądając na mnie i Deki.
— Ja go zabiję, obiecuję! Przez tego naburmuszonego drania miałam dzisiaj od cholery roboty. Non stop zawracał dupę mojej przełożonej, a co za tym szło, spadała ona moje barki — Stwierdziła Uchiha z niezadowoleniem, idąc obok nas.
— O kim mówisz, Deki? — spytałam, nie będąc jeszcze w temacie.
— O tym cholernym Sasuke. Matko, jak ja nie cierpię takich zbyt pewnych siebie podrywaczy! — Nadęła policzki, próbując trzymać swoje emocje w ryzach.
— Współczuję. Ja miałam tą nieprzyjemność poznać jego przyjaciela.
— Naruto? Miałaś dzisiaj z nim sesję? —spytała zaskoczona Sora.
— Niestety tak. Z tego, co mówi Deki, to są do siebie niesamowicie podobni.
— A myślisz, że mogłabyś spróbować z nim coś więcej? — dopytywała Hoshi.
— Co masz na myśli?
— Chyba mu się spodobałaś, rozmawiał przy mnie z Sasuke o cudownej blond lesbijce. A z tego, co mówisz, wiem, że byłabyś zdolna podać się za homo. — roześmiała się brunetka.
— I bardzo dobrze! Mogę być jej dziewczyną! — krzyknęła zadowolona Dekashi, obejmując mnie.
— Nie chciałabyś z nim spróbować? — ciągnęła Sora.
— W sumie od dawna z nikim nie byłaś, może powinnaś dać temu szansę. — Odpowiedź Dekashi całkowicie mnie zaskoczyła.
— Mówisz poważnie? Przecież na pogrzebie mówiłaś, że jest okropny.
— Wiem, ale wydaje mi się, że powinnaś trochę zaszaleć. Rozumiesz?
Szłyśmy zadowolone po ulicach Konohy, starając poprawiać sobie nawzajem nastrój. Rozmowa z przyjaciółkami dała mi dużo do myślenia. Może faktycznie powinnam spróbować z Uzumakim? Wiedziałam, że Sora ukrywała coś na temat Naruto, jednak z całych sił starała się tego nie zdradzić. Mogłam się tylko domyślać, że nie jest to niczym negatywnym.
Gdy już rozstałam się z przyjaciółkami, weszłam do mieszkania, które było puste. Najwidoczniej Kaname postanowił przejść się lub dowiedzieć znajomych.
Zmęczona poszłam opłukać się do łazienki, po czym udałam do swojego pokoju. Opadła na łóżko, a chwytając za telefon, ujrzałam dzwoniący nieznany numer. Z reguły nie odbierałam ich, jednak tym razem, nie wiedzieć dlaczego, zrobiłam inaczej.
— Halo? — spytałam niepewnie, spoglądając na sufit.
— Yuki, tutaj Naruto. Pracowaliśmy dzisiaj razem. — Zaskoczona uniosłam się na dźwięk jego słów.
— Skąd masz mój numer? — spytałam.
— To nie jest ważne. Ważne, że odebrałaś. Pójdziesz ze mną jutro po pracy na kolację?
— Późno kończę.
— Wiem i od razu bym cię zabrał na coś dobrego.
— Bez powrotu do domu? Od razu z pracy do restauracji? To zły pomysł.
— Będziesz za bardzo śmierdzieć? — odparł ubawiony, doprowadzając mnie tym samym do wściekłości. Nie wiedziałam, co mężczyźni mają z tym smrodem.
— Teraz to możesz sobie pomarzyć.
— O siódmej będę czekać pod głównymi drzwiami.
— Nie będzie mnie.
— Do jutra. — Ku mojemu zaskoczeniu wypowiedział te słowa bardzo delikatnie. Dziwne uczucie rozeszło się po moim ciele, wprawiając w zakłopotanie. Odłożyłam szybko telefon na nocną szafeczkę i z delikatnym uśmiechem położyłam się ponownie na łóżku.
*
Dobra misiaczki!
Dzisiejszy rozdział jest przegadany, w ostatnich was męczyłam opisami oraz wielkimi wywodami na temat uczuć więc w dzisiejszym ruszyłam trochę do przodu z akcją.
Co myślicie o postaci Naruto w tym opowiadaniu? Jakie macie odczucia odnośnie pojawienia się go tutaj?
Mam nadzieję, że miło spędzacie czas i wszystkim uczniom, którzy mają wolną mówię z tego miejsca, cholernie wam zazdroszczę :D
Ja niestety się jeszcze męczę, trzymajcie za mnie kciuki kochani!
Do następnego! <3
XOXO ~ Vivi
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top