21. Powrót


(ROZDZIAŁ PONIŻEJ)

Witajcie szkraby! 

Okej minęło już wiele dni. 

Okej to moja wina.

Okej, ale to beznadziejne życie, jemu składajcie zażalenia. :D

Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku. Dajcie mi koniecznie znać! <3

Nie wiem czy ktokolwiek pamięta jeszcze to opowiadanie. Ale teraz jesteśmy w momencie w którym Gaara "uprowadził" Yuki. 

Co mi zostało powiedzieć? Przeproszam. I mam nadzieję, że jakoś się wdrożycie. Miłego czytania. <3


P.S. Mam ten rozdział napisany od listopada, ale jakoś nie mogłam go dodać. :< 

P.S.2 W tym rozdziale pojawi się OC @MC-Anonimek , przepraszam Cię kochana, że ten rozdział wstawiłam tak późno. :( Miłego czytania kochani! 

*

~ Vivi

Z każdym pokonywanym kilometrem czułam, jak serce pragnie opuścić moje ciało. Dłonie mi drżały i nawet nie byłam w stanie ogarnąć mętliku panującego w mojej głowie. Starałam się myśleć trzeźwo, analizować sytuację, zachować się tak, jak oczekiwali tego ode mnie na studiach, a później na praktykach.

Jednak w tej chwili zawiodłam.

Wiedziałam, że życie w sądzie nie było mi pisane, żałowałam tego, że się wycofałam. Mogłam pracować w jednej z kancelarii w Stanach, ale nie. Musiałam wrócić do miasta, które od zawsze komplikowało moje życie.

Przez to całe zamieszanie nie zwróciłam uwagi na osoby znajdujące się w samochodzie. Dopiero czując zimną dłoń Lei na swojej rozejrzałam się po aucie. Z przodu siedział Gaara. Był sam i coś mówił. Okazało się, że mówił do mnie.

— Yuki, do cholery! — krzyknął. Widząc, jak raptownie skręca w prawo, złapałam się mocniej za drzwiczki samochodu.

— Co się dzieje? — spytałam niczym w amoku, nie wiedząc, o co tak naprawdę chodzi. Musiał mi coś tłumaczyć podczas mojego wcześniejszego wyłączenia się, gdy doszło do niego, że musi mi ponownie to wyłożyć, puścił pod nosem cichą wiązankę przekleństw.

— Nie za bardzo jest czas na tłumaczenie. Jedziemy spotkać się z resztą, w następnych etapach wszystkiego się dowiesz.

Widząc delikatny uśmiech Lei wnioskowałam, że ona uważniej słuchała Gaarę i wiedziała, co się dzieje. Czułam jej wsparcie, gdy mocno mnie do siebie przytulała. Było mi wstyd, że to nie ja okazałam się jej oparciem. Musiała być przerażona, ale to świadczyło o tym, jaka była silna.

Wjeżdżając do opuszczonej hali, ujrzałam jeszcze dwa inne samochody. Zdezorientowana wyszłam z samochodu. Jakie było moje zaskoczenie, gdy dostrzegłam swoje przyjaciółki oraz Naruto.

Nie odezwał się. Wnioskując po jego minie, domyśliłam się, że nie był zadowolony z tego, że jechałam wraz z Gaarą. W tej chwili żałowałam moich wieczornych zwierzeń, jednak nie miałam pojęcia o tym, iż ten chłopak wstanie z grobu.

— Mamy mało czasu — powiedział nagle Kankuro. Stał blisko Sory. Zbyt blisko. Widziałam po jej uśmiechu, że coś jest na rzeczy i czułam ból niewiedzy. Nim najstarszy z Sabaku zdążył coś powiedzieć, dziewczyna siedząca w drugim samochodzie podjechała do nas.

— Muszę zabrać Leię! —krzyknęła nagle brunetka siedząca za kierownicą. W jej szarych oczach dostrzegłam niepokój. Spojrzałam zaskoczona na trzymającą mnie za rękę Leię, później na Naruto i, nie wiedząc dlaczego, na samym końcu mój wzrok zatrzymał się na Gaarze.

— Jedź, Kimi, ale uważajcie na siebie. Będziemy w kontakcie — skwitował Sabaku, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przytuliłam mocniej do siebie Leię i pozwoliłam jej wejść do samochodu. Serce biło coraz szybciej i niepokój zaczął przepełniać moje ciało. Bałam się o nią, jednak coś mi mówiło, że jeszcze nie powinnam się odezwać.

Wszyscy krzątali się po niewyobrażalnie wielkim budynku, a ja tylko słyszałam, jak echo unosi ich głosy. Chłód przeszył moje ciało. Odwróciłam się i dostrzegłam, jak lufcik na górze budynku jest uchylony. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że tak naprawdę nie jesteśmy sami. Po metalowych elewacjach znajdujących się wewnątrz budynku chodzili ludzie, którzy wyraźnie nie zwracali na nas uwagi. A może tylko udawali?

Słysząc czyjś głos ,zamrugałam kilka razy. Naruto spoglądał na mnie. Czułam, jak oczy zaczynają mnie piec, jednak zacisnęłam mocniej pięść, by się nie rozkleić. Był widocznie zdenerwowany. Przejechał dłonią po mojej głowie i, muskając mnie w czoło, westchnął ciężko.

— Musimy jechać..

— Super. Chce się umyć — jęknęłam, wtulając się w jego ramiona.

— Nie jedziemy do domu, kochanie. Musimy coś załatwić. — Jego słowa unosiły się w mojej głowie niczym dźwięk rozkołysanego dzwonu.

— Jak to..? — szepnęłam, jednak po chwili poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Przeniosłam wzrok na bok i zwróciłam uwagę na przypatrującemu się mi Gaarze. Naruto chwycił mnie za podbródek i skierował go tak, że spoglądałam teraz w jego oczy.

— Pamiętaj, że cię kocham. — Musnął moje usta. Czule, długo się od nich nie odsuwając. Nagle poczułam, jak łza spłynęła po mojej brodzie. Jednak nie należała ona od mnie.

Gdy odsunęłam się od narzeczonego, niczego po nim nie było widać. Delikatnie skinął głową a następnie wsiadł do jednego z dwóch czarnych samochodów. Podążyłam za nim, jednak Gaara mnie zatrzymał.

— Wsiadaj — nakazał mi, wskazując na tylne drzwi jego samochodu.

— Tylko żywi mogą mi rozkazywać — warknęłam, czując wypełniającą mnie złość, nie kontrolowałam się. On mocno złapał mnie za dłoń, gdy chciałam udać się za Naruto. Spojrzałam na ukochanego, a ten dał mi do świadomości, że nie mogę z nim jechać.

Westchnęłam cicho, nie pojmując tego co działo się wokół mnie.

Gdy weszłam do samochodu, poczułam mocniejsze ukłucie w klatce piersiowej. Na tylnym miejscu siedziała Dekashi, z delikatnym uśmiechem na twarzy spoglądała na mnie. Byłam wściekła, ale jednocześnie szczęśliwa.

— Deki.. — szepnęłam, rzucając się jej na szyję. Przestałam się powstrzymywać, pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach. Czułam, jak ona też delikatnie drży. Płakała.

— Tak bardzo cię przepraszam.. — powiedziała przez łzy, dalej mnie nie puszczając. — Chciałam ci o wszystkim powiedzieć, by nie doprowadzić do tej sytuacji. Nie podołałam.

Zaśmiałam się cicho, delikatnie od niej odsuwając.

— W życiu nie będę mogła ci się odwdzięczyć za to, ile mi dałaś — odparłam, a widząc unoszące się kąciki jej ust, kontynuowałam: — Nie powinnam wtedy wybuchać. Zawsze robiłaś wszystko, by mnie bronić. Powinnam o tym pamiętać i dać ci wszystko wyjaśnić.

Najwidoczniej moje słowa dużo jej dały, jej uśmiech stał się radośniejszy, a złote oczy wydawały się wesoło błyszczeć.

— Chciałam cię bronić przed tym dupkiem, a teraz jesteśmy na niego skazane — burknęła, a słysząc jego kaszlnięcie, chyba dopiero do niej doszło, że siedział w samochodzie. Jednak się nie przejmowała. Widziałam to na jej twarzy, chciała coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymała się tylko poprzez delikatnie zagryzienie wargi.

— Ja tutaj siedzę. — Powiedział Gaara, patrząc w przednie lusterko, nasze spojrzenia się spotkały.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że z przodu siedzi Temari, i że jedziemy.

— A dowiem się, o co chodzi? — spytałam po chwili. Grobowa cisza dała mi wiele do myślenia. Nie dzisiaj, westchnęłam.

*

Przez pierwszą godzinę faktycznie spałam. Kolejną godzinę starałam się udawać, że śpię. Nie miałam ochoty na rozmowę z rodzeństwem siedzącym z przodu, a byłabym na to skazana ze względu na Dekashi, która słodko spała. Słyszałam, jak wcześniej otwierała kilka batoników, więc zapewne będę musiała przez jakieś pół godziny czekać na jej przebudzenie. Bo wiedziałam, że ponownie nie zasnę.

Mając zamknięte oczy, starałam się dowiedzieć, gdzie jesteśmy. Niestety, nie mogłam, ponieważ w radio była włączona płyta nowej wokalistki – Utau. Pierwszy raz o niej słyszałam, ale z tego co wychwyciłam z rozmowy siedzących przede mną osób, wywnioskowałam, że dopiero co zaczyna. I była naprawdę dobra.

Wiedząc, że nie mogę robić nie ciekawego, postanowiłam podsłuchać rozmowę rodzeństwa. Miałam nadzieję na dowiedzenie się czegoś, bo wiedząc, że samochód prowadzi ''nieboszczyk" przyprawiała mnie o zawroty głowy. Z wielkim trudem starałam się delikatnie przesunąć, by nie usłyszeli, niestety dźwięk muzyki sprawiał, że nie wszystko wyraźnie słyszałam.

— Myślisz, że się uda? —Dziękowałam w duchu Bogu za to, że Temari miała tak donośny głos. Nie dało jej się nie usłyszeć. Gorzej z Gaarą, ten to mówił, jak gdyby wiedział, że podsłuchuję.

Skupiłam się, jak najbardziej potrafiłam. Niestety, mój trud poszedł na marne. Nie udało mi się go usłyszeć, jedynie jakiś świst i cichy bełkot. Nic sensownego.

— Ale w końcu trzeba będzie jej wytłumaczyć.. Wiem, że to zrobisz! Nie przerywaj mi! — krzyknęła. Słysząc, jak Dekashi się poruszyła, Temari została uciszona przez brata. —Chodzi mi o to, że ona naprawdę to przeżyła. Wciąganie ją w to na pewno w niczym jej nie pomoże, do tego Naruto.. Wiedziałeś, że są zaręczeni?

Przez to, że piosenka się kończyła, byłam w stanie usłyszeć przekleństwo z ust Gaary. Nie wiedziałam, dlaczego, ale moje policzki zaczynały mnie piec. Czułam się jak jakaś siedemnastolatka.

— Wytłumaczę jej to — stwierdził, na co jego siostra cicho się zaśmiała. Cieszyłam się, że kolejna piosenka była powolniejsza. Starałam się opanować oddech, a kłębiące się we mnie uczucia sprawiały, że był on szybszy niż bym tego chciała.

— On powinien. Zawsze ją lubiłam, jesteś dziwny, bo tak to ty byś mógł ją sobie obracać w łóżku, a nie on..

Wiedziałam, że moja twarz oblała się buraczanym kolorem. Gaara przyśpieszył, wyprzedzając samochód i sprawiając, że Temari uderzyła w bok samochodu. Słyszałam jej zderzenie i wiązankę nieprzyzwoitych słów.

Dalej już nie rozmawiali. Starłam się udawać, bo nie miałam najmniejszej ochoty by widzieli mnie w tym stanie. Do tego musiałam zapanować nad rozszalałym sercem, które nie miało pojęcia, co robi. Naruto był moją oazą spokoju, pewną przyszłością, której zawsze chciałam. Dlatego, gdy dowiedziałam się, że Gaara żyje, byłam przekonana o moich uczuciach do Uzumakiego.

Niestety, jak się okazało, ukrywał coś przede mną. Ukrywał to przede mną, nie jestem na tyle głupia, by dać sobie wmówić, że przypadkiem na siebie wpadli. Musiałam się tylko dowiedzieć, na jakiej zasadzie działa ich znajomość, ile wiedział i modliłam się w duchu, by też był zaskoczony ożywieniem Gaary. Inaczej wiedziałam, że nasza rozmowa byłaby trudna.

*

— Yuki, wstawaj. — Szept Deki i jej chłodna dłoń na czole wyrwały mnie ze snu. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam, a co najgorsze, nie wiedziałam, jak długo jechaliśmy.

Gdy wysiadłam z samochodu, wywnioskowałam, że znaleźliśmy się już w całkowicie innym mieście, do tego krajobraz dużo bardziej różnił się od tego, którego znałam.

Wysokie góry otaczały nas ze wszystkich stron. Nie do końca byłam pewna, czy ulice w tych okolicach są przejezdne, asfalt całkowicie zlewał się z kolorem wzgórz, brak jakiejkolwiek roślinności sprawiał, że ziemia tutaj wydawała się bardziej jałowa niż była w rzeczywistości.

Byłam w szoku, patrząc, jak moi towarzysze udają się w stronę niewielkiej góry. Z początku byłam pewna, że oszaleli. Dopiero po chwili wytężenia wzroku zrozumiałam gdzie idą. Do domu.

Pierwszy raz w życiu spotkałam się z tym, by dom wyglądał jak góra, a może był górą. Nie miał dachu, jedynie był zaokrąglony i równy ze ścianami opadającymi ku ziemi. Szarość przeważająca w nim sprawiała, że miałam ochotę ponownie wejść do samochodu. Chciałam uciec.

Jednak wiedziałam już doskonale, gdzie byłam.

Zawieźli mnie do Iwagakure.

Niezadowolona, ruszyłam za Dekashi, starając wmówić sobie, że zaraz nie wejdę do kamiennego domu i zobaczę Naruto. Modliłam się całą drogę, idąc w mroku, iż go zobaczę. Otworzę drzwi i on będzie tam stać.

Nic bardziej mylnego.

Dom – lub kamień – był w środku elegancko wykończony. Królowała tam biel oraz beż, przez co ponure kolory za oknem wydawały się mniej depresyjne. Podeszłam do schodów znajdujących się naprzeciwko drzwi. Kątem oka dostrzegłam salon znajdujący się po lewej stronie od nich.

Komórka!

Gdy do mnie dotarło, że powinnam zadzwonić do ukochanego, dowiedzieć się, co się dzieje, zaczęłam szukać urządzenia. Jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że go nie mam. Niestety, nie miałam ze sobą torebki, więc gdy moje kieszenie okazały się puste, poczułam jak łzy mimowolnie napływają mi do oczu.

Chciałam krzyczeć. Spytać, o co w tym wszystkim chodzi, a przede wszystkim gdzie zabrali mój telefon i gdzie mogę się położyć, by przespać ten koszmar. Ku mojemu zaskoczeniu, wyprzedziła mnie Temari.

— Nie powinno być trudno, dziewczyny. Na górze są trzy pokoje, wy macie wspólny. — Wskazała na mnie i na Deki. — Telefonem zostały wam zabrane z przyczyn oczywistych. Przez kilka dni musimy się ukrywać. Niedługo dołączymy do naszych przyjaciół.

— Przepraszam... — przerwałam jej, podnosząc dłoń niczym dziecko w podstawówce. Nawet nie byłam świadoma tego, co robię, jednak uśmiech Gaary widziałam wyraźnie. — Mogę się dowiedzieć, jakie to są cholerne oczywiste przyczyny oraz dlaczego zostaliśmy podzieleni tak, a nie inaczej? O telefon to już się nie pytam, bo i tak nie uzyskam odpowiedzi.

Przekroczyli granicę. Dekashi o tym wiedziała i zaśmiała się pod nosem. Jednak dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że w tej czwórce tylko ja jestem niepoinformowana.

Spojrzałam na Temari, a gdy skierowała wzrok na młodszego brata, mój też się na nim zatrzymał.

Ponownie zobaczyłam jego miętowe oczy. To, jak wzrokiem stara się przewiercić mnie na wylot, a jego delikatny uśmiech wywołał na mojej twarzy rumieńce. Szybko spuściłam wzrok.

— Jutro, Yuki — szepnął, starając się zachować powagę. —Teraz idźcie do pokoju i odpocznijcie. Dekashi jest spakowana, ale dla ciebie stosowne ubrania czekają na łóżku. Dobrej nocy.

Starałam się zapanować nad swoimi emocjami. Zacisnęłam pięści, czując ból wbijanych w skórę paznokci. Wzięłam głęboki wdech po czym teatralnie skinęłam głową.

— Jasne — burknęłam idąc na górę. Ostatnią rzeczą, którą usłyszałam było ciężkie westchnienie Gaary. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top