39. Dzień dobry.

Emma.

Dzień nadszedł szybko, choć pół nocy przegadaliśmy razem z Lucasem. Budzę się otulona jego ramionami. Uśmiecham się, bo mimo tych wszystkich kłopotów, nigdy nie czułam się tak dobrze. Delikatnie unoszę dłoń bruneta i pomalutku wyślizguję się z jego objęć. Od razu udaję się do łazienki na szybki relaksujący prysznic.

Podczas kąpieli rozmyślam o nocy, o rozmowie z Lucasem o tym, co się wczoraj stało. Mój chłopak obawia się o moje bezpieczeństwo, więc ustaliliśmy, że dziś wyjeżdżamy.
Ta cała sprawa nas nie dotyczy, Andrea i Paul muszą sami rozwiązać ten problem.

— Dzień dobry — mówię, wchodząc do kuchni.

— Dzień dobry. Jak się spało? — pyta z lekkim uśmiechem Andrea.

— Dobrze, dziękuję. A ty jak spałaś?

— Gorzej. Wiesz, mam duże wyrzuty sumienia. Nie powinnam przyprowadzać tu Paula. Przepraszam was za to. Naraziłam was na niebezpieczeństwo. Po śniadaniu wyjedziemy.

— Nie Andrea, to my wyjeżdżamy. Zostańcie tu, ile chcecie. Rozmawiałam o tym z Lucasem. Zresztą sama mówiłaś, że nikt nie zna tego miejsca, więc jesteście tu bezpieczni.

— Ale...

— Jak już mówiłam. Rozmawiałam z Lucasem, zgodził się, żebyście tu zostali. Naprawdę nie ma problemu, więc nie ma żadnego, ale. Ok?

— Ok i... dziękuję wam za wszystko.

Ręce Andrei obejmują mnie. Czuję się dziwnie, bo nadal pamiętam, jak mnie okłamała. Jednak była moją przyjaciółką przez długi okres. Nie mogę ot, tak tego zapomnieć. Brakowało mi jej. Odwzajemniam, więc uścisk, a nawet go pogłębiam.

Wracając do swojego pokoju, rozmyślam, jak bardzo zmieniło się moje życie. Tak wiele się stało. Przyjaciółka nie jest tym, kim myślałam, Paul żyje, no i się zakochałam. Zdarzyło się coś, czego najbardziej się nie spodziewałam. Brunet sprawił, że życie ponownie nabrało barw.

Otwieram drzwi sypialni i opieram się o framugę. Lucas jeszcze śpi i wygląda tak słodko. Ciemne włosy ma zmierzwione, oczy zamknięte. Na twarzy lekki słodki zarost. Jego pełne usta wygięte są w lekki uśmiech. Ręce ma złożone i położone pod twarz. Wygląda tak niewinnie. Moje myśli nagle przerywa dźwięk wibracji. Po cichu podchodzę do szafki nocnej i spoglądam na wyświetlacz telefonu.

Tata.

Serce zabiło mi mocno. Dlaczego on dzwoni? Po co? Czyżby dowiedzieli się o Paulu?
Gdy czuję dłoń na swoim ramieniu, obracam się. Oddycham z ulgą, gdy widzę zaspaną twarz Lucasa.

— Myślę, że powinnaś odebrać. Pamiętaj, że oni nie mieli nic wspólnego z Paulem. Twój tata tylko martwił się o ciebie. Postąpił jak każdy kochający swoją córkę ojciec.

Spoglądam w oczy bruneta i serce wali mi jak szalone, bo on może mieć rację. Nieświadomie naciskam zieloną słuchawkę, a ręka Lucasa przybliża mi telefon do ucha.

— Emma, Emma kochanie to ty? — Słyszę męski, ale łagodny głos ojca w telefonie.

— Tak tato.

— O Boże skarbie, tak się cieszę, że odebrałaś.

— Po co dzwonisz?

— No bo, w przyszłym tygodniu mamy z mamą trzydziestą rocznicę ślubu i bardzo chcielibyśmy, żebyś przyjechała. Urządzamy bal maskowy, na tę okazję. No wiesz, mama się wczuła.

— Tato ja...

— Skarbie, poczekaj. Nie odpowiadaj od razu. Zastanów się i dopiero daj znać, dobrze?

— Dobrze.

— To do zobaczenia, mam nadzieję.

— Pa tato.

Odsuwam telefon od ucha. Tysiąc myśli krąży mi po głowie. Tak dużo się dzieje.

— Co chciał? — pyta Lucas, przerywając tym samym moje myśli.

Spoglądam za siebie. Brunet leży ponownie na łóżku. Przez tę rozmowę nawet nie zauważyłam, kiedy ode mnie odszedł.

— Rodzice mają rocznicę ślubu, chcą, żebym, przyjechała na imprezę.

— A ty, co o tym myślisz?

— Nie wiem. — Wzruszam ramionami. — Nie potrafię stwierdzić czy jestem na to gotowa.

— Jeśli chcesz, to pojadę tam z tobą.

— Naprawdę mógłbyś? — pytam zaskoczona. Lucas w odpowiedzi kiwa głową. — Jesteś kochany.

Zbliżam się do niego i całuję. Nasze usta są teraz połączone. Języki splotły się tak samo, jak ciała. Tak bardzo go kocham. Tak wiele mu zawdzięczam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top