34. Lucas ja...
Emma.
Budzę się z samego rana. W pokoju panuje jeszcze mrok. Rozglądam się po pomieszczeniu, choć nie widać z byt wiele. Pamiętam, gdzie jestem, u Lucasa, w górach.
Przecieram zaspane oczy i wyginam ciało, rozciągając się. Łóżko jest tak bardzo wygodne, że postanawiam jeszcze poleżeć. Gdy zaczyna mi się nudzić, wstaję. Podnoszę głowę i siadam na łóżku. W rogu pokoju zauważam swoją torbę. Ucieszona wstaje i kieruję się prosto do niej. Na szczęście w pokoju robi się coraz jaśniej, mogę dostrzec już każdy przedmiot. Wyjmuję ubrania i rozglądam się w poszukiwaniu łazienki.
Taki piękny dom na pewno ma w pokoju łazienkę.
Gdy dostrzegam kolejne drzwi, od razu się w ich stronę kieruję. Naciskam klamkę i moje oczy widzą piękną i wielką łazienkę. Jest w niej prysznic, wanna, dwie umywalki i wielkie lustro. Jest biała z drewnianymi dodatkami.
Potrzebuję kąpieli! Oj tak, bardzo jej potrzebuję.
Podchodzę więc do wanny i od razu odkręcam gorącą wodę, a następnie powoli wlewam płyn do kąpieli. Zdejmuję ubrania, kątem oka dostrzegam rany na swoim ciele. Obracam się w stronę lustra. Pierwszy raz je widzę. Wcześniej bałam się spojrzeć. Gdy Carl mi je oglądał, zamykałam oczy, ale znam każdą z opowiadań i dokładnie wiem, gdzie się znajdują. Najgorsza jest na przedramieniu, to po niej zostanie blizna. Do tego jeszcze rana na brzuchu, jest o wiele mniejsza, ale źle się goi. Po niej również może pozostać blizna.
Nie mogę patrzeć na swoje ciało! Ono jest okropne! — Odwracam się od lustra i podchodzę do wanny.
Zakręcam wodę i zanurzam się w niej. Piana zakrywa całe moje ciało. Zamykam oczy i przed oczami widzę Lucasa. Tak Lucasa. Od wczoraj jeszcze bardziej o nim myślę. Gdy mnie dotyka, serce zaczyna bić szybciej. W piersi mi ściska, a po ciele przechodzi dreszcz. Marzę, żeby dotykał mnie ciągle, choć moje brzydkie ciało na to nie zasługuje. On jest taki przystojny i dobry, zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Moja rodzina, moja przeszłość nie jest najlepsza, nie chcę go w to wszystko wciągać.
Tylko że on jest ciągle przy mnie. Robi tak wiele dla mnie. Może gryzą go wyrzuty sumienia przez kłamstwa, którymi mnie karmił? A może to coś więcej?
Nie to niemożliwe. Jestem taka brzydka z tymi bliznami, do tego moja rodzina to gangsterzy, kłamcy i manipulanci. Kto by chciał kogoś takiego jak ja?
Czuję chłód, woda robi się już zimna. Nawet nie wiem, jak długo tak siedzę pogrążona w myślach. Ostatnio często mi się to zdarza. Myję ciało i włosy, następnie wychodzę i się ubieram. Wycieram i rozczesuję mokre włosy. Gdy wychodzę z łazienki, rozglądam się po pustym pokoju. Nie mogę tu tak siedzieć, muszę się przejść. Schodzę na dół i robię sobie herbatę. W pokoju zauważam ogromne drzwi, które zapewne prowadzą na taras. Od razu kieruję się w ich stronę. Rozsuwam drzwi i czuję świeży powiew wiatru. Zamykam oczy i nabieram głęboki oddech świeżego powietrza.
Widok jest piękny. Góry, jeziorko i las, to pierwsze widzę. Oczywiście jest też basen, leżaki i miejsce na ognisko, wielki stół z krzesłami. Ta posiadłość musiała kosztować majątek.
Przekraczam próg i udaję się prosto do leżaków. Zauważam tam koc i palenisko z palącym się ogniem, pewnie gazowe. Mimo wszystko i tak pięknie wygląda. Rozkładam się wygodnie i przykrywam kocem. Ten widok mnie uspokaja. Czuję się taka odprężona.
— Piękny widok, prawda?
Zalękniona spoglądam za siebie. To Lucas.
— O tak — szepczę.
— Właśnie dlatego kupiłem ten dom. Widok zapiera dech w piersiach.
— To prawda.
Spoglądam na Lucasa, nie wiedząc co zrobić. Przy nim jestem taka skrępowana. Sama nie wiem jak na niego reagować.
— Czy mogę? — pyta brunet, pokazując ręką na leżak obok mnie.
Z lekkim zakłopotaniem kiwam głową na zgodę. Jak mogę powiedzieć mu nie, przecież to jego dom.
— Jak się czujesz?
— Dobrze.
— Nie jesteś zła, że tu przyjechaliśmy?
— Nie — odpowiadam, nie patrząc na bruneta.
Lucas bez słowa kładzie się na leżaku i zaczął wpatrywać się w widoki. Czuję, jak od czasu do czasu zerka na mnie, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili jednak wraca wzrokiem do pięknego krajobrazu.
— Lucas, dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty nie byłoby mnie już.
Brunet podniósł się i usiadł obok mnie, przysuwając bliżej leżak.
— Emmo proszę, nie mów tak. Zrobię wszystko, żeby się to nie powtórzyło — mówi czule, a następnie kładzie rękę na mojej dłoni. — Emma ja...
Spoglądam w jego oczy. Jego spojrzenie jest takie niepewne. Jest zdenerwowany, jakby się bał.
— Lucas, o co chodzi? Co się stało?
— Ja nie mogę cię stracić. Emmo ja, cię kocham.
Czy on właśnie powiedział, że mnie kocha?
Podnoszę się do pozycji siedzącej i przykrywam usta. Przecież to niemożliwe. Jakim cudem?
Szybko wyrywam swą dłoń z jego uścisku. To nie może być prawda!
— Emma proszę cię, nie odtrącaj mnie. Wiem, dużo przeszłaś i masz prawo się bać, ale ja cię nie skrzywdzę.
— Paul też tak mówił.
— Może, ale ja nim nie jestem. Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko.
Ponownie przybliża się i łapie moją dłoń. Patrzy w moje oczy, głęboko jakby zaglądał w głąb mnie.
— Emma, kocham cię. — Mówiąc te słowa, podniósł moją dłoń i przyłożył do swojego serca. — Nie skrzywdzę cię i nie pozwolę cię skrzywdzić. To serce bije dla ciebie od dnia, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz na ulicy.
— Lucas ja...
— Wiem to za dużo dla ciebie, ale ja nie oczekuję, że mi powiesz to samo. Wiele przeszłaś, ja poczekam, ale nie rezygnuj z tego uczucia. — Jego dłoń wraz z moją przenosi się na moje serce.
Gdy jego dłoń dotyka mojego serca, zamykam oczy.
Czy to może być prawda, że mnie kocha?
Ja wiem, co do niego czuję, choć mój umysł, długo się broni. Jednak serca nie oszukam. Kocham Lucas od czasu naszej randki na dachu hotelu Ravel. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, co do niego czuję. Jednak po tych wszystkich wiadomościach o Paulu, mój umysł się bronił. Zamknął się i nie wpuszczał niczego. Byłam zraniona i przerażona. Jednak nie potrafię się już bronić, serce wygrywa tę bitwę.
— Emma proszę, powiedz coś. Nie zamykaj się.
Czuję dłoń na mym sercu, a jego słowa przywracają mnie do rzeczywistości. Czarna otchłań, która była we mnie od spotkania z Paulem, pękła. Uśmiecham się i spoglądam w przerażone oczy bruneta.
— Ja też cię kocham Luke.
Źrenice Lucasa się rozszerzyły. Kąciki oczu lekko się uniosły, a na czole pojawiła się mała zmarszczka.
— Czy ty właśnie...
— Kocham cię Lucasie Foster.
Brunet wstał i uniósł mnie, a następnie mocno przytulił. Szeroki uśmiech pojawia się na jego twarzy. Cieszy się, a w jego oczach jest widać wyraźną ulgę.
— Boże, a ja tak bardzo się bałem. Tak bardzo bałem się, że jak ci powiem, że cię kocham, to cię stracę — mówiąc to, spogląda w moje oczy, a następnie namiętnie całuje.
Tak bardzo mi go brakowało.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top