Prolog

Niebezpieczny młody mężczyzna, na którego widok w powietrzu czuło się aurę niebezpieczeństwa i tajemniczości. Szedł spokojnie przez park, ubrany w zwiewny, ciemno granatowy płaszcz, czarne spodnie, białą koszule, a także czarne lśniące buty. Jego krótko ścięte, brązowe włosy lekko powiewały na ciepłym wietrze, niszcząc tym sposobem idealną fryzurę.

Zielone oczy lustrowały każdy najmniejszy skrawek parku, jakby w obawie przed niebezpieczeństwem, którego przecież on w tym mieście i nie tylko w tym był wyznacznikiem. Po szybkich oględzinach terenu wszedł do opuszczonej fabryki, gdzie wydawało by się, że nie znajduję się nic. Jednak gdy zajrzałoby się głębiej nawet zwykły, przeciętny obywatel mógłby dostrzec mały świecący kawałek kamieni szlachetnych, ukrytych pod niepozornym kawałkiem spróchniałego drewna.

Mężczyzna wszedł do owej fabryki na końcu parku, przesuwając ręką kawałek drewna leżący na skrzynce, która uniemożliwiała dostanie się do drogiej biżuterii, drogocennych kolczyków wartych 100'000$. Uśmiechnął się lekko z satysfakcji, a następnie zostawił swój znak rozpoznawczy czarny iks namalowany na miejscu rabunku.

***

-Leila! Chodź tu szybko!- zawołał James Evans, krótkowłosy blondyn o lekkich rysach twarzy. Oczy miał niebieskie, a posturę umięśnioną. Ubrany był w niebieską koszulę, i zwykłe ciemne jeansy.

-Już idę!- odkrzyknęła wołana kobieta z sąsiedniego pomieszczenia, niska rudowłosa z włosami sięgającymi  mniej więcej do pasa i brązowymi oczami. Ubrana była w sięgającą do kolan, granatową spódniczkę i nieskazitelnie białą koszulę z małym dekoltem.

Leila podeszła do swojego przyjaciela wychodząc tym samym na korytarz z pytającym spojrzeniem z jej orzechowych oczu, a James odwzajemnił je tylko ze swoich lazurowych, przestraszonym wzrokiem.

-O co chodzi?- spytała się niebieskookiego Leila, a jej twarz ozdobiła podniesiona wysoko brew ze zdziwienia okazanego pytającym spojrzeniem.

-Inspektor prosił cię do swojego gabinetu- powiedział nerwowym i cichym głosem, jakby obawiając się, że ktoś go usłyszy, co było sprzecznym domysłem, gdyż było już późno w nocy, a jedynymi osobami na komisariacie, był on, jego przyjaciółka w tym także współpracowniczka, inspektor, zwany również jako Matthew Davies oraz parę innych osób pracujących pewnie nad najpewniej poważną sprawą, ale w innej części budynku.

-Wiesz może czego chce Inspektor Davies?- zapytała przyjaciela z obawą, jakby zaraz w gabinecie inspektora mogło stać się coś strasznego.

-Podobno masz dostać nową poważną sprawę do rozwiązania, a teraz pośpiesz się, jak wiesz Davies nie lubi długo czekać.- odrzekł a następnie skierował się do środka swojego gabinetu znajdującego się na końcu korytarza na którym stali.

Kobieta tylko zwróciła się na pięcie i odeszła w stronę gabinetu. Przechodząc przez korytarz można było zauważyć pewną aurę, choć nikt nie był do końca przekonany czym się ona wywoływała, pracownicy myśleli, że to przez ciszę ciążącą na wszystkich holach i korytarzach. Ów cisza była wywołana tym, że większość rozmów o poważniejszych sprawach odbywała się zwykle na piętrze pod ziemią, ponieważ pracownicy wyższego szczebla stosunkowo nie dawno, bo około dziesięć lat temu wymyślili, że tak będzie lepiej gdyż zazwyczaj na takich rozmowach było bardzo głośno ze względu na to, że musiał się na nich pojawić poszkodowany razem z oprawcą, co nigdy nie tworzyło dobrego duetu. Za to goście lub raczej osoby nie spędzające tam aż tak bardzo jak pracownicy na placówce policji pewnie myśleli, że cisza spowodowana jest małą ilością osób lecz było to błędna dedukcja.

Gdy Leila dotarła do gabinetu, zapukała mocno w mahoniowe drzwi, a gdy po chwili usłyszała niskie "Wejść" zza drzwi, bez zawahania nacisnęła błyszczącą, złotą klamkę i zdecydowanym ruchem otworzyła potężne, szerokie drzwi.

Gdy otworzyła drzwi jej oczom ukazał się ciemny gabinet. Na wprost miejsce ściany zajmowało ogromne okno, zajmujące całą tylną ścianę, ściany w pomieszczeniu były świeżo pomalowane na ciemno granatowy kolor. Pod tylną ścianą, z miejscem na obite czarną skórą krzesło, stało również mahoniowe i duże biurko, za którym popijając spokojnie napój z kubka siedział inspektor Davies, a obok ściany która z perspektywy młodej kryminolożki znajdowała się po prawej stronie, stał duży stół służący do przechowywania dużej ilości papierów z różnych spraw policji z ostatnich trzech lat.

-Dzień dobry. Chciał mnie pan widzieć- przywitała się młoda Johnson z inspektorem. Myśląc w tym czasie o sprawie dla której pan Davies poprosił ją do swojego gabinetu.

-Och panienka Johnson, tak dokładnie chciałem cię widzieć- odpowiedział gładząc przy tym swoją brodę z małym uśmiechem na twarzy.

-Tak czy mogę się dowiedzieć czemu mnie pan wołał?- zapytała, bo już nie umiała wytrzymać z nerwów które towarzyszyły jej od czasu wędrówki po komisariacie.

-Ach tak potrzebuję abyś przejęła sprawę, pana Sebastiana Williams'a który trafił do szpitala ze względu na złamane żebra, a przez poważny stan pozostał w stanie śpiączki- odpowiedział rudowłosej popijając po tych słowach powolnie kawałek kawy, jak domyśliła się kobieta po zapachu.

-A czy mogę poznać podstawy sprawy?- zapytała się już uspokojona. Jeszcze chwilę temu każdy by zauważył, że była cała spięta. Jej ciało stało spokojnie rozluźnione przed biurkiem za którym siedział starszy pan. Inspektora bowiem można było już od jakiegoś czasu zaliczać do ludzi starszych, gdyż w styczniu tego roku wybiło mu okrągłe lat 70.

-Och tak. Pewnie kojarzysz w ostatnim czasie znane zdarzenie które pojawiało się w telewizji i gazetach, chodzi mi o włamania w- tu przerwał na chwile aby sięgnąć po zdjęcia, jak domyśliła się dziewczyna skradzionych rzeczy- Los Angeles, ukradziono tam z domu pewnego miliardera dwa diamenty, warte w przybliżeniu sto tysięcy dolarów, lub na przykład włamanie do muzeum w Chicago i wykradnięcie bransoletki z rubinami?- zapytał pokazując przy tym zdjęcie poszlak, na których znajdowały się dwa ogromne, połyskujące w świetle fleszy diamenty i wysadzana na przemian jasno czerwonymi i krwisto czerwonymi rubinami.

-Tak kojarzę, dużo się o nich w ostatnim czasie mówiło- odpowiedziała sięgając pamięcią do dnia wczorajszego, nigdy nie oglądała zbytnio wiadomości była zajęta pracą, ale przypomniała sobie, że czytała właśnie wczoraj coś o nich w gazecie. Było ta powiedziane co skradziono i skąd co też powiedział przed chwilą inspektor. Jednak gdy sięgnęła pamięcią dalej przypomniał jej się jeden ważny szczegół, a więc zapytała o niego- Czy tu chodzi o to, że jedyną poszlaką jest czarny znak iks namalowany na miejscu włamania?

-Tak, a dlatego, że jest pani jedną z najlepszych proszę aby zajęła się pani tym zajściem. Dlatego czy zechciała by pani zająć się tym?- zapytał z w ogóle nie ukrywaną nadzieją, kobieta zaś wiedziała, że nareszcie będzie miała okazję się wykazać. Pracowała nad wieloma sprawami ale nigdy nie na aż tak dużą skalę, wiedziała, że poradziła by sobie dobrze, może nawet całkiem szybko, i to właśnie dlatego w tamtym momencie postanowiła, że nie może zaprzepaścić swojej szansy.

-Bardzo chętnie proszę pana- odpowiedziała z cwanym uśmiechem na ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top