#4
~ NEINA
Od ponad 12 godzin razem z Karasu przemierzałyśmy las Konohy w celu oddalenia się jak najdalej od Wioski. Bez chwili wytchnienia przeskakiwałyśmy z gałęzi na gałąź w obawie o możliwości śledzenia kogokolwiek z elitarnej jednostki ANBU. Tak naprawdę nie mogłam być pewna czy po opuszczeniu mieszkania, Iruka nie był na tyle zdesperowany, aby nie powiadomić Hokage o moich działaniach. Została też kwestia tej dziewczyny. Skąd mogłam wiedzieć czy Karasu nie zwierzyła się komuś o moim planie ? Nic o Niej nie wiedziałam, a całkowita cisza panująca między Nami od czasu wyruszenia nie ułatwiała mi niczego, wręcz przeciwnie tylko pogłębiała moje obawy. Na niebie można było dostrzec przebłyski wschodzącego już słońca. Cało nocna gonitwa i brak snu dał mi się już mocno we znaki. Z twarzy Kary również można było wyczytać oznaki zmęczenia, mimo że próbowała to ukryć przed otaczającym Nas światem.
- Odpocznijmy – stwierdziłam zwalniając tempo.
- Dam radę – odparła moja towarzyszka, tak jak myślałam próbując schować swoje zmęczenie.
- Ale ja już nie. Potrzebuje odpoczynku. Biegniemy całą noc, od dwóch dni w ogóle nie spałam. Odpocznijmy.
Wolałam schować dumę w kieszeń i pierwsza wyjść z inicjatywą odpoczynku, niżeli miałyśmy wciąż biec do utraty tchu. Obie potrzebowałyśmy odpoczynku, a postój w ciągu dnia niósł ze sobą większe korzyści, chociażby mniejsze prawdopodobieństwo zaatakowania przez kogoś. Po chwili Karasu również zwolniła tempa przystając w końcu na moją propozycje odpoczynku. Gdy znalazłyśmy odpowiednie miejsce do spoczynku usiadłyśmy naprzeciw siebie na leżących na ziemi konarach. Z jednego ze swoich zwoi odpieczętowałam spakowany wcześniej prowiant. Nie było to nic szykownego, tylko podstawowe racje, które są wydawane podczas misji, jednak były one niesamowicie sycące, a o to mi właśnie chodziło. Ja i Karasu wciąż milczałyśmy. Żadna z Nas nie chciała w dalszym ciągu podjąć rozmowy, co zaczynało mnie już w pewnym sensie irytować. Rozumiem nie znamy się, jednakże obie postanowiłyśmy uciec z Wioski i dołączyć do Akatsuki, dlatego musiałyśmy się coś o sobie dowiedzieć, inaczej ta współpraca nie będzie miała żadnego sensu.
- Opowiedz mi coś o sobie – stwierdziłam próbując podjąć jako pierwsza rozmowę.
-Moja przeszłość nie należy do prostych - zaczęła niepewnie - moje ręce są splamione krwią najbliższych. Dokonane czyny wracają nocami.- zawiesiła wzrok na nieokreślonym bliżej przedmiocie - zamordowałam wszystkich, którzy coś dla mnie znaczyli. Odebrałam im życie, mimo że na to nie zasługiwali - zamknęła powieki milcząc chwilę - żaden człowiek nie jest upoważniony do odebrania komuś przyszłości. A ja to zrobiłam. Jak ostatnia świnia. - westchnęła - wszystko wydarzyło się tak szybko... – zawiesiła po chwili głos.
- Opowiedz mi co dokładnie wydarzyło się tamtego dnia ? Dlaczego posunęłaś się do takiego czynu ? Coś musiało wtedy Tobą kierować. Pamiętam tą masakrę. Razem z oddziałem ANBU zostaliśmy wezwani na miejsce, niestety już za późno. Była to wtedy moja pierwsza poważna misja. Nigdy nie zapomnę widoku tych ludzi.
- Co mną kierowało? No właśnie, to jest dobre pytanie. - uśmiechnęła się - Wiem, strasznie ich zmasakrowałam. To był odruch... Spowodowało to coś, czego nie zawsze potrafię kontrolować. Mianowicie chodzi mi o emocje. Dopiero potem zaczęłam nad nimi panować w pełni. Byłam jak tykająca bomba. - wzruszyła ramionami - Zdenerwowali mnie tego dnia. Teraz jestem ostatnią i najpotężniejszą z mojego klanu. Wszystko z ich winy. - powiedziała z goryczą - Zapełnili czarkę i spowodowali wylanie się jej zawartości. - wysyczała rozeźlona.
- Każdy ma swoją przeszłość dlatego nie mi Cię oceniać. W szczególności, że sama nie jestem idealna - zaczęłam - Co skłoniło Cię do przybycia do Konohy ? Twój Klan był daleko położony od Wioski.
- Nie został mi żaden powód, abym tam została. Nic mnie tam nie trzymało. Wszyscy wydali na mnie wyrok. Uznali mnie za potwora. - zawiesiła głos - Traktowali mnie jak jinchuuriki... Uważali mnie za zagrożenie gorsze od ogoniastych. - zacisnęła dłonie - Chcieli mnie zabić. Wszyscy zebrali się i przyszli w nocy zakończyć mój żywot.
- Rozumiem, że nie udało się im skoro siedzisz tu obok mnie - stwierdziłam.
Ta dziewczyna widzę ma tak samo burzliwą przeszłość co ja. Nie bez powodu los skrzyżował nasze ścieżki.
-Chcąc się bronić, zareagowałam jak najszybciej... - zacisnęła powieki- ...zabiłam ich nie zostawiając najmniejszego śladu... - wbiła paznokcie w uda - Nie mogłam pozwolić aby ktoś się o tym dowiedział. Potem teleportowałam się do Konohy. - wyprostowała się otwierając oczy.
- I tam poznałaś Genmę. Opowiedz jak się poznaliście - stwierdziłam chcąc zmienić temat. Zauważyłam że wiele kosztowała ją ta opowieść. Nie chciałam więcej naciskać jak na jeden raz i tak zaskoczyła mnie swoją otwartością i szczerością wobec obcej osoby.
- Zaczęłam pracować dla Hokage. Opowiedziałam mu wszystko, bo i tak wiedział, chociaż nie wszystko. - machnęła ręką- Nie ufał mi na tyle, aby puścić mnie na samowolkę. Przydzielił mi Genmę. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu... - uśmiechnęła się - Był jedyną osobą, która mnie znała i rozumiała. Kochał mnie. - szepnęła ze łzami w oczach.
- Dlaczego więc Go opuściłaś ? Chęć bycia niezależną była silniejsza od waszej miłości ?
- To bardzo boli jak jesteś uwięziona... Ty nie kochasz Iruki ? Jesteś w takiej sytuacji jak ja - powiedziała z ironią.
- To nie tak, że ja Go nie kocham. Gdyby okoliczności były inne za pewne zostałabym z Nim pomimo tego co czuję. On po prostu na mnie nie zasługuję - odwróciłam głowę nie chcą patrzeć na twarz dziewczyny, zbyt wiele mogłaby z Niej wyczytać.
- Spokojnie i tak znam uczucia ci towarzyszące. - machnęła ręką - każdy zasługuje na miłość. Dlaczego więc uważasz inaczej ? - zapytała kładąc dłoń na mym ramieniu.
- To skomplikowane. Moja przeszłość... Ona również nie zaczyna się najlepiej. Iruka nie widział o mnie wszystkiego... Nikt nie wiedział.. Żebyś to wszystko zrozumiała muszę zacząć od początku. Wszystko zaczęło się jeszcze przed moimi narodzinami. Mówiłam Ci już że pochodzę z Klanu Hinshi, jednakże nie w nim się wychowywałam. Mój ojciec jest przywódcą tego klanu. Panują w nim dziwne zasady. Przywódcą zostaje człowiek, który posiada najpotężniejszą czakrę i taką osobą był właśnie mój ojciec. Przed moimi narodzinami między Naszym klanem, a klanem Raito panowała wojna. Wielu ludzi w Niej poległo. Mój ojciec chciał położyć kres temu wszystkiemu dlatego chciał połączyć ze sobą po jednym członku z klanu i stworzyć dzięki temu pokój. Choć miał w tym też ukryte cele. Los przeklęty chciał że przywódcy Klanu Raito urodził się syn i w tym samym czasie urodziłam się ja. Byłam utrapieniem dla swojej matki. Byłam nie kochana i odtrącana. Bardzo szybko oddano mnie pod opiekę klanu Raito. Byłam wychowywana wedle zasad i przygotowywana do ślubu z młodym księciem. Byłam wręcz hodowana do rodzenia dzieci. Głównym powodem tego wszystkiego były właśnie one. Miały urodzić się potężne ze względu na moją demoniczną czakrę. W wieku 14 lat pewnej nocy zakradłam się do komnaty księcia i zabiłam Go. Przywódca Klanu Raito wściekł się. Wypowiedział ponownie wojnę mojemu klanowi i zabijał każdego jej członka, łącznie z moją rodziną. Po tym wszystkim oddał mnie w ręce szamanki. Wykonali na mnie rytuał... Ja po tym zdarzeniu nie mogę mieć dzieci. To dlatego nie zasługuję na Irukę. Wiem jak bardzo chciał mieć dzieci. Wiele razy mi to powtarzał. To wspaniały człowiek nie zasługuję na Niego. - Gdy skończyłam swoją opowieść poczułam ulgę. Zawszę pragnęłam się komuś zwierzyć z ciążącego na sercu ciężaru. Nie spodziewałam się że przyniesie to takie ukojenie.
-Miałaś gorzej niż ja... Dużo przeszłaś... Jednak czy pytałaś się Iruki czy mu to w jakiś sposób przeszkadza? - pokręciła głową- jeżeli chcesz... mogę pokombinować z twoim ciałem i zwrócić ci płodność. Dla mnie to pestka a dla ciebie krok do przodu. - przytuliła mnie mocno - Jesteś dla mnie jak siostra i jestem w stanie oddać nawet za ciebie życie. Może brzmi to szaleńczo, bo nie znamy się długo... jednak ja czuję w kościach i sercu, że mogę ci zaufać i zrobię dla ciebie dużo. - wypuściła mnie ze swoich ramion - Bo bliskich nie zostawia się w potrzebie - uśmiechnęła się szeroko puszczając mi oczko.
- Teraz to i tak nie ma sensu. Nie wróciłabym do Niego po tym wszystkim. Zamknęłam za sobą już ten rozdział - stwierdziłam stanowczo - nigdy nie myślałam że komukolwiek zwierzę się z tego wszystkiego. Ja również czuję, że łączy Nas swego pokroju bardzo bliska więź. Wiem że mogę Ci zaufać dlatego Ty również możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji. A jeśli potrafisz zrobić coś, abym ponownie mogła mieć dzieci będę mieć u Ciebie dług wdzięczności do końca życia. Zamkniesz tym piętno które nade mną ciąży.
-Oczywiście, że przywrócę ci możliwość zajścia w ciążę. - klasnęła dłońmi, emocje zmieniała jak w kalejdoskopie - W końcu chciałabym zostać ciocią. - zaśmiała się głośno - Bo dziecka własnego to raczej mieć nie będę. Wiesz raczej nie będzie z kim - zmarkotniała na chwilę - A teraz poważna sprawa. Nie wiem czy dołączę do Akatsuki. - popatrzyła na mnie poważnym i wnikliwym wzrokiem - Jestem zbyt silna i impulsywna, aby przebywać blisko jakichkolwiek ludzi. Jednak najpierw popracujemy nad twoją płodnością. - zamrugała szybko - Wyczuwam niedaleko kilka czakr. - rozejrzała się uważnie - Oczywiście będziemy się kontaktować w jakiś sposób po tym jak nasze ścieżki rozdziela się. - pokiwała energicznie głową.
- O czym Ty mówisz ? Jak to nie dołączysz ze mną do Akatsuki ?! Plan był inny ! Nie wyobrażam sobie po tym jak się obie zwierzyłyśmy i poczułam w Tobie pokrewną duszę, aby nasze ścieżki się rozdzieliły. Nie pozwolę Ci na to ! Idziemy razem. Najwyżej rozsadzimy razem całą tę budę, na pewno nie zostawię Cię samej ! A co do wyczuwania czakry to tak, ja również je czuje - odparłam spokojnie jakby zbliżające się zagrożenie w ogóle mnie nie wzruszyło. Najśmieszniejsze było to, że Karasu również nie była tym faktem przejęta. - A co do Twoich dzieci to z tego co wiem Uchiha Itachi jest wolny. A pamiętam że rumieniłaś się gdy mi o Nim opowiadałaś - zaśmiałam się cicho.
-Oj nie burz się tak... czemu miałabyś mnie nie zostawić? Jestem zwykłą osobą... A Itachi... przesadzasz... przecież on nawet nie zwróci na mnie uwagi - podrapała się zakłopotana po karku - on z pewnością jest zakochany w jakiejś piękności i będzie mnie traktował z takim dystansem jak nasza odległość od Konohy na ten moment, albo i większą. - spojrzała na ziemię - Nie mam pojęcia czy tam pójdę. Zawsze mogę odwiedzić ciebie gdzieś w pobliżu kryjówki. - klepnęła mnie w plecy - Nie łam się. Ja chyba nie będę teraz mile widziana w tej organizacji. - zaśmiała się nerwowo zagryzając wargę.
- Ponieważ jak to sama ujęłaś jesteś dla mnie jak siostra i Twoje życie jest teraz w moich rękach. I albo idziemy tam razem, albo wracamy do Konohy - założyłam ręce na biodra odwracając głowę i udając obrażoną.
-Nie obrażaj mi się tutaj no. - szturchnęła mnie w ramię delikatnie, jednak nie widząc reakcji z mojej strony pchnęła mnie w taki sposób, że upadłam na ziemię- Nie buńcz się tak, bo zaraz mnie tu sumienie zagryzie. Zresztą, jeżeli ktoś z Akatsuki się po mnie zgłosi to może pójdę. Jak na razie na głowie mamy jakiś jełopów zbliżających się tutaj jak ślimaki. - westchnęła śmiejąc się, gdy leżałam na ziemi.
- Ja już im pozwolę się nie zgłosić po Ciebie. Eh no dobra czas wstawać bo jeden z nich stoi już za tamtym drzewem - stwierdziłam wskazując na pobliski konar - jeszcze pomyślą, że wzięli z Nas z zaskoczenia i co ludzie o Nas pomyślą - powiedziałam po czym obie zaśmiałyśmy się głośno i przystąpiłyśmy ramie w ramię do ataku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top