Rozdział 6 -


Delikatnie założyła kosmyk zbłąkanych włosów za ucho, czytając po raz kolejny dokument. Przez ten cały hałas w klasie nie mogła się skupić, a nie mogła pozwolić sobie na nierozsądne nabazgranie czegoś na papierze, ponieważ mogło to mieć przykre konsekwencje. Z cichym westchnięciem odłożyła kartkę na ławkę, by następnie przeciągnąć się niezauważalnie. Nie rozumiała, o co tyle szumu. W końcu to tylko wycieczka szkolna, a uczniowie zachowywali się, jakby od jednej decyzji, w jakich grupach będą się przemieszczać, zależało całe ich życie. Był jeszcze jeden powód, przez który nie mogła się skupić.

I choć praktycznie nikt nie mówił o wycieczce, to białowłosej w głowie tylko słowa o niej błądziły. Zasadniczo w klasie było w miarę cicho, a przynajmniej tak się wydawało rozmówcą, bo uszy Kyoki wyczulone były na cichsze, a nawet i zniekształcone, dźwięki. Jednak zwykło się mówić, że wszystko ma swoją cenę, którą w tym wypadku było zagłuszone słyszenie głośniejszych brzmień. Zupełnie, jakby stworzona była do skrytobójstwa i podsłuchiwania. 

Wkrótce zadzwonił dzwonek, zwiastując tym samym, że zaczynała się lekcja wychowania fizycznego. Mimo, że wszyscy prędko ruszyli się przebrać, po czym wyszli na zewnątrz. Jedynie nastolatka została w budynku, ciesząc się chwilą spokoju. Uwolniła lisie uszy, mrużąc przy tym przykro oczy. Nie pokazywała pozostałym uczniom swej prawdziwej formy, ponieważ cząstka jej panicznie się tego bała. 

Tak cholernie chciała wszystkim udowodnić, że nie należy się jej bać. Jednak ten mały fragment, który buntował całe serce swym egoizmem, nie chciał odpuścić. Nie miała nawet nadziei, że ją zaakceptują, wręcz o to nie dbała. Ale wiedziała, że gdy się z nimi zakoleguje, zaprzyjaźni, to podarowanie im tego ziarna goryczy będzie dla niej zbyt bolesne. W końcu nie musieli pałać do niej niechęcią, gdy ujrzą zwierzęce elementy, ale gdy poznają historię jej życia, to niewątpliwie rozpali w nich nienawiść. Czuła się, jakby każda jej kończyna została opleciona łańcuchem sprzecznych uczuć. Podczas, gdy lewa ręka miała na sobie łaknienie zrozumienia, tak druga reprezentowała nienawiść do ludzi. Natomiast nogi uwięzione były w obawie i szaleństwie. 

  Jej rozmyślenia zostały brutalnie przerwane przez głosy na dworze. Na jej ustach malował się cień uśmiechu, na samą myśl o tym, co zrobi czarnowłosemu nauczycielowi za tą zniewagę, która skutecznie blokowała jej naturalną umiejętność, o której wiele osób marzy - wchodzenie w stan głębokiego skupienia. Nawet w oczach majaczyły jej błękitne ogniki. Na szybko schowała dokumenty do teczki, by następnie otworzyć na oścież okno. Delikatnie wspięła się na framugę, kucając przy tym w obawie o własną głowę. Nawet któryś uczeń zaczął krzyczeć, gdy ją zobaczył, chcąc zwrócić na nią uwagę nauczyciela, który siarczyście zaklął pod nosem. Widząc, że cała uwaga była na niej skierowana na niej, pomachała im dłonią, po czym skoczyła w dół, krzycząc przy tym:

-Na skróty! 

Gładko wylądowała na ugiętych nogach, nie szczędząc swe gracji. Gdyby nie to, że wciąż niemalże każdy miał do niej jakieś zastrzeżenia, to pewnie wokół niej zebrałby się krąg ludzi. Może i nikt do niej nie podbiegł, i nie zapytał, czy wszystko w porządku, to byli zatroskani. Nie dało się w końcu ukryć, że białowłosa była częścią ich klasy. A nawet gdy ktoś wyciągał ku niej rękę, ta ją odtrącała, pogrążając się jeszcze bardziej w swej niewidocznej skorupie. 

Na spokojnie pomaszerowała do reszty, zdejmując po drodze buty, największe narzędzie tortur. Gdy tylko nauczyciel przestał zwracać na nią większość swej uwagi, bezceremonialnie rzuciła w niego brązowymi kozakami. Będąc przygotowanym na takie akcje z strony dziewczyny, bez większego problemu uniknął tego ''ataku''. 

-Nie będę chodzić w tym gównie- obwieściła zirytowana. Nie dość, że nie wygodne, to jeszcze ciągle zwracała na nie uwagę, ponieważ nie była przyzwyczajona do takiego obciążenia stóp.- wkładki mi zdecydowanie wystarczą.- Powstrzymywała się, przed wyzywaniem mężczyzny.

I to miało być uosobienie spokoju? - pomyślał kpiąco Karma, widząc celny rzut dziewczyny. Jakby nic się nie stało, Karasuma powrócił do opowiadania uczniom o celu, o którym mają pamiętać podczas wycieczki. Zupełnie, jakby któreś uczeń jeszcze się nie zorientował, że uczy się bycia mordercą. 

Nie słuchając tej całej paplaniny, oddaliła się dalej, do cienia, w którym spokojnie mogła przesiadywać. Zdawać by się mogło, że była niczym - trochę zniekształcona - Pani Nocy. Nie mogła pokazywać się na słońcu, przez co zwykła poruszać się w cieniu, a co za tym idzie, niezauważalnie. Ludzie unikali przebywania z nią, jakby bali się, że zostaną wciągnięci w ten wir samotności, jaki niesie za sobą ciągłe życie w cieniu innych. Ale sama nie chciała się wychylać, bo jeszcze stałaby się czyimś światłem, nadzieją, a to było dla niej niedopuszczalne. W końcu *meble nie powinny prowadzić konwersacji pomiędzy gościem a panem.

Znów miała czas na rozmyślenia, ale nie chciała zanurzać się w tym okrutnym kole. Postanowiła zająć czymś swój umysł, a najodpowiedniejszą rzeczą, na którą zawsze miała ochotę, była sztuka. Uwielbiała każdy przejaw twórczości, który zawierał w sobie piękno. Mogła robić wszystko, byleby mogła osiągnąć w tym doskonałość, równą niezwykłej estetyce. Pamiętała, jak kiedyś, gdy jeszcze żyła jej babcia, to wspólnie z nią układała kwiaty, który swoją drogą również wielbiła. Gdy była dzieckiem, wypożyczyła z księgarni książkę o znaczeniu roślin. Potrafiła spędzać nad nią całe noce, napawając się każdą nazwą, by następnie przywoływać jej obraz w swojej małej główce. Na samo wspomnienie o tych nieskalanych czasach, jej oczy spowiła lekka mgła, a ich kolor przybrał mroczne tonacje. Gdyby wtedy wiedziała, jak potoczy się jej los, to od szczenięcych lat uczyłaby się samokontroli i ograniczałaby zaufanie. 

Stopą zaczęła błądzić po piachu, zostawiając na nim ślady. W pewnym momencie po prostu wstała i zaczęła szurać nogą na większej powierzchni. Nie była nawet świadoma tego, co przedstawiał obraz, który powstał po kilkunastu minutach. Dopiero, gdy spojrzała na wszystko z góry, wizja ta uderzyła dosadnie jej - według niej- skamieniałe serce. Bo choć na piachu nie dało się znaleźć większego, ukrytego znaczenia, to gdy dodało się wszystkiemu barwy, wiadomy był przekaz.

Rysunek miał przedstawiać kobietę o wyblakłych włosach, a że siedziała bokiem na dachu, to czupryna przysłaniała większość jej twarzy. Widoczne były jedynie przygryzione wargi i łzy strumyczkiem spływające po jej zaróżowionych polikach. Odziana była w szykowną, czarną suknie, która ni jak pasowała do niej. Zupełnie, jakby została na siłę w nią wciśnięta. W ręce trzymała pędzel, którego włosie pokrywała równie ciemna farba, co szatę. Na drugiej dłoni natomiast ulokował się, w połowie biały, ptak, którego dziewka barwiła na smolistą barwę. Wokół niej wirowało ptaszysko, jedynie kilka z nich pozostały jeszcze nieskalane, blade. Scenerię dachu dopełniał księżyc, który był wiernym obserwatorem, a spoczywał za plecami niewiasty. 

W złości zaczęła psuć obraz, zacierając go bosą stopą. Nie była taka, jak ta kobieta! W końcu nikogo nie splamiła, a tym bardziej samą siebie nie zbrukała grzechem! Jej oczy rozszerzyły się gwałtownie w szoku, gdy uświadomiła sobie coś ważnego. Nawet ręce opadły jej wzdłuż ciała, by potem ponownie podnieść się do góry. Patrzyła na swe dłonie, które jeszcze przed chwilą broniła przed zarzutem splamienia ich chociażby krwią. Dopiero teraz do niej dotarło, że nie ucieknie przed przeszłością, nie ucieknie przed sobą, nie ucieknie do miejsca, w którym będzie wyzwolona od wyrządzonych przez nią szkód. Nie było ważne, jak bardzo starała się oszukać samą siebie, że da radę to zrobić. To było po prostu niemożliwe.

Pozostałe lekcje minęły zaskakująco szybko, a nikt nawet nie odważył się do niej odezwać, widząc, że potrzebuje zostać chwilę sama. Ale było to kolejne kłamstwo, w które ludzie wierzyli. W rzeczywistości najbardziej potrzebowała kogoś, komu mogłaby się zwierzyć z skalanych snów, jakie niosła na swych barkach. Nawet kilka, nic nie znaczących, słów dałoby jej siłę, by wciąż brnąć przez to łajno, które zwykło się nazywać zrządzeniem losu. Wracając do swego pokoju, wlekła się niemiłosiernie, mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa.

Od razu po dotarciu na miejsce, rzuciła się na łóżko, wtulając twarz w poduszkę. Zachowywała się, jak nastolatka, którą rzucił chłopak, ale nie mogła nic z tym zrobić. To było od niej silniejsze, ta chęć, co ledwo wydostawała się z wnętrza jej duszy. Chciała zmazać z siebie wszystko, co zostało jej narzucone - obowiązki, styl życia, wymagania, pragnienia. 


Podczas gdy białowłosa wtulała się w kołdrę, jej koleżanka została wezwana do dyrektora, którego dobiegły pogłoski o złym samopoczuciu jego ulubionej uczennicy. Złotowłosa, gdy tylko przekroczyła próg gabinetu, zamarła, widząc  szczerze zmartwioną twarz mężczyzny. Co, jak co, ale nie spodziewała się, że On odczuwa jeszcze takie uczucia, jak troska. Prędko jednak wyzwała się w myślach, ponieważ przypomniała sobie, jak chłop zachowuje się w stosunku do jej obiektu wielbień, jakim była Kyoki. Był dla niej, jak ojciec. Starał się nawet dać jej tą miłość, której nigdy nie zaznała od rodziców.

-Wzywałeś, dyrektorze?- zapytała uprzejmie, kucając na jedno kolano. Sama zmiennooka ostrzegała ją, że w Jego obecności należy okazywać mu wyjątkowy szacunek. Spoglądała ciągle na podłogę, nie ośmielając się podnieść głowy. 

-Owszem, jednak nie jako dyrektor, a osoba, która troszczy się o Hiniku-odparł pokrótce.- dlatego chciałbym, abyś wstała.- Gdy tylko wykonała jego polecenie, rzucił jej małe urządzenie wprost do rąk.- Odtwórz jej trzecią i ósmą piosenkę.- dodał jedynie, po czym kazał jej odmaszerować.

Biegiem popędziła do pokoju białowłosej, by wejść do niego bez pytania. Kyoki nawet nie podnosiła głowy, ponieważ już po samych krokach wywnioskowała, kto wszedł do środka. A do tego nikt nie byłby na tyle głupi, by bez pytania wchodzić do paszczy lwa. Blondynka, już na spokojnie, podeszła do nastolatki, by następnie usiąść na skraju łoża. Włączyła jedną z piosenek, które nakazał mężczyzna, po czym sama zaczęła się wsłuchiwać w nią. 

Serce Hiniku ścisnęło się w melancholii, po zaledwie kilku nutach.Delikatny dreszcz obiegł całe jej ramiona, by powędrować wprost do jej duszy. Czuła, jak jej serce z każdej strony oblegane jest przez muzykę, przez co czuła ją w każdym fragmencie ciała. Wystarczyło, by delikatny, żeński głos rozbrzmiał w powietrzu, by kilka łez opuściło jedno z jej oczu. Prędko je zakryła, by nie ukazywać dziewczynie swej słabości. Cholerne przywiązanie, cholerne wspomnienia, cholerna melancholia! Nawet nie zauważyła, a wręcz tonęła w swych łzach, podczas gdy drugie oko nadal pozostawało suche. Pod koniec pieśni nie wytrzymała, a z jej duszy słowa same uleciały, wypełniając tym samym lukę, jaką był brak drugiego głosu:

-Wiele razy potkniemy się, lecz i tak będziemy błyszczeć. Wierz mi!- Zrobiła przerwę na dwie sekundy, po czym kontynuowała- Nigdy nie zapomnijmy, nie zatraćmy cząstkich swych marzeń!- przedłużając ostatnią sylabę, dotrwała do końca piosenki. Jej dłonie drżały, zdradzając jeszcze więcej emocji niż łzy. Czuła, jak jej serce wręcz pęka pod tym dziwnym naciskiem. To zabolało, lecz nie jej ciało, a duszę, która oczekiwała na upragniony spokój. 

Blondynka bez słowa opuściła pomieszczenie, gdy tylko skończyło się nagranie na odtwarzaczu. Z lekkim uśmiechem powędrowała przez korytarze. Nie zamierzała jej mówić, że miała jej pokazać jeszcze jedną piosenkę. Była szczęśliwa, że wreszcie zobaczyła u zmiennookiej jeszcze jakieś uczucia. 

Wytarła łzy, po czym bezwładnie zasnęła. Zbyt mocno w ostatnim czasie obciążała swój organizm, a do tego nie potrafiła samowolnie usnąć, jeśli uprzednio nie dostała kubka mleka z miodem, a wieczorem wręcz niemożliwym było korzystanie z stołówki. Będzie musiała kupić jakieś na wycieczkę, by mogła w spokoju zasnąć i nie niepokoić innych. Ale o tym pomyśli potem, w końcu ma jeszcze tydzień. A teraz była wyjątkowo zmęczona.

***

*meble są nawiązaniem do anime Umineko no nako koro ni, gdzie stworzeni za pomocą magi słudzy mieli właśnie ową nazwę. Jak się pewnie domyślacie, nie mieli zbyt wielkich praw i sami siebie nazywali meblami, a nawet zaprzeczali, że są ludźmi.

Jej, rozdział. Tylko mi wattpad ostatnio tak często laguje? 

Napisanie tego było dla mnie strasznie trudne, bo oczywiście strona musiała co chwila wylogowywać albo nie dawała mi zapisać, albo dosłownie miała mnie w dupie. No ale cóż poradzić.

Pytanie na dziś: Mielibyście ochotę czytać jakieś inne ff? Jeśli tak, to z jakiego anime/mangi? Osobiście mam ułożoną już fabułę do FT, KnB, exitus letalis i Nanbaki. Podoba wam się szczególnie jakaś propozycja? Możecie oczywiście pisać własne ^^

A na razie cześć i czołem,

Bye Bye-bi!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top