Rozdział 9 -
Białowłosa, leżąc na dachu posiadłości, w której to przyszło klasie E nocować, rozmyślała nad tym, czy dobrze spędziła dzisiejszy dzień. I choć z całej swej siły próbowała się skoncentrować na tym, czy musiała ich zabijać, czy nie, co teraz pomyślą o niej pozostali uczniowie, to świetlne punkty na niebie, które przedzierały się przez znikomą mgłę, skutecznie odwracały jej uwagę. Nie mogła nic poradzić, że był to hipnotyzujący widok. Do tego musiała zmierzyć się w głowię z niezwykle trudnym tematem, jakim była moralność, co potęgowało jej rozkojarzenie.
Mogła to rozwiązać w bardziej cywilizowany sposób. Chociaż jednak nie mogła, bo mogliby zranić zakładników. Ludzie wiele mówili na jej temat, ale nikt zaprzeczyć nie mógł, że troszczyła się o towarzyszy bardziej niż niejedna osoba, choć często okazywała to w niejasny bądź niehumanitarny sposób. Zabiła tamtych napastników, ponieważ się martwiła. Ale nie było to przecież wystarczający argument, by się nim bronić w dyskusjach. Z drugiej jednak strony wzięła niebieskie leki, które sprawiały, że mogła wrócić do kondycji sprzed lat w kilka sekund, więc najzwyczajniej w świecie nie kontrolowała się za bardzo. Potem jednak, gdy przeleżała już solidną godzinę, doznała jakiegoś denerwującego uczucia, które wypalało jej wnętrzności na samą myśl o tamtej sytuacji. 'Została zepsuta- tłumaczyła sobie- więc nie da rady się naprawić.' Z tą myślą zażegnała wszelakie poczucie winy, jak i również pozostałe emocje, które piętrzyły się w niej od tamtej chwili. A gdy, choć na kilka krótkich chwil, wracały, to zaglądała do swej pamięci, by utwierdzić się w przekonaniu, że to nie ona jest złym człowiekiem. W końcu nie mieli wyjątkowo bolesnej śmierci i nie była ona ani wymyślna, ani bezpodstawna.
Westchnęła głośno, uznając, że już zamknęła ten temat dla siebie, więc nie musi go już drążyć. Do reszty oddała się widokiem sprzed swych oczu. Pomimo tego, że była noc, wiele ptaków wciąż krążyło po niebie. Zataczały wolne, spokojne kręgi, by następnie gwałtownie zniżyć lub podwyższyć linię, po której sunęły. Nie rozumiała, że wszyscy jej mówili, że ptaki były wolne. Przecież po prostu latały - nie było w tym nic niezwykłego. A mimo to zapragnęła wzlecieć wraz z nimi, by doświadczyć, jak to jest przecinać powietrze i wędrować pod wiatr. Jednak było to tylko jej samolubne życzenie, które przysporzyłoby wszystkim problemów. Lecz widząc gwiazdę, która sunęła po niebie, nadzorując i naśladując ptaki, porzuciła wątpliwości i wysunęła własne skrzydła. Skoro już zrobiła w tym dniu coś irracjonalnego, to co jej zaszkodzi zrobić to jeszcze raz.
I tak rozprostowała kruczy, a może należący jednak do zhańbionego anioła, element i zamachnęła się nim siarczyście, że aż w budynku czuć było wibracje powietrza. Zrobiła tak kilka razy, nie mogąc pohamować uśmiechu, jaki cisnął się na usta. Długo nie czekając wzbiła się hen do góry, przypominając ledwo co wypuszczoną strzałę z naprężonego łuku. Wzniosła się do chmur, których to widać nie było z dołu, by następnie spróbować się odepchnąć do przodu, co jednak poskutkowało nagłym utraceniem równowagi i prędki spadem w dół. Jeszcze kilka razy zamachnęła się, próbując jakoś uratować sytuację. Po kilku sekundach, podczas których porzuciła nadzieję na bezpieczne lądowanie, a zaczęła ekscytować się nowym doznaniem, spadła z hukiem na ziemię, robiąc nie małe wgłębienie.
Nauczyciele, jak oparzeni, wybiegli na zewnątrz, zostawiając jednak blondynkę w razie czego do obrony uczniów, którzy to byli obecnie najlepszym monitoringiem, jaki znał świat. W każdym oknie kilka osób! Pamięć do osiemdziesięciu lat! Kąt widzenia 360!
Ośmiornica jako pierwsza dotarła do dziewczyny, która najwyraźniej połamała skrzydło, ponieważ skręcone było pod nienaturalnym kątem. Tuż za nim, kilka sekund spóźniony, przybiegł Karasuma, który natychmiast swą pomoc zaczął od wypatrywania ewentualnego wroga, nie zważając zbytnio na stan białowłosej, dopóki ta nie rzuciła w niego kulą uformowaną z ziemi. Oczywiście zawierała w sobie kamień, który zabłądził pod jej plecami. Rozumiejąc, co chce przekazać, podszedł do niej, już na spokojnie, by następnie podać małą saszetkę z pięcioma czerwonymi pigułkami, które musiał mieć przy sobie na wypadek, gdyby zmiennooka straciła nad sobą kontrolę. Połknęła natychmiast trzy, by mieć pewność, że nie będzie mieć kolejnego przetasowania genetycznego.
-Co robiłaś, Hiniku?- spytał wychowawca, którego skóra obecnie była spowita w karmazynie. Dziewczyna jedynie prychnęła, zaciskając swoje pięści.- Powiesz po dobroci czy po złości?- dopytał z podejrzanym, nieco zboczonym uśmieszkiem, a jego twarz nabrała bardziej różowatego odcienia.
-Tia, tia, a potem jeszcze zacytuję Dziady czy inne cholerstwo- odparła na to zdawkowo, podnosząc się do siadu. W swym umyśle rzucała samymi wulgarnymi słowami, które kierowała na samą siebie.
-Nie możemy ci pomóc, jeśli nie wiemy, co się stało- głos zabrał czarnowłosy nauczyciel, który szczerze martwił się o swą uczennicę. Westchnęła męczeńsko, oparła dłoń o czoło i wymruczała coś pod nosem.- Mów, proszę, głośniej.
-Zachciało mi się polatać, a że tamte wcześniejsze dropsy jeszcze działają, to nie mogłam zapanować nad swoim ciałem i spadłam!- wykrzyczała dosadnie, że aż uczniowie dosłyszeli jej słowa. Mimo tego, jaka była jej odpowiedź, doskonale wiedziała, że to nie chodziło o leki, a o brak wprawy, ale by się do tego nie przyznała. Po raz kolejny zaczęła rzucać szpetne słowa, skierowane do samej siebie, w myślach, ponieważ nie ważne było, że niebieskie pigułki nadal nie pozwalały jej trzymać swych uczuć na wodzy. Najzwyczajniej hańbiła teraz swym zachowaniem wszystkie nauki jej rodziców, czego wybaczyć sobie nie mogła.
Schowała swe skrzydła, podczas gdy wypytywano ją o jeszcze kilka rzeczy. Nie zwracając już na nic uwagi, podniosła się, napięła odpowiednie mięśnie w nogach, na które to również nałożyła łuski, by następnie wziąć rozbieg, po którym to skoczyła na ścianę budynku. Dalej poszło łatwo - wystarczyło wspiąć się do okien, które otworzyła jej zielonowłosa dziewczyna, wejść do środka i udać się na spoczynek.
Nie przejmując się dwoma ogromnymi dziurami w piżamie, które zrobiły się pod wpływem uwolnienia skrzydeł, rozłożyła jedyny złożony futon w damskiej sypialni i na nim usiadła, by następnie po raz kolejny tego dnia wysunąć swój kruczy element ciała i go względnie opatrzyć. Nie wątpliwie wyleczenie złamania będzie trochę trwać, więc nie będzie mogła w najbliższym czasie trenować latania. 'I po co tak wysoko poleciałaś, głupia'- ochrzaniła się w myślach. Niedługo potem, gdy całe skrzydło było już owinięte bandażem, który wyciągnęła ze swego bagażu, przyszły jej lokatorki. Nie odezwały się do niej ani słowem, udając, że nie ma jej w pomieszczeniu. Jedynie od czasu do czasu posyłały złowrogie spojrzenia.
Nie tak miało być.
Parę z nich przepraszająco się do niej uśmiechało, gdy nikt tego nie widział, by potem znów zanurzyć się w rozmowach z pozostałymi. Dziewczyny, które obecne były przy tamtym zdarzeniu, nie pałały do niej odrazą, a jedynie pewnym współczuciem oraz niepokojem. Tego właśnie wieczoru większa część klasy zrozumiała, czemu Bitch-sensei na pewnej lekcji, gdy nie było białowłosej, nazwała ją ''walonym odmieńcem''. Ale Hiniku przyznać musiała, że obecna sytuacja była kłopotliwa, ponieważ w przyszłości, w razie realnego niebezpieczeństwa, nie byliby w stanie jej zaufać i przyjąć od niej pomocy.
'A miało być tak pięknie'- pomyślała i westchnęła głośno. Naprawdę nie mogła zrozumieć, choć bardzo tego pragnęła, czemu jej rówieśniczki bawiły się w taką dziecinadę. Nic im to nie da, a w dodatku może jedynie zaszkodzić. Ale jakoś specjalnie nie paliła się do wyjaśniania sytuacji czy jakiegokolwiek usprawiedliwiania się. W końcu i tak pewnie nikt jej nie posłucha. Po prostu zacznie grać w ich grę, by następnie móc odzierać je z resztek godności i ukazać, że to one są te złe - chyba powinna tak zrobić, skoro zawsze tak opisuje się działania ofiar. Z drugiej strony wcześniej obstawiała, że wszyscy uznają jej morderstwa za akt przyjaźni i troski, jak to bywa w książkach i grach, a została tak okrutnie potraktowana. Po długim zastanawianiu się, podczas którego wszyscy zasnęli na swych łożach, zrozumiała, że i tak nie ma nic szczególnego do stracenia.
Dopiero, gdy ocknęła się z transu, zorientowała się, że była już noc, a wszyscy w tym pomieszczeniu byli już pogrążeni w sennych marzeniach. Noc, osoba z zaburzeniami snu i specyficzną ksenofobią, prawdopodobnie psychopata, otoczenie pełne młodych dziewcząt- lepszego połączenia nie dało się wymyślić. Dziewczę przejechało męczeńsko dłonią po twarzy. Nie była senna, więc nawet przez myśl jej nie przeszło, by pójść w kimę. Nie mając lepszych pomysłów wstała i udała się w stronę sypialni chłopaków z nadzieją, że jeszcze nie śpią.
Chłopacy, jak to chłopacy, gadali o dziewczynach, dzisiejszych przeżyciach, trochę poplotkowali, a w tle trwał zakład o to, kto pierwszy pójdzie spać - normalka. Nikt nie zważał na to, że powinni być wypoczęci, by móc w pełni świadomie wszystko zwiedzać i robić zamachy na życie swego wychowawcy. W końcu na wycieczki nie jedzie się po to, by poznać kulturę danego rejonu czy coś, a po to, by buszować w budynku, w którym to przez ten okres sypiają, nie spać całą noc i prowadzić niezwykle wybitne rozmowy o tym, jaka dziewczyna nam się podoba. Czemu dorośli nie rozumieli tej kwintesencji wypraw szkolnych?
Kilka sekund po tym, jak jedna z poduszek jebła o ścianę, w pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Wszyscy, jak jeden mąż, pomijając Karmę, zlękli się trochę, że za chwilkę, po otworzeniu wrót, powietrze wypełni typowe ''nioh nioh nioh'' ich wychowawcy, a sami dostaną surową reprymendę. Jednak szkarłatnowłosy, który spodziewał się białowłosego gościa, bez żadnego niepokoju wpuścił dziewczynę. I wtem kilka osób omal co nie wydało z siebie krzyku, który koniec końców utknął im w gardle, gdy ją ujrzeli.
-Co tu robisz, Hiniku-san?!- spytał Shiota, gdy tylko jego przyjaciel zamknął drzwi. Nie bał ani czynów dziewczyny, w końcu sami są szkoleni do zabijania, ani jej dodatkowych elementów ciała, ponieważ nie robiło to takiego wrażenia, gdy już się ujrzy chodzącą, żółtą ośmiornicę. Niemniej jednak jej wizyta go dogłębnie zaskoczyła, bo jeszcze przed chwilą większa część chłopaków wyznaczyła ją jako swój ideał.
-Dziewczyny już zasnęły, więc przyszłam do was.- odparła na to z cieniem uśmiechu na ustach.- Obraziły się na mnie- Rozłożyła ręce na znak bezradności.- i ze mną nie rozmawiają, przez co tak czy siak jest tam nudno.
-Dziwisz się?!- niemalże wykrzyknął do niej Terasaka.- Wymordowałaś tyle ludzi!- Wskazał na, nią oskarżycielsko palcem, kipiąc całkiem ze złości. Białowłosa opuściła ręce wzdłuż tułowia, rozumiejąc, że to kolejna osoba stała naprzeciw niej i oskarżała ją o absurdalne, w ich sytuacji, poczynania.
-Jesteś w klasie, w której priorytetem jest zabójstwo i uczą cię, jak tego dokonać, a wypominasz mi, że uratowałam swoich rówieśników.- wysyczała ostrzegawczo, podczas gdy jej oczy zaróżowiły się, a wraz z nimi i twarze niektórych uczniów, którzy dopiero teraz tak spojrzeli na całą sprawę. Chłopak aż cofnął się o krok pod naporem przytłaczającej aury, jaka otaczała dziewczynę.- Wbrew temu, co pewnie myślicie, dokonałam jedną z lepszych decyzji, jakie mogłam. Zawsze to Koro-sensei mógł pójść i ryzykować, że państwowa tajemnica zostanie wydana, albo mogłam ich oszczędzić, a że wiedzą, do jakiej szkoły chodzimy, to zaczęliby robić większe problemy, albo mogłam w ogóle nie przejmować się tym, że ktoś z mojej klasy został uprowadzony i w spokoju siedzieć nadal ze swoim przyjacielem!
-Kto chciałby mieć takiego potwora, jak ty, jako przyjaciela?!- dopytał z uśmieszkiem. Nikt mrugnąć nie zdążył, a na policzku brązowowłosego wykwitło donośne uderzenie, które zadała z wyniosłą, kamienną miną. Gdy z powrotem ustawił twarz naprzeciwko białowłosej i uśmiechnął się szerzej, bardziej arogancko, zmiennooka spoliczkowała go jeszcze kilka razy z całej swej siły, aż młodzieniec upadł, a z jego nosa zaczęła się sączyć czerwona ciecz.
Już szykowała się, by tym razem kopnąć go, jak jakiegoś robaka, który przypałętał się pod jej nogi, lecz przeszkodził w tym Akabane, który przytulił dziewczynę od tyłu, blokując przy tym większość jej ruchów. Jedynie spojrzała na niego kątem oka i głośno westchnęła, podając rękę idiocie leżącemu u jej stóp. Gdy ten ją złapał i podciągnął się do góry, białowłosa chamsko odepchnęła go z powrotem na ziemię. Nikt prócz czarnowłosego nie był w stanie zareagować w obawie, że i im się oberwie. A nie ukrywajmy, że siły to miała dużo.
-Co jak co, ale obrażać niektórych ludzi nie pozwolę.- Zmrużyła oczy z jawną pogardą.- I lepiej sobie to zapamiętaj, bo w przyszłości może się to dla ciebie gorzej skończyć- kontynuowała. Widząc, że już się uspokoiła, czerwonowłosy puścił ją ze swych objąć, choć niechętnie, by następnie z ogromnym uśmieszkiem droczyć się z nią.
-Prawda boli, bo jest zwyczajnie szczera- wychrypiał jeszcze, podnosząc się do góry. Nim zdołał się zasłonić, stopa dziewczyny potraktowała go jako piłkę, a ścianę jako bramkę. Zdobyła gola nim Karma znów zareagował.
-Popierdoliło cię do reszty czy tylko próbujesz udawać debila, że rzucasz jakieś oklepane teksty- odparła do wpół-przytomnego chłopaka. Nie doczekała się odpowiedzi, więc mówiła dalej:- Wbrew temu, co mówisz, to pod wpływem kłamstw bardziej cierpimy, choć często nie są tego bezpośrednią przyczyną.- Miała ochotę splunąć na niego śliną, ale się powstrzymała.- Taki szczyl, jak ty, nie powinien mieć nawet głosu, a co dopiero prawa do jego używania.
Niebieskowłosy zaśmiał się nerwowo i zaczął łagodzić sytuację, podczas gdy jakiś inny chłopak sprawdział, czy z nosem chłopaka jest wszystko okej. Jak się okazało, nie był złamany, a jedynie mocno obity. Niemniej jednak ból, jaki obecnie towarzyszył sponiewieranemu był okropny. Aż dziewczyna chciała go odczuć. Po kilku minutach utworzyły się dwa kręgi osób; mniejszy i większy. W mniejszym były zaledwie trzy osoby, które nie mogły zdzierżyć towarzystwa Kyoki, a w drugim cała reszta, wraz z dziewczyną.
I tak noc mijała wyjątkowo szybko, lecz o tym w kolejnym rozdziale.
***
Buahahahaha! Jaka ja zła, że napisałam, że będzie to w kolejnym rozdziale! A tak na serio, to nie miałam już siły by napisać to w tym (do tego wybiło 2 tyś. słów, czyli taka moja norma), więc chciałabym przenieść to do kolejnego. Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
Ogółem było tu kilka gagów (ciekawe, kto załapał choć jeden z nich), a do tego zaczął mi się w pewnym momencie udzielać sposób, w jaki Carionner mówi, więc i posypały się przekleństwa. Jej, Hi-chan jednak żałuje i sratatata, sratatata. Ona ma uczucia, okej? Tylko, jeśli nie jest pod wpływem niebieskich dropsów, nie potrafi ich zbytnio ukazywać ani rozróżniać...
Ogółem, to zabieram się baaardzo powoli do pisania ff z Bnh, ale idzie mi to z wielkim uporem. Pewnie czytają to jacyś moi stali czytelnicy, więc mogę im podpowiedzieć, że czasem komuś ręce opadają. No a Hi-chan będą odpadać.
Pytanie na dziś: Kto z was jest/chciałby być w przyszłości honorowym dawcą krwi? Osobiście mogę napisać, że jest to jeden z moich celów. Również znam sporo osób z mojego otoczenia, które pragną za kilka lat oddać swoją krew potrzebującym ^^
Bye Bye-bi!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top