Rozdział 7 -
Białowłosa dobiegła do reszty swej klasy, zebranej pod pociągiem. Spóźniła się trzy minuty, co było dla niej niedopuszczalne według rodzinnych zasad. Na szczęście nikt nie zwrócił uwagi na jej przybycie, jakby była tam z nimi już od chwili. Swoją walizkę odłożyła do reszty, wyciągając z niej przedtem wielką książkę, którą wręczył Koro-sensei całej klasie.
-Z której strony by na to nie patrzeć, nie wyglądasz na nauczyciela- ochrzanił czarnowłosy mężczyzna blondynkę. Nie rozumiejąc zbytnio, o co chodzi w tej dyskusji, zmiennooka spojrzała zaciekawiona na kobietę, jednak nie zobaczyła nic dziwnego. Po prostu była ubrana, jak na nią przystało, więc o co było to zamieszanie?
-Nie bądź taki sztywny, Karasuma- rzuciła złotowłosa z uśmiechem na ustach.- Pokarzę tym dzieciakom, jak wygląda podróż doros-- przerwał jej okrutnie i nakazał się przebrać. Albinoska pokręciła jedynie głową z politowaniem, nie komentując nawet tej rozmowy.
- Ciebie też to dotyczy, Hiniku- dodał ostro w stronę nastolatki, która odziana była w koronkową sukienkę, białe rajtuzy i nakrycie głowy. Chłopacy ostro zarumienili się, przypominając sobie nagle o jej obecności.- Nie wyglądasz jak uczennica.- Bardziej jak maskotka - dodał w myślach.
- Nie moja wina, że nie dostałam żadnego mundurka -odparła na to z podejrzanym uśmiechem. Nikt nie musiał w końcu wiedzieć, że go otrzymała, ale w nieco innym formacie. Posłała mu ostatnie, przepełnione dumą spojrzenie i weszła za dziewczynami do pojazdu. Czekała ją długa, nużąca podróż, więc wzięła ze sobą kilka rzeczy, które umilą jej czas.
Gdy tylko wszyscy wsiedli, a pojazd ruszył, zrobiło się niewątpliwie głośno. Jednak tym razem mogła im to wybaczyć, bo nawet ona miała w sobie ociupinkę ekscytacji. Ale tylko troszkę. Otworzyła przewodnik wycieczki szkolnej na pierwszej stronie i zaczęła czytać, przewracając co chwilę strony. Tak też minęła jej pierwsza godzina, a pozostało jeszcze kilka. Z głośny trzaskiem zamknęła księgę, by następnie zostawić ją na siedzeniu obok.
Podczas czytania nie zwracała na to uwagi, ale teraz dostrzegła, że miejsca wokół niej są puste. Poczuła nagle, jak jej wnętrzności się zbijają, co nie było zbyt przyjemne. Wcześniej nie zdarzyło się coś podobnego, więc nie mogła wiedzieć, że był to smutek.
- Przeczytałaś to całe, Hiniku-san?- zapytała jedna z uczennic, wyraźnie zszokowana. Zmiennooka powolnie skierowała na nią swój wzrok, w którym dostrzec nie można było jakichkolwiek emocji. Jakby dziewczyna wróciła do stanu, w którym była podczas śmierci rodziców.
-Czy to... dziwne?- Jej głos przepełniony był ostrożnością, jakby bała się zadać to pytanie. Choć nie znali jej długo, to mogli z łatwością rzec, że było z nią coś nie tak.- Postarałeś się, Koro-sensei! Nie sądziłam, że można zawrzeć tyle praktycznych informacji w jednej książce- dodała rozbawionym, lekko znudzonym głosem, jakby znów powróciła do teraźniejszości. Nawet na fioletowych oczach pojawiły się iskry, zwiastując samo dobro. Nie chciała martwić ich czymś, co dotyczyło wyłącznie ją i jej szkołę.- Are? Gdzie jest Koro-sensei?
I tak rozpoczęła się dyskusja o tym, jaki to ich wychowawca jest nieodpowiedzialny, niekonsekwentny i niepoważny. Choć to białowłosa rozpoczęła całą rozmowę swym pytaniem, to nie brała w niej udziału. Oparła łokieć o okno, a twarz na dłoń, by delektować się obrazem za oknem, choć w większości było to miasto. Po chwili wygramoliła z podręcznego bagażu słuchawki i telefon, chwilowo zatapiając się w krainę muzyki. Nucąc cicho pod nosem rozmyślała nad słowami dyrektora, który dzisiejszego ranka przekazał jej dość ciekawą wiadomość.
- W nagrodę za wygraną, możesz spełnić swoje jedno, rzeczywiste marzenie- powiedział z szerokim uśmiechem mężczyzna. Przepełniony był niezwykłą życzliwością, która udzielała się całej placówce. Wierzył w swoją podopieczną, więc dał jej wolną rękę odnośnie życzenia. Należało jej się za ten cały czas i trud, który wkładała w pomaganie mu i całej szkole.
Ale co ona mogła chcieć? Czy miała w ogóle prawo do marzenia? Była tylko mutantem, nieudanym eksperymentem, którego ludzie nie dali rady zabić, choć tak często tego próbowali. Od zawsze wmawiano jej, że to, co ludzkie, należy się ludziom, a nie jej. Mogła zawalić ten jeden, jedyny konkurs, by teraz nie mieć tego utrapienia, ale cholernie nie chciała zawieść tych, którzy ją wspierali w jej poczynaniach. Dopiero teraz przez myśl przeszło jej, że mogła wykorzystać to jedno życzenie dla innych. Była zbyt wielką egoistką, by pomyśleć o tym wcześniej. Jednak w dalszym ciągu pozostawało to pytanie - o co miała poprosić? Skoro społeczeństwo przez te wszystkie lata, które spędziła albo w klatce, albo na poligonie, to nie zamierzała nic dla nich robić. Niech się udławią szkodami, jakie sami wyrządzili. Tak więc, jakie opcje pozostawały? Jedynie zwierzęta były jej do końca wierne i to im przystąpi ten zaszczyt.
Z pełnego zamyślenia wyrwał ją nagły, szybki rytm, jaki rozbrzmiał w słuchawkach. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, uświadamiając sobie, jak bardzo uwielbia wszelakiego rodzaju sztukę. Przymknęła lekko oczy, rozkoszując się znajomą melodią. Czuła coś na wzór melancholii, ale to nie było to uczucie, aczkolwiek bardzo pokrewne. Jakby opatuliła się muzyką, słowami, by poczuć ciepło, bezpieczeństwo. Tak bardzo chciała ukazać komuś swoje słabości, opowiedzieć swoją historię, pokazać swe pasje. Lecz obecnie była na to zbyt żałosna i tchórzowska.
Pogrążając się w kolejnej książce, przestała zwracać uwagi na otoczenie. Dopóki pewien niebiesko-włosy jej nie zaczepił. Czy nie dadzą jej w spokoju otoczyć się dziełami jej ojczystych autorów?!
- W jakim języku jest to napisane?- spytał beztrosko z zakrzywionymi ustami ku górze. Samo pytanie przyciągnęło cząstkową uwagę niektórych osób, ale sam fakt, że chłopak podszedł do zmiennookiej był wyjątkowo zaskakujący. Tuż po tym dołączył do nich i Akabane, który również próbował się czegoś dowiedzieć o utworze czytanym przez dziewczynę.
- W języku polskim, moim ojczystym...- wymamrotała cicho, rumieniąc się przy tym lekko. Cóż mogła poradzić, że posiadanie genów z tego państwa było dla niej zawstydzające. I nie chodzi o to, że krępowała się tego, lecz była niezwykle dumna ze swego pochodzenia. Ród, który posiadał tak wspaniałą, a zarazem tragiczną historię był przez nią gloryfikowany zawsze i wszędzie, a to należenie do niego było dla niej płoszące. W końcu ukazywała się najczęściej od złej strony, więc tym samym wpływała na zdanie innych o tym kraju.
- Więc nie pochodzisz z Japonii- rzucił głośno czerwono-włosy, przez co zaraz dziesiątki pytań poleciały w stronę nastolatki. Przygnieciona przez głosy uczniów nie miała nawet możliwości odpowiedzi, więc jedynie prychnęła rozjuszona pod nosem i odwróciła się w stronę okna, kontynuując swoją lekturę.
Robią takie zamieszanie o nic - pomyślała, rumieniąc się przy tym jeszcze bardziej. Przeciągnęła się ignorując wszystkich innych. Nie zważając na nic, położyła się, podkładając pod głowę swoją torbę, by następnie zasnąć. Mimo wszystko ciągłe życie jest wyjątkowo męczące dla osoby, która zaznała śmierci.
***
Znów, gdy tylko otworzyła oczy, powitał ją widok placu wojskowego. Zaklęła szpetnie, ponieważ nie chciała zjawiać się tu po raz kolejny. Na trzęsących się nogach stawiała kroki przed siebie, zmierzając ku garstce osób na środku pola. Trzy kobiety i trzech mężczyzn, a obok nich stała jeszcze mała dziewczynka o białych włosach. Nieświadomie krzyknęła do nich, by zaczęli uciekać, by schronili się gdzieś. Ale już dawno było za późno, by ich uratować.
Wnet, gdy mniejsza Kyoki zrobiła skocznie kilka kroków w bok, powietrze przeszył gorąc, przez który jeden z mężczyzn już padł. Pył uniósł się wysoko do góry, wypełniając również płuca całego zbiorowiska. Jednak siwo-włosy mężczyzna, który stał oddalony o kilkaset metrów, nie był jeszcze zadowolony. Z wielkim uśmiechem wydał kolejne polecenie, które uśmierciło kolejną osobę. Dalej sen cały był zamazany, bo nie pamiętała tego zdarzenia aż tak dobrze, jak resztę swych wspomnień. Odtworzona została jeszcze seria wybuchów, która cudem nie wybiła wszystkich.
Rozpaczliwie wyciągnęła dłoń w kierunku męczenników, by móc ten ostatni raz ich dotknąć. Doskonale wiedziała, że oni już nie powrócą, że nie będą jej pocieszać, że nie otrzyma od nich słów, które po raz kolejny zasadzą w niej ziarno nadziei. Ale mimo to chciała zapamiętać ich, jako tych pierwszych, którzy ją zaakceptowali.
Uśmiechnęła się smutno, podczas gdy jej ręka przeniknęła przez całe to pobojowisko. Nie mogła ich nawet prawowicie pożegnać. Ostatnim wspomnieniem, jakie miała z tego zajścia, to to, jak próbowali ją uratować od tego wszystkiego. I tak teraz miała tą scenę przed oczami, gdy przygnieciona była przez ciała. Wtedy też po raz pierwszy przestała nad sobą panować i ujrzała śmierć kogoś bliskiego jej sercu.
Było to prawdopodobnie jedyna retrospekcja, której nie zapamiętała w pełni.
***
Zdyszana podniosła się nagle, wyrywając się spod tego koszmaru. Dłonią ścisnęła mocno materiał na swej klatce piersiowej, chcąc choć trochę oddalić od siebie to przygnębiające uczucie. Dawno temu pogodziła się z ich śmiercią, więc nie rozumiała, czemu nagle opanowywał ją smutek, gdy ujrzała ich w nocnych marzeniach. Ostatnim czasem nie potrafiła zapanować nad swymi emocjami, co było bardzo niepokojące.
Zdziwiona tym, że do jej uszu nie dobiegła ani jedna rozmowa, rozejrzała się prędko po przedziale. Prychnęła głośno, przewracając oczami. Jak wielką trzeba być zakałą, by o kimś zapomnieć? Wyjrzała za okno, by ujrzeć, że pojazd nie odjechał daleko od ostatniego przystanku. Ociężale wyjęła swą walizkę, by przypiąć do niej swój podręczny bagaż. Zarzuciła kufer przez ramię, by następnie otworzyć na oścież okno. Doprawdy uwielbiała wyskakiwać zarówno z pędzących pojazdów, jak i z budynków.
Wychyliła głowę, a gdy była pewna, że nic poważnego sobie nie zrobi, delikatnie odepchnęła się od framugi. Kto by pomyślał, że można tak otworzyć okno w pociągu? Pomimo tego, że lądowanie miała idealne, to zatoczyła się po zetknięciu się stóp z ziemią. Mimo wszystko wyskakiwanie z pędzącego pojazdu nie było zbyt bezpieczne czy rozsądne. I do tego musiała wdepnąć w szkło.
Ociężale wstała, zrywając przedtem swe nakładki ze stóp, by następnie ruszyć powoli w stronę przystanku. Na szczęście wylądowała na trawie, więc uniknęła większych komplikacji. Poprawiła walizkę, która w dalszym ciągu spoczywała na jej ramieniu, po czym przyśpieszyła. Śmiało mogłaby powiedzieć, że ta wycieczka była dla niej jedynie odskocznią od codzienności, ale iskrzyło się w niej poczucie ekscytacji, do czego by się nie przyznała. Na twarz założyła maskę uśmiechu i podeszła do losowego pracownika.
-Przepraszam, że panu przeszkadzam, ale czy nie widział pan grupy uczniów w popielatych mundurkach?- spytała uprzejmie, siląc się na sztuczne zakłopotanie. Czarnowłosy mężczyzna obrócił się do niej, niemalże od razu zakrywając się rumieńcami, gdy tylko ją ujrzał. Po kilku sekundach podał dziewczynie kierunek, w którym zmierzali.- Dziękuję panu bardzo i przepraszam za kłopot- dodała, pochylając się lekko do przodu, by następnie ruszyć tam skocznym krokiem.
-Nie ma za co...- wyszeptał jedynie do siebie, machając nastolatce na pożegnanie z rozmarzoną miną.
Natomiast główna grupa, do które należeli nauczyciele i wszyscy uczniowie (prócz Kyoki), spierała się o to, przez kogo zostawili ich białowłosą na pastwę losu. Niestety większość osób zdążyła się przekonać, że po dziewczynie można się spodziewać wszystkiego. I tak, po kilkunastu minutach, Koro-sensei ruszył na poszukiwania, podczas gdy pozostali zaczęli zwiedzać.
Dziewczę na spokojnie usiadło na ławce w parku, by móc przemyśleć całą tą sytuację. Jechała na wycieczkę szkolną z klasą, do której trafiały ameby, a w dodatku ich wychowawcą była zmutowana ośmiornica - był to bazowy fakt, do którego dodawała kolejne elementy. W pociągu czytała książkę, potem dostała kilka pytań, a jeszcze potem została nimi zasypana po same uszy, a chcąc od nich uciec - zasnęła. Po jakimś czasie obudziła się, a gdy zorientowała się, że została sama, wyskoczyła przez okno. A teraz jest tu.
Westchnęła męczeńsko, wbijając wzrok w niebo. Po co tu siedziała, skoro mogła zrobić coś przydatnego - pomyślała, uśmiechając się lekko pod nosem. Nagle ściągnęła z swej głowy ozdobę i wręcz zdarła z siebie narzutkę, by schować je do bagażu, wyciągając tym samym spodnie, bluzę i swoją ulubioną czapkę. Patrząc, czy nikt przypadkiem nie idzie, założyła prędko ubranie.
Idąc przed siebie wypatrywała miejsca, w którym mogłaby się zaszyć do wieczora. W każdym momencie mogła napisać do kogoś znajomego, kto by ją odebrał i zaprowadził do reszty, jednak nie chciała psuć im ostatniej wycieczki, na której będą wszyscy razem. O ile sam pomysł był prosty do zrealizowania, tak jej wymagania wszystko utrudniały. Nie chciała jeść, więc wszystkie restauracje odpadały, była niepełnoletnia, więc i do baru by nie weszła, spać będzie mogła u jakiegoś przydupasa dyrektora, którego by o to powiadomiła, wszystkie atrakcje turystyczne wydawały jej się całkowicie nudne. I tym sposobem wyczerpała całą swą determinację, jaką dotychczas ponoć miała.
Dopiero, gdy dotarła do granic miasta, gdzie tak czy siak praktycznie nic nie mogło przyciągnąć jej uwagi, dostrzegła ogromny napis ''Łaźnie publiczne''. Dziwny impuls przeszedł przez dziewczę, przez co ledwo utrzymała swe zwierzęce elementy w rysach. Ileż to czasu minęło, odkąd pluskała się w takim miejscu? Na samom myśl jej uśmiech się poszerzył, nie wspominając o tym, że stał się niezwykle szczery. Prędko weszła do małego budyneczku, a po załatwieniu wszystkich pieniężnych formalności weszła do przebieralni.
Wzięła kilka głębszych wdechów, napawając się zapachem tu panującym, a właściwie jego brakiem.
Do szafki schowała swoje bagaże, do których po chwili trafiły i ubrania. Nawet nie martwiła się o swoje rzeczy, ponieważ myśl o wypoczynku zaćmiła jej myśli. Będzie musiała zafundować kiedyś taką wycieczkę w Mirrai, choć będzie ona oczywiście nieobowiązkowa. Już teraz odczuwała tą radość, która udzieliłaby się jej od uczniów.
Nałożyła na siebie szlafrok, który dumnie wisiał na wieszaku wśród pozostałych. Prawdą było, że powinno się brać tam kąpiel na go, ale, jak wywnioskowała z tabliczki, która o tym informowała, można było w tym wyspecjalizowanym odzieniu wejść do wody. Szata nie posiadała rękawów, a sięgała ledwo za pośladki, lecz było to lepsze niż nic. Tak uszykowana miała przed sobą kolejny wybór - wejść do koedukacyjnych czy do kobiecych kąpielisk. Słysząc piski i głosy z damskiego przedziału, niemal natychmiast weszła do części ogólnej. Antyspołeczna natura dość często daje znać, gdy nie jest się w swej strefie komfortu. Związała elegancko włosy, których nie można było, a przynajmniej w zasadzie, moczyć. W końcu kto by chciał kąpać się wśród cudzych włosów?
Ku jej ucieszeniu, prócz niej nie było nikogo, więc bez namysłu ruszyła obmyć swe ciało pod prysznicem, co robiła niezwykle dokładnie, a nawet kilka razy, jak nakazywała uczciwość. Następnie weszła do zbiornika z wodą, oddając się nieprędko rozluźnieniu. Dziwne uczucie - przyznała sama sobie, opatulona przez błękitną toń. Przymknęła swe oczy, nim te zdążyły zmienić barwę, by oddać się relaksowi. Każdy najmniejszy ruch tafli zapewniał jej nowe doznania, różniące się jedynie intensywnością. Było to na swój sposób miłe, gdy gorąc otaczał cały organizm, jakby chcąc zrekompensować się za ten cały czas, który spędziła bez rodzinnego, przyjacielskiego czy romantycznego ciepła. Jakby cały świat dawał jej tysiące możliwości, którymi płacił za swe winy. W końcu dołączenie do nowej klasy dało jej możliwość zaprzyjaźnienia się z kimś normalnym, kogo widywała codziennie, choć doskonale wiedziała, że był to tylko kaprys rządu, który nagle se przypomniał o czymś, co swego czasu budziło niewyobrażalną grozę.
Wnet do jej uszu dotarły szepty, z których rozpoznała jeden głos. Jak miło by było go spotkać po takim czasie - zażyczyła sobie, nieświadomie sprowadzając na siebie łaskę losu. Kilka osób zbliżało się powolnie do miejsca jej spoczynku, co nie wróżyło nic dobrego, ale nie miała ochoty się przesiadać, a co dopiero wychodzić. Była w miejscu publicznym, więc mimo wszystko wiedziała, że może się tak stać, a mimo to weszła tu.
- Dlaczego nie idziemy do męskiej?!- wydarł się pierwszy, skrzekliwy głos.
- Jesteście za głośni, więc inni goście by się na was skarżyli, a tego wolelibyśmy uniknąć- odparł drugi, znajomy przez białowłosej.
- Nie ma to przecież większej różnicy- próbował złagodzić sytuację ktoś inny. Doprawdy przypominało to wymianę zdań w głowie nastolatki, gdy ta coś rozważała. Wtem drewniane drzwiczki otworzyły się na oścież, by przepuścić przez siebie piątkę nastolatków, o przeróżnych charakterach.
-Ohayo~ Asano-kun!- przywitała się, zalewając swą twarzyczkę uroczym wdziękiem, gdy tylko ujrzała na twarzy przewodniczącego Kunugigaoki rumieńce.- Dawno się nie widzieliśmy, nieprawdaż?- dopytała z wrednym uśmieszkiem, godnym Karmy.
***
Ostatnio przestałam pisać swoim typowym stylem (gdzie są te wszystkie niezrozumiałe porównania i dość jest opisów), więc nie wiem, czy spodobał wam się rozdział. Ogółem nie chciałam, by wszystko działo się tak, jak w anime, więc przepraszam, jeśli ktoś oczekiwał coś z goła innego. Mogę wam zaspojlerować, że kolejny rozdział będzie oparty na tej sytuacji z ostatniej sceny.
Dzisiaj uchyliłam wam rąbek przeszłości naszej Hi-chan, a do tego doszła pedofilska kwestia Karasumy, którego wątek planuję nieco rozbudować. Ostatnio skupiłam się bardziej na moim nowym ff (z uniwersum Fairy Tail), więc zapraszam do jego przeczytania, choć ostrzegam, że raczej nie przypadnie do gustu większością osób, bo wszyyyystko wymieszałam, a do tego dodałam całkowicie nową rzecz - zakon.
Pytanie na dziś - chcielibyście, by w tym ff pojawił się bardziej rozwinięty wątek miłosny? Osobiście powolnie go dodaje, ale jestem beznadziejna w tym, więc nie wiem, czy robić to subtelnie czy nagle... Ostatnim czasem mam przez to jakieś rozterki moralne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top