Prolog
Ostre światło jarzeniówek raziło ją w oczy, których nie wiedzieć czemu nie mogła zamknąć. Wodziła wzrokiem po pomieszczeniu, jednak jej oczy nie natrafiały na nic, co nie byłoby sterylnie białą ścianą, metalowym stolikiem obok łóżka i stojącą na nim szklanką wody. W sali panowała nieznośna cisza, która sprawiała, że bicie jej serca odbijało się echem w jej głowie.
Cisza sprawiała, że zatracała i tak wątłe już poczucie czasu.
Za to bardzo wyraźnie czuła szorstki dotyk wykrochmalonego białego prześcieradła na którym leżała oraz suchość w gardle. Chciało jej się pić, nie mogła jednak nawet unieść ręki żeby pomachać sobie przed oczyma, a co dopiero podnieść się by sięgnąć po szklankę. Nie żeby nie próbowała - jednak całe ciało odmawiało jej posłuszeństwa, nie pozwalając chociażby kiwnąć palcem lewej stopy. Bezsilność sprawiała, że stawała się coraz bardziej zdenerwowana.
Samotność pogłębiała jej tęsknotę za mamą. Mama. Właściwie nie była pewna czy jeszcze pamięta jak wygląda mama, tak dawno jej nie widziała. Gdyby mama ją odwiedziła, pewnie pomogłaby jej podnieść się i napić się wody. Albo przeczytała bajkę. Albo... po prostu była, nie skazując jej na długie, samotne godziny w białej sali. Czy mama o niej zapomniała? A może już jej nie chce, dlatego nie przychodzi?
Nie mając nic lepszego do robienia leżała i liczyła oddechy, choć na razie umiała liczyć tylko do dwunastu. Liczyła więc dwanaście oddechów i zaczynała od nowa. I tak w kółko.
Bezruch przerwało przeszywające powietrze skrzypienie otwieranych ciężkich drzwi sali. Do pomieszczenia weszło dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta. Przyglądała się im badawczo, w końcu była to jakaś odmiana, coś innego niż białe ściany (których zabrudzenia znała już na pamięć). Obydwoje ubrani byli na biało - czy w tym dziwnym miejscu wszystko jest białe? - a mężczyzna oprócz tego miał bardzo jasne, białe wręcz włosy. I ten nos, który przypominał jej dziób ptaka, jak on się nazywał... pukan? Chyba tak. Widziała kiedyś pukana, w poprzednie lato była z tatą w ZOO i tata jej pokazywał pukany. Powiedział, że wszystkie pukany mają bardzo duże dzioby żeby nie było im za gorąco. Postanowiła, że jeśli tata do niej przyjdzie (czy tata też o niej zapomniał?) to go zapyta czy panu z białymi włosami też jest za gorąco i dlatego ma tak duży nos.
Za to kobieta... kobieta miała długie, splecione w warkocz czarne włosy. Znów pomyślała o mamie, mama też ma takie włosy. Tylko ładniejsze. Ale mama za to nie pchała przed sobą nigdy takiego metalowego wózka.
Biedne dziecko, powinniśmy jej powiedzieć co się stało... ale to zakłóci badania.
Nie rozumiała dlaczego pan z nosem jak pukan mówi o niej udając że jej nie widzi. Czego nie chcą jej powiedzieć? Co to są badania? A przede wszystkim - dlaczego niby jest biedna? Próbowała o to zapytać, jednak głos ugrzązł jej w gardle.
Tymczasem czarnowłosa kobieta zdjęła ze swojego wózka woreczek wypełniony jakimś przezroczystym płynem, zawiesiła go przy łóżku i przyczepiła do ręki dziewczynki rurkę. Mówiła coś o białym niedźwiedziu, ale myśli dziewczynki coraz bardziej zaczynały przypominać poplątany sznurek, który po dłuższej chwili się urwał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top