#3
Dodaję rozdział specjalnie dla kochanej JuriDekashi gdyż nie może się doczekać tego co jest na końcu 😄
~~Karasu~~
-Genma, musimy porozmawiać.- podeszłam rano do ukochanego
-Coś się stało? - zapytał z troską patrząc prosto w moje oczy
-Kocham ciebie i nie chcę cię okłamywać - zawiesiłam głos widząc jego pytający wzrok na sobie - Jestem względem ciebie szczera, cokolwiek zrobisz z tym co teraz powiem, podlega twojej decyzji. Ufam bezgranicznie tobie i z pewnością nie chcę zranić ciebie swoim postanowieniem.
-Powiedz co się dzieje. - powiedział łagodnie łapiąc mnie za ramiona
-Mam zamiar odejść z wioski i bardzo prawdopodobne jest, że dołączę do Akatsuki. - powiedziałam na jednym wydechu z niecierpliwością czekając na reakcję Genmy
-Ty mówisz poważnie. - stwierdził z bólem w glosie - chcesz mnie zostawić. Cicho bądź - warknął gdy zauważył, że chcę coś powiedzieć - Kiedy?
-Dziś wieczorem. - wyszeptałam, bo nie ufałam teraz swoim strunom głosowym
-Żegnaj. - odwrócił się i wyszedł z mieszkania
-Kurwa. - wrzasnęłam wciskając twarz w poduszkę, którą złapałam z sofy, w celu zagłuszenia krzyku - krzywdzę go po tym wszystkim co dla mnie zrobił... nie zasługuję na nic dobrego...
Wyszłam z mieszkania i zaczęłam szybko biec. Moim celem była polana, na której ćwiczyłam z Genmą. Musiałam wyrzucić z siebie wszystko. Planowałam wykonać zakazaną technikę, która wyssałaby ze mnie całą czakrę, co spowodowałoby moją śmierć. Najpierw wycisnąć z siebie wszystkie uczucia poprzez uderzanie w drzewo z całych sił i zakończenie swojego beznadziejnego żywota. Dotarłam na polanę. Stanęłam przed drzewem i rozpoczęłam obijanie drzew z jak największa siłą i częstotliwością. Kora i drzazgi latały w koło mnie jak płatki sakury na wiosnę. Emocje powoli uchodziły, niczym woda podczas odpływu. Czułam się błogo, zapominałam o wszystkim. Rozładowałam wszystkie zalegające we mnie negatywne bodźce. Nie czułam nic poza satysfakcją. Spojrzałam na moje dłonie. Były całe poranione, krew lała się strumykami. Uderzyłam ostatni raz, roztrzaskując resztki drzewa na małe kawałeczki. Większość rykoszetem wbiła się w moje ciało.
Wyczułam czakrę kilku osób. To były potężne skupiska czakry. Niczym tych z ANBU. I zobaczyłam ich. To nie była jednostka specjalna. Byłam daleko od wioski, a tuż na wprost mnie stał Itachi Uchiha wraz ze swoim kompanem Kisame oraz Pain wraz z jakimś kolesiem o blond włosach. Zapewne dużo osób stwierdziłoby, że blondyn jest najzwyczajniej w świecie kobietą. Jednak uderzył mnie jeden fakt. On nie miał biustu. To dyskwalifikowało go na starcie w kategorii płci żeńskiej.
-Czego chcecie? - zapytałam beznamiętnie wpatrując się w nieznanego mi chłopaka
-Dobrze wiesz o co nam chodzi. - powiedział Pain - Przyszliśmy po ciebie.
-A co wy kostuchy? - zaśmiałam się - i przyszliście po mnie w czwórkę? Aż tacy słabi jesteście? - zadrwiłam
-Nie my jesteśmy słabi. Ty jesteś bardzo silna, a my ciebie nie lekceważymy. - poruszył dłonią na co zareagował blondyn.
-Jestem Deidara. - powiedział wyciągając w moim kierunku dłoń.
-Karasu - odparłam i podałam mu swoją dłoń wcześniej lecząc ja całkowicie - Masz bardzo fajne usta - uśmiechnęłam się a Deidara zarumienił się na moje słowa. Reszta członków Brzasku rozszerzyła swoje oczy w zdziwieniu a Itachi zgromił wzrokiem blondyna.
-Nie te usta ciołki... - westchnęłam łapiąc się za czoło - Na jego dłoniach - wskazałam na wymieniona część ciała – Jest to połączone z jakimiś twoimi umiejętnościami? - zapytałam zaciekawiona.
-Tak. Sztuka to wybuch, un. - wyciągnął kawałek białej masy i ulepił z niej pięknego ptaka po czym puścił go w moją stronę.
Wybuch? Czyżby to w jakiś sposób eksplodowało? Zaczęłam kalkulować posiadane informacje. Łączyłam fakty z zawrotną prędkością, aby się nie podłożyć. Wyciągnęłam rękę w kierunku lecącej figurki.
-Katsu. - krzyknął Deidara a ptak wybuchł tuż nad moją dłonią. Skutkiem czego była poparzona dłoń i niesamowity ból. W kilku miejscach nie miałam skóry i wyglądało to paskudnie.
-Zabije cię. - wysyczałam i skoczyłam w jego kierunku. Bez wykonywania pieczęci zaczęłam znikać. Zdezorientowany zaczął rozglądać się wokół siebie, poszukując mnie. - Tu jestem. - wyszeptałam tuż przy jego uchu uderzając go jednocześnie między łopatki i wpuszczając swoją czakrę w jego ciało. Odskoczyłam na rozsądną odległość i złożyłam pieczęć smoka. Chłopak zaczął wić się z bólu, który zadawałam mu od środka swoją czakrą. Skupiłam się jeszcze bardziej i wykonałam krótką sekwencje ruchów po czym blondyn stracił przytomność.
-Miałam zamiar do was dołączyć... - zaczęłam patrząc się wprost na mężczyzn – Ale zbyt szybko zabiłabym was w tej waszej kryjówce. - zakpiłam. - poza tym... Nieładnie z waszej strony, że mnie śledzicie. - na mojej twarzy wykwitł zadziorny uśmiech. - Łap. - krzyknęłam rzucając w Paina kulką musującą. - To za moją dłoń. - złapał ją a ona zaczęła musować wypuszczając z siebie kwas. - Powodzenia z leczeniem tego. - zaśmiałam się i teleportowałam się wprost pod Konohę.
Przy bramie stał Kotetsu wraz z Izumo i Genmą. Spojrzeli na mnie a wzrok Genmy zjechał na moją pokiereszowaną i popaloną dłoń.
-Co ci się stało? - zapytał pojawiając się tuż przy moim boku.
-Nic. - syknęłam gdy złapał mnie nad miejscem gdzie moja skóra była całkiem wypalona
-Powiedz mi – złapał moją twarz w dłonie – Co odwaliłaś?
-Powiedziałeś mi żegnaj, więc dlaczego się teraz interesujesz? - zapytałam szorstko wiedząc ze to nie jego wina tylko mojej głupoty.
-Kocham cie nadal. Dlatego. - pocałował mnie czule w skroń
-Nie możemy rozmawiać o tym w tym miejscu. - szepnęłam
-Idziemy do domu? - spytał zniżając głos
-Do łóżka. - puściłam mu oczko
Złapał mnie za zdrowa dłoń, po czym teleportowałam nas do mieszkania.
-Dlaczego to robisz? Aż tak ci źle w Konosze? - zapytał z wyrzutem w głosie
-Myślisz, że wylądowanie w budzie z ramen to szczyt moich marzeń? Ja w tej Wiosce czuję się jak ofiara, której ktoś zaciska dłoń na szyi. Siedzę w tej drewnianej budzie niczym pies. Słucham jak wszyscy wokół są szczęśliwi, nawet jeżeli jest to u nich na pokaz. Szturcha mnie w serce ich radość. Ja nie potrafię udawać szczęścia i zadowolenia. Pokazuję po sobie aktualne emocje. Teraz jest to smutek i brak spełnienia. Czuję się jak więzień. Ptak w klatce. Z moimi umiejętnościami mogę naprawdę wiele. Niewidzialność, teleportacja, władza nad tkankami. Wiesz ilu ludzi marzy o takich zdolnościach? Podczas walki, potrafię uzdrowić nawet cały oddział z bardzo poważnych ran. Chcę urwać się z tej konoszańskiej uprzęży. - mój monolog przerwał Genma.
Przyszpilił mnie do ściany całując mnie namiętnie i stanowczo.
-Przymknij się już, bo nie mogę tego słuchać. - warknął, po czym przygryzł moją wargę aż do krwi
[UWAGA!!!! Zaczyna się tutaj scena erotyczna!! Nieletnich proszę o zamknięcie oczu i zjechanie na sam dół ;) ]
Mocno złapał mnie za pierś uwięzioną w staniku, na co zareagowałam głośnym jękiem. Ustami zjechał na moją szyję, gdzie znajdowały się bardzo czułe punkty. Przez dotyk wargami w tamtych okolicach, doprowadzał mnie do szału. Wygięłam się pod wpływem przyjemności. Zsunęłam ochraniacz z głowy ukochanego szarpiąc go delikatnie za włosy. Zareagował na to zassaniem mojej skóry na obojczyku, w wyniku czego powstała soczysta malinka.
-Niech wszyscy poza Konohą wiedzą, że kogoś miałaś. - pozbył się całego mojego górnego ubioru.
Pragnąc więcej pieszczot pociągnęłam Genmę za włosy. Spojrzałam na niego spod przymkniętych powiek, pospieszając go tym samym. Musnął opuszkiem palca mój guziczek. Jęknęłam głośno wyginając się w łuk jednocześnie. Czułam jak wzdłuż kręgosłupa przeszedł prąd, powodując ciarki na całej powierzchni skóry. Przygryzłam wargę, aby z moich ust nie uszedł kolejny jęk. Mój kochanek uśmiechnął się lubieżnie i przejechał językiem przez całą długość mojej szparki. Temperatura mojego ciała wzrosła jeszcze bardziej, gdy zassał moją łechtaczkę. Potarł palcami wejście do pochwy.
-Widzę, że nie potrzebujesz więcej nawilżenia. - uśmiechnął się- Jednak dla wyższej przyjemności, pośliń je dobrze. - podstawił pod moje usta trzy palce. Oblizałam je, aby nawilżyć je prawidłowo.
Rozprowadził wilgoć dookoła mojego wejścia i gwałtownie włożył we mnie trzy palce. Zacisnęłam dłonie w pięści i jęknęłam przeciągle. Poruszał nimi we mnie, w tym samym czasie pieszcząc językiem moją łechtaczkę. Doprowadzał mnie tym do wrzenia. Orgazm zbliżał się do mnie ogromnymi krokami. Czułam ciepło rozpływające się w moim podbrzuszu. Nagle wszystko eksplodowało a ja krzyknęłam cicho zaciskając się na jego palcach. Moje szczytowanie było gwałtowne, długie i bardzo silne. Chwilę trwało zanim doszłam do siebie. Genma oblizał swoje palce patrząc się wprost w moje oczy, co mnie delikatnie zawstydziło.
Podniósł się z klęczek. Stanął pomiędzy moimi nogami i gładko we mnie wszedł. Nie czekając na to, aż się przyzwyczaję, zaczął poruszać się w stałym rytmie, co jakiś czas przyspieszając. Oplotłam nogi wokół jego bioder, dociskając go do siebie w celu zwiększenia wrażeń. Był blisko szczytu tak samo jak ja. Podniósł moje biodra w górę i podkręcił szybkość. Dzięki temu jeszcze wyraźniej czułam go w sobie. Dobijał do końca i prawie całkiem się wysuwał. Poczułam jak jego męskość pulsuje, zwiastując nadejście jego orgazmu. Doszłam mocno się na nim zaciskając, co przyspieszyło jego szczytowanie. W środku poczułam zalewające mnie ciepłe nasienie ukochanego. Oparł się ramionami nade mną i pocałował mnie namiętnie.
-Kiedy wychodzisz? - zapytał łapiąc oddech po naszej zabawie
-Za jakąś godzinkę. - odparłam spoglądając w jego oczy, szukając jakiś uczuć
-Było mi z tobą cudownie. Żałuję, że nie jestem w stanie zatrzymać ciebie w Konosze. - zwiesił głowę
-Nikt nie byłby w stanie tego dokonać. Nawet Hokage. - pogłaskałam go po włosach – Wiesz, że moje decyzje są nie do zmiany. - szepnęłam
Wstał ze mnie i skierował się do łazienki. Wzięliśmy wspólny ostatni prysznic, po czym biorąc zapieczętowany zwój z moimi rzeczami, wyszłam z mieszkania. Odwróciłam się jeszcze i doskoczyłam do Genmy. Przyssałam się do jego warg. Całowaliśmy się namiętnie dłuższą chwilę.
Skierowałam się z beznamiętną twarzą w stronę spotkania z Neiną. Szłam pewnym siebie krokiem i nie rozglądałam się wkoło. Zbliżając się do celu ujrzałam stojącą koleżankę.
-Witaj. - powiedziałam z uśmiechem godnym szatana – To jak? Wyruszamy w stronę słońca? - zapytałam zaczepnie wskazując zachód Słońca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top