Rozdział 13
Strach ściskał moje serce, gdy cała dygocząc odwróciłam się za siebie. Zacisnęłam pięści z całych sił, starając się zapanować nad ich drżeniem, by potrafić wytworzyć choć mały płomyk, którym mogłabym się obronić. Unosiłam już przed siebie dłoń, gotowa by podpalić intruza, jednak w ostatniej chwili powstrzymałam swój zamiar, zamierając w bezruchu. Przed moimi oczami stała przestraszona i zdezorientowana Rose. Otworzyłam usta, jednak gdy ciszę między nami przerwał przeraźliwy trzask pękających pni drzew, wystarczyło jedno spojrzenie, które blondynka rzuciła w kierunku gdzie chwile temu stał Aiden, bym wiedziała, że tak jak ja chciała już znaleźć się w domu. Bezpiecznym miejscu, które mógł nam zaoferować jedynie budynek, z którego tak uparcie starałam się jeszcze chwilę temu wydostać.
Wbiegłyśmy razem przez drzwi, zamykając je szybko, aczkolwiek najciszej jak potrafiłyśmy. A przynajmniej tak nam się zdawało, bo nasze szybkie oddechu mogły trochę zwiększyć nasz próg ciszy. Bardzo możliwe, bo właśnie w momencie gdy zamierzałyśmy ruszyć do swojego pokoju, zza ściany wyłoniła się jeszcze jedna sylwetka. Złapałam za pierwszą rzecz, którą miałam pod ręką, mając nadzieję, że nada się w jakikolwiek sposób na broń i pozwoli nam się obronić.
Zacisnęłam dłoń z całych sił na zimnym metalu w momencie, gdy nagle ciemność rozświetliła się, a ja przed sobą mogłam zobaczyć Luke'a, który przetarł zaspane oczy, przysłaniając sobie je jedną ręką, podczas gdy jego droga dłoń spoczywała na włączniku światła.
— Co ty robicie? — wymruczał zaspany głosem.
Spojrzałyśmy na siebie razem z blondynką, całkowicie nie będąc pewne co miałyśmy powiedzieć. Chyba żadna z nas nie była dobra w improwizacji.
— Ja tylko... — Jej wzrok spoczął na trzymanej przeze mnie... parasolce? No broń z niej żadna, choć może... gdyby tak włożyć w uderzenie więcej siły. Ocknęłam się, gdy owa rzecz została mi nagle zabrana. — Chciałam pokazać Kirze swoją nową parasolkę. — Podniosła ją przed twarz szatyna, uśmiechając się przekonująco.
Chłopak spojrzał na nią z politowaniem i westchnął, ponownie przecierając twarz. Chyba nadal nie do końca się przebudził i nie uśmiechało mu się wdawać z blondynką w dłuższą rozmowę.
— O... trzeciej w nocy ci się o tym przypomniało? — Powiódł wzrokiem na zegar. — Nieważne — mruknął odwracając się z zamiarem zwrócenia do łóżka, jednak zatrzymał się w nim zniknął ponownie w ciemności domu. — I odłóż ją proszę na miejsce. To moja parasolka. — Otworzyłam szerzej oczy, starając się powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta na widok zażenowanej miny Rose.
— O Boże — jęknęła blondynka, kręcąc głową na boki, ale posłuchała się i dołożyła przedmiot na swoje miejsce. — Nie wracajmy do tego — poprosiła, udając się pierwsza schodami na piętro.
Chwilę później już z powrotem stałam w "naszym" pokoju. Blondynka usiadła na łóżku i uparcie starała się dawać pozory, że nie interesowało ją to co widziała, bo skrolowała stronę instagrama, jednak nie zatrzymała się podczas tego nawet na sekundę. A ja nie wiedziałam ile widziała, a nie chciałam sama powiedzieć jej czegoś, czego by nie wiedziała.
— Wiesz... — to ona jako pierwsza zdecydowałam się odezwać, podczas gdy ja już również zdążyłam zająć obok niej miejsce — to był Aiden prawda? — wydusiła z siebie w końcu.
Spuściłam wzrok na swoje stopy. Czy był sens starać się wmówić jej, że to co widziała wcale nie było prawdą? Czy uwierzyłaby jeśli powiedziałabym, że to ktoś inny? Było ciemno, mogła nie widzieć go wyraźnie. Wtedy może, gdybym znalazła dobrą wymówkę, to mogłaby w nią uwierzyć.
— Nie, to ktoś... — Podniosłam wzrok i napotykając jej badawcze spojrzenie, które dało mi do zrozumienia, że była pewna tego co powiedziała, byłam pewna, że na nic zdadzą się moje tłumaczenia. — Tak, to był Aiden. — Poddałam się, ponownie odwracając od niej wzrok.
— Jest... wampirem — stwierdziła, jednak z lekkim wahaniem.
Sama na pewno nie wiedziała czy znałam prawdę o drugim świecie. Do tej pory nie dałam jej żadnego znaku, że wiedziałam. I miałam nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej, jednak Aiden zawsze musiał zepsuć każdy z moich planów.
— Tak — potwierdziłam, wiedząc, że nie ma sensu kłamać.
— Groził ci? — Poczułam jak położyła mi dłoń na ramieniu. — My... możemy ci pomóc — dodała, gdy nie odpowiedziałam na jej pytanie.
Słysząc jej propozycję, przestraszona podniosłam na nią wzrok. Nie, nie, nie mogli stanąć przeciwko Aiden'owi. Wszystko co robiłam dla niego, to właśnie dlatego, by nic im nie zrobił. Nie mogli teraz wszystkiego zepsuć.
— Nie, nie chce waszej pomocy — wstałam, zrzucając tym samym jej dłoń.
— My... — słyszałam wahanie w jej głosie — też nie jesteśmy do końca ludźmi.
Złapałam się za włosy. Byłam przerażona. Chciałam ich chronić, ale nie mogłam powiedzieć im kim byłam. Jak mogłam połączyć te dwie rzeczy? Blondynka na pewno zaczęłaby wypytywać skąd wiem tyle na ich temat. Gdybym się przyznała, że bardzo dobrze wiem kim byli, nie utrzymałabym przed nią prawdy o sobie. Ale ona nie wyglądał wcale na kogoś kto miał się poddać. Za wszelką cena starała się mi pomóc, choć nie znała ogromnej wagi ceny, którą chciała wziąć na siebie. Już nawet nie chodziło o Aiden'a, a o Duncan'a i radę. Gdyby dowiedzieli się że zna Damira z białymi skrzydłami...
Bałam się.
Widząc, że po raz kolejny chcę zaczęła mnie przekonywać, wtrąciłam się jej w zdanie, stawiając wszystko na jedną kartę.
— On ma rumir. — Na wieść o śmiertelnym sztylecie, jej usta zmarły w bezruchu, a ona sama zdawał się powoli analizować moje słowa.
Stałam z wykrzywioną w bezsilności twarzą, czekając jaka będzie jej reakcja. Bo tego obawiałam się najbardziej.
— A-ale... — Zmarszczyłam swoje brwi w zamyśleniu, jakby irytowało ją to, że nie wiedział skąd mogłam to wiedzieć ja. — Ty wiesz kim jesteśmy? — Przytaknęłam głową. — Od początku wiedziałaś? — Dopytywała, a ja jedynie potwierdziłam jej kolejne słowa. — Czyli wtedy kiedy Brad pojawił się przed tobą w lesie przemieniony, to też wiedziałaś, że to on? — Po raz kolejny przytaknęłam głową, a na jej twarzy pojawiła się ulga. — To dlatego nie mogliśmy dopatrzeć się u ciebie żadnego znaku, że wiedziałaś. — Zaśmiała się pod nosem, podczas gdy ja nadal czułam niepewność i strach. — Ale skąd to wiedziałaś? — Nareszcie padło pytanie, którego najbardziej się obawiałam, ale nim zdążyłam odpowiedzieć, tak w zasadzie to nie wiem co, to po raz kolejny mnie uprzedziła. — Aiden ci powiedział?
Skoro sama na coś takiego wpadła, to nie było sensu wyprowadzać ją z błędu, bo jedynie straciłabym szansę na wydostanie się z tej sytuacji.
— Czego chciał od ciebie? — Tak jak się spodziewałam, nie zamierzała zakończyć na kilku pytaniach, bo te pojawiły się jedne za drugimi.
Westchnęłam, siadając z powrotem na łóżku. Czułam się przytłoczona swoimi sekretami. Było ich tyle, że sam powoli zaczynałam się w nich gubić. Nie pamiętałam co im mówiłam o Aiden'ie. A nawet o samej sobie. Wszystko mieszało mi się w jedno. Wszystkie moje osobowości, które wytworzyłam podczas swojej ucieczki, odezwały się, nagle przypominając o swoich historiach, które zmyśliłam. Czy to, że czułam potrzebę by choć na chwilę zrzucić ciężar ze swoich barków i przez moment być z kimś szczerym sprawiało, że zaczynałam się poddawać? Że stawało się dla mnie już wszystko jedno co się ze mną stanie? Ciągła ucieczka, udawanie kogoś kim się nie było i nagłe pojawienie się Aiden'a, który przypomniał mi, że już nigdy nie mogłam w pełni odpocząć, sprawiło, że na ten moment miałam szczerą ochotę się poddać. Powiedzieć jej o sobie wszystko i czekać aż pojawi się Duncan czy rada, która miałaby mnie zabrać. Jednak to co mnie trzymało przed całkowitym podaniem się, to myśl o swojej rodzinie. Że oni poświęcili wszystko, bym była wolna. Dlatego trzymając się tej jednej podpory, nie mogłam pozwolić sobie upaść.
— Chciał żebym zrobiła dla niego pewien eliksir. — Oparłam powoli. Jeśli już zaczęłam, musiałam to dokończyć. Zdradziłam jej, że wiedziałam trochę o ich świecie, to nie mogłam się z tego od tak wyplątać. A pomysł, który zrodził się w mojej głowie był bardzo obiecujący.
— Potrafisz coś takiego? — Zapytała, a w jej oczach zapalił się podekscytowane iskierki.
— Mam książkę, dzięki której się tego nauczyłam. — Sięgnęłam ręką do zawieszki naszyjnika. Położyłam na łóżku małą książeczkę. Nakryłam ją dłonią, szeptając ciche zaklęcie, a chwilę później na pierzynie leżała już ogromna, gruba, magiczna księga.
— Wow — odparła w zdumieniu blondynka. — Skąd to masz? — Dotknęła niepewnie okładki, jakby bojąc się, że tak jak w "Harrym Potterze" księga zacznie próbować ją ugryźć.
— Pamiątka rodzinna. — Uśmiechnęłam się smutno na wspomnienie, kiedy dostałam ją na własność. — To co Aiden chcę żebym mu zrobiła to... — odszukałam właściwą stronę, zatrzymując się na ilustracji trucizny — właśnie to. — Widziałam jak blondynka skrzywiła się podczas czytania opisu.
— Po co mu to? — Spojrzała na mnie z niepewnością.
— Sama nie wiem — westchnęłam, łapiąc się za nasadę nosa, byłam zbyt zmęczona, by się nad tym dłużej zastanawiać.
— Wiem, że może być teraz niebezpieczny, ale może udałoby się nam coś razem wymyśleć. — Uśmiechnęłam się pocieszająco. — Reszta na pewno ucieszy się, że nie będą musieli się już przy tobie ukrywać. — Wyglądał na naprawdę szczęśliwą gdy to mówiła. A ja musiałam zepsuć tę radość.
— Nie — odparłam twardo. — Nie możesz nic im powiedzieć. — Widziałam jak na jej twarzy pojawiła się konsternacja. — Proszę, nie mogą się o niczym dowiedzieć. To nie takie proste — sapnęłam widząc, że nadal nie była przekonana. — Muszę robić to co Aiden mi każe. To... jest o wiele bardziej skomplikowane — jęknęłam załamana.
— No dobrze. — Usłyszałam cichy głos blondynki. — Nie powiem im. — Położyłam swoją ciepłą dłoń na moim ramieniu. Podniosłam na nią wzrok. Przyglądała mi się ze zmartwieniem. — Obiecuje. — Uśmiechnęła się pocieszająco.
Odetchnęłam z ulgą.
— Dziękuję — odpowiedziałam z wdzięcznością.
Nie spodziewałam się, że to właśnie ona będzie tą, która zamiast zadawać mi wiele pytań po prostu zgodzi się zachować wszystko w tajemnicy. Choć tak naprawdę nie wiedział prawie nic. Na pewno miała mnóstwo pytań. Sama bym miała. A to, że naprawdę postanowiła zachować to dla siebie, jeszcze bardziej sprawiało, że czułam poczucie winy, że ją okłamywałam i miałam ochotę o wszystkim powiedzieć. Ale jak już wcześniej wspomniałam, to nie było takie proste.
— Więc, co jeszcze ciekawego tu znajdziemy? — Rose wzięła na swoje kolana moją księgę i zaczęła z fascynacją przywracają kolejne strony.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Jak można było mieć w sobie tyle radości i dobrego nastroju?
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
No właśnie, jak można? 😂
Dziewczyny zostały złapane przez Luke'a gdy wracały do domu. Czy chłopak zostawi to bez większych wyjaśnień? 🤔
Może on sam zacznie małe śledztwo, tak jak Rose zrobiła to wcześniej 😌
I jak potoczą się dalsze losy dziewczyn, skoro blondynka wie już co nieco o tajemnicy Kiry? 🤫😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top