Rozdział 11

Mieliście tak, że wpatrywaliście się w szybę samochodu wyobrażając sobie siebie w teledysku jakiejś smutnej, tandetnej piosenki? Tak? To właśnie byłam w dokładnie takiej sytuacji. Droga do domu blondyna prowadziła przez sam środek lasu. No tak, bo to wcale nie podejrzane, że zwykły nastolatek zamiast centrum wybiera jakieś bezludne miejsce. Osoba która znała choć trochę więcej o świecie niż zwykły, przeciętny człowiek realista, od razu zorientowałaby się, że coś musiało być na rzeczy. To tak jak w tych wszystkich kreskówkach gdy nad głową zapala się czerwona lampka, tak było i tu, kiedy ktoś wspomniał o mieszkaniu w lesie. Jednak był to kawałek góry lodowej do odkrycia kim tak na prawdę był.

Lasy były ulubionym miejscem większości z naszej społeczności. Damiry, wilkołaki, Driady, Elfy, a nawet i łowcy zamieszkiwali ich sporą część, lub często w nich przebywali. Jedynymi którzy się włamali były wampiry. Nie trudno się im dziwić. W mieście mieli o wiele więcej "pożywienia", a przynajmniej takiego, które było dla nich najlepsze.

Każda z ras w jakiś sposób była powiązana z dziką przyrodą, a najlepszym środowiskiem do życia był właśnie las. Może właśnie dlatego widząc przed sobą ogromnego brązowo rudego wilka, nie przejęłam się tym zbytnio, obserwując jak majestatycznie poruszało się jego ciało w biegu. Patrzałam na niego, jednym uchem przysłuchując się żywej rozmowie, którą jak zwykle zaczęła Rose.

Dopiero po pewnej chwili dotarł do mnie fakt, że patrzę na cholernie ogromnego wilka, którego nie powinno tu być. Dałabym sobie rękę uciąć, że był to wilkołak. Tego nie trudno było się domyślić. Bardziej zaniepokoił mnie fakt, że teren Driffield nie należał do żadnej wadachy. Był neutralnym terenem, a samotne wilkołaki nigdy nie wróżyły nic dobrego. Wyrzutki, lub jak kto woli zbuntowani, najczęściej były psami Duncan'a. Jeśli on tu był, to moja swoboda poruszania się po lesie malała z każdym dniem.

Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach, gdy zwierzę odwróciło łeb w moim kierunku, a jego złote oczy spojrzały prosto w moje. Ogarnęło mnie uczucie jakby chciał wedrzeć się do mojej duszy i odkryć wszystkie, głęboko skrywane sekrety.

Odwróciłam pospiesznie głowę. Może powinnam im o tym powiedzieć? Mógł stanowić zagrożenie nie tylko dla mnie.

— Em... widziałam... — Rose nagle ucichła, dając mi swobodę mówienia. — Widziałam coś naprawdę dziwnego — zaczęłam chcąc grać zakłopotaną, choć bardzo nie musiałam udawać, bo w ogóle nie wiedziałam jak ugryźć ten temat. — Ogromny wilk biegł razem z nami. — wskazałam las za szybą. Może to wystarczy, by zorientowali się, że chodziło bardziej o wilkołaka niż zwykłego wilka.

Widziałam w lusterku jak Brad przewrócił oczami. Ale zignorowałam to słysząc pytanie Luke'a.

— Jak wyglądał? — zerknął w miejsce które wskazałam, jednak nie mógł już zobaczyć wilka, bo ten uciekł zaraz po tym jak odwróciłam wzrok.

— Miał brązową sierść. — nie wspominałam o oczach, bo to, że były złote wcale nie było normalne i byłoby dziwnie gdybym o tym wspomniała. — A co udomowiłeś jakiegoś wilka? — zaśmiałam się, choć bardzie by samą siebie rozluźnić co i tak mi nie wyszło.

— Można tak powiedzieć. — Luke uśmiechnął się pod nosem.

Spięłam się sztywniejąc na fotelu. Znali go? Jeśli był zbuntowanym to i oni mogli pomagać Duncan'owi. Ale byli tacy... roześmiani. Poza tym Brad miał szare skrzydła. Duncan nie tolerował "czystych" Damirów. Przeważnie robił wszystko, by ich skazić. Chociaż minęło troche czasu i może zmienił swoją taktykę. Wcale bym się nie zdziwiła.

Zmarszczyłam brwi, ponownie wyglądając za szybę. Miałam nadzieję, że uda mi się ponownie wypatrzeć tego wilka. Na wszelki wypadek wolałabym wiedzieć w jaką stronę lubił biec, by unikać tych obszarów.

》☆《

Niedługo po moim niemiłym odkryciu, zatrzymaliśmy się przed typowym, drewnianym domem w środku lasu. Z taką różnicę, że był on ogromny. Na pewno miał jedno piętro, a i pewnie poddasze było sporych rozmiarów. Ogrodzenie wydawało się im chyba zbędne, bo żadnego takiego nie zauważyłam.

Brad otworzył nam drzwi, zapraszając nas do środka. Każdy wszedł śmiało jak do siebie, jedynie ja niepewnie wkroczyłam do środka, zapamiętując wystrój pomieszczeń. Weszłam do salonu, który posiadał ogromne drzwi na taras za domem. Linia drzew była równa i wyrazista, jakby ktoś naprawdę postarał się, by przyszykować działkę do budowy domu.

Spojrzałam na sofę, na której Rose zdążyła się już rozłożyć, a nawet i Luke zajął miejsce naprzeciwko dużego telewizora wiszacego na ścianie. Podeszłam do niego, by usiąść obok.

— Idę zamówić jedzenie. Luke poszukaj już jakiegoś filmu — odparł Brad, trzymając telefon przy uchu.

— Tylko proszę nie żaden horror. — Maja usiadła na fotelu, posyłając szatynowi proszące spojrzenie.

— Też jestem tego zdania — dodałam patrząc na niebieskowłosą ze zrozumieniem.

To nie do końca tak, że jakoś okropnie przerażało mnie oglądanie horrorów. Nawet uważałam, że większość z nich była dosyć słabej jakości. Jednak tak było, dopóki siedziałam w swoim domu. Starym domu. Rodzinnym. Każde kolejne miejsce ukrywało swoje kolejne tajemnice jak i dźwięki, które podczas zwykłej nocy uważałabym za całkiem normalne, po obejrzeniu horroru stawały się paranormalne.

— Ostatnim razem już się wykręciłaś więc teraz się nie dam. — posłał jej pobłażliwy uśmiech. — Wybacz, ale nie mogę jejc dzisiaj odpuścić. — spojrzał przepraszająco na mnie.

Westchnęłam wiedząc już, że nie zmieni zdania, a ja będę miałam nieprzespane pół nocy.

Nagle poczułam jak kanapa obok mnie ugina się, a Rose położyła swoje dłonie na moim ramieniu, gdy nachyliła się nad moich uchem.

— Zawsze możesz schować się za Luke'iem gdy będziesz się bała — szepnęła, a ja spojrzałam na chłopaka jak w skupieniu czytał opisy kolejnych filmów. Jednak po chwili odwróciłam wzrok z powrotem na ekran. — W nocy też śpi sam — dodała rozbawiona, po czym usiadła już normalnie na swoim miejscu.

Spojrzałam na nią zaskoczona. Ona uśmiechnęła się tylko do mnie niewinnie wskazując mi wzrokiem chłopaka. Odwróciłam się odruchowo i zauważyłam piwne tęczówki, ktore przyglądały mi się z zaciekawieniem. Uśmiechnął się przyjaźnie, ponownie skupiając swój wzrok na telewizorze.

O, nie nie nie. Czułam jak zdradziecka krew sprawiła, że moje policzki zaczęły się czerwienić, gdy do mojej głowy zaczęły napływać obrazy tego co bezwstydnie zaproponowała mi Rose.

Na szczęście opanowałam się, a pomógł mi w tym mój telefon, który zabrzęczał w mojej kieszeni oznajmiając o nowej wiadomości. Odblokowałam ekran, a cały mój dobry nastrój poszedł jeszcze głębiej w las niż byłam ja w tym momencie.

Od: Nieznany

Nie ma c w domu.

Zmarszczyłam brwi na treść wiadomości. Nie chodziło mi o to, że faktycznie nie było mnie w domu i ktoś o tym wiedział, tylko zaniepokoiło mnie kto to w ogóle napisał. Numer nieznany. Tutaj mój numer miała jedynie Rose i Matt. A skoro Rose siedziała obok, to pozostawał jeszcze chłopak, ale ja również miałam go zapisanego w kontaktach. Zacisnęłam palce na urządzeniu.

Do: Nieznany

Kim jesteś?

Zagryzłam policzek, oczekując zniecierpliwiona na wiadomość zwrotną, którą szybko nie nadchodziła, jakby ten ktoś dobrze wiedział, że się go obawiałam i specjalnie się ze mną bawił.

Od: Nieznany

Auć, już usunęłaś mój numer z kontaktów? Myślałem, że nigdy go nie zapomnisz.

Potrzebuję od ciebie czegoś.

Aiden

Zacisnęłam usta widząc ostatnie słowo, imię, na widok którego wszystkie pozytywne emocje uleciały ze mnie w jednym momecie.

Do: Aiden

Nie ma mnie dzisiaj w domu, wrócę jutro.

Miałam nadzieję, że chociaż dzisiaj da mi spokój. Najwidoczniej nie mogłam mieć nawet chwili spokoju od niego. Wędrując z miasta do miasta, z kraju do kraju, powinnam czuć się wolna. Tyle różnych rzeczy widziałam. Odwiedziłam tyle miejsc. Nikt mnie nie znał, a w tym miejscu chciałam choć trochę poczuć, że byłam w domu. Jednak najwidoczniej nie mogło pójść wszystko po mojej myśli i czułam się jeszcze bardziej jak ptak w klatce niż w momencie, gdy podczas mojej pierwszej przeprowadzki drżałam ze strachu przed nowym miejscem, będąc pewna, że nie dam sobie rady. Czułam się jak uciekinierka, którą tak naprawdę byłam, a teraz prawie zostałam złapana. Niby byłam na wolności, jednak moje skrzydła były zwiazane, nie pozwalając mi swobodnie latać.

Od: Aiden

Zdrada już pierwszych dni gdy do siebie wróciliśmy. Nieładnie

Przyjdź o 3 za szopę. Będzie nostalgicznie, nie sądzisz?

Zacisnęłam zęby. Trochę ze złości jak arogancki był, a trochę ze strachu. Czyli od początku wiedział gdzie byłam? No jasne że wiedział. I bardzo dobrze się bawił wysyłając mi te sms-y.

Bałam się również jego ostatnich słów. Nostalgicznie? Szopa. To tam po raz pierwszy go widziałam. Nie skończyło się to dla mnie najlepiej. Czy chciał mi przekazać, że i tym razem to tak się skończy?

Zgasiłam ekran i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Złożyłam dłonie ze sobą, chowając je między uda, będąc w strachu co czekało mnie tej nocy.

》☆《

Chwilę po tym jak zakończyła się moja jakże miła rozmowa z wampirem, do pokoju wrócił Brad i włączył jakąś grę na konsoli. Patrząc na chłopaków jak grali i słuchając skrawków rozmowy Rose z Mają mogłam uspokoić się w jakimś stopniu i przestać ciągle zaprzątać sobie głowę tym, że już tej nocy miałam ponownie spotkać się z wampirem.

Jednak rozmowy dziewczyn szybko ucichły, a chłopcy wcale nie wyglądali jakby mieli szybko zakończyć swoją rozgrywkę. Dlatego po zaproponowania przez Rose, że pokaże mi pokój w którym miałam spać tej nocy, jak i inne pomieszczenia, natychmiast się zgodziłam, czując że moje nogi od dłuższego czasu błagał mnie o trochę ruchu.

Pokój w którym miałam spać razem z blondynką, okazał się najzwyklejszą sypialnią, choć wcale niczego więcej się nie spodziewałam. Miałyśmy tam spać, a nie przetrwać apokalipsę. Na środku pomieszczenia stało ogromne łóżko, na przeciwko którego znajdowała się wysoka do sufitu szafa. Była tu również niewielka komoda, a ściany przyozdobiały półki z książkami lub ramki na zdjęcia z obrazami kwiatów. Przeważał tu kolor indygo, ale dodatki były również w odcieniach szarości i białego.

Maja wyszła z pokoju idąc do kuchni, by przynieść nam coś do picia, a Rose usiadła wygodnie na łóżku przyglądając mi się intensywnie. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie jak bardzo chciała zadać mi jakieś pytanie. Oparłam się rękami za plecami o łóżko.

— Więc... z kim tak pisałaś na dole? — zapytała nareszcie, choć byłam pewna, że nie to najbardziej ją interesowało.

— Z Aiden'em — odparłam luźno, ale za każdym razem gdy w ich towarzystwie był poruszany temat wampira, czułam dziwny lęk.

— Coś poważnego? — zapytała niby od niechcenia, jednak zdradzały ją jej oczy. — Nie wyglądałaś na zadowoloną — dodała, widząc zapewne, że tym razem to ja przyglądałam się jej z nietęgą miną.

Wiele par pisało ze sobą w każdym możliwym czasie. To, że z wampirem nie byłam prawdziwą para i było to ostatnim o czym marzyłam, to nie powinno jej to wcale zdziwić, że ze sobą pisaliśmy.

Może zaczęła już coś podejrzewać?

Wystraszyłam się, gdy dałam sobie sprawę, że faktycznie mogło tak być.

— Chciał tylko coś pożyczyć — odpowiedziałam jej zbywajaco, mając nadzieję że odpuści. Nic bardziej mylnego.

— Pieniądze? — dopytywała, a ja zaczęłam się coraz bardziej denerwować na jej wścibkość.

— Co? Nie... oczywiście że nie – sapnęłam zaskoczona. — Czemu w ogóle pytasz? To nasza prywatna sprawa czego chciał — odwarknęłam myśląc, że gdy usłyszy mój ton to nareszcie da mi spokój.

Jednak ona zachowała się całkiem odwrotnie, jakbym tylko swoim zdenerwowaniem potwierdziła jej teorię.

— Jeśli chcesz możemy ci pomóc. — wstała, by położyć mi rękę na ramieniu. — Luke i Brad na pewno zgodzą się pomóc. — spojrzała na mnie z troską, której wystraszyłam się.

Ona nie mogła się dowiedzieć. Oni nie mogli się z nim spotkać.

Panika zaczęła rosnąć w moim ciele, a ja czułam jak traciłam stabilny grunt pod nogami.

— Z czym niby pomóc? — podniosłam głos przestraszona. — Aiden jest moim chłopakiem. Przestań doszukiwać się dziury w całym i wpychać w nie swoje sprawy — odparłam szorstko, a widok zaskoczonej i smutnej twarzy blondynki sprawił, że poczułam się okropnie za to jak ją potraktowałam.

Chciała mi pomóc. Zauważyła ze coś było nie tak. I nie zostawiła tego, bo było to dla niej wygodnym rozwiązaniem. Starała się mi pomóc. Jednak trafiła na osobę, która bała się przyjąć pomocy. Bo wtedy nie przestałaby pytać o inne rzeczy. A ich nie mogłaby się dowiedzieć.

Czując się potwornie z tym co zrobiłam, tym bardziej gdy w jej oczach nadal widziałam troskę, po prostu odwróciłam się i wyszłam z pokoju, zbiegając szybko po schodach.

Widziałam jak chłopcy zatrzymali swoją grę i obserwowali jak w pośpiechu zakładałam buty.

— Poczekaj! — usłyszałam wołanie Luke'a, więc odwróciłam się trzymając już klamkę w dłoni. — Gdzie idziesz? — zapytał zaniepokojony i zdezorientowany.

On też? Dlaczego oni starali się mi tak pomóc? Byłam dla nich całkowicie obcą osobą. Kimś z zewnątrz. Jako Damiry powinni unikać ze mną kontaktu, bo przecież myśleli, że była człowiekiem. Zagrożeniem dla ich tajemnicy. Więc dlaczego tak bardzo starali się mi pomóc? Może faktycznie byli po stronie Duncan'a?

— Przejść się — odparłam zanim zdecydowałam się w końcu wyjść.

Doskonale wiedziałam, że słyszeli moje krzyki i dla nich nic dziwnego było w tym, że chciałam wyjść z domu na spacer. Tym bardziej, że Luke pokiwał jedynie głową, nie zatrzymując mnie gdy nacisnęłam na klamkę, a drzwi otworzyły się wypuszczając mnie z domu.

Dopiero na dworze pozwoliłam sobie na łzy, które wpłynęły z moich oczu. Nienawidziłam tego, że z nikim nie mogłam być szczera. Zawsze moja szczerości kończyła się tragedią i porządnym kopem w dupe, by dał mi nauczkę, że nie warto ufać innym. Że nie ważne kim by nie była dla mnie osoba, której zaufałam. Jak miła by nie była, to i tak nagroda, którą mogła za mnie zyskać była silniejsza niż jakakolwiek więź.

Zapłakałam żałośnie po raz kolejny. Tak bardzo chciałam być normalna.

●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Pierwsze kłótnie 😐
Czy Rose zaczęła się już faktycznie czegoś domyślać? 🤔
A może po prostu chciała pobawić się w swatkę, a Aiden jej to utrudniał? 🤷‍♀️😜

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top