Rozdział 5. Smarki trolla

Widząc świąteczne dekoracje, Kate szybko zapomniała o płaczącej Hermionie. Zachwycały ją latające po Wielkiej Sali nietoperze, dyniowe lampiony pod nocnym niebem i tysiące dyniowych ciastek, ciast i pasztecików oraz czekoladowych cukierków.

Kate właśnie pochłaniała drugi kawałek ciasta z dyni, kiedy do Wielkiej Sali wpadł zziajany profesor Quirrel.  Dobiegł do stołu nauczycielskiego, stanął naprzeciwko dyrektora, a Kate z trudem zdołała wychwycić jego słowa z tej odległości:

– Troll... w lochach... uznałem, że powinien pan wiedzieć.

Profesor zemdlał i runął jak ścięte drzewo, a w sali wybuchła panika. Kate była w szoku, więc o dziwo nie zerwała się w miejsca. Nie wiedziała, że w szkole był troll! A jeśli był na wolności... To gorsze od Irytka, który rzucał w ludzi kredą, bo troll jest groźny. Nie krzyczała jednak, w przeciwieństwie do większości, nadal próbując przetworzyć otrzymane informacje. W końcu uczniów uciszył dyrektor:

– Prefekci! Natychmiast zaprowadzić swoje domy do dormitoriów! – zagrzmiał Dumbledore.

Ale dormitorium Slytherinu jest w lochach – przemknęło przez myśl roztargnionej Kate.

– Jak troll mógł się tu dostać? – zapytał Harry po drodze, gdy razem z innymi Gryfonami zmierzali do swojej wieży.

– Mnie nie pytaj, trolle to naprawdę głupie stwory. Może Irytek wpuścił go dla draki? – odparł Ron.

Kate miała wrażenie, że coś jej przeszkadza. Wymacała w kieszeni cukierki, które schowała dla Hermiony i wtedy przypomniała sobie, że...

– Hermiona! – powiedziała nagle. – Trzeba ją ostrzec!

– Myślisz, że dalej jest w toalecie? – zapytał Harry.

– Na pewno! – stwierdziła Kate. Biorąc pod uwagę ogrom jej rozpaczy i to, że nie pojawiła się na lekcjach, dziewczynka była przekonana o swojej racji. – Idziecie ze mną? Chwila i wrócimy, raczej się nie natkniemy na trolla. Musielibyśmy mieć ogromnego pecha.

– No dobra... – burknął Ron. Najwyraźniej gryzło go poczucie winy. – Ale lepiej niech Percy nas nie zauważy.

Odłączyli się od grupy i pobiegli w stronę łazienki dziewczyn. W całym tym zamieszaniu nikt nie zwrócił na nich uwagi. To Kate prowadziła, wiedząc, dokąd mają iść. To w końcu ona z całej trójki pobiegła wtedy za Hermioną. Po drodze omal nie wpadli w łapy Snape'a, który pędził przez korytarz, kierując się na trzecie piętro. Na szczęście cała trójka zdążyła się schować. Gdy w końcu ruszyli dalej, wychodząc z kryjówki, usłyszeli hałas. Ciężkie kroki i ciche powarkiwanie. W świetle księżyca zobaczyli idącego w oddali trolla. Był to przerażający widok. A jeszcze bardziej Kate przerażał fakt, że wchodził do damskiej łazienki.

Jak mu się chciało siku, to nie mógł iść do męskiej? – pomyślała nieprzytomnie Kate, próbując rozważyć, jakie ma opcje.

– Wszedł do łazienki – wyszeptała przerażona. – I co my teraz zrobimy?

– Wchodzimy tam? – zapytał Harry.

– My odwrócimy jego uwagę, a Kate zabierze Hermionę – powiedział Ron.

– Dobra! – zgodziła się prędko dziewczynka.

Wbiegli do łazienki, drżąc ze strachu, ale pełni determinacji. Hermiona była cała roztrzęsiona. Troll szedł w jej stronę, rozwalając po drodze umywalki swoją maczugą. Był ogromny. I bardzo, bardzo brzydki. Chłopcy zaczęli rzucać w niego wyrwanymi kranami, a Kate wykorzystała nieuwagę trolla, by podbiec do sparaliżowanej Hermiony. Granger jednak nie chciała się ruszyć. Osłupiała wpatrywała się w stwora, z którym walczyli Ron i Harry.

Troll nagle zamachnął się maczugą, a Kate szybko pociągnęła Hermionę w dół. Dziewczynka zmusiła ją, by zaczęła razem z nią czołgać się w stronę wyjścia. Udało jej się to akurat w momencie, gdy Harry skoczył na plecy trolla i wetknął mu różdżkę do nosa, a Ron zaklął jego maczugę. Dziewczynki schowały się za progiem, czując się bezradnie. Kate nie wiedziała, co może zrobić, żeby pomóc bratu i nie dać mu zginąć, jednak nie było to już konieczne. Troll padł nieprzytomny.

– Czy on... umarł? – zapytała drżącym głosem Hermiona.

– Chyba nie. Powiedziałabym, że śpi. Tylko ma guza na głowie – uznała Kate, po czym ostrożnie podeszła do trolla i szturchnęła go butem. Nie poruszył się.

Nie minęło wiele czasu, gdy do łazienki wbiegli nauczyciele: profesor McGonagall, Quirrel i Snape. Nauczyciel obrony przed czarną magią na widok trolla jęknął i opadł na jeden z sedesów, trzymając się za serce.

Biedak o słabych nerwach...

Profesor McGonagall była rozwścieczona, a Snape oglądał trolla, jakby chciał ocenić jego porażkę w starciu z dziećmi. Z pewnością wystawiłby trollowi trolla*...

– Co wy sobie w ogóle myśleliście? – zapytała McGonagall z zimną furią. – Macie szczęście, że was nie pozabijał. Dlaczego nie jesteście w swoim dormitorium?

– Pani profesor... proszę... oni szukali mnie. To moja wina, ja poszłam szukać trolla... – powiedziała cicho Hermiona, ale Kate jej przerwała:

– Hermiona nie przyszła na ucztę, bo bardzo źle się czuła. Wiedziałam, że jest w łazience i nie chciałam, żeby nagle wyszła i wpadła na trolla na korytarzu, bo nawet o nim nie wiedziała, więc uznałam, że trzeba ją ostrzec. I to ja tu jestem winna, bo zabrałam ze sobą Rona i Harry'ego tylko dlatego, że się bałam iść sama. – Tu Kate spuściła skruszona głowę.

– Trzeba było pobiec natychmiast do mnie – powiedziała nauczycielka z naganą w głosie.

– Pani była daleko, a w szkole zamieszanie – tłumaczyła się dalej dziewczynka. – Chcieliśmy tylko zabrać Hermionę do dormitorium, zanim stanie jej się krzywda...

– Gdyby mnie nie znaleźli, już bym była martwa – powiedziała Hermiona, spuszczając głowę w ślad za Kate. – Harry uderzył trolla różdżką w nos, Ron znokautował go jego własną maczugą, a Kate pomogła mi się wydostać na zewnątrz. Byłam przerażona, nie mogłam się ruszyć. Kiedy tu wpadli, troll chciał już ze mną skończyć. Uratowali mnie.

Harry i Ron wyglądali, jakby sami oberwali maczugą w głowę. Chyba nie spodziewali się, że dziewczyny odstawią przed nauczycielką teatrzyk, zamiast zacząć plątać się w zeznaniach.

– No cóż... jeśli tak... – powiedziała profesor McGonagall. – Nie mogę was ukarać. Intencje mieliście dobre, a pokonanie górskiego trolla jest godne podziwu... Gryffindor otrzymuje piętnaście punktów – za odwagę i chęć niesienia pomocy. Traci za to pięć punktów za skrajną głupotę. Jeśli nic wam się nie stało, maszerujcie do wieży. Uczniowie kończą ucztę w swoich domach.

Kate poczuła ulgę, że nie zostali ukarani. Jak nic w przyszłości zostanie dyplomatką!

W pokoju wspólnym, gdzie została przeniesiona uczta, Kate opowiedziała o wszystkim bliźniakom, a także Brooke, którą zainteresowało jej nagłe zniknięcie. Nie przechwalała się, ale sprawiało jej przyjemność to, że gratulowano jej odwagi. Choć nie to było przecież najważniejsze. Cieszyła się, że Hermionie nic się nie stało i ta dalej będzie mogła doprowadzać ją do szału, czytając jej przed snem podręcznik i mobilizując do nauki, bo ,,egzaminy są już za kilka miesięcy!".

Kiedy wszyscy się rozeszli, tylko Harry, Ron, Hermiona i Kate zostali w pokoju wspólnym.

– Dziękuję – powiedzieli jednocześnie.

Spojrzeli po sobie, śmiejąc się cicho.

– Za co wy mi dziękujecie? To wy mnie uratowaliście – powiedziała Hermiona. – Bez was ten troll by mnie zatłukł!

– Ale ty uratowałaś nas przed profesor McGonagall – zauważył Harry. – Zrobiłaś z nas bohaterów!

– No i Kate też świetnie sobie z nią poradziła – dodał Ron. – Szybko przekonała McGonagall, że nie mieliśmy innego wyjścia.

– Ale to wy znokautowaliście trolla! – zawołała Kate. – Bez was byłoby już po nas wszystkich!

Uśmiechali się do siebie. To chyba w tym momencie zostali przyjaciółmi.

🥧

Wkrótce miała się przekonać, że Hermiona nie do końca jest taka idealna. Jeśli chciała, mogła złamać każdą zasadę. A to sprawiło, że Kate poczuła do niej prawdziwy szacunek.

Za tydzień odbywał się mecz quiddticha, którym wszyscy się ekscytowali, a zwłaszcza Brooke Dawson. Oczywiście był też Harry Potter, ich ,,tajna broń", który jednak już nie był takim sekretem – plotka się rozeszła i teraz pół szkoły wiedziało, kto jest nowym szukającym.

Kate była bardzo zmęczona. Rano kolejny raz zaspała i zdążyła na lekcje tylko dzięki Hermionie, która szybko pomogła jej narzucić na siebie szatę (i ukryć pod nią piżamę), wcisnęła do buzi tosta z serem, a potem pomogła szybko dostać się do klasy. Niestety wbiegła tam w kapciach, czym wywołała gromki śmiech i do końca zajęć czuła palący wstyd. Dopiero w okolicach obiadu zdążyła wpaść do dormitorium i się przebrać w mundurek. Wolała nie podpaść McGonagall.

Dziewczynka od jakiegoś czasu była dość ponura. Nie wiedziała, czy to wina pogody bardziej podobnej do zimy niż do późnej jesieni (listopad był w Szkocji naprawdę mroźny), czy może tego, że Sir Oswald zapadł już w sen zimowy. Tęskniła za jego rechotem i za wieczorami, kiedy ropuch leżał na jej brzuchu, a ona uczyła się na zielarstwo i inne przedmioty. Teraz jej nowy przyjaciel miał spać aż do wiosny. Pod tym względem zazdrościła Ronowi, że Parszywek nie spał nieprzerwanym snem przez kilka miesięcy. Nie znosiła szczurów, a tego już szczególnie, ale niestety ten szczur był wyjątkowo długowieczny. Nawet mu futro nie posiwiało, choć był z nimi już od lat!

Kate właśnie dyskutowała z Ronem na temat drużyn quiddticha. Nigdy nie zgadzali się w tym, czy lepsze były Sroki z Montrose (Kate) czy Armaty Chudley'a (Ron). W pewnym momencie do pokoju wspólnego wrócił zdyszany Harry.

– Snape cię gonił? – zapytała Kate, przyglądając mu się uważnie.

Harry chciał odzyskać książkę, którą Snape zarekwirował rankiem, gdy wyszli na dziedziniec w czasie przerwy. Kate przy tym nie było, bo razem z Fredem, Georgem i Brooke grała w gargulki, ale podobno Snape'owi dokuczała noga, co musiało pogłębiać jego złą naturę.

Harry opowiedział o tym, jak wszedł do pokoju nauczycielskiego i zobaczył Filcha, który bandażował poszarpaną i zakrwawioną nogę Snape'a. Nauczyciel mówił, że zaatakował go trzygłowy pies – ten sam, który pilnował klapy na korytarzu na trzecim piętrze.

– Wiecie, co to znaczy? Próbował przejść zakazanym korytarzem! Pamiętacie? To tam właśnie szedł, kiedy go widzieliśmy w Noc Duchów... On szukał tego, czego strzeże ten potwór! I stawiam moją różdżkę, że to on wpuścił do zamku trolla, żeby narobić zamieszania.

– Nie... tego by nie zrobił – powiedziała Hermiona.

– Bo ty jesteś przekonana, że wszyscy nauczyciele są święci – prychnął Ron.

– Ja też tak myślę – powiedziała Kate, sama w to nie wierząc. – Snape jest zbyt podejrzany. To za bardzo oczywiste. Ja bym stawiała na Quirrela. Jest strasznie dziwny i bardzo niepozorny. Jak nic coś chowa pod tym turbanem!

– Ja tam się zgadzam z Harrym – sprzeciwił się Ron. – Nie mam za grosz zaufania do Snape'a. Ale czego on szuka? I czego strzeże ten piekielny pies?

– Puszek – powiedziała Kate. – Tak się nazywa.

Puszek? – zapytał zdziwiony Harry.

– A ty skąd wiesz, jak ta bestia ma na imię? – Ron spojrzał na nią z powątpiewaniem.

– Jak pojawił się pies do pilnowania, to pewnie sprowadził go Hagrid, no bo nikt inny by sobie z takim dużym psem chyba nie poradził. Zresztą Hagrid lubi duże i groźne zwierzaki, dlatego czasem do niego chodzę. Gadamy sobie o smokach przy herbatce. A ostatnio widziałam go na błoniach, więc zagadnęłam go, czy gdyby miał jeszcze jednego psa, to jak by go nazwał. A on odpowiedział, że Puszek. I myślę, że tak się nazywa pies.

– Wątpię w to – odpowiedziała Hermiona.

🥧

Mecz rozpoczynał się o jedenastej następnego dnia. Było słonecznie i mroźnie, więc Kate włożyła rękawiczki i czerwono-złoty szalik, którym owinęła się aż po zaczerwieniony nos. Trybuny były umieszczone dość wysoko, więc Kate ze wszystkich sił starała się nie patrzeć w dół. Cieszyła się na ten mecz i nie chciała z niego rezygnować. Musiała walczyć z tym lękiem. Zresztą Harry potrzebował wsparcia. Całą noc razem z Hermioną, Ronem, Deanem, Seamusem i Nevillem robiła wielki plakat. Pogryzione przez Parszywka prześcieradło zaszył Neville (bardzo dobrze radził sobie z igłą), a Kate zaklęciem przemalowała je na czerwono (czym zaimponowała chłopcom). Ron i Seamus napisali na nim wielkimi literami ,,POTTER NA PREZYDENTA", a Hermiona sprawiła, że napis mienił się kolorami. Dean z kolei narysował pod napisem lwa z godła ich domu.

Kiedy mecz się rozpoczął, Kate ze wszystkich sił ściskała ławkę, na której siedziała. Gra w powietrzu odwracała jej uwagę od wysokości, a komentarze Lee Jordana bardzo ją bawiły. Przyjaciel Freda i George'a był komentatorem, który wyraźnie zadurzył się w Angelinie Johnson i faworyzował swój dom, a profesor McGonagall ciągle go strofowała, gdy komplementował jej urodę i styl gry. Kate stawiała swoją różdżkę, że siedziała tuż obok niego, gotowa trzepnąć go w głowę, gdy tylko zacznie komentować cokolwiek poza akcją.

W pewnym momencie na trybunach zjawił się Hagrid, chcąc kibicować Harry'emu. Kate cieszyła jego obecność, bo gajowy nie miał nic przeciwko, gdy trzymała się jego płaszcza, jakby był ostatnią deską ratunku przed upadkiem w dużej wysokości (który nie był możliwy, ale mózg Kate uważał inaczej).

Kate dopiero po pewnym czasie zdała sobie sprawę, że Maddie, koleżanka Freda i George, grała w barwach swojego domu jako ścigająca. Kiedy gra nieco zwalniała, dziewczynka widziała, że ona i Fred najwyraźniej droczą się ze sobą w locie.

W pewnym momencie pojawił się złoty znicz. Harry zamierzał go złapać, jednak został zablokowany przez kapitana Ślizgonów, co skończyło się rzutem wolnym dla Gryfonów.

Siedzący obok Kate Dean cały czas mylił quiddtich z piłką nożną, przez co Ron i siedząca przy dziewczynce Brooke denerwowali się na niego, tłumacząc, że nie ma czegoś takiego jak ,,czerwona kartka".

W pewnym momencie Kate zobaczyła, że coś nie tak dzieje się z Harrym. Na początku myślała, że się popisuje, ale potem zaczęła się martwić. I nie tylko ona. Tłum zaczął się niepokoić, gdy miotła Harry'ego zaczęła zachowywać się jak dziki koń, próbując go z siebie zrzucić. Fred i George nawet próbowali mu pomóc, ale ostatecznie musieli dać sobie spokój i tylko kołowali pod nim, gotowi w razie czego go złapać. Nikt nie przejmował się zdobywanymi w tym czasie przez Ślizgonów punktami.

Gdy Hagrid stwierdził, że przyczyną mogłaby być tylko czarna magia, Hermiona wyrwała mu lornetkę i zaczęła przeszukiwać tłum. Później powiedziała, że stojący na pustych trybunach Snape musiał rzucić zły urok na miotłę i szybko pobiegła zrobić coś. Kate przejęła lornetkę, chcąc zobaczyć, co takiego robił Snape, że nikt niczego nie zauważył, ale spojrzała zbyt nisko... i zauważyła Quirrela nieco dalej. Mamrotał coś pod nosem.

Kate nie wiedziała, co planowała Hermiona, ale zaczęła się przepychać za nią aż do sektora, w którym widziały nauczycieli. Wpadając niechcący na Hermionę, wpadła też na Quirrela, który aż upadł na głowę, zlatując do niższego rzędu. Kate miała nadzieję, że nauczycielowi nic się nie stało, choć wciąż uważała, że coś było z nim nie tak. Zwłaszcza że wyraźnie coś robił.

Snape nie zauważył, gdy dwie uczennice podkradły się do niego. Hermiona po cichu rzuciła zaklęcie, podpalając szaty nauczyciela... A Kate była w szoku. To na pewno było wbrew regulaminowi!

Kiedy profesor wrzasnął, obie czarownice już zdążyły się wycofać.

– Po co za mną poszłaś? – zapytała Hermiona.

– Quirrel coś mamrotał pod nosem i chciałam ci powiedzieć. Chyba z jednym i z drugim coś jest nie tak. Może oboje chcą ukraść to coś, czego pilnuje Puszek?

– Ten pies na pewno się tak nie nazywa.

– Możemy się założyć o galeona!

– Przynajmniej zarobię na tym, że mam rację.

🥧

– Bzdury – powiedział Hagrid, gdy pili herbatę w jego chatce. Opowiedzieli mu o Snapie i swoich podejrzeniach. – Niby dlaczego miałby to robić?

Mieli świętować wygraną Gryffindoru oraz sukces Harry'ego, który omal nie połknął złotego znicza, ale wszyscy skupili się na tej najmniej przyjemnej części meczu.

– Czegoś się o nim dowiedziałem – zdradził Harry. – W Noc Duchów próbował przejść koło psa o trzech głowach. Potwór go ugryzł. Sądzimy, że chciał ukraść to, czego strzeże pies.

Hagrid wypuścił z rąk dzbanek. Kieł szczeknął, wyrażając swoją dezaprobatę, a Kate podrapała go za uchem. Pies najwyraźniej uznał to za wystarczającą rekompensatę za przestraszenie go.

– Skąd wiecie o Puszku?

Harry, Ron i Hermiona spojrzeli zszokowani na Kate, a ta uśmiechnęła się triumfująco.

– A nie mówiłam? Nazywa się Puszek. I założę się, że jest słodki.

– Ty się musisz leczyć – stwierdził Ron.

– A ty, Hermiono, wisisz mi galeona.

Hermiona zacisnęła  usta.

Hagrid dalej upierał się, że Snape nic nie zrobił i że nie powinni interesować się psem i tym, czego pilnuje. Wygadał się jednak, że Nicolas Flamel ma z tym coś wspólnego... A Kate wiedziała, że cała ich czwórka spędzi najbliższe tygodnie, szukając informacji o tym człowieku. W końcu musieli wiedzieć, co się dzieje w ich szkole!

🥧

O rany! zawołała Alice. Nie wiedziałam, że walczyliście z trollem!

Tak... Mieliśmy trolla w szkole. Mówią, że Hogwart to takie bezpieczne miejsce, a jednak na każdym roku coś usiłowało mnie zabić...

Alice wyglądała na przestraszoną, więc Kate szybko się zreflektowała.

Ale podobno w ostatnich latach zadbali lepiej o bezpieczeństwo, więc nie masz się czym martwić, kochanie. Jestem pewna, że nic ci nie będzie. No, to na czym ja skończyłam?

🥧🥧🥧

*#żarty słowne, bo troll to najniższa ocena w Hogwarcie

Jak Wam się podoba na ten moment? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

I mam nadzieję, że nie przesadzam z tą domyślnością Kate...

Staram się też, żeby rozdziały pojawiały się regularnie. Nie mogę się doczekać, aż dojdziemy do coraz ciekawszych wątków w przyszłości!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top