Rozdział 28. Syriusz Węgielek Black

Tunel był bardzo długi. Podążali za Krzywołapem, oświetlając sobie drogę różdżkami.

– Dokąd ten tunel prowadzi? – zapytała Hermiona, gdy po ładnych paru minutach nadal wędrowali podziemnym tunelem.

– Jest zaznaczony na Mapie Huncwotów, ale przez wierzbę Fred i George nigdy tu nie weszli – powiedziała Kate, patrząc pod nogi, żeby nie wyrżnąć się o korzeń, kamień czy coś innego. Może kości dinozaurów? – Nie zaznaczono końca, więc pewnie do Hogsmeade. Wszystkie inne wyjścia podobno prowadzą w te okolice – dodała.

Tunel zdawał się nie mieć końca, co było wyjątkowo złą wiadomością dla Kate, która strasznie żałowała, że przed wyjściem z zamku nie poszła do łazienki. Teraz przez chłód jeszcze bardziej czuła potrzebę skoczenia za krzaczki, czy gdzie tam Merlin tupta piechotą.

W końcu zaczęło się robić jaśniej, aż wreszcie tunel doprowadził ich trójkę prosto do zakurzonego pokoju. Pełno było w nim połamanych mebli, podartych zasłon i dywanów, a ściany były całe podrapane, jakby ktoś chciał je rozszarpać. Nawet poduszkom kiedyś się oberwało, a lustro musiało spaść ze ściany po tym, jak ktoś w nie uderzył. Okna zabito deskami, ale między szparami dało się dostrzec znajomą okolicę.

– Chyba jesteśmy we Wrzeszczącej chacie – powiedziała Hermiona.

– Ale gdzie jest Ron? – zapytał Harry, rozglądając się.

Kate dostrzegła błotniste ślady na podłodze. Oraz krew. Harry musiał być bardzo ślepy, skoro nie zauważył tak oczywistej wskazówki.

– Tędy! Pospieszmy się.

Ślady prowadziły aż na piętro i ciągnęły się aż do pomieszczenia za niszczejącymi drzwiami. Bez wahania weszli do środka. W końcu teraz mieli przewagę, a pies nie mógł im poważnie zaszkodzić. Krzywołap już był w środku i leżał na łóżku z baldachimem niczym król. Obok leżał Ron.

– Ron... nic ci nie jest? – zapytała Hermiona, podchodząc do chłopaka.

– Poza złamaną nogą – uściśliła Kate.

– Gdzie jest ten pies? – spytał Harry.

– To nie pies... Harry, to pułapka – wydusił przerażony Ron.

– Co...

– To nie jest pies... To animag!

Dla Kate świat się zatrzymał. Przez ułamek sekundy czuła tylko lodowaty dreszcz, który ją przeszył, gdy jej serce się zatrzymało. Dlaczego, dlaczego, och, dlaczego musiała mieć rację?

– O nie... – jęknęła.

Drzwi za nimi się zamknęła. Mężczyzna o chorobliwie bladej twarzy

Drzwi za nimi się zamknęła. Mężczyzna o chorobliwie bladej twarzy, czarnej, splątanej brodzie i włosach jedną rękę trzymał na klamce, a drugą celował w nich różdżką Rona. Syriusz Black nie wyglądał jak żywy trup, choć tego spodziewała się Kate. Kiedyś. Teraz wiedziała, że sama dokarmiała tego mężczyznę o obłąkanym spojrzeniu. Ba! Ona go też kąpała (och, nie mogła teraz tego wymazać z pamięci...) i głaskała, i przytulała i... zwierzała mu się ze wszystkiego.

– Expelliarmus. – Syriusz rzucił zaklęcie, które nagle wytrąciło różdżki z dłoni całej trójki. Mężczyzna złapał je w locie. – Byłem pewny, że przyjdziesz, żeby ratować swojego przyjaciela, Harry. Twój ojciec zrobiłby to samo. Jesteś dzielny, nie pobiegłeś po nauczyciela. A ja jestem ci za to wdzięczny... bo to wszystko bardzo ułatwi – powiedział, po czym zwrócił się do Kate. Uśmiechnął się lekko. Czy mogła to nazwać maniakalnym uśmiechem? Nigdy wcześniej nie spotkała maniaka. – Witaj, Kate. Miło wreszcie cię spotkać w ludzkiej formie.

Harry rzucił się w jego stronę, ale Kate i Hermiona złapały go z obu stron. Co jak co, ale Black miał nad nimi przewagę. Był obłąkany i miał różdżkę, a oni tylko pokłady odwagi i głupoty oraz miętówkę w kieszeni Kate.

– Nie, Harry, nie! – Hermiona usiłowała powstrzymać Harry'ego przed bezmyślnym rzuceniem się na groźnego przestępcę.

Black nadal celował w nich różdżką.

– Jeśli chcesz zabić Harry'ego, będziesz musiał zabić i nas! – powiedziała Kate, stając między Harrym a Syriuszem.

Adrenalina w niej buzowała, pęcherz nadal wołał o pomoc, a wstyd mieszał się z wściekłością. To wszystko jej wina. Była taka głupia... Jak mogła to przeoczyć? Gdyby kogoś powiadomiła o Węgielku... o Syriuszu, byliby teraz bezpieczni.

– Tylko jedna osoba dzisiaj zginie, Kate.

– Słyszałeś, co powiedziała? Au! – Ron zdecydowanie nie był w odpowiednim stanie, by uczestniczyć w rozmowie, czy co to tam było.

– Połóż się, bo jeszcze bardziej uszkodzisz sobie nogę – powiedział Syriusz z czymś na kształt nagany w głosie.

Martwił się o niego? Czy może czegoś od niego chciał.

– Kate! Dlaczego on cię zna? – zapytała Hermiona z paniką w głosie. Nadal siłowała się z Harrym, którego teraz pomagał przytrzymać Ron.

Kate nie odpowiedziała. Nie odrywała oczu od Syriusza.

– Ogłuchłeś, czy co? – Jak to mawiał jej tata? Nigdy nie prowokuj kogoś, kto może ci zrobić krzywdę? Za późno. – Jeśli spróbujesz skrzywdzić Harry'ego, będziesz musiał przejść po trzech innych trupach!

Nie bała się go... No, dobrze. Nie bała się go AŻ TAK. Coś w środku niej wciąż widziało w nim Węgielka. Strasznego z pozoru z ostrymi zębami, a tak naprawdę kochanego psiaka, który bał się bardziej niż ona. Mógł ją zabić tyle razy i nigdy nawet jej nie ugryzł.

– Trup będzie tylko jeden – powtórzył ochrypłym głosem Syriusz, po czym wbił wzrok gdzieś za Kate. W Harry'ego. Opuścił nieznacznie różdżkę.

– Tylko jeden? – zapytał prowokacyjnie bliźniak Kate. – Co się stało? Ostatnim razem nie byłeś tak łagodny, prawda? Nie zawahałeś się przed zabiciem tych wszystkich mugoli, chociaż zależało ci tylko na śmierci tego małego Pettigrew... Co się stało, czyżbyś zmiękł w Azkabanie?

– Harry! Uspokój się! – krzyknęła Hermiona.

– ON ZABIŁ MOICH RODZICÓW! – ryknął Harry.

W normalnej sytuacji Kate rzuciłaby, że technicznie rzecz biorąc, on nie zabił ich bezpośrednio... Ale ta mała wzmianka o tym małym chłopaku... Pettigrew. Skąd ona znała to nazwisko? I dlaczego coś w środku niej przewracało się z paniką? Co przeoczyła?

Nagle Harry wyrwał się z uścisku przyjaciół, przebiegł obok nagle zdezorientowanej Kate i rzucił się na Syriusza. Mężczyzna może nie spodziewał się ataku, a może nie zamierzał się bronić. Harry nagle złapał go za przegub prawej ręki, a drugą uderzył go w skroń. Przewrócili się na ścianę.

Black nawet nie zauważył, kiedy wypuścił z dłoni jedną różdżkę. Kate natychmiast rozpoznała głębokie żłobienia. A nawet gdyby tego nie zrobiła... I tak podbiegłaby do różdżki i wsunęłaby ją do rękawa. Chciała, żeby pozostała jej sekretną bronią, bo... jak na razie Harry nie radził sobie źle. Black był osłabiony i brat Kate mógłby go poważnie zranić, gdyby Krzywołap nie wtrącił się do walki.

Kot Hermiony ewidentnie był po stronie Syriusza i próbował utrzymać Harry'ego z dala. Harry z kolei chciał odzyskać różdżkę, która poturlała się po podłodze. Kot rzucił się w stronę różdżki, ale Harry go kopnął, złapał różdżkę i krzyknął:

– Odsuńcie się!

Hermiona i Ron posłuchali. Kate cofnęła się o krok.

Harry wycelował różdżką w serce Blacka.

– Chcesz mnie zabić, Harry? – zapytał niemal z rozbawieniem mężczyzna. Niemal, ponieważ był osłabiony. Teraz Kate widziała, że Harry zdołał podbić mu oko i obić resztę twarzy, bo z wargi ciekła mu krew.

– Zabiłeś moich rodziców – powiedział Harry roztrzęsionym od emocji głosem.

– Nie przeczę – odparł Black. – Ale gdybyś wiedział wszystko...

– Wszystko? Sprzedałeś ich Voldemortowi, to mi wystarczy!

– Musisz mnie wysłuchać – powiedział Syriusz z naciskiem. Będziesz żałował, jeśli mnie nie wysłuchasz... Nie rozumiesz...

– Rozumiem więcej, niż ci się wydaje – przerwał mu ze złością Harry. – Nigdy jej nie słyszałeś, co? Mojej mamy... próbującej powstrzymać Voldemorta przed zabiciem mnie... i to ty ich zdradziłeś...

Kate miała wrażenie, że emocje Harry'ego uderzają w nią falami. Starała się je ignorować, ale sama czuła, że zaraz zacznie się trząść. W tej chwili zdecydowanie rozumiała, dlaczego Harry chce zabić Syriusza. A z drugiej strony widziała oczy Węgie... Syriusza. Widziała jego rozpacz, jego zaszklony wzrok. Harry w furii tego nie widział, ale ona tak. Nie cofnęła się wystarczająco daleko, żeby móc to przeoczyć.

Kate wiedziała, że Black jest przestępcą, że to morderca bez skrupułów. Zdradził jej rodziców, to przez niego ona i Harry zostali sierotami. Zostali rozdzieleni. A jednak nadal nie mogła zagłuszyć tego cichego głosu w głowie.

– Harry, nie żeby coś... Ale jak chcesz go zabić? – zapytała ostrożnie. Starała się brzmieć swobodnie, jakby rzucała uwagę o pogodzie i zauważyła, że jedna z chmur wygląda jak nochal Snape'a. – Ma umrzeć ze śmiechu po zaklęciu rozweselającym?

Była niemal pewna, że Black cicho parsknął śmiechem. Wiedziała na pewno, że Hermiona i Ron rzucili jej pełne niedowierzania spojrzenia.

– Zamknij się, Kate- warknął Harry, nadal celując w Blacka. Dłoń mu drżała.

– Nie musisz być niemiły.

Nagle Krzywołap przebiegł przez pokój i wskoczył na Syriusza. Zwinął się na jego piersi, zasłaniając serce.

– Uciekaj – mruknął Syriusz, ale Krzywołap zamierzał bronić go własnym ciałem.

Hermiona cicho załkała. No cóż, nadal przejmowała się losem swojego kota, który może i był brzydki, ale za to wyjątkowo inteligentny.

Ten obraz Blacka zupełnie nie pasował do tego, który Kate stworzyła w swojej głowie jesienią. Ten facet nie zabił Harry'ego, kiedy miał okazję. Nie zamordował też jej. A teraz jeszcze bronił kota, choć mógł go użyć jako żywej tarczy... Czy obłąkany morderca mógł być taki... taki... ludzki?

– Harry, uspokój się – powiedziała Kate. – Wiem, co czujesz...

– Nic nie wiesz! – ryknął Harry.

– Właśnie, że wiem! – wrzasnęła w odpowiedzi. – Masz teraz taki bajzel w głowie, że aż mi niedobrze. Ale popatrz na to sensownie! Zostaw go i pozwól mu mówić!

– Zabije nas od razu! – krzyknął.

Już miała wyciągnąć różdżkę i rzucić na Blacka czar petryfikujący, żeby pokazać Harry'emu, jaki z niego głupek, kiedy nagle usłyszeli odgłos kroków. Ktoś tu był.

– TU JESTEŚMY! – wrzasnęła Hermiona. – NA GÓRZE... SYRIUSZ BLACK... SZYBKO!

Sekundy mijały, a Harry nadal nie mógł się zmusić do żadnej reakcji. Wbijał wzrok w Blacka, jakby chciał go zamordować wzrokiem (nie mógł wiedzieć, że taką zdolność zdobywa się dopiero na poziomie ,,Matka"). Nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem. W nich stał profesor Lupin.

Chrzestny Kate szybko zlustrował otoczenie wzrokiem. Przeleciał spojrzeniem po kulącej się na podłodze Hermiony z różdżkami w dłoni (musiała je zwinąć, gdy Black poleciał na podłogę i je wypuścił), Ronie z zakrwawioną nogą (w trakcie kłótni musiał zlecieć z łóżka), Kate z czerwonymi od złości policzkami, rozdygotanym Harrym i pokiereszowanym Syriuszu z kotem na piersi. Kate była pewna, że Lupin zaatakuje Blacka i przystąpi do ratowania ich... Ale w głębi duszy czuła, że nie może być aż tak pięknie.

Expelliarmus! – zawołał, zręcznie kierując zaklęciem i wytrącając Harry'emu i Hermionie różdżki z dłoni. Złapał je wszystkie w locie.

Lupin najwyraźniej miał kłopoty z liczeniem, skoro nie zauważył, że miał tylko trzy różdżki... a powinien mieć cztery.

Kate wpatrywała się w mężczyznę z poczuciem zdrady, które rosło w jej piersi jak chwast. Nie mogła oderwać wzroku od Lupina, który przeszedł na środek pokoju i zwrócił się do Blacka.

– Gdzie on jest, Syriuszu? – Głos mu drżał z emocji.

Black przez chwilę milczał. Nawet nie drgnął. Po chwili jedna wyciągnął drżącą rękę i wskazał palcem na Rona.

– Ale... dlaczego dotąd się nie ujawnił? Chyba że... chyba że to on był tym... chyba że zamieniliście się... nic mi nie mówiąc.

Black skinął głową.

– O co tutaj chodzi? – zapytała Kate, nie mogąc się powstrzymać przed drapaniem po głowie, jakby to miało pobudzić jej zwoje mózgowe do pracy. Na razie z nerwów plotła głupoty. – Panie profesorze, o czym pan mówi? I co macie do mojego brata? Wiem, że jest rudy, ale to nie jego wina, taki się urodził...

– EJ! – krzyknął oburzony Ron, po czym jęknął z bólu.

Lupin nie odpowiedział. Opuścił różdżkę, podszedł do Syriusza, po czym pomógł mu wstać i uściskał go, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi... Bo może nimi byli. Może nimi byli wiele lat temu. Może byli nimi cały czas. Może właśnie teraz Lupin uświadomił coś sobie, tylko... co? Że Syriusz był niewinny?

– Ożeż w mordkę misia... – jęknęła Kate, opierając się o barierkę łóżka. No, to klops.

– TO NIEMOŻLIWE! – Głos Hermiony był tak piskliwy, że Kate aż zabolały uszy.

– TO NIEMOŻLIWE! – Głos Hermiony był tak piskliwy, że Kate aż zabolały uszy. Dziewczyna wstała i wyciągnęła rękę w stronę Lupina, jakby w ten sposób chciała podkreślić swoje słowa. – Ty... ty...

– Hermiono... – spróbował ją uspokoić Lupin.

– ... ty i on!

– Hermiono, uspokój się...

– To jakiś koszmar, nie ogarniam – wymamrotała Kate, a jej wzrok latał od Lupina do Syriusza i z powrotem.

– Nie powiedziałam nikomu! Ukrywałam to ze względu na pana...

– Hermiono, wysłuchaj mnie, proszę! – krzyknął Lupin. – Zaraz ci wyjaśnię!

– Zaufałem ci – powiedział Harry, dygocząc z wściekłości. – A ty... ty przez cały czas byłeś jego przyjacielem!

– Mylisz się – odparł Lupin. – Nie byłem przyjacielem Blacka przez dwanaście lat, ale teraz jestem... Pozwól mi wyjaśnić...

– NIE! – krzyknęła Hermiona.

– Zamknijcie się wszyscy! – wrzasnęła Kate.

Wszyscy na moment umilkli i spojrzeli na Kate.

– Chcę wiedzieć, co tu się dzieje i co się wydarzyło dwanaście lat temu – powiedziała ze złością. – I nie chcę słyszeć żadnych kłamstw.

– Dziękuję, Kate. – Lupin spojrzał na nią z wdzięcznością.

– Nie ufajcie mu! – krzyknęła Hermiona, patrząc ze zgrozą na Kate i z przestrachem na Harry'ego. – To on pomógł Blackowi dostać się do zamku, on też chce zabić Harry'ego... to wilkołak!

Wszyscy spojrzeli wyczekująco na Lupina. Tylko Syriusz nie patrzył na niego z niepokojem.

– Wstydź się Hermiono, to grubo poniżej twoich zwykłych możliwości – stwierdził. – Z tych trzech zdań tylko jedno zdanie jest prawdziwe. Nie pomagałem Syriuszowi w przedostaniu się do zamku i na pewno nie pragnę śmierci Harry'ego... Ale nie przeczę, że jestem wilkołakiem.

– Hermiono, już nigdy w ciebie nie zwątpię – oświadczyła Kate, zerkając na przyjaciółkę. Skubana miała rację...

– Więc kto go wpuścił? – zapytał Ron, nie odrywając pełnego zgrozy wzroku od Lupina. Chciał wstać, ale upadł z powrotem. Lupin spróbował mu pomóc, ale Ron wydyszał: – Nie dotykaj mnie, wilkołaku.

– Kate, ty... znałaś tego psa – powiedział Harry, nagle łącząc kropki.

– Nie wiedziałam, że to animag – przyznała Kate i spojrzała na Syriusza, który teraz patrzył na nią z napiętym wyrazem twarzy. – On... wykorzystał mugola, żeby przejść na peron i wejść do pociągu. A potem dostał się na błonia jako pies... To przeze mnie wszedł do środka. Ja zgubiłam hasła Neville'a. Przepraszam...

– Hermiono, od kiedy wiesz? – zapytał Lupin, odwracając uwagę od Kate, która teraz kuliła się pod pełnymi wyrzutu spojrzeniami przyjaciół.

– Od dawna... Od czasu, gdy pisałam wypracowanie dla profesora Snape'a.

– Byłby zachwycony. Zadał wam ten temat, mając nadzieję, że ktoś zda sobie sprawę, o czym świadczą objawy mojej choroby. Sprawdzałaś tabele księżycowe? Zrozumiałaś, że zawsze jestem chory podczas pełni? A może zwróciło twoją uwagę to, że bogin zamienił się w księżyc, kiedy mnie zobaczył?

– I to, i to – odpowiedziała cicho Hermiona.

Lupin zaśmiał się, choć nie brzmiało to wesoło.

– Jesteś najmądrzejszą trzynastoletnią czarownicą, jaką kiedykolwiek spotkałem, Hermiono.

– Nie... Gdybym była choć trochę mądrzejsza, powiedziałabym wszystkim, kim pan naprawdę jest!

– Przecież wiedzą – odparł Lupin. – W każdym razie nauczyciele.

– Dumbledore zatrudnił pana, wiedząc, że jest pan wilkołakiem? Czy on zwariował? – zdziwił się Ron.

– Mnie to jakoś specjalnie nie dziwi – stwierdziła Kate.

– Niektórzy nauczyciele myśleli, że oszalał – zgodził się Lupin. – Dużo wysiłku włożył w to, żeby ich przekonać, że zasługuję na zaufanie...

– I MYLIŁ SIĘ! – ryknął Harry. – STOISZ PO JEGO STRONIE!

– Jeśli dacie mi szansę, wszystko wyjaśnię. Zobaczcie...

Oddał Ronowi, Hermionie i Harry'emu różdżki, a Kate wręczył swoją, marszcząc przy tym brwi. Najwyraźniej zauważył, że coś mu się nie zgadza w kalkulacji.

– Proszę, teraz wu jesteście uzbrojeni, a my nie – oznajmił. – Teraz mnie wysłuchacie?

– Skoro mu nie pomagałeś – powiedział Harry i rzucił wściekłe spojrzenie Blackowi, który usiadł na wolnym skraju łóżka z Krzywołapem na kolanach – to skąd wiedziałeś, że jest tutaj?

– Mapa Huncwotów – odparł Lupin. Przyjrzałem się jej w moim gabinecie i...

– Wie pan, jak ona działa? – zapytał Harry.

– Stworzył ją pan, prawda? – powiedziała Kate, patrząc na Lupina. – Był pan jednym z Huncwotów. Zgaduję, że Lunatykiem.

– Zgadłaś, Kate. – Lupin posłał jej uśmiech. Wyglądał na dumnego. – Ja, Syriusz Peter oraz wasz twój ojciec. Narysowaliśmy ją razem. Najważniejsze jednak jest to, że dziś wieczorem obejrzałem ją sobie dokładnie, ponieważ domyślałem się, że wasza czwórka może wymknąć się z zamku, żeby odwiedzić Hagrida przed egzekucją Hardodzioba. Harry mógł mieć na sobie starą pelerynę swojego ojca...

– Skąd wiesz o pelerynie? – zapytał Harry, marszcząc brwi.

– James znikał pod nią wiele razy. Sam czasem jej używałem. Rzecz w tym, Harry, że nawet kiedy mieliście ją na sobie, widać was było na Mapie Huncwotów. Obserwowałem, jak idziecie przez błonie i wchodzicie do chaty Hagrida. Dwadzieścia minut później wyszliście stamtąd, ale wówczas ktoś już wam towarzyszył.

Mózg Kate pracował na najwyższych obrotach. Ona wiedziała. Była pewna, że wiedziała, o co mu chodzi. Kto do nich dołączył?

– Co? Nie, to nieprawda! – zaprzeczył Harry gwałtownie.

– Ja też nie mogłem w to uwierzyć – powiedział Lupin, krążąc po pokoju. Robił to już od jakiegoś czasu i prawie wydrążył okrąg w podłodze. – Myślałem, że to z mapą jest coś nie tak... Ale wtedy przypomniałem sobie, co powiedziała mi Kate.

– Co? – zapytał Harry i spojrzał na Kate, która masowała skronie, jakby próbowała wydobyć w ten sposób wiedzę.

– O tym, że Ron stracił szczura... bardzo starego szczura.

– Co wy macie do Parszywka? – zapytał z oburzeniem Ron.

Przez cały ten czas chował szczura przed nimi. Nie wyrywał się już, był niczym sparaliżowany.

Kate nagle zachłysnęła się oszołomiona. Ona wiedziała. Wiedziała od niemal trzech lat.

– O MÓJ MERLINIE! – zawołała Kate, łapiąc się za głowę. – Ron od trzech lat śpi z jakimś kolesiem... Ale to... Ron, dawaj tu tego cholernego szczura! – krzyknęła, wyciągają rękę w stronę brata, który patrzył na nią, jakby postradała rozum.

– O czym ty gadasz? – zapytał Ron.

– A wtedy zobaczyłem jeszcze jedną plamkę – kontynuował Lupin, patrząc na Rona – poruszającą się szybko w waszym kierunku, przy plamce imię i nazwisko... Syriusz Black... Zobaczyłem, jak wpada na was, jak wciąga was dwóch pod Wierzbę Bijącą...

– Jednego z nas!

– Nie, Ron. Dwóch. Mógłbym rzucić okiem na twojego szczura?

Ron zawahał się, ale wyciągnął Parszywka, który nagle był bardzo skory do ucieczki.

– Co mój szczur ma z tym wszystkim wspólnego?

– To nie jest szczur – wychrypiał Syriusz.

– Co? Przecież każdy widzi, że to szczur...

– Peter Pettigrew – powiedziała Kate. – To animag. Dlatego od lat widziałam go na mapie. Myślałam, że to duch, ale teraz wszystko zaczyna mieć sens!

– Ty chyba oszalałaś – powiedziała Hermiona.

– Peter Pettigrew nie żyje! – zawołał Harry. – On go zabił! – Wskazał na Syriusza.

Kate nie potrafiła na niego patrzeć z nienawiścią. Syriusz Black wyglądał jak kupka nieszczęścia. A teraz... teraz zaczynała widzieć, że prawda, którą wszyscy uważali za oczywistą, mogła wyglądać inaczej. Musieli poznać ją z jego perspektywy.

– Chciałem to zrobić – warknął. Nagle zaczął wyglądać groźnie. Nie jak oszalałe zwierzę... Jak ktoś, kto nienawidzi z całego serca. Kto pragnie zemsty. – Ale mały Peter wzbudził moją litość... wtedy... bo tym razem będzie inaczej!

Nagle Black rzucił się w stronę Parszywka, całym swoim ciężarem padając na złamaną nogę Rona.

– Syriuszu, NIE! – Lupin odciągnął Blacka od Rona. – POCZEKAJ! Nie możesz go zabić tak po prostu... oni muszą zrozumieć... musimy im wyjaśnić...

– Możemy im wyjaśnić później! – prychnął Black, próbując się wyrwać z jego uścisku.

– Oni... mają... prawo... wiedzieć... o wszystkim! – wydyszał Lupin. – To było ulubione zwierzątko Rona! Niektórych rzeczy nawet ja nie rozumiem! No i Harry... Jesteś mu winien prawdę, Syriuszu!

– No więc dobrze – warknął Black. – Powiedz im, co chcesz. Tylko zrób to szybko, Remusie. Chcę dokonać mordu, za który zostałem uwięziony.

Remus? – pomyślała Kate ze zdziwieniem. – Jego rodzice musieli mieć poczucie humoru, skoro syna wilkołaka nazwali po wilkołaku z Rzymu*.

– Co takiego zrobił Peter, że chcesz go zabić? – zapytała Kate na głos, odważnie robiąc krok w stronę Blacka. Nadal miała w dłoni różdżkę Lupina, a w rękawie ukrytą swoją.

– Wszyscy jesteście pomyleni – powiedział Ron roztrzęsionym głosem.

– Przecież byli świadkowie, którzy widzieli, jak Pettigrew umarł – dodał Harry.

– Nic nie widzieli, tak im się tylko wydawało! – krzyknął Syriusz.

– Przecież Parszywek nie może być Peterem... To niemożliwe – wymamrotał Ron.

– A niby dlaczego jest to niemożliwe?

– Bo... bo ludzie by wiedzieli, że Peter Pettigrew został animagiem – powiedziała Hermiona.

– Miona, daj spokój – prychnęła Kate. – Nikt przecież nie wiedział, że Węgie... to znaczy, że Syriusz jest animagiem. Gdyby tak było, list gończy ostrzegałby przed czarnym psem. Nie uwierzę, że każdy się rejestruje w Ministerstwie.

– Jeśli masz zamiar opowiadać im wszystko po kolei, to się pospiesz, Remusie – warknął zniecierpliwiony Black. – Czekałem dwanaście lat i nie zamierzam czekać dłużej.

Lupin zaczął opowiadać. O tym, jak stał się wilkołakiem i został przyjęty do szkoły mimo wilkołactwa. Opowiedział historię zasadzenia bijącej wierzby i comiesięcznych podróży do Wrzeszczącej Chaty, która nigdy nie była nawiedzona. Jęki i wycie były jego sprawką. Opisał, jak zaprzyjaźnił się z Syriuszem, Jamesem i Peterem i jak wszyscy stali się animagami, żeby dotrzymywać mu towarzystwa w czasie przemian. Opowiedział historię powstania Mapy Huncwotów i to, jak po latach nadal ukrywał fakt, że Syriusz był animagiem. Wyjaśnił, jak kiedyś z ich winy Snape omal nie stracił życia.

– Więc to dlatego Snape tak cię nie lubi – powiedział Harry. – Dlatego, że brałeś w tym udział?

– Tak, dlatego – padła odpowiedź. Ale nie z ust Lupina.

Severus Snape stał w otwartych drzwiach. Jedną ręką trzymał różdżkę wycelowaną w Lupina, a drugą ściągając pelerynę-niewidkę.

Okazało się, że Snape wykorzystał nieuwagę ich wszystkich. Kiedy Kate, Harry i Hermiona biegli ratować Rona, zostawili pod wierzbą pelerynę. Lupin z kolei zapomniał o wypiciu eliksiru, więc kiedy Snape przyniósł mu go do gabinetu, natknął się na odkrytą mapę i zobaczył, jak Lupin znika za krawędzią mapy.

– Tyle razy powtarzałem dyrektorowi, że to ty pomagasz swojemu staremu druhowi Blackowi przedostać się do zamku, a oto mamy tego niezbity dowód. Do głowy mi nie przyszło, że będziesz miał czelność wykorzystać to stare miejsce na kryjówkę...

– Severusie, popełniasz błąd – odparł Lupin. – Nie wiesz wszystkiego... mogę to wyjaśnić... Syrisz wcale nie zamierza zabić Harry'ego...

– W Azkabanie przybędzie dziś dwóch nowy więźniów.

– Nie! Profesor Lupin nie zrobił nic złego! – zawołała Kate.

– Cisza! – Snape spojrzał na nią z furią, po czym przeniósł wzrok z powrotem na Lupina. – Bardzo jestem ciekaw, jak to przyjmie Dumbledore... Tak był przekonany o twojej nieszkodliwości...

– Ty głupcze – przerwał mu Lupin. – Uważasz, że za chłopięcy wybryk można wsadzić niewinnego człowieka do Azkabanu?

Nagle z różdżki Snape'a wystrzeliły sznury, które skrępowały i zakneblowały Lupina. Mężczyzna upadł na podłogę, a Black w tej samej chwili rzucił się w stronę Snape'a. Profesor wycelował różdżką między jego oczy. Syriusz nie był głupi, wiedział, że Snape rzuci zaklęcie tak szybko, że nie zdąży nawet pisnąć, nim też padnie ofiarą zaklęcia.

– Daj mi powód – wycedził Snape. – Daj mi tylko powód, a zrobię to, przysięgam.

Kate gorączkowo myślała, jak temu zapobiec. Musiała się odsunąć tak dyskretnie, żeby nie zwrócili na nią uwagi i żeby miała dobre pole. Nie chciała przypadkiem trafić Syriusza. Musiała wiedzieć, co się naprawdę stało... Bez względu na całość sytuacji, była po stronie jego i Lupina. A Snape'a nienawidziła i nie zamierzała pozwolić, by coś zrobił przyjaciołom jej ojca.

– Profesorze Snape... przecież nie zaszkodziłoby posłuchać, co oni mają do powiedzenia, prawda? – powiedziała Hermiona.

– Granger, grozi wam zawieszenie w prawach ucznia – warknął Snape. – Wasza czwórka jest poza terenem szkoły, w towarzystwie zbiegłego więźnia mordercy i wilkołaka. Więc choć raz w życiu trzymaj język za zębami.

– Ale jeśli... jeśli pan się myli...

– MILCZ, GŁUPIA DZIEWCZYNO! – Snape dostał ataku szału.

Krok za kroczkiem... Powoli, byle nie myślał, że coś kombinujesz... Będzie oszołomiony i może da mu się wmówić, że to był przypadek.

– NIE ZABIERAJ GŁOSU NA TEMAT, O KTÓRYM NIE MASZ ZIELONEGO POJĘCIA!

Hermiona zamilkła. Kate przestała się ruszać.

– Zemsta to bardzo słodka rzecz... Och, jak ja marzyłem, żeby być tym, który cię schwyta... – powiedział Snape do Blacka.

– Znowu padłeś ofiarą dowcipu, Severusie – warknął z irytacją Syriusz. – Jeśli ten chłopiec zaniesie swojego szczura do zamku, pójdę spokojnie...

– Do zamku? Nie sądzę, żebyśmy musieli aż tak się trudzić. Wystarczy, że wezwę dementorów, kiedy wydostaniemy się spod wierzby. Bardzo się ucieszą, jak cię zobaczą, Black... Tak się ucieszą, że cię ucałują...

– Musisz... musisz mnie wysłuchać – powiedział Syriusz nagle jeszcze bledszy, o ile to w ogóle możliwe. – Ten szczur... spójrz na tego szczura...

– Dość tego. Idziemy. Wszyscy. Wilkołaka zaciągnę na sznurze. Może dementorzy jego też zechcą pocałować...

Po moim trupie! – pomyślała Kate.

To był jej moment. Harry zastąpił Snape'owi drogę, gdy chciał przejść przez drzwi, a wtedy Kate wykorzystała moment jego nieuwagi. Przypomniała sobie wszystkie lekcje i próbne pojedynki, a teraz mogła wzmocnić czar. Nawet jeśli przy użyciu dwóch różdżek, z czego tylko jednak była jej, będzie mniej stabilny.

– EXPELLIARMUS! – krzyknęła, ściskając w dłoni dwie różdżki.

Skręt nadgarstka i trzask tak silny, że drewniane drzwi aż zadygotały. Snape uniósł się w powietrze, jako że to w jego ciało wycelowała zaklęciem, po czym rąbnął o ścianę i osunął się na podłogę z krwią spływającą po czole.

– Zawsze chciałam to zrobić – wysapała Kate. Czuła niejaką satysfakcję.

– Kate! To nasz nauczyciel! – zawołała Hermiona niemal ze zgrozą.

– No i? Ty go podpaliłaś na pierwszym roku – odparowała Kate.

– Fakt... Ale wpakowaliśmy się w kłopoty – wymamrotała, łapiąc się za głowę.

Kate, oddychając szybko, podbiegła do niego i na wszelki wypadek rzuciła zaklęcie paraliżujące. Miała nadzieję, że zrobiła to prawidłowo. Nie chciała, by Snape nagle odzyskał przytomność i wstał.

– Dobra robota – pochwalił ją Syriusz. – Ale trzeba było zostawić go mnie...

– Przecież i tak by nie posłuchał – odparła Kate.

Syriusz przyklęknął przy Lupinie, żeby uwolnić go z więzów. Kate oddała mu jego różdżkę.

– Chyba czas przedstawić wam dowód – oznajmił Black. Nie był już tak wściekły, jak wcześniej. Zdążył nieco ochłonąć. – Chłopcze, daj mi Petera. No już – powiedział do Rona.

– Odwal się – burknął Ron, ściskając Parszywka. – Chcesz mi powiedzieć, że uciekłeś z Azkabanu tylko po to, żeby dorwać Parszywka? To znaczy... No dobra, załóżmy, że ten Pettigrew mógł się zamienić w szczura... Są miliony szczurów... skąd on wiedział, którego szukać, jeśli tak długo siedział zamknięty w Azkabanie? – zapytał, rozglądając się wokół, jakby szukał poparcia.

Kate pokiwała głową. Coś w tym było.

– Wiesz co, Syriuszu? To całkiem rozsądne pytanie – powiedział Lupin, marszcząc czoło. – Jak się dowiedziałeś, gdzie on jest?

Syriusz wyciągnął kawałek wygniecionego papieru. Kate podeszła bliżej, żeby zobaczyć, co na nim jest. To był wycinek z ,,Proroka Codziennego" sprzed roku. Wszyscy Weasleyowie stali na tle piramidy. Parszywek też tam był i to dość wyraźny – siedział na ramieniu Rona.

– Od Fudge'a**. Kiedy w zeszłym roku przyjechał do Azkabanu na inspekcję, dał mi swoją gazetę. To zdjęcie było na pierwszej stronie. Najpierw nie zwróciłem na niego uwagi, skupiony na czym innym. Byłem pewien, że oszalałem, skoro widziałem tam Lily. Dopiero po chwili zrozumiałem, że widzę Kate. Nie rozumiałem, co tam robi... A wtedy zobaczyłem Petera. Poznałem go od razu... Tyle razy widziałem, jak się przemieniał! A pod spodem był podpis... Wiedziałem, że Peter będzie towarzyszyć temu chłopcu w drodze do Hogwartu...

– Mój Boże – westchnął Lupin, przyglądając się z bliska fotografii. Spojrzał na Parszywka i znów na zdjęcie. – Przednia łapa...

– Co z nią? – zapytał wojowniczo Ron.

– Brakuje jednego pazura.

Syriusz opowiedział, co naprawdę stało się tej nocy, zanim został aresztowany. Jak Peter sprawił, że wszyscy uznali Syriusza za zdrajcę, po czym zabił wszystkich i sfingował własną śmierć. Przemienił się w szczura i uciekł kanałem. Ron oczywiście zaprzeczał. I nie chciał uwierzyć, że to nie przypadek, że Parszywek bardzo zmarniał od czasu, gdy zrobiono to zdjęcie. To wtedy musiał usłyszeć, że Syriusz uciekł. To wcale nie była wina Krzywołapa, jak wszyscy zakładali. Krzywołap z kolei od początku wiedział, że szczur nie jest szczurem, podobnie jak w Blacku rozpoznał człowieka. Odkąd Syriusz mu wytłumaczył, na kogo poluje, Krzywołap mu pomagał. Syriusz opowiedział też, jak przekonał Johna Little do pomocy i jak na błoniach trafił na Kate. Zaryzykował, postanawiając jej zaufać. Potrzebował jej pomocy, by w pełni dojść do siebie, a przy okazji miał na nią oko. To dzięki niej wiedział, kiedy dormitoria powinny być puste i kiedy mógł się włamać, by znaleźć Petttigrew. W końcu Peter zrozumiał, że nie jest bezpieczny, skoro polował na niego także kot i ponownie sfałszował swoją śmierć.

– A dlaczego udał własną śmierć? – zapytał Harry ze złością. – Bo wiedział, że chcesz go zabić, tak jak zabiłeś moich rodziców!

– Harry, czy ty w ogóle słuchałeś? – prychnęła Kate. – Typ dopuścił się masowego morderstwa, a potem wrobił w nie Syriusza i uciekł. Jakby ktoś wykręcił mi taki numer, sama byłabym wściekła, a nawet gorzej. Malfoy wzbudza we mnie żądzę mordu, a co dopiero ktoś taki...

– Po czyjej ty jesteś stronie? – warknął Harry. – Nie dość już zrobiłaś? Ukrywałaś go.

– Hej! Nie miałam pojęcia, że nie jest psem! I nie zmieniaj tematu.

– Harry, czy ty nie rozumiesz? – zapytał Lupin. – Przez cały czas myśleliśmy, że to Syriusz zdradził twoich rodziców, a Peter go wytropił... a tymczasem było zupełnie inaczej, nie rozumiesz? To Peter zdradził twojego ojca i twoją matkę... a Syriusz tropił Petera...

– TO NIEPRAWDA! ON BYŁ ICH STRAŻNIKIEM TAJEMNICY! POWIEDZIAŁ TO, ZANIM PAN SIĘ POJAWIŁ, POWIEDZIAŁ, ŻE ICH ZABIŁ!

– Tak, Harry... jakbym ich zabił – wychrypiał Syriusz. W jego oczach lśniły łzy. Wyglądał, jakby zaraz miał się rozsypać.

Wytłumaczył, jak namówił Lily i Jamesa, by to Petera uczynili Strażnikiem Tajemnicy. On był w końcu zbyt oczywistym wyborem. Wyjaśnił, jak w Noc Duchów poszedł do kryjówki Petera, żeby sprawdzić, czy jest bezpieczny, ale Pettigrew nie było. A kiedy Syriusz przeniósł się pod dom Potterów, trafił od razu – zaklęcie go nie odrzuciło gdzieś daleko. Dom był w ruinie, a Lily i James zginęli, podczas gdy Kate i Harry leżeli w dziecięcym łóżeczku, wtuleni w siebie i zapłakani.

A potem obaj, Lupin i Black, wzięli do rąk różdżki – profesor swoją, a zbieg przywłaszczył sobie różdżkę Snape'a. Ron zgodził się oddać im Parszywka, a po chwili zaklęcie przemieniło oszalałego szczura w mężczyznę.

Pettigrew wzbudzał odrazę. Kate nienawidziła go za to, co zrobił, ale jego wygląd był równie odstraszający co wnętrze. Był niski, miał za duże zęby, wodniste oczy, poszarzałą skórę, zapadnięte policzki i przerzedzone, bezbarwne włosy wokół łysiny na czubku głowy.

Peter próbował wzbudzić ich litość. Tłumaczył się, zaklinał, że jest niewinny, że to Syriusz jest kłamcą. Powoływał się na dawną przyjaźń, powtarzał, że uciekł, żeby ratować się przed oszalałym Blackiem, ale nikt mu nie wierzył. Nawet Ron patrzył na niego z obrzydzeniem.

Padł nawet argument, że Syriusz musiał użyć czarnej magii, by wydostać się z Azkabanu. Tak też Black opowiedział, jak myśl o niewinności utrzymywała go przy zdrowych zmysłach i jak zmieniając się w psa, dezorientował dementorów. Wyjaśnił, że gdy tylko zrozumiał, że Pettigrew nie tylko mieszkał z Kate, ale i przebywał tyle czasu w Hogwarcie z Harrym, coś się w nim zapaliło. Bo gdyby tylko Peter miał warunki do działania i silnych sprzymierzeńców... złożyłby ich oboje w ofierze poplecznikom Voldemorta. Syriusz opowiedział, jak uciekł jako pies i w tej postaci wpław przepłynął na ląd.

– Uwierzcie mi – wychrypiał Syriusz. – Nigdy nie zdradziłem Jamesa i Lily. Wolałbym umrzeć, niż ich zdradzić.

Kate dopiero po chwili zorientowała się, że zaszkliły jej się oczy.

– Ja ci wierzę – powiedziała.

– Ja też – dodał Harry ze ściśniętym gardłem.

– Nie!

Pettigrew błagał o litość i nadal usiłował zasiać w nich wątpliwość. Chciał za wszelką cenę uniknąć śmierci. I wtedy zaczął błagać ich – dzieci. Rona, w którego łóżku spał przez wiele lat jako szczur. Nie miał tam szans, więc przeczołgał się dalej, łapiąc Hermionę za nogawkę dżinsów. Nawet nie zapamiętał jej imienia i Hermiona odskoczyła z przerażeniem. Wtedy podpełzł w stronę Kate.

– Kate, twoi ro... – nie skończył, bo Kate kopnęła go w twarz.

– Ani mi się waż! Brzydzę się tobą, ty... ty zdradziecka szumowino! – powiedziała z furią. – Gdybyś był zwierzęciem, to bym ci wybaczyła. Zwierzaki zwykle nie wiedzą, gdy robią coś złego. Ale jesteś paskudną namiastką człowieka i powinnam cię kopnąć znacznie mocniej!

Pettigrew umknął przed jej następnym kopniakiem. Miał szczęście, że Hermiona pociągnęła ją za rękaw bluzy i odciągnęła na bok.

– Harry... – wyszeptał Peter, wyciągając rękę w stronę chłopaka. – Harry... taki jesteś podobny do swojego ojca... taki podobny...

– JAK ŚMIESZ?! – ryknął Syriusz. – JAK ŚMIESZ SPOJRZEĆ MU W OCZY? JAK ŚMIESZ WSPOMINAĆ PRZY NIM JAMESA? JAK ŚMIESZ BŁAGAĆ ICH OBOJE O LITOŚĆ!

Ale Peter nadal wierzył, że Harry nie pozwoli go zabić. Był jego ostatnią szansą, skoro nawet Kate wolała obić mu twarz trampkiem niż pozwolić skończyć jedno zdanie.

– Harry, James nie pragnąłby mojej śmierci... James by zrozumiał... ulitowałby się nade mną...

Syriusz kopnął go i Pettigrew poleciał z dala od Harry'ego, który patrzył na niego z czymś, co Kate odczuła jako współczucie.

Peter w końcu przyznał się do tego, że zdradził Lily i Jamesa. Wydał ich Voldemortowi z tchórzostwa. Voldemort był tym silniejszym i teraz to jego ochrony potrzebował... Syriusz i Lupin mieli już zakończyć jego nędzny żywot, kiedy Harry im przerwał. Chciał, żeby zabrali go do zamku, żeby Peter trafił w ręce dementorów i został osądzony, a tym samym imię Syriusza oczyszczone. Kate chciała się z tym nie zgodzić, ale Harry ją przekonał. Mogli mieć z tego korzyści, a skoro Peter był jeden, bezbronny i słabowity, a ich była szóstka, nie licząc nieprzytomnego Snape'a... To mogło się udać. I świat znów byłby sprawiedliwy.

Lupin unieruchomił nogę Rona, a Black wyczarował kajdanki, którymi skuł przyjaciela i brata Kate z Peterem. Sam za pomocą różdżki uniósł Snape'a w powietrze. Zaklęcie Kate musiało już przestać działać, ale profesor nadal był nieprzytomny.

Wszyscy razem opuścili Wrzeszczącą Chatę.

🥧

– To okropne... Dobrze, że Pettigrew spotkała kara.

– No... nie do końca – przyznała niechętnie Kate.

– Jak to? Przecież mieliście przewagę – zdziwiła się Alice.

– Wszyscy zapomnieliśmy o jednym szczególe, który rozproszył naszą uwagę, a Peter uciekł.

– Co się stało? – zapytała dziewczynka.

– Otóż spędziliśmy w Chacie sporo czasu. Słońce już dawno zaszło i na niebo wschodził księżyc. Co prawda było pochmurnie, ale nie zmieniało to faktu, że księżyc był tego dnia w pełni.

🥧🥧🥧

*Remus i Romulus według mitologii rzymskiej byli wychowani przez wilczycę, a potem Romulus założył Rzym. Pomyślałam, że to będzie zabawne, jeśli czarodzieje uznają, że obaj byli wilkołakami.

**Chcieliście, żebym zostawiła Knotowi jego oryginalne nazwisko, więc od tego rozdziału zmiana. Chcę tylko zaznaczyć, że niektórym postaciom dałam oryginalną pisownię imion, a niektórym zostawiłam zmienioną. Nie sądzę, żebyście czytali ,,Hermione" jako ,,Harmajni" i rozpoznali w ,,Myrtle" Jęczącą Martę. 

Wiem, że ten rozdział był nudnawy, bo toczył się tylko w jednym miejscu. Można powiedzieć, że przelecieliście przez trzy rozdziały HP... bo tak w sumie jest. Ale mam nadzieję, że Wam się podobało i że czekacie na więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top