Rozdział 18. Jednoosobowa burza mózgów

Zaczęło się od tego, że Harry'ego wessała książka, a konkretniej dziennik Toma Riddle'a. Okazało się nie tylko, że książeczka zawierała najprawdziwsze wspomnienia Ślizgona sprzed pięćdziesięciu lat, ale też, że Tom był wstrętnym donosicielem, przez którego biedny Hagrid został wydalony z Hogwartu za rzekome uwolnienie potwora z Komnaty Tajemnic.

– No nie gadajcie, że serio wierzycie, że to Hagrid jest Dziedzicem Slytherina – powiedziała z oburzeniem Kate.

– Też nie chcę w to wierzyć, ale Hagrid był w stanie trzymać groźnego smoka w swoim domu. A ktoś przecież otworzył Komnatę, kiedy Hagrid chodził jeszcze do szkoły – odparł Harry. Nie wyglądał na szczęśliwego z powodu swojego tropu.

– Ale Hagrid Dziedzicem Slytherina? – Hermiona zmarszczyła brwi z powątpiewaniem.

– No, gdyby Hagrid miał potwora, z którym może sobie pogadać, to trzymałby go pod łóżkiem – stwierdził Ron.

– A wtedy trzymał go w skrzyni – dodał Harry.

– A Dziedzic Slytherina nie powinien być Ślizgonem? – zapytała Kate, zakładając ramiona na piersi. – Hagrid był przecież w Gryffindorze.

– Tiara mogła się pomylić – uznał Ron.

– Tak jak tiara się pomyliła, nie przydzielając cię jako pomocnika Filcha – prychnęła Kate. – Okropni jesteście. Hagrid przecież jest kochany! Nikogo by nie skrzywdził, a potwór musi słuchać rozkazów. Inaczej sam by dawno wylazł.

– Mógł to zrobić przypadkiem – uznał Harry.

– Może wcale nie otworzył wtedy Komnaty Tajemnic? – podsunęła Hermiona. – Mógł równie dobrze przypadkiem znaleźć jakąś bestię, a Riddle złapał niewłaściwą osobę. Tymczasem Dziedzic skończył Hogwart albo wykorzystał korzystną sytuację i zniknął.

– A ile ostatnio widziałaś tu bestii? – zapytał Ron.

– Puszek, Norbert, olbrzymia kałamarnica Nessie... – zaczęła wyliczać Kate.

– Nessie? – Harry spojrzał na nią zdziwiony.

– Chciałam ją jeszcze nazwać Księżniczka Brzoskwinka, ale Hermiona dała mi wtedy w łeb.

Hermiona tylko pokręciła głową, najwyraźniej nie mając już sił na swoją przyjaciółkę.

– Może powinniśmy po prostu zapytać Hagrida, czy to on otworzył wtedy Komnatę Tajemnic? – zapytał Harry.

– No jasne, bo na pewno nam powie – prychnął Ron.

Kate sama już nie wiedziała, co robić. Była natomiast pewna jednego: gajowy mimo swoich wad był zbyt dobroduszny, by choćby przypadkiem zrobić komuś krzywdę. W dodatku wciąż miała wrażenie, że coś przeoczyli.

🥧

– Uwierzysz, że tak szybko zapomnieli o tym numerze z Malfoyem? – powiedział Dante, idąc z Kate przez błonia.

Kate po południu poszła pod wejście do pokoju wspólnego Puchonów. Tam spotkała się z Dantem i razem wyszli na spacer. Dante wbrew temu, co mówił, trochę bał się chodzić sam po korytarzach po tym, co spotkało Justina. Już dwóch uczniów z mugolskich rodzin zostało spetryfikowanych, a Dante przecież z jednej pochodził. Aż do otrzymania listu z Hogwartu nie wiedział o istnieniu magii, nie wiedział nawet, że jego najlepsza przyjaciółka jest czarownicą. Chodził do zwykłej mugolskiej szkoły, używał mugolskiej poczty i mugolskich wynalazków, a także nie nosił wielkiej tiary i kolorowych szat w metrze czy też w banku, jak niektórzy czarodzieje zamieszkali po niemagicznych stronach miast. Teraz był w najbardziej narażonej na ataki grupie.

– Ludzie mają krótką pamięć. Nikt już nie mówi o różowym pokoju wspólnym Ślizgonów, przeźroczystych drzwiach w męskiej łazience, ani o czaszce przedrzeźniającej profesora Snape'a.

– Była taka czaszka? – zdziwił się Dante, po czym zaśmiał niezwykle rozbawiony. – Kto ją zaczarował?

Kate zachichotała i poprawiła torbę, w której urządziła wygodne siedzisko dla Sir Oswalda.

– Moi bracia. Snape już prawie się jej pozbył, ale ona cały czas wracała i nie dało się jej zniszczyć. W końcu wrzucił ją Neville'owi do kociołka, żeby tam kłapała szczęką.

Dante prawie się przewrócił ze śmiechu.

Usiedli nad jeziorem na przyniesionym przez chłopaka kocu. Wiosna się dopiero zaczynała, więc ziemia była jeszcze chłodna. Nie chcieli przecież złapać wilka, jak to mówiła babcia Kate. Sir Oswald z zadowoleniem wylegiwał się na żółtej poduszce.

– Twoi bracia są czadowi – powiedział Dante. – I chyba ustanowili rekord szlabanów w tej szkole.

– Częściej ją na szlabanach niż gdziekolwiek indziej – uznała Kate. – A ty zaliczyłeś już jakiś szlaban?

– Em... Profesor McGonagall rok temu kazała mi i Julienowi przepisywać zdanie na pergaminie, bo rzucaliśmy po klasie papierowymi samolocikami.

Kate zamrugała zaskoczona.

– Harry i Hermiona mieli wycieczkę do Zakazanego Lasu za chodzenie nocą po szkole.

Dante wybałuszył oczy.

– Żartujesz! Co to ma być za system wartości?!

– Też się zastanawiam – parsknęła Kate. – Jak zabrudziłam podłogę, to ją myłam, a nie szukałam potworów w lesie. Chociaż mogłoby być... ekscytująco. Może Hagrid pożyczyłby mi kuszę! – W oczach Kate zdawały się lśnić iskierki ekscytacji.

– Lepiej nie, bo jeszcze ktoś by skończył z dziurą w głowie.

Kate dźgnęła go łokciem w brzuch, na co Dante jej oddał.

– A ty co? Uważasz, że lepiej być celował? – zapytała z oburzeniem.

– No ba! Pewnie strzeliłbym sobie w stopę! – zaśmiał się chłopak.

Kate przewróciła oczami.

– Może powinniśmy się nauczyć strzelać – stwierdziła Kate. – Może potwora Slytherina nie można pokonać róźdżką, a starym dobrym żelastwem.

Dante spiął się na wzmiankę o potworze.

– Może tak... Myślisz, że go znajdą?

– Nauczyciele chyba starają się mniej od nas. Mam wrażenie, jakby wszyscy oczekiwali, że my znajdziemy Dziedzica Slytherina, potwora i jeszcze Komnatę Tajemnic, ale te oczekiwania są niewypowiedziane na głos. Nikt nie robi niczego realnego, żeby znaleźć chociaż jedną z tych rzeczy – powiedziała Kate i wzięła do ręki kamyk. Zaczęła przewracać go palcami.

– Dokładnie – zgodził się z nią Dante. – A my przez to wszystko boimy się wyjść do łazienki na lekcji, bo możemy skończyć jako skamieniałe warzywa.

– Ja się nie boję, ale masz rację.

– Wcale nie powiedziałem, że się boję! – obruszył się Dante.

Kate poklepała go po głowie.

– Jasne, jasne. Ale Lisa mówi, że śpisz z zapaloną lampką.

Dante spąsowiał na twarzy.

– A ona z pluszowym misiem – mruknął.

– Myślałam, że z Ptysiem – odparła.

– Ptyś śpi jej na głowie, a Babeczka gdzieś pod ramieniem.

Długo jeszcze siedzieli nad jeziorem, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Po powrocie do zamku Kate wciąż nie mogła jednak zapomnieć o tym, co mówił Dante na temat potwora z Komnaty Tajemnic. Ktoś powinien wreszcie rozwiązać tę tajemnicę. Ona oraz obie jej grupy przyjaciół badali tę sprawę już od kilku miesięcy, a Dziedzic nadal nie został odnaleziony.

Może nie szukamy wystarczająco dobrze. Może musimy się bardziej postarać – pomyślała dziewczynka. Obiecała sobie, że następnego dnia nie pójdzie na mecz Quidditcha, nawet jeśli grać mieli Gryfoni. Trudno, Harry, Fred i George poradzą sobie bez rudego tornada wywrzaskującego słowa zachęty i wymachującego transparentem, jakby od tego zależało jego życie. Kate zamierzała od rana siedzieć w bibliotece. Musiała pomyśleć. Z pewnością czegoś nie dostrzegali. Może wszystko, dosłownie wszystko, co działo się w Hogwarcie od początku roku, było ze sobą jakoś powiązane?

Musiała coś zrobić. Dla Hermiony i dla Dantego. Skoro dla Dubledore'a i całej reszty nie było to aż takie istotne, musiała sobie poradzić uparta dwunastolatka.

🥧

Nie mogła spać w nocy. I chociaż miała w zwyczaju spać do późna i nie słyszeć budzika, tego dnia była jedną z pierwszych osób w Wielkiej Sali. Zjadła śniadanie, przekonując się, że ranne ptaszki mają największy wybór konfitur oraz nieograniczoną liczbę grzanek, a potem poszła prosto do biblioteki. Była tam jedyną osobą prócz bibliotekarki.

Zajęła ustronne miejsce i położyła na stoliku różowy notes z czymś, co przypominało rozciągniętego kota na dwóch łapach w tym samym kolorze. Kupiła go w mugolskim sklepiku, do którego zabrał ją tata. Tam też znalazła coś takiego jak długopis. Dzięki temu nie musiała uzupełniać atramentu – choć i tak lubiła pisać piórem.

Hermiona obiecała jej, że przyjdzie do niej jeszcze przed meczem, choć żadna z nich nie zakładała, że Kate wstanie tak wcześniej. I z pewnością nikt się nie spodziewał, że Kate Weasley zwlecze się z łóżka o nieludzkiej porze, by podjąć się wysiłku umysłowego – lub jakiegokolwiek wysiłku.

Otworzyła notes i zaczęła spisywać w nim wszystko, co wydawało jej się dziwne. Musiała przy tym nieźle wytężyć pamięć, bo już w wakacje sporo się działo, począwszy od uprowadzenia Harry'ego latającym samochodem taty.

1. Komnata Tajemnic (no chyba najdziwniejsza rzecz w tym roku). Gdzie jest? Jak wygląda? Kim jest Dziedzic? (na 99% jest Ślizgonem, bo inaczej się Slytherin w grobie przewraca).

2. Potwór Slytherina. Czym jest??????? Musi jakoś petryfikować ludzi, ale nie tylko, no bo przecież Panią Norris też siekło i jeszcze Prawie Bezgłowego Nicka. Musi też zabijać, bo już ktoś kiedyś zginął. Ale pewnie w taki sposób, że niczego nie widać, no bo pewnie już po samych śladach by ktoś stwierdził, co to za stwór. Charlie umie rozpoznać, jaki smok mógł zostawić jakąś ranę, więc może zabija oddechem? Albo wzrokiem? A może samym dotykiem? Może jest niewidzialny? Jak się porusza?

3. Harry od początku roku słyszy jakieś dziwne głosy w ścianie. Czy potwór jest w ścianie? CZY POTWÓR MOŻE BYĆ ZAMKIEM, A MY JESTEŚMY W JEGO PASZCZY????? Nie, to głupie. A MOŻE????

4. Harry też słyszy węże i to chyba jako jedyny w szkole. Może Harry słyszy węża? MOŻE POTWÓR JEST WĘŻĘM?! JESTEM GENIALNA

5. No dobra, ale jakim wężem?

6. 50 lat temu chodził tu sobie Tom Riddle i chodził sobie Hagrid. Riddle naskarżył na Hagrida jak typowy Ślizgon na Gryfona. Wtedy ktoś otworzył Komnatę Tajemnic i ktoś zginął, chyba jakaś uczennica. Riddle zostawił po sobie dziennik, który chyba zostawił w szkole. Po co? I jak potężny musiał być, że zaklął swoje wspomnienie i zostawił je w dzienniku? To musiało być mocne zaklęcie, skoro aż wciągnęło Harry'ego – i to dosłownie. Czemu T.R. to zrobił? Chciał się pochwalić, jak załatwił Hagrida? Już dostał przecież nagrodę od dyrektora – Ron tak mówi.

7. Skrzat Zgredek. Raczej nie ma z tym nic wspólnego, bo chciał tylko Harry'ego ostrzec. Może jest skrzatem domowym Dziedzica??? Harry też prawie nie trafił do szkoły, bo wejście na peron się zablokowało. I jeszcze tłuczek prawie go zabił. Ale czy to się łączy??????????????

Kate przeczytała wszystko jeszcze raz. Żałowała, że znacznie wcześniej nie wzięła się za spisywanie swoich poszlak. Wpadła już na pomysł i dziwiła się, że nikt jeszcze o tym nie pomyślał. Potwór Slytherina był wężem. Sam Salazar umiał posługiwać się mową węży, więc pewnie jako jedyny miałby nad potworem kontrolę, a talent pewnie przekazywał swoim potomkom. Kate nie wiedziała, jakim cudem Harry był wężousty, a ona nie, jednak to by tłumaczyło dziwny głos, który słyszał jako jedyny. Potwór był wężem i jakoś poruszał się po szkole tak, że nikt go nie widział. Ale jak? Kate nie mogła też sobie przypomnieć, czy słyszała jakiekolwiek legendy o niebezpiecznych wężach.

Musiała porozmawiać z Hermioną – ona była chodzącą encyklopedią!

– Hej, długo tu jeszcze będziesz siedzieć? – Lisa stanęła przed nią w żółto-czarnym szaliku. Zerknęła z zaciekawieniem na notatki Kate.

– Chyba nie, ale muszę coś jeszcze obgadać z Hermioną. Chyba wpadłam na właściwy trop!

– Chodzi ci o Komnatę Tajemnic? – Dziewczynka spróbowała przeczytać notatki Kate, jednak chyba nie była dość zaintrygowana, by wysilić się na odwrócenie notatnika w swoją stronę. – To świetnie!

– Potworem musi być wąż! No bo wiesz, cały Slytherin ma fioła na punkcie węży i jeszcze Ha... – Ugryzła się w język, zanim palnęła coś na temat Harry'ego. Wszyscy wiedzieli, że mówi po wężowemu, ale nie chciała, by Lisa uznała go za czubka, bo słyszy głosy. Co prawda Lisa była najsłodszą istotą na świecie, ale kto mógł przewidzieć, jak zareaguje na taką informację? Zresztą Kate nie chciała mówić nikomu o tym, co Harry powierzył swoim przyjaciołom w tajemnicy.

– To ma sens! – Lisa się podekscytowała. – Ale chyba nie ma tu kompendium wiedzy o wężach.

– Raczej nie, więc muszę pogadać z Hermioną.

– Podobno u was w wieży zrobiło się od rana niezłe zamieszanie. Dante słyszał plotki.

– Nie spodziewałam się nikogo innego – zaśmiała się Kate.

– Ale przyjdziesz na mecz? – zapytała z nadzieją Lisa.

– I to zanim zdążycie powiedzieć Voldemort!

Lisa aż się wzdrygnęła i spojrzała na przyjaciółkę jak na wariatkę. Kate była dość dumna z tego żartu. Dzięki Harry'emu nie czuła już takiego lęku przed tym imieniem, ale nikt inny nie miał dość odwagi, żeby je wypowiedzieć. Właśnie dlatego zawsze zdąży przyjść, zanim ktoś to powie – dlatego to zdanie było takie genialne!

Hermiona jak burza wpadła do biblioteki, kiedy Lisa już wychodziła. Kate szybko do niej podbiegła.

– Potwór jest wężem! – powiedziały jednocześnie i spojrzały na siebie zdziwione.

– Ty pierwsza – odezwała się Kate.

– Wpadłam na to, kiedy Harry powiedział, że znów słyszał głos w ścianie. I wtedy mnie olśniło!

– Mnie też! – Kate zgarnęła swój notes i wyrwała z niego stronę ze swoimi przemyśleniami, żeby pokazać go Hermionie. – Przyznaj, że to wszystko ma sens.

– Ciężko mi to przyznać, ale tak – to wszystko ma sens, Kate.

– Aż dziwne, że Tiara uparcie nie chciała mnie wcisnąć do Ravenclaw – zastanowiła się na głos dziewczynka.

– Mi to mówisz? Nadal nie wiem, czemu ostatecznie wybrała Gryffindor.

– No dobra, wiemy, że to wąż. Ale jaki? Musi jakoś petryfikować ludzi i nawet zabijać.

– Chyba już słyszałam o czymś takim. – Hermiona skierowała się do półek z książkami.

Długo szukały książki, o którą chodziło Granger, ale w końcu znalazły.

– „Wśród wielu wzbudzających lęk bestii i potworów, które lęgną się w naszym kraju, nie ma dziwniejszego i bardziej złowrogiego stworzenia od bazyliszka, nazywanego również „Królem Węży". Wąż ów, który może osiągać olbrzymie rozmiary i żyć wiele setek lat, rodzi się z kurzego jajka podłożonego ropusze. Zadziwiające są jego sposoby uśmiercania ofiar, bo prócz jadowitych kłów, bazyliszek dysponuje śmiertelnym spojrzeniem, a ten, w kim utkwi swoje złowrogie ślepia, pada natychmiast trupem. Bazyliszek jest śmiertelnym wrogiem pająków, które uciekają przed nim w popłochu, a on sam lęka się jedynie piania koguta, które jest dla niego zgubne." – przeczytała Hermiona, gdy wreszcie znalazły odpowiedni wolumin.

Dziewczynki spojrzały po sobie roziskrzonym od emocji wzrokiem

– To musi być bazyliszek! – powiedziała Kate. – Wszystko pasuje. Nawet to ostatnie.

– No przecież! Hagrid ostatnio mówił, że padły mu chyba wszystkie koguty – dodała Hermiona.

– A pająki masowo ewakuują się z zamku!

– Tylko jak się przemieszcza? – zamyśliła się Hermiona.

– Hm... no, Harry słyszy głos w ścianie.

– Rury! – Hermiona niemal unosiła się nad ziemią, tak bardzo była podekscytowana swoim odkryciem. – Musi poruszać się rurami!

– A jak wychodzi? – zdziwiła się Kate.

– Rury mają ujście w kranach – zauważyła Hermiona. – Może wychodzić przez jakiś otwór w łazience.

To sprawiło, że Kate nagle sobie przypomniała o incydencie sprzed kilku miesięcy. Była pewna, że widziała węże na umywalce...

– Łazienka Jęczącej Marty! – Kate złapała Hermionę za ramię i się zapowietrzyła. – Myślisz, że to Marta wtedy zginęła? Po śmierci nadal lata w mundurku.

– Musiała zginąć w toalecie! – Hermiona spojrzała na notatnik Kate. – Musimy to zapisać, zanim zapomnimy. Trzeba to wszystko wytłumaczyć Dumbledore'owi.

Kate pokazała jej w pełni zapisany notatnik i wyrwaną kartkę, którą włożyła do kieszeni, Nawet ona była zapisana z obu stron.

Hermiona rozejrzała się wokół, żeby się upewnić, że pani Pince nie patrzy, a wtedy... zrobiła coś, za co jeszcze niedawno udusiłaby Kate gołymi rękami: wyrwała kartkę z książki.

– Długopis – wyszeptała naglącym tonem. Kate podała jej przedmiot, a Hermiona dopisała na marginesie: rury.

Kate po chwili dopisała jeszcze: Marta.

– Myślisz, że dyrektor jest w szkole? – zapytała Kate, gdy Hermiona zgniotła kartkę i schowała ją do kieszeni.

– Mecz jest dopiero o jedenastej, mamy czas.

– Ale nikogo już chyba nie ma w szkole. Właśnie! A co się stało u nas w wieży?

– Ktoś włamał się do pokoju Harry'ego i Rona. Dziennik zniknął – powiedziała Hermiona.

– A nie myślisz, że...

– Że to Dziedzic? Myślałam o tym, ale przecież tylko Gryfoni mają dostęp do haseł.

– Ale ja w razie czego umiem się dowiedzieć, jak wejść do innych pokojów wspólnych – zauważyła Kate. – To równie dobrze mógł być każdy. Ale skoro nie wiemy, kto jest Dziedzicem, to co możemy zrobić? Bazyliszek może nas załatwić, jak tylko Dziedzic się dowie, że rozgryzłyśmy całą sprawę.

Kate była niemal pewna, że usłyszała jakiś szelest za nimi, ale się nim nie przejęła. Nadal wpatrywała się wyczekująco w Hermionę. Jednoosobowa burza mózgów się skończyła i teraz dziewczynka miała nadzieję, że przyjaciółka znajdzie rozwiązanie.

– Więc musimy się obronić przed bazyliszkiem, nie przed Dziedzicem. Justin i Colin w jakiś sposób przeżyli, więc nie mogli bezpośrednio spojrzeć w oczy bazyliszka.

– Może mogłybyśmy znaleźć jakieś hm... lusterko?

– Brzmi dobrze – zgodziła się Hermiona. – A teraz się pospieszmy. Może jeszcze złapiemy dyrektora albo McGonagall!

Dziewczynki jak burza wypadły z biblioteki, omal nie zderzając się z Penelope Clearwater. Prefektka spojrzała na nie przepraszająco.

– Ups, moja wina. Nie patrzyłam, dokąd idę.

Kate wtedy dojrzała w jej dłoni lusterko. Hermiona też zwróciła na nie uwagę.

Weasley starała się przybrać jak najniewinniejszy i najbardziej uroczy wygląd.

– Penelope, wiem, że się nie znamy, ale ja cię znam i... wiesz, to w sumie nieistotne, ale czy możemy pożyczyć lusterko? Oddamy ci je wieczorem, słowo!

Dziewczyna spojrzała zaskoczona na Gryfonki. Może to dlatego, że Kate była siostrą jej chłopaka, Penelope powiedziała:

– Jasne, nie ma problemu.

Kate była pewna, że znów słyszy szelest, gdy Penelope wyciągnęła lusterko w ich stronę. Ostatnie, co dziewczynka zapamiętała to żółte gadzie oczy.

🥧

– CO?! – Alice wytrzeszczyła oczy, wbijając wzrok w matkę. – Bazyliszek cię dopadł?! Myślałam, że atakował tylko dzieci mugoli!

– Mówiłam przecież, że ten rok był dla mnie trochę mglisty. Przegapiłam końcówkę roku – powiedziała Kate, po czym ziewnęła przeciągle. – Myślę, że byłam ofiarą konieczną. Ciocia Ginny musiała usłyszeć, jak rozmawiam z Hermioną. Nie robiła tego wszystkiego świadomie. Zaatakowała dwie dziewczyny z mugolskich rodzin i jedno zagrożenie. A właściwie dwa, bo Hermiona wiedziała tyle samo, co ja. W każdym razie bazyliszek mnie spetryfikował. Mecz odwołano, gdy tylko znaleźli naszą trójkę przy bibliotece. Od tej pory w Hogwarcie zapanował straszny rygor. Uczniowie nie mogli chodzić sami na lekcje ani opuszczać dormitorium po kolacji. Wujkom udało się obejść te zasady i odwiedzili nas w skrzydle szpitalnym mimo zakazu. I całe szczęście, bo bez nas nigdy nie rozwiązaliby tej sprawy na czas.

– Czyli nikt cię nie odwiedzał? – Alice spojrzała ze współczuciem na mamę.

– Byłam w czymś na kształt śpiączki, choć przyznam, że coś pamiętam z tych wszystkich tygodni.

– Jak to było? Kiedy byłaś spetryfikowana.

Kate się zamyśliła.

– Hm... Daj mi pomyśleć.

🥧🥧🥧

Czy ktoś się spodziewał, że Kate będzie ofiarą bazyliszka? Jeśli nie, to cieszę się, że Was zaskoczyłam.  Chciałam pokazać odrobinę inną perspektywę. Mam też nadzieję, że Kate nie była aż zbyt domyślna... Ale to nie jest głupia dziewczyna. Zresztą w kolejnych latach nie będzie miała aż tak łatwo, więc spokojnie.

W każdym razie został nam jeszcze jeden rozdział tego roku. Potem przyjdzie czas na wyjazd do Egiptu, a potem wydarzenia z ,,Więźnia Azkabanu". Przedstawię Wam Fionę oraz Arlene, a także odejdziemy trochę od wydarzeń z historii Harry'ego.

Poniżej zostawiam Wam kolaże głównych bohaterów. Mogą być trochę spojlerowe, bo zrobiłam je tak, żeby oddawały stan z, dajmy na to, piątego roku.

Aparat i kot się wyjaśnią ^^

Lis będzie patronusem Dantego ^^ Gazeta wyjaśni się potem.

Brooke mieszka w Edynburgu i, jak dobrze wiemy, jest metamorfomagiem. Jej patronus to niedźwiedź.

Sądzę, że przy reszcie nie muszę też zbyt wiele wyjaśnić - w końcu wszystko się wyjaśni ^^

Wszystkie kolaże wykonałam w taki sposób, jakby były wykonane przez Kate i resztę, żeby poza ładnymi zdjęciami miały też taki osobisty akcent. (Wcale nie testowałam nowych naklejek w edytorze...).

W każdym razie widzimy się w następnym rozdziale!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top