Rozdział 11. Jak okraść prefekta

Kate uścisnęła siedzącego obok niej Harry'ego.

– Spóźnione ,,Wszystkiego najlepszego" z okazji urodzin, Harry – powiedziała.

– Dzięki. – Harry spojrzał na nią z lekkim wzruszeniem. Kate domyślała się, że usłyszał to dopiero od niej. Być może nikt nawet nie pamiętał o jego urodzinach. – I nawzajem.

Teraz gdy Kate była świadoma tego, iż są rodzeństwem, zupełnie inaczej patrzyła na wszystko. Nagle wydało jej się strasznie niesprawiedliwe to, że nikt nie świętował z Harrym w jego święto, podczas gdy ona dostała tort, prezenty i nawet wyjechała z całą rodziną. Tak nie powinno być. Harry nigdy nie powinien był trafić do tych mugoli – nawet jeśli byli jego rodziną. Ich rodziną.

– To jak? Co robiłeś całe lato? – zapytała. – Poza nieodpisywaniem nam na listy, za co cię nie winię, bo Hedwiga wygląda, jakby zaraz miała rozerwać klatkę skrzydłami. Chyba się tam trochę nasiedziała.

Kiedy Ron zaoferował się, że uwolni sowę i wypuści ją na zewnątrz, Harry zaczął opowiadać o tym, jak przez całe lato sądził, że wszyscy o nim zapomnieli. Nie dostał nawet strzępka listu od kogokolwiek. Aż wreszcie w jego urodziny pojawił się pewien gość – wyjątkowo znerwicowany domowy skrzat o imieniu Zgredek. Skrzat ostrzegł Harry'ego, że ktoś uknuł spisek i w tym roku w Hogwarcie wydarzą się straszne rzeczy. Żeby zniechęcić czarodzieja do powrotu, nawet przechwytywał listy do niego. To właśnie próba odzyskania korespondencji doprowadziła Harry'ego do zamknięcia w swojej sypialni i narażenia się Ministerstwu Magii.

Kate i jej bracia zgodnie uznali, że to wszystko brzmi wręcz absurdalnie. Bliźniacy powiedzieli, że skrzaty domowe nie powinny móc zrobić tak wiele bez wiedzy i zgody swoich panów, a Kate i Ron zgodnie uznali, że to wszystko musiało być słabym dowcipem w stylu Draco Malfoya. Kto inny mógłby chcieć trzymać Pottera z dala od Hogwartu? I kto inny mógłby sobie pozwolić na skrzata domowego?

Zanim dotarli na miejsce, Kate zdążyła się zdrzemnąć z głową na ramieniu Rona. Co prawda jej bracia byli oburzeni, że postanowiła się przespać, podczas gdy oni byli na nogach całą noc, ale Kate zdecydowała się ich zignorować. Była wykończona. Zresztą wszystkie dziewczynki potrzebują snu dla urody. Nie żeby mogła być jeszcze piękniejsza, ale zawsze warto próbować!

Kate obudziła się, dopiero gdy przelatywali nad wioską, w której pobliżu mieszkali. Niebo oświetlała już bladoróżowa poświata, a słońce powoli wznosiło się do góry.

– Módlmy się, żeby mama zaspała i jeszcze nie karmiła kurczaków – wymamrotała, przecierając zaspane oczy.

Nikt nie wysłuchał jej próśb.

Gdy zatrzymali się przed koślawym wielopiętrowym domem, pani Weasley już kroczyła ku nim przez podwórko. Nawet kurczaki wyczuwały bijącą od niej na kilka mil furię i uciekały przed nią w popłochu. Miała na sobie szlafrok w kwiaty i puchate kapcie, a więc dopiero wstała.

– Oj... – powiedział Fred.

– Niech to szlag – dodał jego bliźniak.

– Już po nas – mruknął Ron.

– Merlinie, miej nas w opiece... – jęknęła Kate.

– No tak – przywitała ich matka, wspierając ręce na biodrach. Zmarszczki na jej twarzy uwydatniły się pod wpływem złości.

– Dzień dobry mamo – powiedział George pozornie beztroskim tonem.

– Piękny dziś dzień, prawda? – dodała Kate, czując, jak pot spływa jej po czole. – Ślicznie dziś wyglądasz, mamusiu.

– Czy wy w ogóle macie pojęcie, jak ja się o was martwiłam? – zapytała w odpowiedzi jej mama groźnym szeptem.

Kate jak zwykle podjęła się roli mediatorki. Niestety czuła się jeszcze mniejsza niż pod ostrym wzrokiem profesor McGonagall. Jak to możliwe, że surowa nauczycielka była mniej straszna od własnej matki?!

– Bardzo przepraszamy, mamo, ale... zrozum... musieliśmy...

– Puste łóżka! Żadnej kartki! Samochód zniknął... przecież mogliście się gdzieś rozbić... Ja się zamartwiam przez całą noc... a wy? Pomyśleliście o tym? No nie, jak długo żyję...

– Przecież zostawiłam kartkę w kuchni! – zaprotestowała żarliwie Kate.

– Czyżby? – zapytała Molly Weasley, świdrując córkę wściekłym spojrzeniem. – Więc gdzie ona leży?

– No przecież na... – Kate nagle zaczęła się zastanawiać, czym jest kartka w jej kieszeni. Wyciągnęła ją, rozwinęła i... zamarła. – Ups. – Zaśmiała się nerwowo.

Pani Weasley jeszcze przez jakiś czas krzyczała na swoje dzieci, by nagle spojrzeć rozanielona na Harry'ego i zaprosić go na śniadanie.

Kate zerknęła na swojego bliźniaka, po czym przewróciła oczami. Było już jasne, że pani Weasley będzie mu przychylać nieba i porównywać ze swoimi nieodpowiedzialnymi dziećmi, które przyczyniły się do wielu z jej siwych włosów.

Gdy weszli do środka, dziewczynka spojrzała na zegar na ścianie. Nie pokazywał godziny. Jego najdłuższa wskazówka informowała, na co przyszła pora (głównie były to obowiązki domowe i parzenie herbaty), podczas gdy krótsze były przypisane członkom rodziny. Tylko trzy z nich nie znajdowały się ,,W domu". Pan Weasley był na nocnej zmianie w pracy, podczas gdy Charlie i Bill byli ,,Za granicą"*.

– Nie mam pretensji do ciebie, kochanie – zwróciła się Molly Weasley do Harry'ego, nakładając chłopcu solidną porcję parówek i sadzonych jajek. Właśnie usiedli do stołu. – Arthur i ja bardzo się o ciebie martwiliśmy. Nie wiedzieliśmy tylko, czy na pewno powinniśmy zareagować. Właśnie zeszłego wieczoru powiedzieliśmy sobie, że jeśli nie odpiszesz na listy do piątku, pojedziemy tam i sami cię zabierzemy.

– Zaraz, naprawdę? – Kate wpatrywała się w mamę z niedowierzaniem. Nie sądziła, że zmieni zdanie.

– Tak, Kate. – Kobieta posłała córce ostre spojrzenie. – Gdybyście zaczekali i nie wpadli na tak durny i nieodpowiedzialny pomysł jak latanie nielegalnym autem po całym kraju to...

– Były chmury! – przerwał jej Fred.

– Nie gadaj, kiedy jesz! – wytknęła mu pani Weasley.

– Głodzili go, mamo! Chcieli go zagłodzić na śmierć! – powiedział George.

– Ty też siedź cicho!

– Dawali mu jedzenie przez klapkę dla kota – dodał Ron, przeżywając przeżuwanie śniadania.

– I pewnie by go nawet nie wypuścili do szkoły – wymamrotała Kate, po czym wbiła wzrok w smutną buźkę na swoim talerzu utworzoną z dwóch jajek i parówki. Nawet jedzenie zaczęło ten dzień nieciekawie.

Gdyby Ginny nie pojawiła się w kuchni w koszuli nocnej i nie uciekła z piskiem, mama z pewnością jeszcze bardziej by się rozjuszyła, tymczasem wróciła do gotowania. Gdy wszyscy skończyli, oznajmiła, że za karę jej dzieci mają same odgnomić ogród. Oczywiście Harry miał pozwolenie na pójście spać, w końcu nie odpowiadał za głupotę Weasleyów.

Rzecz jasna mama z nabożną czcią postanowiła sięgnąć po poradnik Lockharta, jakby nie wiedziała od lat, jak odgnamiać ogród. Kate była pewna, że Gilderoy Lockhart nigdy nawet nie widział gnoma na oczy, ale gdyby powiedziała to na głos... Dostałaby gorszy ochrzan od starszego brata.

O Kate należało wiedzieć jedno – choć sama w duchu marzyła o rozpoznawalności, sama nie cierpiała sławnych osób. A na pewno nie lubiła tych ładnych. Jedynie Harry'ego traktowała inaczej. W każdym razie Lockhart zyskał sławę wielkiego czarodzieja i w krótkim czasie wydał masę książek o różnej tematyce, a dzięki jego ładnej buzi zyskały olbrzymią popularność – zwłaszcza u kobiet. Kate uważała, że jego uśmiech jest irytujący. Choć mogła zrzucić to na fakt, że nie tylko mama miała do niego okropną słabość i gdyby mogła, rzuciłaby tatę i odleciała z Lockhartem w stronę zachodzącego słońca. Ginny także wykazywała pewne zauroczenie tym czarodziejem, choć przecież był od niej ze trzy razy starszy. A gdy Ginny coś lubiła, Kate zwykle zaczynała na to reagować równie alergicznie co na koty. W odwrotnej sytuacji działało to identycznie. Choć młodsza siostra wielbiła przecież Pottera... Ale najwyraźniej Harry był wyjątkiem od wszelkich reguł.

Gdy szła odgnamiać ogród, nie miała pojęcia, że wkrótce spotka swoją nemezis z blond loczkami i będzie zmuszona uczęszczać na jej lekcje.

🥧

Kate ziewnęła. Nawet nie zareagowała, kiedy kapka owsianki spadła jej na spodnie od piżamy. Jeszcze się nie dobudziła, choć spała chyba z dziesięć godzin. Długie rude włosy przypominały obecnie gniazdo Errola i możliwe, że nie było to tylko złudzenie, ponieważ sflaczała sowa wylądowała na jej głowie. Zaraz... Czy sowy w ogóle mają gniazda?

Kate zdjęła puchacza ze swojej głowy i włożyła go do pustego obecnie zlewu. Nie wierzyła w to, że utrzyma się on na żerdzi. W zlewie chociaż mógł liczyć na komfort i zachowanie resztek godności, bo nikt nie mógł go oglądać w tak żałosnym stanie, gdy był poza zasięgiem wzroku. Kate podejrzewała, że Errol jest mocno upośledzonym puchaczem, ale czy ktoś mógł to potwierdzić?

Odwiązała pakunek od nóżki sowy. Było tam kilka listów, na które czekała już od bardzo dawna. Errol musiał się sporo nalatać. A przy okazji zgubić drogę ze dwanaście razy... Mógłby wreszcie nauczyć się czytać mapę, tak jak jeden kot czytał książki w hogwarckiej bibliotece. Ale najwyraźniej był na to zbyt głupi...

Pierwszy list był od Brooke Dawson, jej współlokatorki i przyjaciółki. Dziewczyna była rok starsza, jednak nie zaliczyła pierwszej klasy. Mieszkała w Edynburgu, gdzie jej tata miał drukarnię. Kate nie otrzymała od niej wieści od dnia, w którym dostała od niej pocztówkę z Madrytu. A było to na początku wakacji!

Cześć, Kate!

Mam nadzieję, że wakacje mijają ci dobrze. A przynajmniej lepiej niż mnie. Kilka dni temu spadłam z miotły i nieźle się połamałam. Podobno poza złamaniami mam też kilka popękanych kości... Mama nie chce nawet słyszeć o zabraniu mnie to Świętego Munga, więc leżę w mugolskim szpitalu. Będę w gipsie jeszcze przez ładne parę tygodni i tata już napisał do szkoły, że przyjadę dopiero w październiku. Zresztą to on pisze za mnie ten list. Szkoda, że się nie zobaczymy we wrześniu, ale mam nadzieję, że znajdziesz czas, żeby do mnie napisać. Strasznie się tu nudzę!
A jak się ma Sir Oswald? I twoi bracia? Czytałaś ten komiks, o którym ci mówiłam? Koniecznie daj znać! I błagam, nie przysyłaj już tej sowy – wygląda, jakby miała wyzionąć ducha. Nie znęcajmy się nad zwierzętami.
Do zobaczenia za dwa miesiące!

Brooke

Kate jęknęła. Liczyła, że wkrótce zobaczy się z przyjaciółką i opowie jej, co sądzi o tym całym ,,Batmanie", ale życie jest nieprzewidywalne. Mogła tylko życzyć jej zdrowia, zdrowej psychicznie matki, sukcesów w zmianie kształtu nosa magią (Brooke nadal najlepiej radziła sobie z włosami) i przesłać kilka muffinek swojej mamy.

– Co się stało? – zapytał Harry, który siedział obok niej.

Nie mieli za wiele czasu do rozmowy, odkąd Harry zjawił się w Norze. Tylko raz poruszyli temat tego, że są rodzeństwem, rzucając anegdotami ze swojego dzieciństwa. Było skrajnie różne. Teraz jednak Harry wydawał się szczęśliwy. Weasleyowie praktycznie z miejsca przyjęli go do rodziny. George śmiał się, że przygarnęli go jak zagubionego szczeniaczka, który nagle stał się główną atrakcją każdego dnia.

– Brooke się połamała i nie będzie jej we wrześniu – wyjaśniła Kate.

– Ojej... Oby szybko wydobrzała.

– Z magią wszystko poszłoby raz-dwa... Ale jej matka ma alergię na magię.

– Brzmi znajomo... – mruknął Harry.

– Masz coś od Hermiony? – zapytał Ron, który siedział naprzeciwko Kate. Właśnie dokładał sobie jajecznicy.

– Tak, ale to tylko odpowiedź na mój list sprzed... dwóch tygodni. Twój chyba zaginął w akcji, bo nic do ciebie nie ma – stwierdziła Kate, otwierając list od Hermiony.

List miał długość wypracowania szkolnego, a dziewczynka musiała się bardzo skupić, żeby nie ominąć żadnego słowa. Kusiło ją, nie mogła zaprzeczyć... Ale diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Hermiona w skrócie (SKRÓCIE!) opisywała swoje postępy w nauce i pracach domowych (mieli wakacje), opowiadała o swoich podejrzeniach, że jej młodsza siostra Arlene może być czarownicą (podobno lody truskawkowe nagle stały się czekoladowe), wspominała o swojej wycieczce do londyńskich muzeów w magicznej części tego miasta, a nawet zaczęła rozważać przygarnięcie zwierzaka w przyszłym roku – najlepiej kota!

Hermiona chyba nie wie, że mam alergię na koty... Albo robi to specjalnie – pomyślała Kate. – No dobra... przecież ma prawo mieć kota. A ja mam prawo tego kota prześladować. Albo wykorzystać do szczucia Parszywka.

Trzeci list był od Hagrida, a czwarty od Neville'a. Trafił się nawet od Dantego i Lisy. Wszystkie wymagały odpowiedzi, ale przecież Errol był na wyczerpaniu... Co prawda był jeszcze Hermes, ale Percy nie pozwalał go używać. Biedna sowa była wykorzystywana do tajnych, ciemnych sprawek ważnego pana prefekta i nie mogła się odwdzięczyć za te wszystkie przysmaki, które szmuglowała dla niej Kate.

W głowie czarownicy zaczął się rodzić szatański plan.

Szybko dokończyła śniadanie i pobiegła na górę, żeby się ubrać i odpisać na wszystkie listy. Kiedy już w białej sukience w kolorowe kwiatki szła korytarzem z plikiem listów w dłoni, jeszcze raz zastanawiała się, czy wszystko ma szansę wypalić. Właśnie słyszała, jak coś eksplodowało w pokoju bliźniaków, do których zamierzała teraz zajrzeć, kiedy jakaś mała dłoń złapała ją za ramię i gwałtownie wciągnęła do pokoju obok.

Kate spojrzała z oburzeniem na Ginny.

– Co ty wyprawiasz? – zapytała młodszą siostrę.

W ostatnim czasie nie widywała jej zbyt często, a gdy już się to działo, Ginny albo chowała się zarumieniona za spódnicą mamy, albo piszczała, upuszczała coś i znikała. Były to oczywiście reakcje na obecność Harry'ego w Norze. Ginny o dziwo była przy nim bardzo cicho, choć zwykle nie potrafiła zamknąć buzi nawet na pięć sekund. Co prawda Kate zwykle była podobna, jednak uważała to za irytujące. Chwila spokoju ją dziwiła, ale jednocześnie cieszyła.

– Musisz mi pomóc!

Kate rozejrzała się po sypialni młodszej siostry.

– Do kogo ty teraz mówisz? – zapytała, jakby sądząc, że Ginny ma wymyślonego przyjaciela, który nazywał się... dajmy na to Tom.

– Nie wygłupiaj się! – zirytowała się Ginny. – Jesteś moją starszą siostrą. I to jedyną siostrą, jaką mam. Chłopacy mnie nie zrozumieją...

– To znaczy? – Kate usiadła po turecku na wściekle różowym dywanie i oparła brodę na dłoniach.

Ginny wzięła głęboki wdech, po czym powiedziała szybko:

– PodobamisięHarry!

Kate spojrzała na nią niezainteresowana.

– Powiedz mi coś, czego nie wiem – mruknęła.

– Pomóż mi, proszę! – Ginny spojrzała na nią błagalnie, mrugając sarnimi oczami. – Nie wiem, co zrobić, żeby mnie polubił!

– Przecież cię lubi. Chyba. Jest dla ciebie miły, nawet jak zachowujesz się głupio i obgryzasz paznokcie przy stole.

Ginny spojrzała na nią ze złością.

– Ale ja bym chciała być jego dziewczyną!

Kate się zapowietrzyła.

– Oszalałaś?! – Wyrzuciła ręce do góry. – Nie chcę, żeby mój brat spotykał się z moją siostrą! Czy to w ogóle legalne? To chyba kazirodztwo!

– Proszęproszęproszęproszę – szczebiotała błagalnie Ginny, składając ręce jak do modlitwy.

Wyglądała na taką bezradną... Taką niewinną... Kate mimo wszystko kochała swoją siostrę i nie potrafiła jej odmówić, gdy ta pokładała w niej całą swoją dziecięcą nadzieję. Ale ponieważ Kate była sobą, odpowiedziała takim tonem:

– Ech... Okej, postaram się trochę zwrócić na ciebie jego uwagę. Chociaż wcale mi się to nie podoba... Ale! W zamian musisz dla mnie zrobić jedną, malutką rzecz...

🥧

Zaczaiła się za uchylonymi drzwiami pokoju Ginny. Ponieważ Percy całe lato nie opuszczał swojego pokoju, wyraźnie nadal pisząc te milion listów i robiąc Merlin jeden wie co, ciężko było się zakraść do jego sypialni. Był jak troll, który wychodził ze swojej jaskini tylko po jedzenie, a potem wracał liczyć pryszcze na pośladkach i dłubać w nosie... Czego oczywiście Percy na pewno nie robił. Choć kto wie, jak bardzo był nieidealnym dzieckiem, gdy nikt nie patrzył?

Nie miała wyrzutów sumienia. Ona i bliźniacy często uprzykrzali Percy'emu życie, ale on robił to samo. A na pewno często był niemiły, zawsze na nich skarżył, zrzucał na nich wszelkie obowiązki (w końcu byli młodsi) i przez niego zmuszeni byli żyć z Parszywkiem. Teraz zamierzała tylko raz pożyczyć jego sowę. Co było w tym złego? I może przy okazji dowie się, dlaczego jej starszy brat zachowuje się tak dziwnie?

W ręce trzymała plik listów. Wiedziała, że sowy są w stanie dostarczyć za jednym razem kilka listów w różne miejsca, więc nie martwiła się o Hermesa. Trzy z listów były jej. Resztę zebrała od bliźniaków i Rona. Harry niestety zdążył już wysłać Hedwigę z listem do Hagrida, więc nie mogli jej użyć. Co prawda mogli na nią zaczekać, ale... gdzie byłaby w tym wszystkim zabawa?

Ginny wzięła od Freda i George'a niepłonące petardy, które odpaliła tuż pod drzwiami Percy'ego.

Kiedy wszystko wybuchło, wściekły Percy otworzył gwałtownie drzwi. Wówczas Ginny udała, że dopiero co przybiegła i że musi natychmiast coś pokazać Percy'emu. Rzekomo Fred i George wzięli czytaną przez brata książkę i zrobili z jej stron wycinanki, którymi ozdobili salon.

Kate natychmiast wślizgnęła się do pokoju Percy'ego. Hermes spojrzał na nią czujnym okiem i pozwolił pogłaskać się po głowie, a następnie z zadowoleniem przyjął kawałek krakersa.

– Mam dla ciebie ważne zadanie, kolego. Dostarczysz te listy? Wiem, że jesteś mądrą i bardzo szybką sówką, na pewno dasz radę. Mogę na ciebie liczyć? Powiedz ,,hu–hu!" jeśli tak albo ,huu!" jeśli nie.

– Hu–hu! – odparł Hermes i pozwolił przywiązać sobie plik listów do nogi. Odbiorcy musieli wybrać swój, a potem oddać resztę puchaczowi. Innej opcji nie było. Jeśli ktoś próbowałby zwędzić czyiś list, Hermes pewnie oddziobałby mu palec.

– Leć, mój dzielny posłańcu! – zawołała Kate, otwierając szeroko okno.

Hermes wyleciał na zewnątrz, a wówczas pod parapetem zjawił się Fred na miotle.

Kate usłyszała szybkie kroki na schodach. Musiała ratować skórę, zanim Percy ją dopadnie.

Starając się jednocześnie spieszyć i zachować ostrożność wdrapała się na parapet i chwyciwszy brata w pasie, dostała się na miotłę. Nie miała nawet czasu na atak paniki. Zanim bluzgający Percy zdążył ich zauważyć, rodzeństwo przeleciało na miotle do pokoju Kate, wlatując do środka przez otwarte wcześniej na oścież okno. Zahamowali, szorując o dywan i wywinęli orła.

Śmiejąc się do rozpuku, przybili sobie piątkę i pogratulowali pomysłu oraz wykonania, po czym przystąpili do barykadowania pomieszczenia. Wielki, zły Percy mógł przecież chcieć ich zamordować.

Kolejny wspaniały dowcip Weasleyów.

🥧


Poranek, gdy nadeszła pora powrotu do Hogwartu, był niezwykle chaotyczny. Sir Oswald omal nie został zdeptany przez matkę Kate, dziewczynka za nic nie mogła znaleźć swojej różdżki i pamiętnika (który zaklęto tak, by tylko ona widziała, co jest w środku), a skarpetki także tajemniczo zniknęły. W dodatku niosąc na dół klatkę ze swoją ropuchą, najpierw potknęła się na schodach i zderzyła z Harrym, potem wpadła na Rona i George'a niosących kufer młodszego z nich, a jeszcze potem potrąciła kurę na podwórzu i tym samym puściła Sir Oswalda, wysyłając go na lot w przestworza.

Wyjechali zdecydowanie zbyt późno. George zapomniał o swoich fajerwerkach, potem wrócili się po miotłę Freda, jeszcze musieli zawrócić po pamiętnik Ginny... Kate pierwsze słyszała, żeby jej siostra miała jakiś pamiętnik. Gdyby tak było, już dawno by do niego zajrzała. W każdym razie czas ich gonił. W końcu wszyscy wpakowali się do Forda Anglia: Kate i Ginny z przodu z rodzicami na magicznie rozciągniętych siedzeniach, a ich bracia i Harry z tyłu. Pani Weasley nadal naiwnie sądziła, że to wszystko było po prostu efektem niezwykłości dzieł mugoli – do małego samochodu mieściło się siedem wielkich kufrów, cztery klatki ze zwierzętami, trzy miotły, a także dziewięć osób. W rzeczywistości to były kolejne z magicznych modyfikacji jej męża, przy których Kate pomagała – oczywiście nie korzystając przy tym z magii, a jedynie podając tacie narzędzia.

Ponieważ pani Weasley nie pozwoliła mężowi wznieść samochodu w powietrze, jechali na dworzec zwykłą drogą z maksymalną dozwoloną (prawdopodobnie) prędkością. Dotarli na dworzec za kwadrans jedenasta. Przed przejściem na peron byli za pięć.

Kate uspokoiła zdenerwowanego Sir Oswalda, który rechotał niespokojnie, po czym wbiegła w ścianę dworca King's Cross zaraz po bliźniakach.

Pospiesznie szukała wzrokiem Hermiony. Z pewnością była już w pociągu, ale Kate nie wiedziała, w którym wagonie.

– Kate! Tutaj! – Hermiona wychyliła się przez okno w jednym z przedziałów. Całe szczęście!

Przyjaciółka szybko wybiegła na peron, żeby wciągnąć do środka jej kufer. Sapiąc i dysząc, dotarły do przedziału, gdzie były już cztery inne osoby. Razem wypełniali całą przestrzeń.

– W ostatniej chwili – powiedziała z naganą w głosie Granger. Jej włosy były równie nastroszone co jej właścicielka. Kate pewnie sama nie wyglądała w tej chwili lepiej. – Gdzie Harry i Ron?

– Pewnie dopiero wbiegli na peron – odparła Kate. – Nie było pustych przedziałów?

– Straszny tłum w tym roku – zauważył siedzący pod oknem blondwłosy chłopiec. Kate natychmiast rozpoznała w nim Dantego Callowaya, Puchona, którego poznała na pierwszym roku. – Nie wiem, czy są jakieś puste przedziały, ale chyba nie.

– Najwyżej Harry i Ron poszukają Ginny i Luny – stwierdziła dziewczynka, wzruszając ramionami. Sama nie zamierzała szukać Lovegood ani czekać na młodszą siostrę, bo za nic nie chciała odgrywać roli niańki. – A tak w ogóle jestem Kate. Kate Weasley – powiedziała, zwracając się do nieznanych jej osób.

– Emma Bishop – przedstawiła się ciemnoskóra dziewczynka. Była dość wysoka i nosiła okulary.

– Julien Bishop – dodał najwyraźniej jej brat. Z twarzy bardzo przypominał Lee Jordana, więc Kate założyła, że mogą być spokrewnieni.

– Miło was poznać.

Kate usiadła pomiędzy Dantem a Emmą.

Pociąg już ruszył. Kate wiedziała, że jej rodzice z pewnością nie zdążą już znaleźć córki, by się pożegnać, gdyż tłum na stacji był niebywały. Na szczęście zdążyli życzyć jej powodzenia w szkole, zanim wbiegła w barierkę przenoszącą na peron.

Kate wyciągnęła z klatki Sir Oswalda, położyła go sobie na kolanach i uśmiechnęła się do swoich nowych znajomych. Miała przeczucie, że w ich towarzystwie droga do Hogwartu minie bardzo szybko.

🥧


Ale wujek Harry i wujek Ron nie dotarli do pociągu? przypomniała sobie Alice.

Tak, babcia ciągle im to wypomina zaśmiała się Kate.

Czyli w pociągu poznałaś ciocię i wujka?

Tak. To chyba wtedy zaczęła się tworzyć nasza paczka. Oczywiście nie było wtedy z nami Brooke...

To wtedy założyliście swój klub?

Alice, chyba mnie w ogóle nie słuchałaś. Powiedziałam, że dopiero zaczęła się tworzyć  przypomniała jej Kate. No dobrze, wyjaśnię ci to bardziej szczegółowo...

🥧🥧🥧

*Nie wiem nic o tym, żeby zegar wyglądał tak w książkach. Tak naprawdę połączyłam tu wersję z książek i z filmów.

Mam nadzieję, że choć trochę dałam Wam poczuć "weasleyowskiego" klimatu. Liczę też, że ogólnie Wam się podobało...

Kate właśnie rusza w podróż do Hogwartu i wreszcie poznała swoją przyszłą paczkę przyjaciół, na którą składają się: Dante (jej przyszły mąż), Lisa (jego sąsiadka i przyjaciółka, razem z Kate należy do szkolnego chóru), Brooke (współlokatorka Kate, metamorfomag), Emma i Julien (bliźniaki, kuzyni Lee Jordana, należą do Ravenclaw). Mam nadzieję, że wszystkich polubicie, bo spędzicie z nimi trochę czasu ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top