Rozdział 10. Uwolnić Pottera!
Kate poprawiła kurteczkę małego Dereka. Jej synek miał już prawie dwa latka i rósł jak na drożdżach. Choć przechodziła przez to samo z Alice, nadal się dziwiła, że dzieci rosną tak szybko.
Derek gaworzył, a Kate mu potakiwała, dając znać, że go słucha.
– Dante, na pewno sobie poradzisz? – zwróciła się do męża.
Dante zacisnął dłoń na różdżce. Na jej końcu jaśniało czerwone światełko.
– Przecież ja tylko przenoszę się do rodziców. A małemu nawet nie jest potrzebna ta kurtka.
Kate zapięła suwak jaskrawego ubranka.
– Ale nie wylądujesz u nich salonie, bo mama dostanie zawału. To, że twoi rodzice wiedzą o magii od lat, nie zmieniło nic. Z punktu deportacji do ich kamienicy są dwie przecznice, a po drodze możecie trafić na deszcz. W Londynie często pada.
– Ale to i tak blisko. Zresztą, nie traktuj mnie jak trzeciego dziecka, kochanie. Trafię. Nie jestem aż tak ślepy – parsknął.
Kate uniosła brew, czego Dante nie zauważył.
– Bardzo zabawne.
– Mamooo! Pomożesz mi z kufrem? – zawołała Alice z pokoju na piętrze.
Córka Kate i Dantego właśnie wybierała się na drugi rok nauki w Hogwarcie. Była dumną Puchonką i mimo obaw znalazła swoją małą grupkę przyjaciół. Zakochała się w swojej szkole i wręcz nie mogła się doczekać września.
I dalszego ciągu opowieści swojej mamy.
– Już idę, skarbie! – zawołała Kate, po czym szybko pocałowała Dereka i Dantego: syna w czoło, a męża w usta. – Bawcie się dobrze. I pozdrów ode mnie mamę.
– Papaaa! – zawołał cieniutkim głosem Derek. Choć jeszcze nie mówił, wiedział, że tak właśnie brzmiało pożegnanie. Maluch zrozumiał, że mamy zaraz nie będzie, ale zupełnie się tym nie przejął.
Gdy oboje teleportowali się do Londynu, Kate ruszyła po schodach na piętro. Drzwi sypialni jej córki były otwarte na oścież, ukazując jasne pomieszczenie zawalone ubraniami i książkami Alice.
– Widzę, że robota wre – powiedziała Kate, spoglądając na córkę.
Dziewczynka odwróciła się w jej stronę, potrząsając przy tym jasnorudymi włosami.
– Już jestem prawie spakowana – przyznała.
– Na pewno? Bielizna, ciepły sweter, spodnie, szalik, rękawiczki, szata, tiara, podręczniki, teleskop, kociołek... – wymieniała wszystko, co było niezbędne dwunastolatce.
– Mam! Wszystko mam! – potwierdziła Alice. – Muszę jeszcze znaleźć moje nauszniki.
– To zaraz się tym zajmiemy.
– Mamooo... Obiecałaś, że opowiesz mi, co było dalej. Po tym, jak dowiedziałaś się, że wujek Harry jest twoim bratem.
– Tak myślałam, że o to zapytasz. – Kate uśmiechnęła się i usiadła w czerwonym fotelu. – Szczerze mówiąc, ten rok był dla mnie dość... mglisty. A jednocześnie pełen wrażeń. I zanim opowiem o szkole, powinnam zacząć od rozmowy z moimi rodzicami, a twoimi dziadkami...
Alice usiadła po turecku na łóżku z białą pościelą w żółte kwiaty. Podparła brodę rękami, a łokcie oparła na kolanach. Z zaciekawieniem wpatrywała się w rodzicielkę.
– Zaczęło się od tego, że wyszło na jaw ich kłamstwo. A mianowicie: doskonale wiedzieli, kim byli moi biologiczni rodzice.
🥧
Kate siedziała przy stole naprzeciwko Arthura i Molly Weasleyów. Małżeństwo to niemal jedenaście lat temu adoptowało osieroconą córkę Potterów, wychowując ją, jak własne dziecko. Przez te wszystkie lata wmawiali jej, że nie wiedzą o jej rodzinie nic prócz tego, że nosiła zabawne nazwisko Dotter.
W Hogwarcie Kate wreszcie poznała prawdę. Okoliczności odkrycia były zaskakujące i nie miała zbyt wiele czasu, by oswoić się z tą myślą, wkrótce bowiem po ogłoszeniu tej rewelacji przez dyrektora Dumbledore'a Kate wsiadła w pociąg i ruszyła w drogę do Londynu. Nawet podróż ze Szkocji do Anglii nie wystarczyła na przetrawienie tego faktu, by ona i jej nowy przyjaciel (i, jak się okazuje, brat bliźniak) mogli ogarnąć ten chaos. Powiedzieli tylko swoim przyjaciołom i nie mieli okazji do rozmowy w cztery oczy.
Po tygodniu Kate wreszcie zdecydowała się poprosić przybranych rodziców o rozmowę.
– To się musiało w końcu stać – westchnął pan Weasley i poprawił okulary.
– Kochanie, naprawdę chcieliśmy dla ciebie dobrze... – dodała jego żona.
– Ale dlaczego mi nie powiedzieliście? – Dziewczynka założyła ramiona na piersi.
Kate była pewna, że jej bracia i siostra podsłuchują. Kątem oka widziała, że Ginny trochę za bardzo wychyliła się zza barierki, przez co prawie spadła z wysokości pierwszego piętra. Była cała tylko dzięki refleksowi Percy'ego, który w ostatniej chwili złapał ją za kołnierzyk.
– Katie, Harry Potter... czyli twój brat, jest bardzo sławny – zaczął tłumaczyć nieco niepewnie Arthur Weasley. – Nie chcieliśmy, żeby wszyscy wiedzieli, że mieszkasz pod naszym dachem. Mogłabyś zyskać podobną rozpoznawalność, a ona uderzyłaby ci do głowy.
– Wcale nie! – oburzyła się Kate. W duchu jednak się zgodziła z tatą. Może i miała tylko jedenaście (i pół!) lat, ale była całkiem inteligentna i dojrzała, jak na swój wiek. – Mogliście mi powiedzieć.
– Katie, naprawdę chcieliśmy ci powiedzieć, ale nie wiedzieliśmy, kiedy będzie dobry moment – powiedziała pani Weasley. – Przestałaś pytać i nie byliśmy z tatą nawet pewni, czy chcesz znać prawdę... Ale wiedzieliśmy, że prędzej czy później sama się dowiesz. Domyślaliśmy się, że kiedy poznasz Harry'ego, zaczniesz się domyślać.
– No i już wiem... – mruknęła Kate. – I czuję się z tym dziwnie. Nagle się okazuje, że mam w sumie ciekawą, całkiem tragiczną historię i kolejnego brata w zestawie. A moim rodzonym bratem jest mój przyjaciel ze szkoły, który jest lepszy ode mnie w niemal wszystkim...
– To chyba dobrze, że macie dobrą relację – zauważył tata Kate. – Zaprzyjaźniliście się.
– Niby tak... Ale ja już mam braci. Teraz jest... o jednego za dużo. I chyba nadal nie wiem, co o tym myśleć – stwierdziła.
Po tych słowach rodzice Kate zaczęli opowiadać o tym, co wiedzieli na temat Lily i Jamesa Potterów. Nie było tego zbyt wiele. Z tego, co wiedzieli, byli parą Gryfonów i wzięli ślub dość krótko po ukończeniu szkoły. To jednak nie wystarczyło dziewczynce, która wreszcie zaczęła się dowiadywać czegoś o swoich korzeniach. Bo choć teraz była Weasleyówną, chciała wiedzieć, skąd pochodzi.
Nawet jeśli nie wiedziała, czy z pewnością jej to odpowiada.
🥧
Lato mijało szybko. Wręcz zbyt szybko. W swoje pierwsze wakacje Kate i Ginny wreszcie rozpoczęły separację. Od tej pory Ginny miała mieć swój własny pokój, a jej starsza siostra zostać w ich starym – jako że mieszkała tam dłużej. Obie dziewczynki były z tego bardzo zadowolone. Co prawda znalezienie nowej przestrzeni w Norze wymagało sporo czarów, ale koniec końców osiągnięto zamierzony efekt.
Teraz Kate siedziała na gałęzi drzewa, machając nogami i patrząc na wzgórza w oddali. Był już lipiec, a do tej pory nie otrzymała ani jednej odpowiedzi od Harry'ego. Na początku sądziła, że chłopiec czuł się zbyt niezręcznie, by pisać z własną nowo zyskaną siostrą, ale Ron także nie otrzymał żadnego listu. Być może obraził się na nich oboje? Potem odkryli jednak, że także Hermiona nie dostała odpowiedzi na żaden z jej długich listów.
Coś było zdecydowanie nie tak.
Zbliżały się dwunaste urodziny Kate. A także Harry'ego. Wcześniej nawet nie pomyślała, że zbieżność dat to zbyt duży przypadek... Teraz widziała, że przegapiła sporo tropów. W każdym razie prezent dla swojego bliźniaka trzymała w szafie. Był już dawno zapakowany i złożyła się na niego razem z Ronem. Był to zestaw do gry w gargulki, ale Kate nie chciała wysyłać go sowią pocztą. Errol mógłby zgubić pakunek, a zresztą... Harry nie odpisywał.
Siedziała na drzewie i myślała dalej. Starała się oswoić z wysokością. Nie była w końcu zbyt wysoko. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała pokonać swój lęk na dobre, by móc normalnie żyć. A myślenie bardzo ułatwiało jej przebywanie na wysokościach.
Mama obiecała, że na jej urodziny wszyscy wybiorą się nad morze na cały dzień, a wieczorem zjedzą tort w ogrodzie. Kate bardzo się cieszyła, bo marzyła jej się zabawa w wodzie. W dodatku mugole na plażach byli tacy zabawni! Jednocześnie myślała o Harrym, który nigdy nie dostał prezentu urodzinowego.
Ciekawe jak teraz traktuje go wujostwo? – zastanawiała się.
Jednocześnie wpadła jej do głowy myśl, że przecież to była także jej rodzina. Aż dziwiło ją to, że nigdy się nie zastanawiali, dlaczego ich siostrzenica nie trafiła na próg ich domu. Być może o to zupełnie nie dbali. Tak samo jak nie dbali o Harry'ego.
Rozmyślała też o szkole. Wciąż trwały wakacje, jednak już nie mogła się doczekać powrotu do Hogwartu i do swoich przyjaciół. Czekało na nią tyle rzeczy! Teraz jednak chciała nacieszyć się słońcem, domem i rodziną. Razem z mamą siadywała w kuchni lub uczyła się dziergać bez użycia różdżki. Z tatą badała mugolski sprzęt, analizowała jego możliwe zastosowania i obserwowała, jak ojciec próbuje zaczarować niektóre z nich. Jednak oboje nadal nie mieli pojęcia, do czego służy gumowa kaczka.
Dalej siedziała na drzewie. Wybrała to miejsce, ponieważ Fred i George dopiero niedawno nauczyli ją wspinać się na drzewa. Nie umiały tego z kolei Ginny i Luna Lovegood – ich sąsiadka i przyjaciółka młodszej siostry Kate. Dziewczynki bawiły się teraz w domu w poszukiwanie magicznych stworzeń, które istniały tylko w ich wyobraźni i uparły się, że w butach Kate zagnieździły się jakieś nargle czy inne ,,-gle". W każdym razie dlatego Kate znalazła sobie miejsce na gałęzi, a na tej nad swoją głową powiesiła za sznurówki swoje buty. Miała wielką nadzieję, że obie dziewczynki trafią razem do innego domu niż Gryffindor... I że tiara ich nie rozdzieli, gdyż dla Ginny mogłoby to być olbrzymim ciosem.
Kate trochę zaczynało już męczyć to siedzenie na gałęzi, a w dodatku coraz mniej lubiła brak gruntu pod stopami.
Dziewczynka westchnęła, zdjęła swoje buty, po czym zeskoczyła na ziemię. Postanowiła ukryć się razem z Fredem i Georgem w ich pokoju. I przy okazji zabrać ze sobą biednego Sir Oswalda, który musiał być przerażony. Wiedziała, że bliźniacy udzielą im azylu. Też nie lubili zwariowanych dziewczyńskich zabaw.
Lato mijało jak zwykle. W wariacki i cudowny sposób.
🥧
Decyzja zapadła wieczorem.
Nastał sierpień, a wieści od Harry'ego wciąż nie było.
Plan kształtował się w głowie Kate już po tym, jak odwiedziła z Ronem Hermionę. Wszyscy troje stwierdzili, że jeśli Harry unikał kontaktu z nimi, to znaczy, że oni muszą przyjść do niego. Hermiona jednak miała być we Francji aż do końca wakacji i nie mogła tego zrobić. Dlatego Kate zaczęła pertraktacje z mamą. Nie szły najlepiej.
– Mamo, ale Harry nadal nie odpisał na ani jeden list. A wysłałam ich z dziesięć. Ron chyba aż dwa razy więcej. Nawet Ginny wysłała kartkę urodzinową.
– Może Errol je pogubił – powiedziała z roztargnieniem pani Weasley.
– Ale Hermionie też nie odpisał. I sam też się nie odzywa – kontynuowała Kate. – A przecież ma sowę!
– Może nie może wysłać listu.
– A nie możemy go odwiedzić? – zaproponowała Kate.
Jej mama dalej była zajęta gotowaniem.
– Kate, nie wiemy, czy ci mugole są połączeni z siecią fiuu. A teleportacja do czyjegoś domu jest niegrzeczna. Zresztą niezgodna z prawem.
– To może samochodem?
Molly spojrzała na nią zdenerwowana.
No tak, samochód nie jest w pełni legalny – przypomniała sobie Kate. – W sumie to nawet odrobinę nie jest legalny.
– Nie chcę nawet o tym słyszeć. – Po chwili jednak jej spojrzenie złagodniało. – Wiem, że się martwisz, ale wakacje zaraz się skończą. Będziecie mieć dla siebie cały rok w szkole. Jeśli Harry teraz nie ma dla was chwili, z pewnością jest ku temu powód. Może wyjechał na wakacje?
Wiedząc, jacy podobno byli mugolscy krewni Harry'ego, Kate nie zamierzała uwierzyć w egzotyczne wakacje na tropikalnej wyspie i popijanie soczków z łupiny kokosa. Pani Weasley też nie była tak naprawdę przekonana. Kate wiedziała, że usiłowała ją tylko pocieszyć.
Po kolacji długo rozmawiała na ten temat z Ronem. W końcu rodzeństwo zgodnie stwierdziło, że Harry najwyraźniej został uwięziony przez Dursleyów i odebrano mu możliwość kontaktu. Być może tkwił zamknięty w komórce pod schodami albo schowku na miotły (o ile ci konkretni mugole używali mioteł, a nie... odkurzatora czy jak to się tam nazywało). Może mugole strzelali do sów z tej swojej broni, która nie powinna nigdy powstać i powodowała straszliwy huk? A może Harry tak naprawdę leżał śmiertelnie chory i nie mógł odpisać? Tak czy inaczej, potrzebował ratunku.
Ponieważ mama nie wyraziła zgody na misję ratunkową (a na tatę w takim razie też nie było co liczyć), Ron i Kate musieli poradzić sobie sami. Niestety oboje poznali tylko podstawy prowadzenia mugolskiego auta, a dużo większą wprawę mieli bliźniacy. A ich pomoc mogła okazać się nieoceniona, gdy chodziło o nielegalne sprawy, jakimi było de facto porwanie. Ale najpierw musieli się zgodzić.
Negocjacje rozpoczęły się późnym wieczorem, już właściwie nocą. Kate siedziała w różowej bluzie i dżinsowej spódniczce na krześle przy biurku, a Fred i George na parterze piętrowego łóżka. Zachowywali przesadną powagę, jakby szykowali się do podpisania wielkiego kontraktu, a nie kradzieży auta rodziców. Czy raczej pożyczenia bez ich zgody i wiedzy.
– Moi drodzy bracia, zebraliśmy się tu, by porozmawiać o sprawie uwolnienia pana Harry'ego J. Pottera z domu rodzinnego i sprowadzenia tutaj na okres letni.
Ron stał pod ścianą i zaczynał się niecierpliwić.
– Nie denerwuj się, Ronuś. Złość piękności szkodzi – powiedział George.
– Tu się poważna rozmowa toczy – dodał Fred. – Droga siostro, zaiste jesteśmy zainteresowani sprowadzeniem pana Pottera do naszego skromnego domostwa, aczkolwiek pragniemy zauważyć, że wyczyn ten może nas kosztować zdrowie oraz narazić na gniew pani Molly Weasley, znanej też jako: nasza matka.
– Jestem tego faktu doprawdy świadoma, drodzy bracia, jednakże jesteście zdolni zaryzykować gniewem pana Severusa Snape'a oraz pana Argusa Filcha, a jednak pani Weasley stoi wam na drodze. Cóż za paradoks.
Ta rozmowa bardzo ją bawiła, choć coraz trudniej było jej znajdować oficjalne formy i zwroty.
– Droga siostro, gniew nauczycielski jest niczym w porównaniu z matczyną furią. Może to kosztować nas miliony uderzeń patelnią w głowę, obcięcie kieszonkowego, szlaban aż do września, no i oczywiście zero deserów przez tydzień – powiedział George.
– Musimy mieć pewność, że ta umowa będzie dla nas korzystna – dodał starszy z bliźniaków. – Zgodzimy się pod warunkiem, iż pani, pani Kate L. Weasley obieca nam wykonanie trzech zadań w dowolnym miejscu i czasie bez zadawania pytań oraz protestów.
– Chłopaki, przecież tu chodzi o Harry'ego! Dajcie spokój! – bulwersował się Ron.
– Ciii, daj mi pomyśleć – uciszyła go Kate. – Hm... Jako iż sprawa dotyczy mego nowo odnalezionego bliźniaka oraz przyjaciela, którego obecność z pewnością złagodzi potencjalną karę od naszej ukochanej matki, jestem skłonna przyjąć wasze warunki, drodzy bracia.
Rodzeństwo uścisnęło sobie ręce i przypieczętowało umowę śliną. W tym momencie Ron chyba stracił w nich resztki wiary.
Ale w końcu polecieli. Musieli być bardzo cicho, gdy wyprowadzali samochód z garażu. Na szczęście wszystko wskazywało na to, że nikogo nie obudzili i wkrótce ich turkusowy Ford wznosił się ponad chmurami nad angielskimi polami.
Kate, mimo pracy nad swoim lękiem wysokości, nadal źle czuła się w samochodzie. Wolała siedzieć na środku tylnego siedzenia, nie patrząc przez okno. Zabrała ze sobą tylko kilka rzeczy, które mogły się przydać (zdaniem bliźniaków), takie jak amatorski wytrych domowej roboty (bywał lepszy od zaklęcia Alohomora), lina (znaleziona w garażu) oraz kij do Quiddticha (gdyby musiała kogoś uderzyć).
Drogę wytyczył im magiczny kompas. W końcu znaleźli się na wielkim osiedlu pełnym identycznych mugolskich domów. Kate zastanawiała się, jakim cudem ci ludzie odróżniali, który z nich jest czyj, ale najwyraźniej mugole nie byli aż tacy głupi. Wreszcie znaleźli numer 24. Przed domem stał srebrny samochód.
Zatrzymali latający pojazd tuż przed zakratowanym oknem na pierwszym piętrze. Kate natychmiast odkręciła szybę, żeby Harry, który wyraźnie właśnie się obudził, mógł ich usłyszeć. Chłopiec otworzył okno i spojrzał na nich zszokowany.
– Ron! Kate! – wydyszał. – Jak wam się udało... Co to...?!
– Nic ci nie jest Harry? – zapytał Ron.
– Za co siedzisz? – zapytała Kate, wskazując zdegustowana na kraty.
Kto normalny zakłada komuś kraty w oknie?
– Długa historia.
– Dlaczego nie odpowiadałeś na nasze listy? – zapytał Ron.
– Myśleliśmy, że możesz leżeć nieprzytomny w mugolskim szpitalu – dodała Kate.
– Podobno dostałeś oficjalne ostrzeżenie za użycie czarów w obecności mugoli – wtrącił Fred.
O tym Kate nie wiedziała.
– To nie ja... Ale skąd o tym wiecie?
– Tata coś wspomniał – wtrącił George. – Pracuje w ministerstwie, tam plotek nie brakuje.
– Słuchajcie, możecie wyjaśnić w Hogwarcie, że Dursleyowie mnie zamknęli i nie pozwalają mi wrócić do szkoły, i że oczywiście nie mogę się uwolnić za pomocą czarów, bo w ministerstwie pomyślą...
– Och, skończ nawijać! – przerwała mu zniecierpliwiona Kate. – Upadłeś na głowę? Zabieramy cię stąd. Nie będą cię tu więzić jak jakąś księżniczkę.
– Ale przecież wy też nie możecie używać czarów...
– Nie musimy – zaważył Ron. – Po to mamy zdublowane wsparcie. – Wskazał na bliźniaków.
– Katie, lina – zakomendował Fred. Dziewczynka wyciągnęła wspomniany obiekt spod nóg i rzuciła jeden koniec Harry'emu. – Przywiąż to do kraty.
Kiedy Harry się odsunął, a Kate z pomocą Rona przymocowała drugi koniec do samochodu, Fred dodał gazu i już po chwili krata została wyrwana. Runęła w dół, a wówczas Kate po prostu odcięła linę scyzorykiem (który, jak się okazało, miała w kieszeni – tak samo, jak miętówki i kartkę papieru).
Po chwili samochód zatrzymał się blisko okna. Ponieważ kufer Harry'ego i miotła były zamknięte w komórce pod schodami, George wyszedł z samochodu, a za nim Ron i Kate, omal nie dostając przy tym zawału, gdy jej stopa zawisła w powietrzu przy wysiadaniu. Tymczasem Fred parkował tyłem i magicznie otwierał bagażnik.
Harry zaczął zbierać swoje rzeczy, podczas gdy George wytrychem otworzył drzwi pokoju. Po chwili razem z Kate i Ronem po cichu zeszli na dół. Podobną metodą starszy z Weasleyów otworzył białe drzwiczki, skąd z trudem wyciągnął pokryty pajęczynami kufer, a Kate zabrała różdżkę i Nimbusa 2000. Wciągnięcie kufra na piętro było wyczynem. We trójkę w końcu dali radę, jednak co najmniej trzy razy któreś z nich upuściło kufer na swoją stopę i tylko ogromna siła woli powstrzymała ich od krzyku.
To cud, że ci mugole jeszcze się nie obudzili. Znaczy... Ciotka i wujek – pomyślała Kate, kiedy wtargali przyczynę niedoli jej stopy do pokoju Harry'ego.
Razem we czwórkę dali radę włożyć kufer do bagażnika. Wówczas zatrzasnęli drzwiczki, a Fred przestawił samochód. George, Ron i Kate weszli do środka. Harry właśnie pakował się na tyle siedzenie, gdy wszyscy zdali sobie sprawę, że zapomniał o Hedwidze – swojej śnieżnej sowie.
Kiedy Harry podał Kate klatkę z Hedwigą i wspiął się na parapet, by ponownie zająć miejsce, w ułamku sekundy wydarzyło się kilka rzeczy. Usłyszeli krzyk, drzwi otworzyły się z trzaskiem i wszyscy w oszołomieniu patrzyli na siebie: pan Dursley w piżamie z szokiem wypisanym na purpurowej ze złości twarzy, Harry z przerażeniem na swojego wujka, a Weasleyowie z trudną do opisania miną. Wówczas w kilku susach Dursley złapał siostrzeńca za kostkę, podczas gdy Harry usiłował wleźć do auta. Kate trzymała brata mocno, razem z Ronem usiłując wyrwać go z wielkich łap wuja.
To właśnie wtedy w drzwiach stanęła spanikowana kobieta chuda jak kij od miotły z wałkami we włosach i podomce w kwiaty. Podbiegła do męża, by mu pomóc i wtedy spojrzała na Kate czerwoną z wysiłku. Pani Dursley wyglądała, jakby właśnie zobaczyła ducha. Po chwili nagle zemdlała. To odwróciło uwagę jej męża, a Weasleyom udało się wciągnąć Harry'ego do środka.
Fred natychmiast dodał gazu i polecieli w usiane gwiazdami nocne niebo.
🥧
– To okropne! – zawołała Alice ze zgrozą. – Jak mogli założyć wujkowi kraty?!
– Ano, dziś powiedziałabym, że Harry'ego tak naprawdę powinna zabrać opieka społeczna. Choć z drugiej strony, wtedy mógłby stracić magiczną ochronę, jaką nieświadomie dawała mu ciotka. W każdym razie porwaliśmy Harry'ego.
– Babcia była zła?
– Zła to mało powiedziane... Choć dla was, wnuków, zawsze jest niezwykle łagodna. Zupełnie inna kobieta. Przy każdym, kto nie jest jej mężem i dziećmi zachowuje się jak anielica. Tak też było, kiedy przyprowadziliśmy wujka Harry'ego...
🥧🥧🥧
I w ten oto sposób rozpoczynamy etap z ,,Komnaty Tajemnic"! Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodobał.
W kolejnym jeszcze trochę czasu, a konkretniej jeden rozdział, spędzimy w Norze, a później rozpoczniemy drogę do Hogwartu. A jest to etap istotny, ponieważ poznacie bliżej pewne postaci ważne dla Kate.
Dajcie znać, jak Wam się podobało!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top