Rozdział 4. Remont u Ślizgonów

Kate bezszelestnie wyślizgnęła się z łóżka. Miała na sobie białą piżamę w żółte paski, a włosy bardziej roztrzepane niż ustawa przewiduje. Niestety była zbyt leniwa, by je rozczesać przed nocną eskapadą. Włożyła kapcie na otulone ciepłymi skarpetami stopy, przygotowując się tym samym do misji.

Kiedy Fred i George pokazywali jej tajne przejście, które znalazł Lee, ustalili plan działania. Jordan też się do nich przyłączył. Po zajęciach Kate wróciła tam i razem uczyli się zaklęcia zmieniającego kolor. Chociaż Kate nie znała jeszcze zbyt wielu czarów (a właściwie mogła je policzyć na palcach jednej ręki), to jednak nauka tego jednego przyszła jej bardzo łatwo. Po godzinie ćwiczeń wszyscy byli przygotowani, a bliźniacy mieli załatwić wejście do jaskini lwa... czy raczej węża. Kate nie wiedziała, w jaki sposób, ale Lee wyraźnie domyślał się, co chodzi rudym nicponiom po głowie.

Kate poklepała Sir Oswalda po głowie i uciszyła gestem, by nie zaczął rechotać, po czym po cichu przekradła się do salonu Gryfonów. W czerwonym fotelu siedziała Hermiona w różowej koszuli nocnej i szlafroku.

– Co ty tu robisz? – syknęła Kate zirytowana.

Była pewna, że namolna dziewczyna spała w łóżku, śniąc o dobrych stopniach i nagrodzie uczennicy roku. Najwyraźniej się pomyliła. Z drugiej strony... Spały w jednym dormitorium. Jakim cudem nie zauważyła jej nieobecności?!

– Mogłabym cię zapytać o to samo – odparła podobnym tonem Hermiona. – Ty też się wymykasz? Chcesz, żebyśmy stracili punkty?

– Punkty, srunkty – burknęła Kate. – Nie chodzi ci o dom, tylko o to, że ktoś może stracić punkty, które ty zbierasz. Na tym to polega, tak w ogóle. Jesteśmy drużyną, ale każdy ma swój mózg i jak chcę wyjść do kuchni, to moja sprawa.

– Nie wolno nam wychodzić na korytarze w nocy! – Hermiona była czerwona na twarzy. Najwyraźniej Kate mocno ją uraziła.

– Na kogo tu czekasz, tak w ogóle?

– Na twojego głupiego brata. Harry chce się pojedynkować z Malfoyem o północy.

– Malfoy to cykor – prychnęła Kate. – Nawet nie ruszy się z łóżka. Na pewno robił ich w konia.

– I dlatego moim obowiązkiem jest powstrzymanie ich.

– To powodzenia.

– Gotowa, siostrzyczko? – Fred w końcu przyszedł do salonu, a z nim George i Lee Jordan.

Zaraz za nimi stanęła długowłosa blondynka w piżamie w kotki, prawdopodobnie trzecioklasistka. Kate przypomniała sobie, że jej bracia wspomnieli, że to idealna okazja, żeby przetestować zdolności ich nowych koleżanek. Ta, o ile Kate pamiętała, miała na imię Charlotte Drake, ale wszyscy mówili na nią Charlie. Dołączyć miała do nich jeszcze jej siostra.

– Granger, ale jakby co, to ani słowa Percy'emu. I tak nic nam nie zrobi – dodał George. Oczywiście kłamał, bo Percy bez mrugnięcia okiem odebrałby im punkty i wysłał do nauczyciela na szlaban. O ile prefekt mógł go dać.

Oburzona Hermiona pozwoliła im wyjść z dormitorium. Grupka po cichu wydostała się na korytarz, po czym George zaczął prowadzić ich po zamku. W dłoni trzymał mapę, którą Fred oświetlał mu za pomocą różdżki.

– Co to jest? – zapytała Kate szeptem.

– Mapa Huncwotów – odpowiedział cicho Fred. – George i ja zwinęliśmy ją Filchowi na pierwszym roku.

– I co ta wasza mapa niby robi? – zapytała z powątpiewaniem Charlie, zbliżając się do nich.

Kate zauważyła, że dziewczyna ma oczy jak niezapominajki i jest dość wysoka jak na swój wiek, ale przez to chociaż dorównywała wzrostem bliźniakom.

– Pokazuje tajne przejścia.

– Pokazuje, kto gdzie jest.

– Z kim.

– Co robi.

Bliźniacy jak zwykle mówili na przemian.

– I teraz szukacie Filcha i Pani Norris? – upewniła się Charlie.

– Tak, ale kręcą się koło Izby Pamięci. Raczej nas nie capną, jak będziemy uważać – stwierdził Lee, zaglądając George'owi przez ramię. Nie był zaskoczony istnieniem magicznego pergaminu.

Kate spojrzała na mapę. Bracia nigdy jej o niej nie mówili i teraz była trochę zła, że trzymali coś takiego w sekrecie. Niby niepotrzebna była jej ta wiedza przed Hogwartem, ale chętnie zostałaby poinformowana, że jej bracia mają zaklętą mapę. W końcu to nie było byle co!

– A czemu Ron śpi w łóżku z jakimś Peterem?* – zapytała jedenastolatka, przyglądając się dormitorium Gryfonów.

– A bo ja wiem? Tak jest każdej nocy – powiedział George.

– Może ma sekretnego chłopaka – zachichotał Fred.

– To nie jest śmieszne, Gred – skarciła go Charlie, przekręcając imię chłopaka. – A jak wasz młodszy brat woli chłopaków, to co?

– Ej, to nie było złośliwe! – bronił się Fred.

– A profesor Quirrel śpi z jakimś Tomem Riddlem – zauważyła ponownie Kate, przyglądając się mapie. – Dziwaczne. Może dlatego jest taki nerwowy? Boi się wyjść z szafy, czy jak?

– Kto wie? – powiedział Lee. – Nikt by go chyba tu nie potępiał. No, może Ślizgoni by go dręczyli. I Snape.

– Możemy nie obrażać Ślizgonów? – zapytała starsza z dziewczyn, zakładając ręce na piersi. – Nie każdy jest żmiją. Niektórzy są w porządku.

– Wszyscy Ślizgoni minus jedna Ślizgonka – podsumował George.

– A kto jest tym minus– em? – zapytała Kate.

– Moja siostra – oznajmiła Charlie. – Swoją drogą, to słabe z waszej strony, że kazaliście nam w kilka godzin nauczyć się zaklęcia i żądacie wejścia do dormitorium Slytherinu. Niby z jakiej racji tyle dostajecie?

– Ej, ej, ej! Miałyście u nas dług! – zaznaczył Fred.

Kate nie dowiedziała się, jaki to był dług, bo Charlie spytała:

– A tak w ogóle, to dlaczego zabraliście ze sobą siostrę? Ona jeszcze nie umie czarować.

– Umiem! – oburzyła się Kate. – I to był mój pomysł.

– I to genialny – przyznał George.

– Taki prosty i genialny – dodał Fred.

–  A kto cię tak wkurzył, że szukasz zemsty? – zapytał Lee.

– Malfoy mnie wkurza. Obraził całą naszą rodzinę kilka razy, kpił z ropuch i jeszcze znęcał się nad moim kolegą. A poza tym to będzie śmieszne.

– Ciszej tam! Chcemy spać – odezwał się jeden z portretów.

– Przepraszamy – powiedziała szeptem Charlie.

– A jak wejdziemy do pokoju wspólnego? – zapytała najciszej, jak potrafiła Kate.

– Zaraz się dowiesz. – Charlie uśmiechnęła się tajemniczo.

Gdy wreszcie dotarli do lochów, gdzie musiało znajdować się wejście do kwater Slytherinu, otworzyło się przejście. Ktoś wychodził!

Kate przestraszyła się, że zostaną przyłapani i będą musieli uciekać, ale przez dziurę w ścianie wychyliła się głowa... Charlie. A przynajmniej wyglądała jak Charlie, choć jej piżama nie miała wzorku w kotki, tylko w króliczki.

Dziewczynka odetchnęła z ulgą. Czyli to była siostra Charlotte – Madeline, na którą Fred mówił Maddie.

– Właźcie, szybko – syknęła Maddie, po czym gestem zaprosiła ich do środka.

Cała piątka przedostała się do pokoju o kamiennych ścianach. Na środku Kate widziała eleganckie fotele, stojące naprzeciwko marmurowego kominka. Ze ścian zwisały zielonkawe lampy, a jedna ze ścian była przeszklona. Przez szybę widać było dno jeziora i pływające w nim ryby.

– Gred, Forge, jak Merlina kocham, oby to było warte wysiłku.

– Mad-Maddie, znasz nas przecież – powiedział Fred.

– O tym usłyszy cała szkoła – dodał George.

– O ile nam się uda – zauważyła Charlie.

Wszyscy mówili bardzo cicho.

– A co, jak ktoś nagle wyjdzie z dormitorium? – zapytał Lee, rozglądając się nerwowo.

– Już się tym zajęłam. – W uśmiechu Maddie było coś... diabelskiego. – A ciebie nie znam, młoda. Jesteś siostrą tych dwóch kretynów?

– Niestety tak, ale znoszę to dzielnie – przyznała Kate z udawanym smutkiem w głosie, na co jej bracia złapali się dramatycznie za serca i spojrzeli na nią oburzeni.

– Ej, bo nas tu świt zastanie, a ja chcę się jeszcze wyspać – syknęła Charlie, wyciągając różdżkę.

Wszyscy zabrali się do psocenia. Choć Kate potrzebowała do tego kilku prób, w końcu obicie foteli zmieniło kolor z butelkowej zieleni na słodki róż. Pozostali również przemalowywali pokój. Dywany, lampy, ramy obrazów – wszystko stawało się różowe i zdecydowanie nie w stylu Slytherinu. Kate wiedziała, że wszyscy będą tak zszokowani, że nawet nie zdążą odpowiednio szybko się wściec. Już sobie wyobrażała, jak Malfoy w osłupieniu spogląda na różowiutki pokój wspólny, czując upokorzenie. Tak, to była odpowiednia nauczka. Miała nadzieję, że z czasem ta wredna fretka nauczy się nie zadzierać z Weasleyami i nie stanie się kopią ojca, który był ,,największą szują w Ministerstwie" – jak powiedział pan Weasley, gdy sądził, że nikt nie słucha. (W rzeczywistości Kate siedziała wtedy w spiżarni, kradnąc słoik z dżemem morelowym i ciasto z dyni, które wymagało odgrzania, przez co słyszała WSZYSTKO).

Dziwiła się, że Madeline tak ochoczo zabrała się do bezczeszczenia swojego domu, ale najwyraźniej sama miała w sobie iskrę huncwotki. Podobnie sprawa się miała z Charlotte, która wydawała się dość poważna, a jednak z satysfakcją sprawiła, że gobelin z godłem Ślizgonów przybrał odcień magnety. Nie wiedziała, jak siostry poznały jej braci, ale najwyraźniej mieli ze sobą dużo wspólnego.

Kiedy w końcu skończyli, Kate i jej bracia otarli niewidzialne łzy wzruszenia, po czym po cichu wydostali się na zewnątrz. Filch wciąż był daleko, a po korytarzach nie kręcili się obecnie żadni nauczyciele. Cała piątka bezpiecznie dotarła do wieży Gryffindoru, po czym podziękowała sobie nawzajem za świetnie wykonaną robotę. Rano o ich dziele mówić będzie cała szkoła!

🥧

– No nie mówcie, że ominął mnie wielki, trójgłowy pies! – jęknęła Kate, kiedy usiadła obok Rona i Harry'ego na śniadaniu. Było dość wcześnie, ale nie była w stanie dłużej spać. Właśnie dowiedziała się, jaką przygodę miał jej brat, kiedy ona robiła remont. – On musiał być słodziutki!

– Słodziutki? – Ron się zakrztusił. – Nie widziałaś, jakie on ma zęby! I jeszcze ślina mu leciała z pyska.

– No... Pogłaskałabym go. Ma trzy głowy, to więcej miejsca do głaskania – wymamrotała Kate, dłubiąc w owsiance. Zjadłaby płatki z mlekiem... Ale w Hogwarcie nie było jej ulubionych.

– Stał na jakiejś klapie – dodał Harry. – I chyba już wiem, gdzie teraz jest to, co Hagrid zabrał z krypty 713.

Kate nadstawiła uszu. Czytała już o włamaniu do Gringotta i słyszała od Harry'ego, że on i Hagrid byli w tej krypcie tego samego dnia. Była ciekawa, co mogło być tak cennego, że ktoś zaryzykował włamanie się do banku, a Dumbledore kazał pilnować tego w Hogwarcie. A w dodatku postawił na straży gigantycznego, trójgłowego psa!

– Tak myślisz? – zapytał Ron. – To musi być niezły skarb. Pewnie jest wart kupy forsy!

– A ty gdzie byłaś wczoraj, Kate? – zapytał Harry z ciekawością. – Hermiona mówiła, że też gdzieś wyszłaś.

– Ja? – Teraz to Kate się zakrztusiła. – Ja... tylko poszłam z Fredem i Georgem do kuchni. Głodna byłam.

– Ej, słyszeliście? – W ich stronę nachylił się Dean Thomas. – Podobno ktoś przemalował cały pokój Ślizgonów na różowo.

– Nie gadaj! – Ron wyglądał na zachwyconego.

– Kto to zrobił? – zapytał Harry, nie kryjąc rozbawionego uśmiechu.

Kate zajęła się owsianką, kryjąc uśmiech. Wolała nie mieć kłopotów.

– Gadają, że to Weasleyowie – powiedział Dean. – Ron, bracia ci coś mówili?

– A czemu mieliby? – zdziwił się Ron. – Może Kate coś wie?

Chłopcy spojrzeli na dziewczynkę, która szybko podniosła szklankę i nabrała wody w usta, po czym wzruszyła ramionami, jakby chcąc powiedzieć, że nic nie poradzi na to, że będzie przełykać ją całą wieczność.

I tak cieszyła się swoim sukcesem. Oczywiście bliźniakom nie udowodniono winy, a zaklęcia cofnięto (Kate zastanawiała się, czemu nikt nie sprawdził wszystkich różdżek w zamku pod kątem rzuconych zaklęć i nie zapytał portretów i duchów, czy ktoś wchodził do lochów). To wydarzenie miało się jednak zapisać w historii Hogwartu na bardzo długo.

W każdym razie jeszcze tego samego poranka Harry otrzymał tajemniczą przesyłkę od profesor McGonagall – nowego Nimbusa 2000. Od tej pory szukający Gryfonów miał mieć jedną z najlepszych mioteł na rynku – tak jak bogaci uczniowie ze Slytherinu, czyli najwięksi ich rywale w drodze do pucharu. Hufflepuff i Ravenclaw stały niżej na liście groźnych przeciwników.

Od tej pory Harry trenował i trenował, a Kate była skupiona na nauce. Może nie chciała zostać kujonką, która nic tylko czyta książki, ale zdecydowanie zależało jej na tym, by zdobyć minimalne uznanie nauczycieli. Niedawno profesor Flitwick powiedział, że ma spory potencjał, a profesor McGonagall nawet ją pochwaliła, gdy niemal udało jej się w pełni poprawnie wykonać ćwiczenie – a była w nielicznym gronie. Przecież było o co walczyć!

Kate nawet się nie zorientowała, że minęły już dwa miesiące, odkąd zaczęła naukę w Hogwarcie. Czas leciał tak szybko, a ona nie czuła, już tak wielkiej tęsknoty za domem jak w pierwszych dniach szkoły. Nim się obejrzała, już prawie nadeszła Noc Duchów.

Dziewczynka zastanawiała się, jakim cudem jeszcze nie rozeszła się plotka, że Harry należy do drużyny Gryfonów, skoro regularnie wychodził z dormitorium z miotłą. Nie przejmowała się tym jednak, bo bardziej ekscytowała ją nauka nieco trudniejszych rzeczy niż na początku. Choć nie wszystkie zajęcia były ciekawe, to te najbardziej godne uwagi w końcu zaczęły być prawdziwie interesujące. Choć umiała choćby zmienić zapałkę w igłę, a także zmieniać kolor obiektów (o czym nikt nie musiał wiedzieć), to zaklęcie lewitacji wydawało się niesamowite.

Zapach pieczonej dyni, który czuć było w zamku od rana, niestety skutecznie utrudniał jej skupienie. Kate nie mogła się doczekać tych wszystkich dyniowych słodkości i przekąsek, które będą na uczcie. Uwielbiała dynie, a Noc Duchów była ich pełna!

Na lekcji zaklęć wylądowała w parze z Brooke Dawson. W ostatnim czasie bardzo polubiła dziewczynę i coraz częściej starsza Gryfonka wybierała jej towarzystwo, o ile Kate nie decydowała się dosiąść do Rona i Harry'ego. Brooke wydawała się nieśmiała mimo dość przebojowego charakteru. Z pozoru była bardzo wyluzowana i pewna siebie, a przy tym zachowywała się trochę jak starsza siostra, choć ona miała dwanaście lat, a Kate jedenaście. Nie mogła jej jednak winić, skoro sama miała podobne podejście do Ginny.

Brooke doskonale znała już to zaklęcie, a z jej pomocą Kate szybciej je opanowała. Oczywiście Hermiona była pierwszą w klasie, której udało się unieść pióro – Dawson nie chciała się popisywać, pokazując, że ma większe doświadczenie, choć nauczyciel to dobrze wiedział. Kate jednak została pochwalona w drugiej kolejności. Weasleyówna była więc bardzo zadowolona pod koniec lekcji, gdy dołączyła do swojego brata i przyjaciela. Ci jednak mieli bardziej ponure nastroje.

– Nic dziwnego, że nikt nie może jej znieść – powiedział Ron, zapewne mając na myśli Hermionę, z którą wylądował w parze. – Ona jest koszmarna, naprawdę.

Ktoś potrącił Kate, idąc pospiesznie przed siebie. Jeden rzut oka wystarczył dziewczynce, by zobaczyć, że była to Hermiona – cała zalana łzami.

To dlatego, że dostała tylko dwa punkty? – zastanowiła się Kate. – Nie... to coś innego.

– Chyba to usłyszała – stwierdził Harry.

– No to co? – burknął zmieszany Ron. – Sama musiała zauważyć, że nie ma przyjaciół. Nawet Neville za bardzo z nią nie gada.

Kate w ciągu chwili podjęła decyzję. Poprawiła torbę z podręcznikami i pędem pobiegła za Hermioną.

Może miała dość Granger, wielokrotnie ją irytowała swoim zachowaniem i szczerze mówiąc, wolałaby już utknąć tu z Ginny, ale nikt nie zasługiwał na to, żeby płakać w samotności, bo jakiś głupek ją obgadywał. Fakt, że był to jej brat, sprawił, że czuła jeszcze większą potrzebę pocieszenia Hermiony.

Dogoniły ją Parvati i Lavender.

– Szukasz Hermiony? – zapytała Patil. Wyraźnie była zmartwiona.

– Chyba biegła do łazienki – dodała Brown.

– Myślicie, że jest z nią bardzo źle? – zapytała Kate.

– Bardzo możliwe – powiedziała Lavender. – Była bardziej zapłakana niż moja mała siostrzyczka.

– Może jest wkurzająca, ale dziewczyny muszą trzymać się razem – stwierdziła Parvati.

Łazienka, do której trafiły, była blisko wejścia do lochów, ale też Wielkiej Sali. Z jednej z kabin dochodził szloch.

– Hermiona? – Kate zapukała do jedynych zamkniętych drzwi. – To my. Znaczy Kate, Parvati i Lavender. Wszystko dobrze?

Głupie pytanie, przecież zamieniła się w fontannę – pomyślała.

– Idźcie stąd!

– Hermiono, przecież Ron na pewno nie chciał cię zranić – próbowała dalej dziewczynka. – Jak się wkurzy, to gada same głupoty.

– Chcę zostać sama!

– Jesteś pewna? – zapytała Parvati.

– Przynieść ci chusteczki? – dodała Lavender.

– Idźcie sobie! – Hermiona cały czas szlochała.

– Ale... wyjdziesz stąd, no nie? – zapytała Kate, czując, że nie jest tu mile widziana. – Przegapisz lekcje.

Nie otrzymała odpowiedzi i aż do wieczora nie zobaczyła Hermiony.

🥧

Biedna ciocia powiedziała Alice. Musiało jej być przykro.

Prawdę mówiąc myślałam, że bardziej zachwyci cię nasz remont... Trochę mi dzisiaj głupio, bo ktoś to wszystko musiał sprzątać, ale nadal to dobrze wspominam. Wiesz, takie wygłupy z jednej strony są złe, ale zapadają wszystkim w pamięć i dostarczają innym niezbędnej rozrywki. Tylko nie powtarzaj tego tacie, bo mnie chyba zabije. Jakby co, nie namawiam cię do złego.

Alice zachichotała.

I co było dalej? zapytała dziewczynka. Nie przeszkadzało jej, że opowieść robiła się dość długa. Nadal nie czuła się gotowa do wyjazdu.

Dalej... zaprzyjaźniłam się z Hermioną. Wiesz, niektóre przygody przeżyte wspólnie, muszą zakończyć się przyjaźnią. A przynajmniej sympatią. Po remoncie u Ślizgonów polubiłam ciocię Charlie i ciocię Maddie, a po Nocy Duchów ciocia Hermiona została jedną z moich przyjaciółek. Ale do tego dopiero przejdę...

🥧🥧🥧

*o ile pamiętam, w książce Petera zobaczył tylko Lupin, a w filmach Peter widoczny był dla wszystkich. Tutaj dodałam małą zmianę jako mini-akcent humorystyczny.

Podoba Wam się nowy (tymczasowy) wygląd domu węża? Mnie też. Mam nadzieję, że spodobał Wam się też sam nowy rozdział i nie przeszkadza Wam wprowadzenie kolejnych nowych postaci. Sprawiają, że jest tu więcej ode mnie. A Charlie i Maddie to dopiero początek...

Lubię też zauważać pewne drobne nieścisłości w historii, zostawiać pewne smaczki takie jak Mapa Huncwotów. W końcu Kate nie przejmie się Peterem ani Voldemortem, bo ich nie zna a przynajmniej Voldka nie zna pod tym nazwiskiem. Ale widzi, że coś jest nie tak.

Mam nadzieję, że nie przedłużam za bardzo. Myślę, że akcja z okresu Komnaty Tajemnic na pewno będzie krótsza, ale i tak się nieźle wyrobiłam. Wiem, że to dopiero czwarty rozdział, ale są dość długie.

A teraz... gotowi na dalszy ciąg?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top