Rozdział 17. Koty i portrety

Eliksir wielosokowy smakował ohydnie. Przypominał wywar z kapusty z cytryną, lukrecją i odrobiną zmielonych gwoździ. Nie wiedziała, jak smakują gwoździe, ale metaliczny posmak mógł być tylko gwoźdźmi. I jeszcze ta rdza...

Siedziała na sedesie, czekając, aż nieprzyjemne uczucie i mdłości miną. Kiedy wyszła z kabiny, w której wypiła miksturę i przebrała się w szaty Slytherinu, podeszła do umywalki, żeby przejrzeć się w lustrze. Wyglądała teraz dokładnie jak Maddie: miała bardzo długie blond włosy i niebieskie oczy, pieprzyk na policzku i bardzo zgrabną, wysoką sylwetkę. Kate aż się zdziwiła, że czwartoklasistka nie ma jeszcze chłopaka – była śliczna! A Gryfonka wcale nie zachwycała się teraz sobą – podziwiała Madeline, a także praktycznie identyczną Charlotte, która jednak była mniej wysportowana, gdyż nie grała w Quidditcha.

Harry i Ron także wyszli. Wpatrywali się w siebie w niemym oszołomieniu. Kate sama była pod wrażeniem działania eliksiru. Spodziewała się, że prędzej wyrośnie jej na plecach trzecia ręka, niż faktycznie przybierze postać kogoś innego. Jak jednak mogła wątpić w umiejętności Hermiony Granger?

Kate podeszła do drzwi kabiny, w której schowała się Hermiona i walnęła kilka razy w drzwi.

– Miooona! Jak nie sikasz i się nie przebierasz, to wyłaź. Mamy misję!

Kate miała przeszukać dormitorium Malfoya i nabazgrać na ścianie ,,Dziedzic Slytherina tu był", a pozostała trójka przepytać samego Draco, by dowiedzieć się, czy Ślizgon faktycznie jest Dziedzicem Slytherina. Mieli najwyżej godzinę.

– Ja... ja chyba jednak z wami nie pójdę. – Głos Hermiony był niebywale piskliwy. – Idźcie beze mnie.

– Hermiono, przecież wiemy, że Milicenta Bulstrode jest brzydka, nikt nie będzie wiedział, że to ty – powiedział Ron.

– Nie... naprawdę, chyba nie pójdę... idźcie beze mnie. Tracicie tylko czas.

– Źle się czujesz? Wolę cię nie zostawiać w łazience, bo jak ostatnio to zrobiłam, to zaatakował cię troll – powiedziała Kate, kucając, że by zajrzeć do środka. Może Hermiona zamieniła się w skrzata? Albo się zmniejszyła? A może jej faktycznie wyrosła trzecia ręka?

Kate mogła przysiąc, że widziała puszysty ogon zamiatający podłogę...

– Wszystko w porządku... – Hermiona brzmiała niemal płaczliwie. – Lećcie. Spotkamy się tutaj.

– Odprowadzę chłopaków do pokoju wspólnego i zaraz do ciebie wrócę – oświadczyła Kate. Trudno, musiała zawierzyć całą misję skretyniałym braciom. Hermiona była ważniejsza. Dziewczynka nie zamierzała pozwolić, żeby przyjaciółka znowu ucierpiała, bo została pozostawiona sama sobie w damskiej toalecie.

Wyszli z łazienki, mijając zaciekawioną Jęczącą Martę. Kate kazała braciom trzymać się kilka kroków za nią – Maddie miała swoją godność i nie zniżała się do konwersacji z nędznymi karaluchami pokroju Crabbe'a i Goyle'a. Miała opinię wyniosłej i ostrej, raczej nie obcującej z ludźmi, którzy nie byli jej przyjaciółką i siostrą bliźniaczką. Oczywiście jej przyjaźń z Weasleyami i Jordanem była raczej tajna – Kate nigdy nie widziała ich razem poza tajnymi przejściami, gdzie zajmowali się podejrzanymi sprawami.

Bez pomocy Kate, która już na pierwszym roku odwiedziła tę konkretną część lochów i przemalowała ją na różowo, chłopcy długo błądziliby po szkole. Co prawda sama dziewczynka rankiem jeszcze raz sprawdziła drogę na Mapie Huncwotów, ale już wcześniej mniej więcej pamiętała drogę.

Obejrzała się do tyłu, żeby sprawdzić, czy bracia za nią idą. Słyszała wcześniej, że szeptem cały czas wymieniali między sobą uwagi, ale teraz mówili głośniej, jakby się do kogoś zwracali.

Percy Weasley stał nad Harrym i Ronem, którzy jako Crabbe i Goyle nie do końca wiedzieli, jak się zachować. Kate także nie do końca wiedziała, ale nigdy nie bała się starszego brata. Lubiła być równie niemiła dla Percy'ego, co on dla niej. Teraz z kolei mogła być bezkarnie wredna, przy okazji odgrywając swoją rolę i ratując tyłki braci.

– No to zjeżdżajcie do swoich sypialni – powiedział Percy przemądrzałym tonem. – Dobrze wiecie, że ostatnio nie jest bezpiecznie włóczyć się po korytarzach.

– A ty to co? – zapytał wojowniczo Ron.

– Ja jestem prefektem. Mnie nic nie zaatakuje – powiedział Percy, wypinając przy tym dumnie pierś z odznaką.

Kate parsknęła śmiechem, czym zwróciła na siebie uwagę brata.

– Coś cię bawi, Drake? – zapytał Percy, patrząc na siostrę pod postacią Madeline.

– Jestem pewna, że jak tylko potwór zobaczy tę błyskotkę, którą się tak chwalisz, to czmychnie do swojej nory i będzie mieć koszmary o wielkim i strasznym prefekcie Percym Weasleyu – powiedziała Kate, patrząc na brata z politowaniem. – Lepiej sam wracaj do swojej sypialni, chyba że na kogoś czekasz.

– Na zbyt wiele sobie pozwalasz – powiedział Percy z furią, która sprawiła, że jego policzki przybrały równie płomienną barwę, co jego włosy. – Jestem prefektem.

Kate udała zszokowaną.

– Ojej, nie zaprzeczyłeś. Może czekałeś tu na swoją dziewczynę? A nie, czekaj, przecież żadna by cię kijem od miotły nie tknęła, nawet gdyby jej płacili.

Parcy był tak wściekły, że na zmianę otwierał i zamykał usta. Na szczęście nie wiedział, że Kate celowo uderzyła właśnie w ten punkt. Ginny, jej wspaniała młodsza siostra, odkryła mroczny sekret ich starszego brata – miał dziewczynę. Pisał do niej całe lato, a teraz po cichu spotykał się z nią na patrolach, Penelope była bowiem prefektką Krukonów.

Harry i Ron patrzyli na nią w zdumieniu, dlatego nawet nie zauważyli Draco Malfoya, który podszedł do nich od tyłu.

– A, tu jesteście – powiedziała wynaturzona fretka o przylizanych włosach. – Nażarliście się wreszcie? Szukałem was, mam wam do pokazania coś naprawdę super.

Malfoy spojrzał na Percy'ego z pogardą w oczach. Kate tymczasem powoli zaczęła się wycofywać. Malfoy sam im się nawinął, a Harry i Ron musieli skorzystać z okazji.

Percy skupił się na Malfoy'u, więc dziewczynka w ciele Maddie szybko czmychnęła w boczny korytarz, którym wróciła na górę. Licznymi schodami wróciła do łazienki, w której ukryła się Hermiona.

– Hermiono, to ja! – zawołała Kate głosem Madeline.

Jęcząca Marta przeniknęła przez drzwi i zaśmiała się złośliwie.

– Chcesz ją zobaczyć? – zapytała, mrugając oczami zza wielkich fantomowych okularów. – Wygląda okropnie.

– To, że Milicenta jest pomyłką genetyczną, wie chyba każdy w szkole poza nią samą – prychnęła Kate. – Miona, otwórz. Martwię się strasznie. Zostawiłam chłopaków na dole, nie wiem, ile czasu im zostało. Wpuścisz mnie? Na pewno nie wyglądasz tak źle.

Drzwi się otworzyły. Hermiona siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę. Zarzuciła kaptur szaty na głowę i schowała twarz. Nawet dłonie ukryła w szerokich rękawach. Szlochała.

Kate rzuciła zaklęcie, które wyczarowywało chusteczkę. Sama Hermiona ją kiedyś tego nauczyła. Teraz był idealny moment, by go użyć w potrzebie. Podała więc przyjaciółce chustkę, by mogła wytrzeć oczy. Kiedy jednak Hermiona uniosła głowę, Kate zdębiała.

Twarz i ręce Hermiony pokrywała czarna sierść. Gdy dziewczynka zrzuciła kaptur, Kate dojrzała także parę uszu wystających z brązowych włosów. A ogon rzeczywiście jej się nie przywidział!

Żółte oczy o wąskich źrenicach były pełne łez.

– Na gacie Merlina... – powiedziała oniemiała Kate. – Dobrze, że przez Lisę piję eliksir antyalergiczny, bo teraz obie byśmy łzawiły i smarkały.

– Milicenta musia-siała mieć ko-ota! – zawyła Hermiona. – To był włos k-kota!

– Jakim cudem pomyliłaś ludzki włos z kocią sierścią? – zapytała Kate z niedowierzaniem. Jej empatia miała dziś opóźniony zapłon.

– O-ona te-eż m-ma cza-arne w-włosy... i k-krótkie. – Głos Hermiony drżał. Była zrozpaczona. Popełniła olbrzymi błąd i ciężko będzie go cofnąć. Jeśli w ogóle.

– I tego eliksiru chyba nie powinno się używać do zamiany w zwierzęta – stwierdziła Kate, patrząc na mięciutkie uszka przyjaciółki, która potaknęła. – Oj, bidulo.

Kate przytuliła Hermionę tak mocno, jak tylko mogła.

– Nie martw się, pani Pomfrey coś poradzi. Podobno nie zaradzi tylko ślepocie i trwałym urazom kręgosłupa. No i chorobom psychicznym. Ale na pewno już kiedyś zajmowała się kimś, kto do połowy zmienił się w kota.

Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej.

🥧

Hermiona już od dwóch tygodni leżała w skrzydle szpitalnym. O dziwo łatwiej było wyhodować kości niż sprawić, że znikną futro, uszy, ogon, pazurki i wąsy.

Kiedy Kate odstawiła przyjaciółkę do skrzydła szpitalnego, już dawno doszło do przemiany. Po powrocie do łazienki zastała swoich braci, których poinformowała o stanie Hermiony. Oni z kolei wyjaśnili jej, że Draco Malfoy nie jest Dziedzicem Slytherina. Przez to ich śledztwo utknęło w martwym punkcie.

Przerwa świąteczna się skończyła, więc przyjaciele Kate wrócili do szkoły. To właśnie wtedy dziewczynka pokazała im tajne przejścia, o których nie wspominała dotąd nawet Ronowi, Harry'emu i Hermionie. Jej ekipa potrzebowała miejsca, w którym spokojnie mogli spędzać czas, a które nie było biblioteką. Odpadały też pokoje wspólne, bo należeli do trzech różnych domów. Kate znalazła jednak ukrytą komnatę, w której był zakurzony regał, zasłonięte płachtą sofa i dwa fotele, a także biurko i przede wszystkim całe mnóstwo przestrzeni.

– Musimy znaleźć Dziedzica Slytherina – oznajmiła Emma, gdy usiedli w kręgu. Bliźnięta i Lisa na kanapie, Dante i Brooke w fotelach, a Kate na krześle. Urządzili się w swojej bazie w ciągu tygodnia, dlatego sporo było tam teraz osobistych akcentów. Oczywiście wciąż czekało ich sporo pracy, żeby uczynić to miejsce dostatecznie przytulnym. – Z pewnością istnieje jakiś sposób, żeby go złapać.

– Em, ale my dwa dni czuwałyśmy w pokoju wspólnym. Całą noc! – podkreśliła Brooke. – Żaden z Gryfonów nigdzie nie wyszedł.

– Ale to był weekend – odparła Krukonka. – Może Dziedzic robi sobie wtedy wolne.

– Dziedzic jak nic musi być Ślizgonem – oświadczyła z przekonaniem Kate. – No bo wiecie, Komnata Tajemnic Salazara Slytherina, Dziedzic Slytherina... No jak ten ktoś mógłby nie trafić do Slytherinu?

– Pełna zgoda – przytaknął Dante.

– Chyba zbyt surowo i zbiorowo oceniamy Ślizgonów – powiedziała Lisa.

– Lis, większość z nich to nie tylko Węże, ale po prostu żmije – powiedział Julien. – Draco Malfoy to ich chodząca wizytówka.

– Bo taki ładny? – zapytała Lisa z niewinnym uśmieszkiem.

– To przy okazji – odparł niewzruszony Julien.

– Z tymi przylizanymi włosami? – Kate się wzdrygnęła.

– Ludzie, nie o tym mówiliśmy! – Emma pstryknęła palcami przed nosem brata, jakby chciała chociaż jego przywołać do porządku. – Tu już nie chodzi tylko o to, że to jakaś tajemnica do rozwiązania i to w dodatku taka, której nikt nie rozwikłał od ponad tysiąca lat. Były już trzy ataki, z czego połowa spetryfikowanych do mugolaki. Tu chodzi o bezpieczeństwo! A nauczyciele nic z tym nie robią.

– Właśnie, musimy chronić Dancinkę. – Brooke zgarnęła chłopaka ramieniem i zaczęła go przesadnie głaskać po głowie.

– Ej! – oburzył się chłopak.

– Już dobrze, Dantuś, nie damy złemu potworowi dotknąć twoich ślicznych włosków na twojej ślicznej buzi – zagruchał Julien, zgodnie nabijając się z chłopaka z koleżanką.

– Martw się lepiej o siebie – fuknął Puchon.

– A może zapytamy portrety, czy coś lub kogoś widziały? – pomyślała na głos Lisa.

– Świetny pomysł! – zgodziła się z nią Kate.

– Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam?! – Emma złapała się za głowę. – Ludzie, musimy popytać portrety. Rozdzielimy się, dobra? Idziemy parami.

– Ale może to już jutro? – Julien spojrzał na bliźniaczkę. – Mamy na jutro sporo pracy domowej.

– No i? – Krukonka spojrzała na niego pytającym wzrokiem. – Myślałam, że wszystko już zrobiłeś, przecież to było łatwe.

– No wiem, ale potem Anthony przyniósł taką jedną gazetę, którą normalnie mogą zamawiać tylko jego rodzice...

Emma trzepnęła go w głowę, przez co chłopakowi prawie zsunęły się z nosa okulary.

– Na gacie Merlina, zapomniałam o zielarstwie! – Kate szybko podniosła się z podłogi.

– Pomóc ci? Możesz spisać ode mnie. – Dante wstał wraz z nią, wyrywając się z uścisku Brooke.

– Jesteś moim bohaterem! – zawołała Kate. – Tylko muszę jeszcze zajrzeć do Hermiony. No wiesz, żeby zebrać jej prace domowe i oddać nauczycielom... Nie żebym potem spisywała to, co zrobiła, zadbała, żebym nie mogła.

– To my też się zbieramy – powiedziała Lisa, po czym westchnęła. – Szkoda, że Flitwick wstrzymał próby chóru, brakuje mi tego.

– Więc czym prędzej musimy znaleźć dziedzica – oznajmiła Brooke i wyszła z młodszą przyjaciółką pod rękę.

🥧

Następnego dnia, gdy tylko skończyły się lekcje, cała grupka się rozproszyła po trzech piętrach. Kate i Brooke przepytywały wszystkie zaklęte portrety na drugim piętrze, czy przypadkiem nie widziały czegoś nietypowego.

– Poza wami, uczniami, wałęsającymi się po nocach? Nie – prychnęła jakaś elegancka dama w kapeluszu z wielkim piórem.

– A wie pani, kto się wałęsał? – zapytała Kate słodkim głosem, jakby właśnie prosiła mamę o dodatkową porcję ciasta albo tatę, żeby otworzyć prezenty świąteczne przed czasem.

– A skąd ja mam wiedzieć, dziecko, jak wy się w tych czasach nazywacie? – Kobieta machnęła lekceważąco ręką. – Wy to w tych czasach macie takie wymyślne imiona.

– Moje jest bardzo klasyczne – obruszyła się Kate.

– Zresztą jak nam tu świecicie po oczach różdżkami, kiedy próbujemy spać, to się nie przedstawiacie, co jest wyjątkowo nieuprzejme.

– To może chociaż pani opisze przynajmniej jedną osobę? – poprosiła Kate, nie mając już siły dłużej męczyć się z tym obrazem. Brooke już chyba piąty portret przepytywała.

– To nie powinno być trudne. – Kobieta spojrzała oceniająco na Kate. – Dziewczynka dość podobna do ciebie, pewnie twoja siostra, lubi się błąkać po korytarzach. Nie sposób jej nie zauważyć przez te rude włosy.

– Ginny? – Kate otworzyła szerzej oczy.

– O co chodzi z Ginny? – Brooke podeszła do przyjaciółki.

– O nic takiego, młoda pewnie wychodziła do kuchni. Zawsze lubiła podjadać w nocy. Masz coś?

– Słyszałam o Puchonce i Krukonie w składziku na miotły, Krukonce plotkującej z duchami i lunatykującej profesor Sprout. Aha, i jeszcze o kilku zwierzakach, kilka kotów i ropucha, pewnie Neville znowu zgubił Teodorę.

– Żadnych Ślizgonów? – zapytała Kate.

– Jeśli już ktoś był, to w piżamie, więc nie do rozpoznania. A nawet jakbyśmy wiedziały, jak ten ktoś wygląda, to w szkole jest całe mnóstwo uczniów.

– A my kojarzymy głównie nasz rocznik – mruknęła Kate i odwróciła się do damy w kapeluszu. – Dziękujemy za pomoc.

Razem z Brooke wracała do dormitorium. Nadal zastanawiała się, dlaczego Ginny się tak włóczy. W sumie od świąt rzadko widziała młodszą siostrę. Zwykle spędzała czas sama, raczej trzymając się z dala od ludzi. Nawet z Luną widywała się rzadko. Kate to wiedziała, bo od czasu do czasu zerkała na Mapę Huncwotów. Ale nigdy nie zauważyła siostry w miejscu, w którym nie powinna być...

– Wiesz, wracając do Ginny... To jeden rycerz powiedział, że widział rudą lunatyczkę. Twoja siostra lunatykuje? – zapytała Brooke. Jej włosy były dziś całe błękitne.

– Nie, nigdy tak nie miała – powiedziała Kate. – Zresztą moja rodzina nie jest jedyną rudą grupką w tej szkole. Widziałam co najmniej dwie rude Puchonki i Krukona, a nawet Ślizgona.

– A wasza rodzina na pewno nie jest jakoś powiązana ze Slytherinem? No wiesz, jesteście czystej krwi...

Kate zatrzymała się gwałtownie i spojrzała gniewnie na Brooke.

– Sugerujesz, że moja mała siostrzyczka terroryzuje szkołę? – zapytała ze złością.

Brooke się zawstydziła. Jej włosy zaczęły czernieć.

– Nie, po prostu... Nic nie mamy.

– Nie mamy nic wspólnego ze Slytherinem!

– A kto ma? – zapytała Brooke. – Może jest jakaś książka z drzewem genealogicznym?

– Jeśli jest, to i tak nie znajdziesz tam Weasleyów. Jak w ogóle możesz oskarżać Ginny?!

– Ale ja jej nie oskarżam! Przepraszam, naprawdę nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało...

Kate nieco ochłonęła. Ostatecznie wybaczyła Brooke, bo wiedziała, że nie chciała powiedzieć nic złego. Po prostu szukała poszlak. A Ginny z pewnością po prostu schodziła do kuchni. Tak musiało być.

🥧

– Katie? – Ginny podeszła do siostry.

Był początek lutego. W szkole nadal było zimno, ale walka o miejsce przy kominku nie była już tak zawzięta. Dziś była przedwalentynkowa wycieczka do Hogsmeade, więc pokój wspólny w dużej mierze był dość wyludniony.

Kate podniosła głowę znad książki. Siedziała przed kominkiem sama, bo Harry i Ron poszli z Hermioną do biblioteki, a Brooke poszła z Julienem i Emmą ścigać się na miotłach po boisku.

– Czego chcesz? – zapytała, zerkając na Ginny, która bawiła się rękawem szarego pulowera z czerwono-złotym wykończeniem.

– Kiedy... Gdybyś... - jąkała się dziewczynka. – Jak wiesz, że dzieje się coś złego i to chyba nie twoja wina, to co robisz?

– Czy ktoś ci zrobił krzywdę? – zapytała Kate, zrywając się z miejsca. – Komu urządzić jesień średniowiecza?

Może i nie była wiele starsza od Ginny, a młodsza siostra była irytująca, ale zawsze, ale to zawsze czuła, że musi stać w obronie siostry, nawet jeśli nie była jajkiem, które można łatwo stłuc. Ginny była już pisklakiem, ale takim malutkim i słodziutkim, bezbronnym i zagubionym w tym nowym, wielkim świecie. Kate już swój chrzest bojowy przeszła i wiedziała mniej więcej, co i jak. Miała też doświadczenie w walce z dręczycielami (Patrz: Draco Malfoy). Jeśli ktoś ośmieliłby się skrzywdzić jej siostrę, miałby do czynienia nie tylko z Kate, ale też ze wszystkimi starszymi braćmi.

– Nikomu! – Ginny cofnęła się o krok. – Czemu liczyłam, że mi pomożesz? – jęknęła.

Kate szybko złapała siostrę za rękę.

– Hej, przecież pomogę! Co się stało i kto jest winien?

Kate mimowolnie pomyślała o Dziedzicu Slytherina... Czy Ginny mogła go znać?

– Czemu zadajesz tyle pytań? – pisnęła Ginny.

– Na początku wzięłabym tego kogoś do łazienki i włożyła mu głowę do sedesu, ale obie jesteśmy bardzo drobne, więc to chyba tylko moje fantazje. Ewentualnie uprzykrzałabym temu komuś życie w odwecie albo powiedziała nauczycielom.

Ginny pokiwała szybko głową.

– Dzięki, Katie.

Dziewczynka zniknęła, zanim Kate zdążyła zapytać o coś jeszcze. Ostatecznie wzruszyła ramionami, stwierdzając, że siostra powie o wszystkim profesor McGonagall i cokolwiek złego się działo, Ginny nic nie będzie, a łobuz zostanie wzięty do odpowiedzialności.

🥧

Harry znalazł w toalecie dziennik Toma Riddle'a. Żadne z ich z czwórki, to jest Harry'ego, Hermiony, Rona i Kate, nie wiedziało, kim był Tom Riddle. Według słów Harry'ego dziennik był bardzo stary, a poprzedni właściciel najwyraźniej chodził do szkoły w roku, w którym po raz pierwszy została otwarta Komnata Tajemnic. Niestety dziennik był pusty, a według Hermiony nikt go nie zaczarował tak, by odczytać go mógł jedynie Tom, ani nie użyto niewidzialnego atramentu. Chłopak najwyraźniej zupełnie zapomniał o pisaniu dziennika, co nie było rzadkością – wiele osób zapominało o tym chwilę po kupieniu odpowiedniego zeszytu. W każdym razie nie dowiedzieli się z dziennika kompletnie niczego.

W międzyczasie nadeszły Walentynki. Kate nie mogła sobie wyobrazić gorszego organizatora tego święta niż Lockhart. Rok temu w Hogwarcie nawet nie obchodzono Dnia Miłości tak hucznie. Tymczasem dziś Wielka Sala została udekorowana na różowo, wszędzie widoczne były symbole serca, a kwiaty utrudniały życie każdemu. Mało tego dwanaście krasnoludów przebrano za kupidynów, a każdy z nich przesyłał śpiewające walentynki. Przy samym śniadaniu Kate usłyszała co najmniej cztery, wszystkie głośne i okropne.

– Nie żałuję ani tej pierdzącej poduszki, ani tej farby w szamponie – wymamrotała Kate, patrząc na Lockharta przy stole nauczycielskim.

Brooke omal nie zakrztusiła się jedzeniem.

– Farby?

– Przykrył te zielone loczki tiarą – odparła Kate, wskazując głową na nauczyciela w olbrzymim kapeluszu, po czym ugryzła tosta.

Właśnie wtedy podszedł do niej krasnolud w stroju kupidyna.

– Kate Weasley? – zapytał szorstkim głosem.

– E... nie?

– Tak, to ona – siedząca obok Hermiona spojrzała na nią ze zmarszczonym czołem.

– Miona!

– To tylko walentynka.

– Mam walentynkę dla Kate Weasley – oznajmił krasnolud i zaśpiewał głośno:

Włosy jak cegła i pryszczata twarz,

Aż chciałbym cegłą ją rąbnąć raz.

Biedniejsza niż domowy skrzat, to bardzo znany fakt

Pies Pottera ma godności brak.

W Komnacie Tajemnic likwidację szlam planuje,

Kate Weasley co śmierdzi i pluje.

Kate wpatrywała się z płonącą twarzą w swój talerz, zanim zaczęła rozglądać się za blond fretką. Słyszała, jak sporo osób się śmieje z tych nieudanych rymów i wyjątkowo obraźliwych słów. Zobaczyła Malfoya, który śmieje się najgłośniej ze wszystkich. Chciała zmiażdżyć go jak robaka i popłakać w łazience. Wiedziała jednak, że to może się skończyć atakiem trolla, zamianą w kota lub petryfikacją, więc ze wszystkich sił powstrzymywała łzy wstydu.

Wyszła ze śniadania jako jedna z pierwszych. Nie wiedziała, dlaczego to tak ją zabolało. Malfoy już wiele razy wylewał masę szlamu na nią i jej rodzinę.

Hermiona pobiegła za nią, a po chwili dogonili ich chłopcy. Nie byli to jednak bracia Kate, a Dante i Julien.

– Pomścimy cię, Kate, masz nasze słowo – powiedział Dante.

– Malfoy się nie pozbiera – dodał Julien z diabolicznym uśmiechem.

– Dzięki, chłopaki. Na was można liczyć – odparła Kate, ocierając z twarzy łzy i uśmiechnęła się do przyjaciół.

– Co wy kombinujecie? – zapytała podejrzliwie Hermiona.

– Nic – odpowiedzieli chórem i szybko cofnęli się do Lisy i Emmy, które już na nich czekały.

Później w czasie obiadu wszyscy mieli okazję usłyszeć najgłośniejszą walentynkę ze wszystkich:

Na górze róże, na dole powoje

Kocham cię nad życie kochanie moje.

Dzień i noc o tobie marzę,

Chcę znów zobaczyć z tobą piaszczystą plażę.

Śliskie włosy i śmierdzące pachy,

To nie są dla mnie żadne wady.

Mój bladolicy świetnie całuje,

Kocham cię, Draco Malfoy'u

Twój chłopak.

Może i czarodzieje byli bardzo otwarci nawszystkie orientacje, ale jedno było pewne: Malfoy przeżył upokorzenie izniknął jeszcze zanim śmiechy ucichły.

🥧

– Czy to ostatnie dopisał wujek Julien? – zapytała Alice.

– Tak, sądzę, że to ostatnie było jego dziełem. Twój tata na pewno dodał to o śmierdzących pachach.

– A dlaczego nie podejrzewałaś cioci Ginny? Ale tak na serio.

– Ginny to moja siostra, nigdy bym jej nie podejrzewała o coś złego. Fakt, kiedy była już starsza, to nie wahała się skopać komuś tyłka, ale wtedy przede wszystkim kojarzyła mi się z małym, rudym pisklakiem, który płacze nad losem spetryfikowanego kotka, ma ukochanego pluszowego króliczka i marzy o byciu księżniczką i własnym jednorożcu.

– Czyli to wujek Harry dowiedział się pierwszy?

– Tak właśnie było.

– A byłaś z wujkami w Komnacie Tajemnic? Bo znalazłaś już wejście, tylko nie wiedziałaś, że nim jest. I znalazłaś dziennik w rzeczach cioci.

– Po pierwsze: nie wiedziałam, że to był ten sam dziennik. Po drugie: nie weszłam do Komnaty.

– Ale dlaczego?

– Zaraz do tego dojdę. Na gacie Merlina, po kim ty jesteś taka niecierpliwa? – Kate spojrzała z naganą na córkę.

– Po tobie – odparła bezczelnie Alice.

– Udam, że tego nie słyszałam. W każdym razie już kończymy, bo robi się późno. Na czym to ja stanęłam?

🥧🥧🥧

Kochani moi, oznajmiam, że z czasów ,,Komnaty Tajemnic" zostały już tylko dwa rozdziały! Jestem bardzo ciekawa, czy spodziewacie się tego, co nastąpi w następnym rozdziale.

Mam też nadzieję, że jak dotąd Wam się podoba, i że nie przesadziłam z długością tego rozdziału.

Chciałabym też niedługo pokazać Wam kilka kolaży z głównymi bohaterami, może też kilka rysunków. Co Wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top