28

  Razem z Mają obejrzeli jakiś durnowaty film, na którym o mało nie usunęli. Dziewczyna wciąż leżała na jego klatce piersiowej, a on obejmował ja jedną ręką w pasie, a drugą wsuwał popcorn. Gdy pojawiły się napisy końcowe, dziewczyna przetarła oczy i podniosła się delikatnie.

  - Chyba powinnam wracać do domu. Mama będzie się martwić, jeszcze jak zobaczy ten bałagan...

  Chłopak westchnął przeciągle, bo wcale nie chciał, żeby dziewczyna już wychodziła, potrzebował spędzić z nią trochę więcej czasu niż te dwie godziny. Leniwie pokiwał głową, ale nie odezwał się słowem. Wstał i zszedł po schodach. Włożył szybko buty i ubrał swoją czarno szarą bejsbolówkę.

  - Co ty robisz? - zapytała Maja, która dopiero co gramoliła się na schodach.

  Karol zerknął w jej stronę i uśmiechnął się mimowolnie. Dziewczyna wyglądała pięknie, nie zmieniła się nic przez te trzydzieści sekund, lecz chłopak i tak nie mógł oderwać od niej wzroku.

  - Odprowadzam cię do domu. Chyba nie myślałaś że po tym wszystkim puszczę cię samą, głuptasie!

  Szeroko otwarte oczy dziewczyny zaczęły się powoli zmniejszać, a na jej usta zawędrował lekko stłumiony uśmiech. Miała ochotę podskoczyć z radości i uderzyć o siebie piętami jak jakiś irlandzki krasnoludek. Jednakże opanowała się w porę i wyminęła bez słowa chłopaka, który stał jej na drodze do jej butów.

  Ubrała się i wyszła przytrzymanymi przez Karola drzwiami na zewnątrz. Poczekała chwilę aż chłopak zamknie dom i ruszyła chodnikiem w stronę swojego bloku.

  Szli w ciszy, myśląc na spokojnie o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Z jednej strony cieszyli się, że ten dzień się tak potoczył a nie inaczej, ponieważ zbliżyli się do siebie. A z drugiej było im głupio, że mogli tak myśleć, ponieważ to co stało się przed pójściem do domu chłopaka, nie powinno mieć miejsca i nie powinno się nigdy nie przytrafić nikomu.

  Zatrzymali się przed wejściem do bloku, ale Karol postanowił za nich dwóch, że odprowadzi dziewczynę pod same drzwi. Gdy już znaleźli się pod nimi, Karol spojrzał na dziewczynę i przyciągnął ją bliżej do siebie. Uśmiech wkradł się na jego usta bez ostrzeżenia. Ich usta były oddalone od siebie o kilka centymetrów.

  - Dziękuję za dzisiaj - wyszeptał zbliżając ich usta do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top