15
Te słowa podniosły Karolowi ciśnienie. Może i rzadko wychodził z domu bo zwykle siedział do późna nad książkami, żeby przypadkiem nie rozczarować rodziców, a i tak nigdy nie byli z niego dumni. Nigdy nie usłyszał czegoś takiego od któregokolwiek z nich. Zawsze częstowali go wyzwiskami, bądź uszczypliwymi komentarzami, nawet gdy gdy dostawał upragnione przez nich piątki czy szóstki. Słyszał tylko: "Poszczęściło ci się". Pracował tak ciężko jak tylko był w stanie, a i tak nikt tego nie zauważał.
Był zły na przyjaciela, chociaż ten nie znał jego sytuacji i nie mógł przewidzieć jak bardzo jego słowa go bolą. Naciągnął bluzę mocniej na lewy nadgarstek pełny od starych blizn i chwycił Marcela za ramię.
- Powiedz którą... - powiedział cicho zmieszany.
Marcel uśmiechnął się jak dziecko, a jego oczy zabłyszczały. Pociągnął chłopaka za rękaw i zaprowadził pod klasę Majki. Wskazał palcem na dziewczynę, a Karol zaczął kręcić głową. Ale chłopak nie odpuszczał.
- Daj sobie siana! Nikt do niej nawet nie gada, wszyscy się z niej śmieją. Szkolny dziwoląg. Nic jej się nie stanie jak ktoś ją przeliże. Łatwy cel. - Spojrzał na Karola , który nadal był niepewny. - Albo to zrobisz, albo opowiem wszystkim o...
- Dobra nie kończ, zrobię to! - - wystraszył się Karol.
Niepewnym krokiem ruszył w stronę dziewczyny, która przecież mu się podobała. Nie chciał jej zranić, chciał ą chronić jak najlepiej potrafił. Przez chwilę słabości miał ją tylko wykorzystać i porzucić, a chciał być dla niej całym światem. Chociaż nadal twierdził, że jej nie kochał. Mimo tego czuł do niej coś innego niż do pozostałych lasek w szkole. Gdy nawet szła blisko niego, co nie zdarzało ię zbyt często, uspokajał się, a na sercu robiło mu się cieplej. Przecież nie mógł jej zranić...
- Cześć! - powiedział podchodząc bliżej do dziewczyny. - Słuchaj, mam sprawę...
Dziewczyna popatrzyła na niego swymi dużymi, zielonymi oczami oczami. Wyglądała tak nierealistycznie pięknie, że chłopak przez chwilę zapomniał języka w gębie.
Zastanawiał się przez chwilę czy mówić jej o tej imprezie czy nie, ale przecież nie mógł stać się pośmiewiskiem szkoły... Miał tylko cichą nadzieję, że dziewczyna odmówi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top