24
Był kilka metrów od budynku, w którym mieszkała dziewczyna. Przed wejściem do budynku, przystanął na chwilę i zawahał się. A co jeśli ona nie będzie chciała z nim rozmawiać? Co jeśli po prostu go wyrzuci?
Ścisnął mocniej różowe tulipany, które kupił w pobliskiej kwiaciarni. Miał nadzieję, że jeżeli słowa nic nie wniosą do sprawy, fakt, że pomyślał w ogóle o jakimkolwiek prezencie, jakoś ją przebłaga. Dopiero, gdy wchodził po schodach, uświadomił sobie, że jemu na niej zależy.
Zależało mu, żeby widzieć jej piękny uśmiech, którego nie ubierała na co dzień. Chciał ją rozśmieszać, widzieć jak się śmieje aż do łez. Chciał ją uszczęśliwić. Zależało mu, żeby widzieć jak się na niego złości, bo wyglądała wtedy równie pięknie, jak zwykle. Chciał jeszcze raz zobaczyć jej zaciekłą minę i chęć walki, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Chciał pogłaskać ją po policzku, założyć niesforny kosmyk za ucho, scałować najmniejszą łzę wydostającą się z jej oczu, czy po prostu przytulić ją mocno do siebie i nie pozwolić, by ktoś ją krzywdził. Pragnął zmienić zdanie o niej u każdej znanej mu osoby, pragnął by ją zaakceptowali, tak jak i on to zrobił. To już dawno przestało być jakimś tam głupim zakładem, na który zgodził się w sumie przypadkiem, pod wpływem silnych emocji. O niczym więcej nie marzył niż o zapewnieniu jej bezpieczeństwa czy uszczęśliwienia jej. Chciał, żeby ona chciała go tak bardzo, jak on pragnął jej.
Wchodził w takiej zadumie po schodach, na piętro, które zostało napisane przez Marcela na kartce. Coraz bardziej się denerwował. Zapomniał każdego słowa, nad którym myślał chyba całą drogę do jej domu. Chciał jej tyle powiedzieć, miał idealną przemowę zawierającą i przeprosiny i skruchę, a nawet delikatnie poinformowanie, że dziewczyna nie była mu obojętna. Kilkukrotnie ją zmieniał, udoskonalał i pracował, żeby jej nie zapomnieć. Jednak teraz, gdy stał na jej piętrze, nie mógł sobie przypomnieć ani jednego słowa z całej przemowy.
Z zamyślenia wyrwał go krzyk zza uchylonych drzwi od jej mieszkania. Nie było czasu na przypominanie sobie co miał powiedzieć. Zdecydowanie popchnął drzwi i wparował bez uprzedzenia do środka.
Nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek zobaczy to co w tamtym momencie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top