33. My się tylko przyjaźnimy.

halo halo, jest tu ktoś jeszcze? <cisza> ehh
__________________________________

Muzyka obijała się w moich uszach, dym papierosowy drażnił lekko mój nos, a ciała innych ocierały się o moje, gdy przeciskałam się między znajdującymi się w domu ludźmi. Podążałam za Sophie, nie do końca mając pojęcie, gdzie dokładnie szła, ale wiedząc, ile razy musiała już tu być, nie bałam się o zgubienie w dość dużej ilości nastolatków.

Dom Daniela wyglądał na jeszcze większy w środku niż z zewnątrz. Ściany pokryte były jasnoszarą farbą, a nowoczesne meble w stylu minimalizmu ustawione były pod ścianami. Było tu bardzo stylowo, aczkolwiek jak dla mnie zbyt elegancko.

Weszłam za brunetką do jakiegoś pomieszczenia, które połączone było z salonem. Od razu uznałam że to kuchnia, o czym świadczyła stojąca tam lodówka, kuchenka i ogromny blat, na którym rozciągały się różne butelki z alkoholem oraz jakieś przekąski. Od razu po wejściu do pokoju uderzył we mnie jeszcze mocniejszy zapach papierosów, a po krótkim rozejrzeniu się zobaczyłam stojącego przy ścianie Dylana. Ten, gdy tylko nas ujrzał, podniósł kciuka w górę, co mogło świadczyć o tym, że tort urodzinowy dla Daniela czekał już w lodówce na gospodarza.

- Wreszcie jesteście! - Głos solenizanta lekko stłumiony przez muzykę doszedł nas z wejścia do kuchni. Na raz odwróciliśmy w tamtą stronę głowy i zobaczyliśmy czarnowłosego, który razem z jakimś chłopakiem wchodził akurat do pomieszczenia z kubeczkiem z alkoholem w ręku.

Daniel ubrany był w białą koszulkę, czarne dżinsy i tego samego koloru co spodnie skórzaną kurtkę. Teraz jeszcze bardziej niż zazwyczaj pasowali do siebie z Sophie. Czy oni zmówili się z tymi kurtkami?

- Wszystkiego najlepszego, stary! - rzucił wesoło Dylan, łapiąc w męski uścisk czarnowłosego i poklepał go dłonią po plecach. Daniel rozpromienił się, gdy szatyn powiedział mu coś na ucho, po czym odsunęli się od siebie i chłopak wręczył przyjacielowi jakiś pakunek. - Jestem pewien, że ci się spodoba.

- Ej, daj nam też do niego jakieś dojście - zaśmiałam się, wpychając się przed posiadacza czekoladowych oczu i od razu przytuliłam solenizanta. - No to przede wszystkim zdrowia i spełnienia marzeń. Ile ty już kończysz tych lat?

- Dziewiętnaście - odparł roześmiany chłopak.

- Pff, staruszek - rzuciłam sarkastycznie, odsuwając się od niego i wcisnęłam mu do dłoni torebkę z prezentem. - Przyznaję, że nie wiedziałam co ci kupić, więc wszelkie niezadowolenia proszę kierować do Sophie.

Chłopak pokiwał ze śmiechem głową, a na imię brunetki zaczął rozglądać się z zaciekawieniem po pomieszczeniu. Gdy jego wzrok napotkał Sophie, wciągnął z cichym sykiem powietrze i otworzył szerzej oczy. Zachichotałam na reakcję Daniela i odsunęłam się od niego, żeby moja przyjaciółka mogła złożyć mu życzenia, z czego skorzystała, bo od razu podeszła z delikatnym uśmiechem do niebieskookiego i mocno go przytuliła.

Uśmiechnęłam się na ten widok i podeszłam do blatu z przekąskami, chcąc dać dwójce trochę prywatności. Bez zastanowienia sięgnęłam po wypełniony czymś plastikowy kubeczek i nie patrząc na zawartość, napiłam się. Od razu poczułam gorzki smak oraz ciepło w przełyku.

- Jeśli chcecie, to możecie odnieść swoje rzeczy do mojego pokoju. - Daniel skierował swoje słowa do naszej trójki. - Będzie zamknięta, więc nikt tam nie wejdzie, a sądzę, że nie chce wam się bawić z torbami.

Pokiwaliśmy zgodnie głowami i poszliśmy za czarnowłosym. Przechodząc przez ogromny salon, w którym było co najmniej dwadzieścia parę osób, co chwila ktoś zatrzymywał solenizanta i składał mu życzenia. Gdy weszliśmy już po schodach, które wychodziły z salonu, stanęliśmy w pustym, przestronnym korytarzu. Daniel od razu skierował się na koniec holu, po drodze wyjmując z kieszeni spodni kluczyk i otworzył białe drzwi, wpuszczając nas do środka.

Już w wejściu uderzył we mnie zapach męskich perfum. Rozejrzałam się. Pokój był duży, urządzony w ciemnych odcieniach, a sportowa nuta dodawała mu charakteru. Nie trzeba było się długo zastanawiać, by wiedzieć, że pokój należał do chłopaka.

- Możecie zostawić swoje rzeczy tam, na szafce. - Czarnowłosy wskazał dłonią na biurko i sam odłożył tam nasze prezenty. Odstawiliśmy swoje rzeczy, a ja dałam jeszcze Sophie swój telefon, który włożyła do swojej małej torebki, którą miała mieć przy sobie w ciągu imprezy. Bo przecież telefon zawsze lepiej jest mieć przy sobie, no nie?

Schodząc po schodach, rozejrzałam się po salonie. Był naprawdę ogromny i nowocześnie urządzony. Meble zostały poprzesuwane tak, aby na środku było miejsce do tańca, gdzie swoją drogą masa nastolatków już wywijała do bitów muzyki. Na kanapie przy ścianie siedziało kilka osób z kubeczkami w dłoniach, w rogu było miejsce dla DJ-a, w którym rozpoznałam jednego z chłopaków z drużyny koszykarskiej, a w kuchni, która była połączona z salonem sporym wejściem, zobaczyłam rozmawiającą grupkę osób.

Zmrużyłam oczy i rozpoznając w nich paczkę z mojej klasy, uśmiechnęłam się, po czym szybko do nich podeszłam.

- Hej - rzuciłam na przywitanie, a pięć par oczu od razu padło na mnie. Wszyscy na raz odwzajemnili mój uśmiech.

- Hej, Ashley - odparł Matt, szczupły blondyn z niebieskimi oczami i objął ramieniem drobną czarnowłosą nastolatkę. Była to Lily, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, którą chyba wszyscy lubili. Z tego co wiedziałam, Matt i Lily chodzili ze sobą.

- Dawno przyszliście? - zapytałam, opierając się bokiem o blat i wzięłam z miski całą garść chipsów.

- Kilka minut temu - odparł brunet, dokładniej Jake, a ja kiwnęłam głową i zaczęłam konsumować swoje chrupki.

Zlustrował wzrokiem całą grupkę. Jake i Matt ubrani byli w dżinsy i jednokolorowe koszule. Obaj byli szczupli, więc rzeczywiście wyglądali w takim wydaniu naprawdę nieźle. Lily miała na sobie luźną, czerwoną sukienkę z koronką, a Emily i Miley, czyli pozostałe dziewczyny z paczki, ubrane były w dopasowane topy i dżinsowe spódniczki.

- A ty z kim przyszłaś? - zapytała miło rudowłosa Emily, przyjaźnie się uśmiechając.

- Z Sophie i jej bratem - odparłam, dalej pożerając chrupiące, ziemniaczane plasterki. Choć wiedziałam, że tak naprawdę to z ziemniakami nie miały nic wspólnego.

- Wciąż zapominam, że zadajesz się z Cooperem - zaśmiała się Miley, blondynka z cudownymi, zielonymi oczami i spojrzała na mnie z zamyśleniem. - W sumie to do siebie pasujecie.

- Co?! - wykrztusiłam, prawie wypluwając to, co miałam w ustach. Zakasłałam kilka razy i spojrzałam na nią jak na wariatkę z szeroko otwartymi oczami.

Że niby ja i Dylan?

Chyba tylko w moich snach.

- My się tylko przyjaźnimy - wytłumaczyłam, ignorując nieprzyjemny uścisk w żołądku na własne słowa. Miley zmarszczyła brwi, tak samo jak Emily i Jake, bo aktualnie Matt i Lily byli w swoim świecie, po czym kiwnęła nie do końca przekonana głową.

- Ash! Chodź, idziemy się bawić! - Znikąd pojawiła się Sophie i witając się z paczką skinięciem, jednocześnie złapała mnie za ramię, wskazując głową na parkiet w salonie. Kiwnęłam z ulgą głową i rzucając do paczki krótkie "do zobaczenia później", udałam się za brunetką do salonu.

Przetańczyłyśmy kilkanaście piosenek z rzędu. Bawiłyśmy się naprawdę świetnie, wydzierając się do znanych nam utworów i kołysząc ciałami w tylko nam znane sposoby. Wygłupiałyśmy się jak małe dzieci, nie przejmując się tym, że niektórzy dziwnie na nas patrzyli. To była moja pierwsza potańcówka z Sophie i była zdecydowanie udana.

Gdy po jakimś czasie zachciało nam się pić, przecisnęłyśmy się w tłumie nastolatków, których z każdą minutą przybywało coraz więcej w domu solenizanta i weszłyśmy do kuchni. Od razu podeszłam do blatu i otwierając świeżą butelkę jakiegoś alkoholu, nalałam sobie napoju do kubeczka. Sophie powtórzyła mój ruch i zbijając ze sobą naczynia, wypiłyśmy jednym haustem całą zawartość, a ciepło od razu rozlało się w naszych ciałach. Czując lekki szum w głowie, odstawiłam kubeczek na blat, po czym oparłam się o niego tyłkiem i rozejrzałam się po pomieszczeniu, a to, co zobaczyłam, przyprawiło mnie o przeszywający ból w klatce piersiowej.

Kurwa.

Dylan stał przy blacie po drugiej stronie pomieszczenia i trzymając ręce pod bluzką jakiejś brunetki siedzącej na szafce, zachłannie ją całował. Dziewczyna trzymała dłonie w jego potarganych włosach i cholera, oni byli tak blisko siebie, że miałam ochotę do nich podejść i zwyczajnie odciągnąć tę laskę od niego jak najdalej.

Tłumiąc w sobie zazdrość, która gwałtownie mnie opanowała, zmrużyłam oczy i przyjrzałam się dokładniej brunetce. Widziałam ją pierwszy raz na oczy, nie kojarzyłam jej nawet z widzenia. Chyba nie była z naszej szkoły.

- O tym właśnie wcześniej mówiłam - powiedziała Sophie, patrząc na to samo co ja i przewróciła oczami. Od razu przypomniałam sobie jej słowa, które wypowiedziała przy wchodzeniu do domu Daniela i momentalnie się skrzywiłam.

Nie podobało mi się to.

Westchnęłam zirytowana swoją reakcją na to, co zobaczyłam. Przecież to nie powinno mnie w ogóle ruszać. Byliśmy z Dylanem przyjaciółmi i ja sama się na to zgadzałam, więc o co mi chodziło? Powinnam mieć w dupie to, z kim się całował czy spotykał, a jednak tak nie było i za cholerę nie wiedziałam czemu.

A może wiedziałam i po prostu nie chciałam tego do siebie dopuścić?

Nie zastanawiając się dłużej, sięgnęłam z powrotem po butelkę alkoholu i nalałam sobie kolejną kolejkę, którą szybko wypiłam. Odkładając puste naczynie, spotkałam się z dziwnie zamyślonym, natarczywym wzrokiem Sophie, ale tylko wzruszyłam ramionami i poszłam znowu w kierunku parkietu. Przecież nikt nie mógł zabronić mi się napić. W końcu byłam na imprezie, czyż nie?

Weszłam do salonu, rozglądając się za jakąś znajomą twarzą. Zobaczyłam sporo osób ze szkolnej elity, czy też zwykłych uczniów, których często mijałam na korytarzach, ale nie widziałam nikogo, z kim byłam na bliższych relacjach niż zwykłe wymienianie ze sobą "cześć". Westchnęłam i już miałam zacząć tańczyć sama, gdy poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach, a ktoś odwrócił mnie przodem do siebie.

- Jezus, Jake - jęknęłam z ulgą, łapiąc się za serce, gdy zobaczyłam przed sobą kolegę z klasy. - Nie strasz mnie tak.

- Bez przesady. - Chłopak wywrócił oczami i szeroko się uśmiechnął. Złapał mnie za ręce i pociągnął w głąb tłumu, przy tym prawie się wywracając, na co oboje się zaśmialiśmy, ale już po chwili zaczęliśmy tańczyć do jakiegoś znanego kawałka.

Z tego co zdążyłam dostrzec, Jake nie był typowym, pewnym siebie chłopakiem. Raczej był wrażliwy, dobrze się uczył, bo był jednym z najlepszych uczniów w klasie, oprócz tego był naprawdę zabawny i miły, ale dosyć nieśmiały w stosunku do nowo poznanych osób. Przecież podczas naszych pierwszych wymian zdań w szkole raczej odpowiadał mi półsłówkami, ogólnie unikał większych rozmów. Chyba miał jakąś blokadę przed nowo poznanymi osobami, bo przecież wśród swojej paczki zachowywał się nadzwyczaj śmiało i wyluzowanie. Oprócz tego zauważyłam, że był typem marzyciela. Często widziałam podczas lekcji, jak potrafił gapić się w jeden punkt bez przerwy i zwyczajnie odlatywał wtedy do innego świata.

Z wyglądu Jake był raczej szczupły, miał też może jakieś co najwyżej metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, bo byliśmy ze sobą praktycznie równi. Miał krótko przystrzyżone ciemnobrązowe włosy i dosyć opaloną cerę, a oprócz tego jego rysy twarzy były wyraźne.

- Jak się bawisz? - zapytałam głośno z promiennym uśmiechem, próbując przekrzyczeć muzykę. Brunet obrócił mnie wokół mojej osi i znów złapał w swoje ramiona, na co zachichotałam.

- Świetnie. - Wyszczerzył się chłopak, a ja spojrzałam w jego oczy. W pomieszczeniu było ciemno, ale widziałam ich zielony kolor. - Mam do ciebie sprawę.

- Um, a dokładniej? - zapytałam zdziwiona, a mój kolega z klasy wyraźnie się speszył.

- Potrzebuję... Porady - wyjaśnił zmieszany i zatrzymał się, kiedy lecąca piosenka się skończyła. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o co mu chodziło, ale pociągnęłam go w kierunku wolnej kanapy, żebyśmy mogli na spokojnie pogadać. Usiadłam na materacu i poklepałam miejsce obok siebie, a już po chwili zielonooki siedział obok mnie.

- Więc? - zapytałam, przeciągając samogłoskę.

- Więc... - Chłopak całkiem zmieszany podrapał się po karku i uciekł ode mnie wzrokiem.

- No wyduś to z siebie! - rzuciłam, uderzając go łokciem w bok dla rozluźnienia, a brunet na moje słowa lekko się zarumienił.

O Jezus, on był uroczy.

- Podoba mi się jedna dziewczyna i kompletnie nie wiem, jak mam zagadać - wyrzucił na jednym tchu, uciekając ode mnie wzrokiem, a ja podniosłam wysoko brwi w zaskoczeniu.

- A dlaczego to akurat ja mam ci pomóc? - zapytałam, bo nie do końca rozumiałam, czemu przyszedł akurat do mnie, zamiast zwyczajnie porozmawiać z którąś z dziewczyn ze swojej paczki. Przecież z Jakem się nawet praktycznie nie znaliśmy.

- Bo tą dziewczyną jest Miley - wymamrotał i na jego twarzy pojawił się gorący rumieniec. - Nie mogę pójść z tym ani do Lily, ani do Emily, bo od razy wszystko wypaplają, a ty jesteś tak naprawdę jedyną inną dziewczyną, z którą zamieniam więcej niż jedno słowo - westchnął skrępowany, drapiąc się ze zmieszaniem po karku. - Nigdy nie miałem dziewczyny i za bardzo nie wiem, co w tym wypadku powinienem zrobić, ale jeśli nie chcesz, to przepraszam, że zająłem ci chwilę i...

Brunet zaczął wstawać z siedzenia, nie patrząc w moim kierunku, ale ja momentalnie otrząsnęłam głową i złapałam go za rękę, ciągnąc go z powrotem na miejsce.

- Jasne, że ci pomogę - przerwałam mu z uśmiechem i widziałam, jak przez chłopaka przeszedł od razu cień ulgi. - Więc powiesz mi coś więcej, na czym stoicie?

Jacob rozejrzał się dookoła na tańczących i krzyczących w tłumie nastolatków, ale chyba nie dostrzegł w tłumie nic, co by mu przeszkadzało, bo odwrócił się z powrotem i zaczął opowiadać.

Z Miley stali na relacjach czysto przyjacielskich. Znali się prawie półtora roku, czyli od pierwszej klasy. Jake powiedział mi mniej więcej, jak wyglądały ich stosunki do siebie i cóż, patrząc na to z innego punktu niż on, wywnioskowałam, że oboje na siebie lecieli. A to wszystko potwierdziło mi jedynie spojrzenie blondynki, którą akurat zobaczyłam siedzącą w tłumie i patrzącą się na mnie z lekką wrogością podczas mojej rozmowy z Jakem.

- Wiesz, może zaproś ją gdzieś, abyście pobyli trochę czasu sam na sam - zaproponowałam. - Jeśli będziesz już czuł się na siłach, aby jej powiedzieć co do niej czujesz, wtedy jej wszystko wyjaśnisz. - Wstałam z kanapy i położyłam dłoń na jego barku. - A teraz idę się bawić i tobie też to polecam.

Następnie odeszłam od niego, idąc w tłum ludzi, a gdy tylko spotkałam po drodze Emily i Lillian, dołączyłam do nich i zaczęłam skakać do bitów muzyki.

. . .

Następne półtorej godziny spędziłam na przemian tańcząc i pijąc jakieś drinki, które znajdowałam w kuchni. Bawiłam się razem z dziewczynami z klasy, później dołączyła też do nas Sophie i Jake z Mattem. Wypiłam już sporo, ale jak na razie byłam jedynie lekko wstawiona. Miałam dość mocną głowę. Tego samego jednak nie mogłam powiedzieć o mojej przyjaciółce, która już zaczynała chichotać ze wszystkiego, co mówiła i nieźle chwiać się na nogach.

W między czasie wszyscy odśpiewaliśmy solenizantowi "Happy Birthday" i zjedliśmy tort zakupiony przez rodzeństwo. Oczywiście nie wszyscy, bo większości osób nawet nie obchodziło to, że ktoś miał urodziny - dla nich liczyło się jedynie to, że mogli się za darmo napić. Tak więc jedli tylko zainteresowani.

Między tańczeniem do różnych hitów, patrzyłam również kątem oka na siedzącego na kanapie Dylana, który rozmawiał z Veronicą, będącą na jego kolanach. I nie trzeba było się długo przypatrywać by wiedzieć, że wyraźnie ze sobą flirtowali.

I to chyba w tamtej chwili zauważyłam, że ten chłopak rzeczywiście miał kilka masek, które zakładał w zależności od sytuacji. Przecież gdy był ze swoimi przyjaciółmi, potrafił zmienić się w typowego, wiecznie uśmiechniętego nastolatka, potrafił być też bardzo uczuciowy, miałam wtedy wrażenie, że był tylko zwyczajnym, bezbronnym chłopcem, natomiast gdy dochodziło co do czego, zmieniał się w pewnego siebie flirciarza. I wtedy zdałam sobie też sprawę, że wobec mnie użył już każdej z tych masek. Bo przecież przy naszym pierwszym spotkaniu, gdy wpadliśmy na siebie w szpitalu, był cholernie pewnym siebie chłopakiem, a później w zależności od tego, czy byliśmy wśród jego najbliższych przyjaciół czy sami, ukazywał też kolejne swoje twarze.

Irytowało mnie to, że nie wiedziałam, która jego strona była tak naprawdę prawdziwa.

Gdy po pewnym czasie ludzie zaczęli się już powoli rozchodzić, poszłyśmy z Sophie do kuchni, a raczej to ja tam poszłam, podtrzymując pod rękę brunetkę. Posadziłam ją przy wolnym krzesełku przy wyspie kuchennej, a sama udałam się po butelkę z alkoholem i nalałam sobie kolejkę, od razu ją wypijając. Dosłownie gdy tylko odstawiłam naczynie, zakręciło mi się mocno w głowie, ale zignorowałam to i podeszłam z powrotem do siedzącej przy blacie brunetki i podskoczyłam, usadawiając się tyłkiem na stoliku.

Wiedziałam, że trochę przesadzałam z tym piciem, ale szczerze? Miałam to głęboko w dupie.

- Chodźcie wszyscy do salonu! - Do kuchni wleciał jakiś podpity chłopak, którego kojarzyłam ze szkolnej drużyny. Spojrzałyśmy na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Będziemy w coś grać. No, dalej!

Bez zastanowienia zeskoczyłam z blatu, prawie się przy tym zabijając i widząc brunetkę, która chwiejąc się, jakoś wstała, ruszyłam sama w stronę salonu. Od razu w moje oczy rzuciło się kilkanaście osób siedzących wokół stolika. Rozpoznałam w nich między innymi Dylana, Daniela, którego swoją drogą widziałam tylko kilka razy podczas imprezy w towarzystwie jakichś dziewczyn, Veronicę, jej przyjaciółkę Madison chodzącą ze mną do klasy i inne osoby z elity szkoły, takie jak chłopcy z drużyny. Muzyka była przyciszona, a po salonie przechadzało się już tylko kilka osób, które chwiejąc się, zbierały się już do wyjścia. Rzuciłam jeszcze okiem na zegarek i dłuższą chwilę zajęło rozszyfrowanie mi, co tam było napisane, ale w końcu mi się udało i stwierdziłam, że było przed dwunastą.

- W co gramy? - zapytała jakaś blondynka, którą obejmował inny chłopak.

- Pytanie czy wyzwanie? - zaproponował ktoś.

- Nie no, bardzo oryginalny pomysł - rzuciłam głosem ociekającym sarkazmem i przysiadłam na krawędzi stolika. Mimo moich słów po chwili na środku stolika pojawiła się pusta butelka, a w tym czasie Sophie usiadła obok mnie.

- No to może niech gospodarz zakręci pierwszy. - Daniel skinął głową i wziął do ręki plastikową butelkę, którą od razu mocno zakręcił. Plastikowe opakowanie kręciło się wokół swojej osi dobre kilkanaście sekund, aż wreszcie trafiło na ciemnoblond chłopaka z drużyny.

- To jak, Black, pytanie czy wyzwanie? - zapytał z cwanym uśmieszkiem Daniel, a chłopak bez zastanowienia odparł, że wybiera wyzwanie. - Do końca gry masz siedzieć tu w samych bokserkach.

- Mogłeś od razu mówić, że chcesz mnie zobaczyć bez ubrań - zaśmiał się, z tego co wywnioskowałam Black, a wycie i głupie teksty zaczęły dochodzić z całego grona. A gdy chłopak zaczął przeciągać przez głowę koszulkę, krzyki jedynie się powiększyły, a kilka dziewczyn jedynie z rozmarzeniem na niego patrzyło.

Graliśmy już chyba z pół godziny i nikomu się nie nudziło. W między czasie wszyscy oprócz grających opuścili dom czarnowłosego, więc zostaliśmy sami. Butelka wypadła na mnie dwa razy i po tym jak za pierwszym razem wybierając wyzwanie musiałam wypić szklankę octu i szczerze do tej pory nie wiedziałam, jakim cudem się nie porzygałam, to za drugim razem wybrałam pytanie. Na moje szczęście większość osób było już naprawdę nieźle wstawionych i pytanie było tak bardzo bezsensowne, że nie miałam zbytnich problemów ze szczerą odpowiedzią.

Po pewnym czasie wszyscy ustalili, żebyśmy zmienili grę. Padały różne i naprawdę bardzo dziwne propozycje, a niektórymi byłam wręcz załamana. Chyba jednak przesadziliśmy z tym alkoholem i choć ja jeszcze w miarę nieźle kontaktowałam, naprawdę mocno kręciło mi się w głowie.

- No to może zróbmy tak, że kręcimy butelką i osoby, na które wypadnie, całują się ze sobą? - rzuciła bełkotliwym głosem jakaś dziewczyna, a wszyscy naraz zaczęli zgadzać się z nią i przytakiwać głowami, na co jedynie westchnęłam. Nie podobał mi się ten pomysł.

Bo co jeśli ktoś trafi na osobę o tej samej płci?

Już po chwili butelka poszła w ruch. Kręciła się dookoła własnej osi i kiedy już wstrzymywałam powietrze, myśląc, że zatrzyma się na mnie, ona przekręciła się na jakiegoś blondyna siedzącego obok. Wypuściłam ze świstem powietrze i podniosłam głowę, dzięki czemu zobaczyłam drugi koniec butelki skierowany na rudą przyjaciółkę Collins, Madison.

Nie minęło kilka sekund, a para z uśmiechami (zdecydowanie szerszym u dziewczyny) podeszła do siebie i złączyła swoje języki w namiętnym pocałunku. Zniesmaczona pokręciłam głową i widząc stojącą obok mnie butelkę wódki, wzięłam ją do ręki i bez zastanowienia napiłam się prosto z gwinta. Potrząsnęłam głową, czując mocny, gorzki smak i odstawiłam naczynie na swoje miejsce, po czym spojrzałam na środek kółka, skąd właśnie na swoje miejsce wracali wcześniej się całujący imprezowicze.

Przez następne kilka minut zdążyło wypaść na kolejne trzy pary, z czego jedną z nich była dwójka chłopaków i cholera, jednak ta zabawa była naprawdę świetna, gdy oglądało się dwóch liżących się ze sobą heteroseksualnych facetów. Tak, zdecydowanie alkohol zaczął już we mnie krążyć.

Następna kolejka i kolejny raz butelka poszła w obrót. Patrzyłam jak zahipnotyzowana, na kogo tym razem się zatrzyma i gdy już znowu myślałam, że wypadnie na mnie, butelka wyminęła mnie, zatrzymując się na podpitej Sophie siedzącej obok. Zachichotałam, posyłając jej znaczące spojrzenie, ale gdy obie spojrzałyśmy na drugi koniec butelki, który wskazywał na siedzącego z szeroko otwartymi oczami Daniela, równie mocno wytrzeszczyłyśmy oczy.

Nie wierzyłam w takie przypadki.

Z całego pokoju zaczęły wydobywać się kolejne gwizdy i krzyki i cóż, sama byłam jedną z osób, które im dopingowały, więc wyłam razem z resztą. Popchnęłam lekko zamurowaną dziewczynę w kierunku środka koła, to samo zrobili z czarnowłosym jego koledzy z paczki i już po chwili para stała przed sobą, patrząc się w swoje oczy.

Niebieskooki był zdecydowanie wyższy od brunetki, co wyglądało w cholerę uroczo, a dodając do tego mocno zbudowaną i wysportowaną, aczkolwiek bez przesady, sylwetkę czarnowłosego i drobną figurę dziewczyny, wyglądali razem cudownie. W dodatku Sophie była śliczna, Daniel także nie pozostawał w tyle - oni po prostu byli razem kurewsko idealni.

Więc gdy tylko zobaczyłam, jak oni zbliżyli się do siebie, aż w końcu ich usta się ze sobą zetknęły, pisnęłam głośno z radości, choć mój krzyk i tak był stłumiony gwarem w pomieszczeniu. Ich usta poruszały się w powolny i czuły sposób, ręce mieli ze sobą splecione, a ich ciała były bardzo blisko siebie i cóż. Mogłam śmiało stwierdzić, że oboje byli w sobie zakochani.

Gdy para odsunęła się od siebie, jęknęłam z niezadowoleniem. Całujący się wcześniej nastolatkowie ze speszeniem patrzyli się wszędzie, byleby nie w swoje oczy i widać było gołym okiem, że byli zmieszani mimo alkoholu krążącego w ich krwiach. Po chwili Daniel zrobił krok w tył, odsuwając się tym od brunetki i ruszył z powrotem na swoje miejsce w akompaniamencie gwizdów pijanej młodzieży. Sophie tylko potrząsnęła głową i lekko chwiejąc się na boki, usiadła na miejscu obok mnie i zapatrzyła się w podłogę. Nie wiedząc co zrobić, wbiłam jej żartobliwie łokieć w bok.

- Daliście czadu - zaśmiałam się.

- Nie powieedziałab-bym - wybełkotała pod nosem z plączącym się językiem, na co jedynie wywróciłam oczami i wróciłam spojrzeniem na resztę nastolatków, gdzie już kręciła się butelka. Patrzyłam, jak szybko przez dłuższy czas się obracała, a gdy już wreszcie spowalniała, aż w końcu całkiem się zatrzymała, poczułam mocny uścisk w brzuchu.

No chyba, kurwa, nie.

Dylan, na którego to wypadło, podniósł wzrok naprzeciwko siebie, a na to co zobaczył, szeroko się uśmiechnął. Natomiast mi całkiem zrzedła mina, gdy zobaczyłam wstającą z jednej z kanap Veronicę, która lekko chwiejącym się krokiem szybko podeszła do szatyna. Gdy stała już praktycznie przed moim przyjacielem, ten jedynie rozejrzał się po twarzach innych uczestników zabawy, a gdy jego czekoladowy wzrok trafił na mnie, uśmiech mu pobladł, a cała mina całkiem się zmieniła. Jednak w tamtym momencie blondynka usiadła mu na udach i gwałtownie przyssała się do jego ust, a ja nie mogąc na to patrzeć, zwyczajnie odwróciłam wzrok na pustą butelkę alkoholu przed sobą.

Głośne gwizdy i krzyki towarzyszyły parze przez najbliższe kilkadziesiąt sekund. Nie podniosłam wzroku ani razu, ale gdy kątem oka już widziałam, jak się od siebie odsuwali, sama uniosłam spojrzenie na innych nastolatków. Dziewczyna odeszła na swoje miejsce, a jakiś chłopak złapał w dłoń szyjkę od butelki i kolejny raz zakręcił pustym opakowaniem po jakimś napoju. Butelka kręciła się jakiś czas, a ja lekko nieobecnym spojrzeniem, po tym co się przed chwilą wydarzyło, patrzyłam na to jak po chwili wypadła... Na mnie.

Momentalnie oprzytomniałam i wyprostowałam się na siedzeniu. Przełknęłam ślinę i podniosłam niepewny wzrok, a widząc na kogo wypadło, zmarszczyłam brwi.

Chłopak siedzący naprzeciwko mnie miał ciemnoblond włosy i ciemne oczy. Miał wyraźnie zarysowaną szczękę i szerokie ramiona dodające mu powagi, a na twarzy, tak samo jak u mnie, czaiła mu się nietęga mina. Nie znałam go osobiście, aczkolwiek kojarzyłam go ze szkolnej drużyny i z tego co pamiętałam, chodził także do klasy z Danielem i Dylanem. Chyba nawet kiedyś pytałam się go o coś w szkole, jeśli nie na tej imprezie, ale jeśli miałam być szczera, nie pamiętałam nawet jego imienia.

Także oblizałam nerwowo wargi, bo jakoś nie widziało mi się całować z kimś nieznajomym. I kiedy już miałam zwyczajnie odmówić wykonania zadania, w mojej głowie pojawił się obraz z przed kilku chwil, jak to Dylan przelizał się z blondynką.

Co mi szkodziło? Byłam na imprezie, musiałam wreszcie wyluzować. W dodatku to chyba najwyższa pora, żeby spróbować wreszcie z jakimś chłopakiem, bo od czasu Christiana minęło już parę dobrych miesięcy, a ja wciąż żyłam w jakimś celibacie. A nie chciałam. I choć gdybym miała wybrać chłopaka, z którym chciałabym spróbować po czymś takim, co wydarzyło się w moim życiu, bez zastanowienia wybrałabym pewnego szatyna o czekoladowych oczach, to wiedziałam, że nie mogłam go mieć. Mu zależało na kimś innym.

Potrząsnęłam głową, bo alkohol krążący w moich żyłach już chyba całkiem mnie opanował. Mimo to bez większego zastanowienia w hałasie krzyków i gwizdów innych osób wstałam z miejsca i pewnym krokiem podeszłam do chłopaka. Ten chyba też nie był zbytnio zadowolony z tego zadania, bo gdy byłam już przed nim, równocześnie uśmiechnęliśmy się do siebie blado. A potem, cóż. Jedynie schyliłam się nad sylwetką blondyna i złapałam go za lekko szorstkie od młodzieńczego zarostu policzki i spojrzałam w jego bardzo ciemne oczy.

I nie wiem do tej pory, co mi wtedy odbiło, ale zwyczajnie jeszcze bardziej schyliłam się nad twarzą chłopaka i przycisnęłam jego usta do swoich.

Nasz pocałunek był... Pusty i krótki. Tak, chyba tak trzeba nazwać pocałunek po pijaku i to na spontanie. Nie było między nami jak w tych wszystkich książkach motylków w brzuchu czy dreszczy na ciele. Zwyczajnie złączyliśmy swoje usta w jedność i przez chwilę nimi poruszaliśmy, żeby nikt się do nas nie przyczepił.

Gdy wreszcie się od siebie odsunęliśmy, do moich uszu z powrotem doszły gwizdy. Pomimo to wciąż się nie prostowałam, a moje dłonie nadal spoczywały na twarzy chłopaka.

- Miło cię poznać - wymruczałam cicho z kpiącym uśmieszkiem, a pod palcami poczułam jak blondyn się uśmiechnął.

- Cokolwiek - zaśmiał się. Wyprostowałam się do pozycji stojącej i wyciągnęłam w jego stronę rękę.

- Ashley.

- Mason. - Nastolatek uścisnął moją dłoń z delikatnym uśmiechem, a gdy tylko z powrotem się odwróciłam, rozejrzałam się po twarzach towarzyszy i ruszyłam jak gdyby nigdy nic na swoje miejsce.

Ale potem już nie potrafiłam wybić ze swojej głowy tego dziwnie pustego, czekoladowego wzroku, który zobaczyłam utkwiony w mojej osobie, gdy wracałam na swoje miejsce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top