17. Żałuję, że cię wtedy spotkałam.


W pewnym momencie stanęłam jak słup soli, patrząc na coś, co miało miejsce kilkanaście metrów przede mną.

Praktycznie na środku korytarza stała całująca się para. Dziewczyna - blondynka - miała oplecione nogi wokół bioder chłopaka. Szatyn włożył ręce pod jej koszulkę, a na ten widok aż zrobiło mi się niedobrze. Dosłownie pożerali sobie twarze i miałam wrażenie, że zaraz zaczną się tu pieprzyć. A co najgorsze, już przy pierwszym spojrzeniu poznałam całującego się chłopaka.

Oparłam się bokiem o ścianę i założyłam ręce na piersi. Rozejrzałam się, a widząc zazdrosne spojrzenia wszystkich dziewczyn, cicho prychnęłam.

– Możecie nie wymieniać swoich płynów na środku korytarza? – burknęłam sucho ze złośliwym uśmiechem na twarzy. – Nie wszyscy mają ochotę na żywe porno w szkole.

Na korytarzu zapadła cisza i dało się usłyszeć tylko pojedyncze szepty. Para odskoczyła od siebie jak poparzona, przez co dziewczyna prawie spadła na tyłek, jednak w ostatniej chwili złapała równowagę. Chłopak z zaciśniętymi pięściami rozejrzał się dookoła, a gdy jego wkurzone, czekoladowe tęczówki padły na mnie, wytrzeszczył oczy. Uśmiechnęłam się cynicznie i odpychając od ściany, przeszłam powolnym krokiem w ich kierunku.

– No, kogo my tu mamy. We własnej osobie Dylan Cooper – stwierdziłam przesłodzonym głosem.

– Ashley? – wydukał zaskoczony. Prychnęłam cicho.

– Nie, twój ojciec.

Z całym szacunkiem do doktora Coopera.

Przeniosłam swój wzrok na dziewczynę obok. Śliczna blondynka z łagodnymi rysami twarzy, była może trochę wyższa ode mnie. Jasnoniebieskie oczy, które patrzyły to na mnie to na chłopaka ze zdezorientowaniem i pełne, różowe usta, które były lekko napuchnięte od pocałunku. Miała długie nogi i bardzo kobiece kształty.

Ugh. Idealna.

– Nie mówiłeś, że masz dziewczynę – powiedziałam beznamiętnym głosem, przenosząc wzrok na Dylana.

– Ale ja nie jestem jego dziewczyną – wtrąciła powoli mocno zdezorientowana blondynka.

Zmarszczyłam brwi. Jak to nie byli razem? Przecież przed chwilą pożerali sobie twarze, a wzrok innych uczniów upewniał mnie w przekonaniu, że to nie był pierwszy raz.

I nagle mnie olśniło. Boże, byłam śmieszna, myśląc, że on będzie inny. Że nie będzie taki jak praktycznie każdy chłopak w jego wieku. A tak naprawdę to wszyscy byli teraz tacy sami. Wszystkim zależało tylko na zabawie i znajomościach bez zobowiązań. I widocznie on był tego dobrym przykładem.

Brzydziłam się takimi ludźmi.

Parsknęłam głośno fałszywym śmiechem, wprawiając ich w niemałe zakłopotanie. Można mnie było uznać za niezrównaną psychicznie i pewnie większość uczniów tak o mnie pomyślała.

– Dylan, trzeba było mówić od razu, kim jesteś – powiedziałam rozbawiona, wprawiając go w jeszcze większą konsternację. Podeszłam do szatyna i kładąc dłoń na jego ramieniu, wspięłam się na palce stóp. – Żałuję, że cię wtedy spotkałam – syknęłam mu cicho na ucho i mocno zacisnęłam palce na jego barku.

Po czym odeszłam swobodnym krokiem, przedzierając się przez tłum gapiów, którzy posyłali mi dziwne spojrzenia.

. . .

Usłyszałam dzwonek na ostatnią lekcję, więc wychodząc z łazienki, poszłam w kierunku hali sportowej. Od sytuacji, która wydarzyła się po pierwszej lekcji, byłam tematem numer jeden wśród wszystkich uczniów. Nie do końca rozumiałam o co chodziło, no bo co, nie można normalnie z nikim porozmawiać? Kurde, wkurzały mnie te wszystkie szepty i spojrzenia, które posyłali mi inni.

Huh, a chciałam dojść do nowej szkoły niezauważona.

Weszłam do damskiej szatni i nie odzywając się ani słowem do przebierających się dziewczyn, rzuciłam torbę na ławkę. Wyszłam z pomieszczenia i wchodząc na salę gimnastyczną, usiadłam na trybunach. Sala była ogromna i dosyć nowoczesna, ale jak na razie nie było tu nikogo oprócz mnie.

Wyciągnęłam nogi i odchylając się na siedzeniu, przymknęłam oczy. Byłam cholernie zmęczona po kilku godzinach w tej męczarni.

– Hej. – Usłyszałam damski głos, więc zdziwiona podniosłam głowę do góry. Obok mnie stała ładna brunetka, która, jak mi się zdawało, chodziła ze mną do klasy. Patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem i zaciekawieniem wypisanym w brązowych oczach. – To ty dzisiaj kłóciłaś się z Dylanem?

Westchnęłam poirytowana jej pytaniem i powróciłam do swojej poprzedniej pozycji, zamykając oczy.

– Tak.

Odparłam sucho, nie chcąc dopuścić do dalszego rozwinięcia rozmowy.

– Ugh, nie wierzę, że akurat na tej przerwie nauczycielka od majcy musiała mnie zatrzymać – jęknęła, opadając na krzesełko obok mnie. – Chciałabym to zobaczyć. Chyba jeszcze nikt nigdy nie powiedział czegoś takiego Dylanowi, nie licząc jego znajomych – mówiła z żalem w głosie.

– Czemu? – przerwałam jej i zmarszczyłam brwi w zdziwieniu.

– Wiesz, mało kto ma odwagę tak się do niego odezwać – stwierdziła zamyślona, ale widząc moją jeszcze bardziej zdezorientowaną minę, ruszyła z wyjaśnieniami. – Dylan jest jedną z najpopularniejszych osób w tej szkole, a po prostu nikt nie chce stracić swojej pozycji.

Przewróciłam oczami. Nagle usłyszałam czyjeś rozmowy i zobaczyłam, jak na salę weszła moja nowa klasa razem z wuefistką. Po chwili zaczęli rozgrzewkę, więc spojrzałam na brunetkę obok mnie. Kogoś mocno mi przypominała.

– Dlaczego nie ćwiczysz? – spytałam zaciekawiona. Nie wiedziałam czemu, ale zaczynałam czuć do dziewczyny sympatię. Emanowała jakimś takim lekkim optymizmem i szczerością, które mocno przyciągały do drugiego człowieka.

– W piątek skręciłam sobie nadgarstek – zaśmiała się, pokazując na swoją rękę z bandażem. – A ty?

– Kilka dni temu zdjęli mi gips z ręki – powiedziałam, a mój humor się pogorszył.

– Tak w ogóle jestem Sophie. – Uśmiechnęła się do mnie, podając mi rękę bez bandaża, którą lekko uścisnęłam.

– Ashley.

Reszta lekcji minęła nam bardzo szybko. Dziewczyna opowiadała mi o osobach z klasy i szkoły, przez co jeszcze pewniej się poczułam. Dowiedziałam się, kogo lepiej unikać, a z kim mogłam normalnie gadać. Powiedziała mi też, że blondynka, która całowała się wtedy z Dylanem, nazywała się Veronica Collins. Była najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ale Sophie uważała ją za zwykłą dziwkę, która szmaci się na prawo i lewo. Szczerze? Na pierwszy rzut oka nie było po niej tego widać.

Gdy tylko usłyszałyśmy dzwonek, poszłyśmy do przebieralni po nasze torby. Zarzucając je na ramię, wyszłyśmy z szatni, a potem ze szkoły, nie przestając rozmawiać. Gdy weszłyśmy na parking, dziewczyna zaczęła się trochę nerwowo rozglądać i patrzeć co chwila na telefon. Zdziwiłam się jej zachowaniem, ale nie chciałam być wścibska, więc udawałam, że tego nie widzę.

– Muszę już iść – stwierdziła po chwili, patrząc gdzieś ponad moje ramię. Zmarszczyłam brwi i chciałam się obejrzeć, ale wtedy brunetka przyciągnęła mnie i mocno przytuliła. – Do zobaczenia jutro! – rzuciła wesoło i szybko mnie wyminęła.

Odwróciłam się do tyłu, ale dziewczyna zniknęła już w tłumie osób, które wyszły z lekcji. Zmrużyłam oczy i przez chwilę mierzyłam wzrokiem parking, a gdy moje oczy nagle spotkały się z czekoladowymi tęczówkami, przeszły mnie dreszcze po plecach. Dylan stał kilkanaście metrów dalej przy czarnym Mustangu i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Nie potrafiłam oderwać spojrzenia. Między nami przewijali się uczniowie, którzy pędzili do domu po dniu udręki, więc gdy tylko ktoś przysłonił mi widok szatyna, odwróciłam wzrok i szybko ruszyłam w przeciwnym kierunku.

– Umów się ze mną. – Doszedł mnie niezbyt przyjemny, męski głos. Przystanęłam w miejscu, a przed sobą zobaczyłam ciemnoblond chłopaka, który był mniej więcej mojego wzrostu. Jego twarz pokryta była mocnym trądzikiem, a na nosie miał duże okulary. Był chudy jak patyk i wyglądał jak jakiś kościotrup.

Fuj.

– Um, co? – wydukałam, zastanawiając się, czy żartuje. Chłopak zmarszczył brwi i założył ręce na piersi.

– Umów się ze mną – powtórzył, jakby to było coś oczywistego, a ja zakrztusiłam się śmiechem. Pogięło go?

– A wiesz gdzie jest Ikea? – zapytałam z podniesionymi brwiami. Blondyn przytaknął powoli głową, a ja uśmiechnęłam się złośliwie. – To pójdź tam i kup lustro. Przyda ci się, bo najwyraźniej w domu nie masz żadnego.

Dopowiedziałam i odeszłam w kierunku ulicy. Musiałam iść na pieszo, a jakoś jednak nie miałam ochoty na prawie półgodzinny spacer do domu.

W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, kiedy tak bardzo się zmieniłam. Zawsze byłam trochę wredna dla ludzi, ale ostatnio... Od wypadku zaczęłam być dla niektórych po prostu podła.

Życie polega na ciągłych zmianach.

Tylko czy zmiany zawsze przemienią nas na lepsze? Jeżeli nie, to chciałabym kogoś, kto naprowadzi mnie na tę dobrą stronę.

Tylko nie sądziłam, że życie tak szybko wysłucha mojej prośby...
__________________________________

czytam po ponad dwóch latach i boże jaki cringe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top