24. Podwieźć cię?


– Po prostu oboje są zranionymi chłopcami, którzy pogubili się w życiu.

Jej słowa, jak i wyraz twarzy wyrażały przybicie. Oczy, jakby były zwierciadłem jej duszy, pokazywały straszne przygnębienie, przez co miałam ochotę mocno przytulić brunetkę, ale nie rozumiałam. Nie rozumiałam, co mogła mieć na myśli. No bo co musiało wydarzyć się w życiu chłopaków, że stali się takimi osobami? Do tej pory byłam pewna, że po prostu mieli takie usposobienie, ale po słowach Sophie zaczynałam mieć pewne wątpliwości.

Bo może to prawda i pod maską pewnych siebie narcyzów chowali się po prostu mali i zranieni chłopcy.

– Powiesz mi, co się stało? – spytałam cicho i niepewnie, bo nie chciałam jeszcze bardziej zepsuć humoru dziewczyny. Brązowooka cicho westchnęła, ale to nie było zwykłe westchnięcie. Było przepełnione poczuciem winy, którego nie rozumiałam.

– Daniel miał kiedyś dziewczynę – zaczęła po chwili, a jej oczy zaszły mgłą. Widziałam, że nie chciała o tym mówić, ale mimo wszystko kontynuowała. – Kochał ją. Chodzili ze sobą prawie pół roku i uwierz, że nigdy nie widziałam, żeby Daniel był aż tak szczęśliwy. I wiesz co? Jednego dnia przyłapał ją na zdradzie z jakimś fagasem. Ze złości tak go pobił, że koleś prawie trafił do szpitala. – Brunetka się zaśmiała, ale nie było w tym ani krzty radości. – Dawniej był naprawdę cudownym chłopakiem, ale przez tę sytuację strasznie się zmienił. I mam cholerne wyrzuty sumienia, że temu nie zapobiegłam. Od tamtej pory traktuje wszystkie dziewczyny jak szmaty. Wygląda to tak, jakby po prostu się na nich wyżywał za błędy jego byłej.

– A co z tobą? Przecież się przyjaźnicie – stwierdziłam, a na twarzy Sophie pojawił się jeszcze większy grymas.

Chyba mogłam się nie odzywać.

– Jestem wyjątkiem. Traktuje mnie jak przyjaciółkę, ale wiem że jest tak tylko i wyłącznie dlatego, że jestem siostrą jego najlepszego kumpla. A wiesz co jest najśmieszniejsze? – zapytała i miałam wrażenie, że jej oczy się zaszkliły, ale szybko pomrugała i nie wiedziałam, czy przypadkiem mi się nie zdawało. – Podkochuję się w nim od dwóch lat. A gdy w ostatni weekend tych wakacji prawie trafiliśmy do łóżka po pijaku i prawie spełniło się jedno z moich marzeń, on to przerwał. I nie zgadniesz, co powiedział. – Dziewczyna wzięła głęboki wdech i schowała twarz w dłoniach. – Że nie zrobi mi tego, bo kocha mnie jak przyjaciółkę. Rozumiesz? Jak przyjaciółkę! Wiesz jaki to jest ból usłyszeć od osoby, którą się kocha, że jest się dla niego nikim więcej niż przyjacielem?!

Sophie wyrzuciła ręce w geście irytacji i zrozpaczenia. Otworzyłam usta, bo szczerze mówiąc, nie sądziłam, że dziewczyna naprawdę kochała Daniela. Byłam pewna, że chodziło o jakieś chwilowe zauroczenie, które prędzej czy później by przeszło. Zrobiło mi się jeszcze bardziej szkoda dziewczyny, więc położyłam dłoń na jej opadającej ręce. Sophie podniosła na mnie zaskoczone spojrzenie, więc posłałam jej pokrzepiający uśmiech.

– Ale spójrz na to od tej strony. Kocha cię jak przyjaciółkę, czyli nie jesteś mu obojętna. A w dodatku nie chciał ci zrobić żadnej krzywdy, fizycznej ani psychicznej, więc wychodzi na to, że zależy mu na twoim szczęściu.

Po moich słowach dziewczyna przechyliła głowę na bok i zaczęła przyglądać mi się w rozmyśleniu. Po chwili na jej twarz wpłynął lekki uśmiech, przez co i mój zdecydowanie się poszerzył, bo jednak moje marne pocieszenie coś dało. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę, więc oblizałam nerwowo usta i zabrałam dłoń z ręki brunetki.

– A co z Dylanem? Jego też zdradziła dziewczyna, czy jak?

Sophie momentalnie się spięła i wyprostowała. Zagryzła wnętrze swojego policzka, a jej oczy zrobiły się tak smutne, że od razu pożałowałam własnego pytania. Szybko odwróciłam wzrok, nie mogąc znieść jej zbolałych tęczówek i powędrowałam spojrzeniem po stołówce. Uczniowie siedzieli w różnych grupkach, mniejszych czy większych, śmiejąc się oraz jedząc obiad. Nikt na szczęście nie zwracał uwagi na nas i na naszą dziwną rozmowę, a że stoliki stały w pewnej odległości od siebie, nikt nie mógł nas usłyszeć. Jeszcze raz rzuciłam spojrzeniem po pomieszczeniu, omijając wzrokiem stolik, przy którym siedział brat Sophie wraz z jego znajomymi, bo nie chciałam znów zobaczyć czegoś nieodpowiedniego i z powrotem spojrzałam na brunetkę. Patrzyła się na swoją tackę z jedzeniem bez żadnego słowa, jednak po chwili podniosła głowę i zobaczyłam jej zrozpaczony wyraz twarzy. Jej szczęka zadrżała, gdy dziewczyna już chciała coś powiedzieć, więc szybko ją zacisnęła. Nigdy, od kiedy ją poznałam, nie widziałam jej w aż takim strasznym stanie.

– Jak nie chcesz, to nie musisz mi mówić – podsunęłam cicho, patrząc na nią niepewnie. Sophie pokręciła tylko przecząco głową, lekko wzdychając.

– Nasza mama... Ona zmarła kilka lat temu – szepnęła, z powrotem spuszczając wzrok na blat. I wtedy mnie olśniło. Przecież doktor Cooper, czyli ich ojciec, mówił mi o tym, że jego żona nie żyła. Boże. Dlaczego ja nie skojarzyłam do tej pory faktów? Dlaczego nie załapałam, że chodziło o ich matkę? – Dylan był z nią szczególnie związany. Po jej śmierci zwyczajnie się pogubił i nie mógł znaleźć dla siebie własnego miejsca.

Przygnębiona dziewczyna patrzyła na mnie, a ja otworzyłam szeroko oczy. Straciłam w życiu dwie bliskie mi osoby; moją młodszą siostrę Katie i Christiana, ale nie potrafiłam wyobrazić sobie jaki to ból stracić matkę. Osobę, która była z tobą od urodzenia, wychowała cię, pokazując przy tym prawdziwe wartości w życiu, której zawsze można było się wyżalić i poprosić o poradę. Po prostu... Nie potrafiłam zrozumieć, jak musieli czuć się z tym Sophie i Dylan, jaki musiał być to cholerny ból.

Powiedziona jakąś dziwną siłą spojrzałam na stolik elity szkolnej, od razu natrafiając na to przenikliwe, brązowe spojrzenie. Cholera! Siedzieliśmy kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt metrów od siebie, a tę czekoladową barwę widziałam dokładnie. Szatyn patrzył na mnie, starannie lustrując moją twarz swoim wzrokiem, natomiast ja przymrużyłam oczy, jakbym chciała wejść do środka jego głowy i zobaczyć, o czym myślał. Bo w zasadzie to chciałam. Chciałam wiedzieć czy śmierć jego matki nadal bolała go tak samo i czy wciąż przez to cierpiał.

A nie chciałam, żeby cierpiał.

Dylan posłał mi pytające spojrzenie, gdy zorientował się, jak mu się przyglądałam. Pokręciłam tylko lekko głową, żeby nie zadawał żadnych niemych pytań i po raz kolejny zatopiłam się w jego oczach. Mówiłam już, że były piękne?

Jednak tę cudowną chwilę przerwała Veronica, które nagle wtuliła się w bok chłopaka. W tym samym momencie spojrzeliśmy na blondynkę, która z szerokim uśmiechem i przymkniętymi oczami przytulała się do ramienia szatyna. Nie mogąc na to patrzeć, wróciłam spojrzeniem na tackę z jedzeniem i z powrotem zaczęłam jeść frytki, jak gdyby nic się do tej pory nie wydarzyło.

 .  .  .

Tak jak od prawie półtora tygodnia, wychodziłam właśnie z sali lekcyjnej po ostatniej lekcji. Tyle że tym razem nie było ze mną Sophie, ponieważ od tego wtorku zaczynały się jakieś dodatkowe, cotygodniowe zajęcia z historii, a jak już zauważyłam, dziewczyna uwielbiała ten szatański przedmiot, więc oczywiście się zapisała.

Wyszłam szybko z budynku szkoły, biorąc po drodze książki z szafki, którą swoją drogą miałam na drugim końcu szkoły i znalazłam się na parkingu. Jak zwykle było tu bardzo dużo uczniów, którzy szybkim krokiem opuszczali sami lub ze znajomymi dziedziniec szkoły, byleby jak najszybciej wrócić do domu. Skierowałam się w stronę ulicy powolnym tempem, ponieważ musiałam jechać busem, który niestety przyjeżdżał dopiero za kilkanaście minut. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, żeby zwyczajnie rzucić się na łóżko i pójść wreszcie spać, ale tutejszy rozkład jazdy nie zbyt mi pomagał. Na samą myśl o spaniu zebrało mi się na ziewnięcie, więc przyłożyłam dłoń do twarzy i dotleniłam swój mózg.

Nagle ktoś złapał mnie za łokieć, więc zaskoczona odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Dylana. Chłopak przez dłuższą chwilę przyglądał się mojej twarzy dziwnym wzrokiem, przez co posłałam mu zdezorientowane spojrzenie, po którym brązowooki potrząsnął lekko głową i szybko puścił moje ramię.

– Um, chciałem się zapytać, czy widziałaś gdzieś Sophie – oznajmił Dylan swoim niskim tonem, który był wyjątkowo lekko zachrypnięty. Chłopak cicho odchrząknął, żeby doprowadzić swój głos do porządku, po czym spojrzał na mnie wyczekująco, gdy ja stałam wpatrzona w jego przystojną twarz bez ruchu. Pomrugałam szybko oczami, przełykając ślinę.

– Uh, z tego co wiem, poszła na kółko z historii – odpowiedziałam lekko zdziwiona. Szatyn podniósł wysoko brwi, po czym westchnął z irytacją.

– Oczywiście księżniczka nie pofatygowała się, żeby mnie o tym poinformować – burknął podrażniony, podnosząc z frustracji oczy ku niebu. Parsknęłam krótko śmiechem, bo jednak to tak bardzo pasowało do brunetki. Chłopak na mój gest lekko się uśmiechnął, a mi zaczęło mocno bić serce i myślałam, że po prostu zaraz tam zejdę tuż przy jego stopach. – W każdym razie nieważne. Podwieźć cię?

Otworzyłam odruchowo usta, żeby odmówić, ale zatrzymałam się w bezruchu. Jego propozycja była bardzo kusząca, zważając na to, że jakoś nie miałam ochoty na kilkunastominutową podróż, będąc ściśnięta przez obcych ludzi w autobusie. Szybko zamknęłam szczękę, zdając sobie sprawę, że musiałam wyglądać idiotycznie z tymi szeroko otworzonymi ustami. Lekko się uśmiechnęłam, chcąc zamaskować speszenie i kiwnęłam głową, zgadzając się na jego propozycję.

– Jeśli możesz to jas...

– Ja ją odwiozę.

Gwałtownie odwróciliśmy się w kierunku zachrypniętego głosu, który tak dobrze znałam. Patrick stał tuż przy nas, lekko się do mnie uśmiechając, jednak gdy odwrócił głowę w kierunku Dylana, na jego twarz wpłynął grymas. Zaczął patrzeć na chłopaka z wyraźną niechęcią, którą szatyn najwyraźniej równie mocno odwzajemniał.

– Co tu robisz? Nie było cię na lekcjach. – Przerwałam krępującą ciszę, nie mogąc znieść dziwnego napięcia między nimi. Oboje spojrzeli na mnie w jednym momencie, a ja mimowolnie im się przyjrzałam i zauważyłam, że wzrostem sobie dorównywali. Co oznaczało, że oboje byli cholernie wysocy.

– Zaspałem – odparł, machając zbywająco dłonią. Oblizałam usta, nie do końca wierząc blondynowi i chyba nie tylko ja mu nie uwierzyłam, bo Dylan popatrzył na niego nieufnie. – To co, jedziemy?

Otworzyłam usta, nie wiedząc co powiedzieć, ale odpowiedź od razu nasunęła mi się na język, gdy zobaczyłam idącą w naszym kierunku Veronicę. Patrzyła na mnie z lekką złością, więc szybko przeniosłam wzrok na brata Sophie.

– Dzięki za propozycję, ale pojadę z Patrickiem – powiedziałam do chłopaka, wzruszając ramionami. – Mieszkamy obok siebie, więc to nie będzie żaden problem, a tobie nie będzie po drodze mnie odwozić.

Szatyn otworzył zdziwiony usta, chcąc coś powiedzieć, ale ja szybko odwróciłam się do tyłu i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Usłyszałam jeszcze tylko aksamitny głos blondynki, która zapytała się Dylana, czy pojadą do jej domu i jego ciche potwierdzenie, od którego znowu poczułam to nieprzyjemne ukłucie w brzuchu.

Po chwili już razem z Patrickiem wyruszaliśmy w drogę do domu autem jego ojca. Między nami zapanowała cisza, jednak była ona przyjemna i mi całkowicie odpowiadała. Nie miałam najmniejszej ochoty na żadne rozmowy po tym całym dniu.

Kątem oka widziałam, jak blondyn przygryzał lekko wargę i stukał palcami do rytmu muzyki lecącej z radia. Widziałam, że był bardzo spięty i poddenerwowany, czego kompletnie nie rozumiałam. Gdy zatrzymaliśmy auto na światłach, Patrick przełknął ślinę, a jego palce zaczęły wystukiwać trochę szybszy i niepasujący do melodii rytm. Zmarszczyłam niezrozumiale brwi i odwróciłam głowę całkowicie w kierunku chłopaka, dokładnie lustrując go wzrokiem. Wyczuwając moje spojrzenie, wziął głęboki wdech i już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale nagle światło zmieniło się na zielone i musieliśmy ruszyć.

Po kolejnych dziesięciu minutach jazdy w ciszy, która stała się bardzo krępująca, zatrzymaliśmy się przed naszymi domami. Nie wiedziałam jak się zachować po tej dziwnej podróży, więc otworzyłam drzwi pasażera i wysiadłam z auta, po czym schyliłam się lekko w kierunku blondyna.

– Cześć, Anderson.

– Pa, słońce – odpowiedział cichszym niż zwykle głosem i wysilił się na niemrawy uśmiech, patrząc się gdzieś przed siebie. Szybko zatrzasnęłam drzwi samochodu, nie mogąc znieść tej dziwnej sytuacji i ruszyłam w kierunku białego domu.

Po chwili już rzuciłam się na łóżko w swoim pokoju, a w tym samym czasie usłyszałam dźwięk powiadomienia przychodzący z mojego telefonu. Podniosłam lekko biodra, wyginając się w łuk i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni urządzenie. Jednak gdy już podświetliłam ekran, całkowicie zamarłam, nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć.

Od: Patrick

jutro po pierwszej lekcji w sali gimnastycznej. musimy pogadać.

__________________________________

jak widzicie jakieś błędy, to piszcie, bo nie mogę się w ogóle skupić uhh

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top