Rozdział 11 - Złe samopoczucie...

Rin

Od rana dziwnie się dziś czułem. Mimo, że powinienem się wyspać czułem ciągła senność. Oprucz tego miałem wrażenie, że wszystko jest cholernie nudne. Kompletnie nie miałem wychodzić z łóżka, a już na pewno domu. Jednak musiałem, gdybym zaraz po tym jak pogodziłem się z Sanielem nie przychodził do szkoły to pomyślałby, że go unikam. Czy coś.

W dodatku musiałem zabrać swoją parasolkę od Night bo jeszcze mi jej nie oddała.

W dodatku rano, gdy matka podała mi śniadanie, automatycznie się skrzywiłem. Nie miałem najmniejszej ochoty na jedzenie, wręcz było mi niedobrze na jego widok.

Właśnie szedłem do szkoły. Miałem zwieszoną głowę i ręce w kieszeni. Jakoś tak było mi zimno.

Usłyszałem za sobą kroki, odwròciłem się i spojrzałem w tamtą stronę.
Była to Night biegnąca w moja stronę z kromką chleba w buzi, dopinając guziki koszuli on mundurku, rozwiązanym prawym butem, krzywo naciągniętymi nadkolanòwkami i jako wisienka na torcie spódnice na lewą strone.

Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech.

Dobiegła do mnie.

-A ty jak zwykle na przypale- powiedziałem, a ta popatrzyła się na mnie zdziwiona.

Rozjaśniłem jej sytuacje wskazując na jej spódnice, nadkolanòwki i buty.

-O moi bogowie!- zawyła żałośnie jak to zobaczyła, po czym dodała- To się wyjaśniło, czemu wszyscy się tak na mnie patrzyli.

Szybko poprawiła długie ala skarpety i zawiązała buta, jednocześnie dokańczając chleb.

Z spòdnicą nie miała co za bardzo zrobić, bo się przecież nie rozbierze na środku ulicy.

Żeby nie było to aż tak widoczne, dałem jej moją chustę. Miałem ją wcześniej zawiązaną na szyi, żeby nie było mi aż tak zimno. Nie chciało mi się zakładać nic wierzchnego.

Od razu jak pozbyłem się części ubioru, zrobiło mi się zimniej, ale nie pokazywałem tego po sobie.

Dała mi jeszcze parasolkę i ruszyliśmy do szkoły.

Przed bramą szkoły, przystanąłem i rozejżałem się za Sanielem. Nie musiałem go długo szukać wzrokiem.

Nasze spojrzenia się skierowały, Night też przystanęła i popatrzyła się w tą samą stronę co ja, będąc zdziwiona.

Czarnowłosy chyba zrozumiał przekaz, bo do nas podszedł.

-Hejka, Rin- przywitał się szeroko uśmiechając.

-Yhm, hej- odpowiedziałem mu, lekko zawstydzając. Ta sytuacja była naprawdę żenująca, oboje byli zdziwieni i wyczekiwali tego co powiem- Jeszcze się nie znacie- mruknąłem, najpierw wskazując na dziewczynę- To jest Night Mare, moja stara znajoma- po czym pokazałem na chłopaka- A to Saniel Arashiyoru.

Saniel się tylko uśmiechnął szeroko do niej. Ona za to najpierw stała jak zdębiała, po czym wykonała trzy skoki w tył i zrobiła z rąk na nas okadrowanie.

-Kyaaa!- pisnęła po chwili.- Bogowie, jesteście tacy słoooodcy!

Szybko pobladłem.

-O, cholera! Na śmierć zapomniałem- mruknąłem cicho.

-O czym?- zapytał Saniel, co chwile zerkając na piszczacą i zachwycającą się nami dziewczynę.

-Night jest yaoistką- szepnąłem.

-Hm. To wyjaśnia jej zachowanie- odpowiedział, po czym zwrócił się do niej- Wybacz, ale nie jesteśmy parą.

-Hahaaha- zaśmiała się, po czym poważnym tonem dodała- Jeszcze nie.

-To brzmi jak groźba.- szepnął do mnie.

-Nie da się ukryć- odszepnąłem mu.- Ogar, Night. Jeszcze chwila i więcej osób zobaczy twoją spódnice nałożoną na lewą stronę.- zwròciłem się do niej, na co natychmiast zareagowała.

-Sorki, zobaczymy się w klasie!- krzyknęła i pobiegła do szkoły.

Ja tylko westchnąłem i ruszyłem w stronę szkoły, a Saniel za mną.

Miał nowy temat do rozmowy, którym była Night. Co jakiś czas mnie pytał o jakiś szczegół związany z nią. Ale ogólnie, raczej mówił o spostrzeżeniach wobec niej.

Szczerze, słuchałem go jeszcze mniej niż zazwyczaj.

Zaczęła mnie boleć głowa i gardło.

Zmieniliśmy buty i ruszyliśmy do klas, po czym jak zwykle rozstaliśmy się przy mojej.

Miałem wrażenie, że z lekcji na lekcje czuje się gorzej.

Doszły mi jeszcze zimne dreszcze, zawroty głowy i miałem wrażenie, że moje mięśnie i kości poszły se na bilarda.

Kompletnie nie mogłem się skupić na lekcjach, w dodatku przysnąłem z 6 razy.

W końcu nadeszła długa przerwa. Na poprzednich, co było dziwne Saniel mnie nie odwiedził. Ale gdy tylko zadzwonił dzwonek na tą, już czekał za drzwiami.

Była dziś ładniejsza pogoda, niż przez ostatnie dobre dwa tygodnie. Może nie było idealnie czyściutkiego nieba, ale przynajmniej nie padało.

-Idziemy Rin?- zapytał uśmiechnięty Saniel, popatrzyłem się na niego, probòjąc dojść do tego co powiedział i co odemnie chce.

-Gdzie idziecie?- włączyła się Night.

-Na przerwę. Razem. Sami- powiedział, dając do zrozumienia dziewczynie, że raczej nie chce jej towarzystwa.

Odpowiedzią na jego wypowiedź był tylko krwotok z nosa, i od razu była zajęta szukaniem chusteczek w torbie.

Zawsze, gdy zaczynał się temat Yaoi jakoś tak się ożywiała.

-Więc?- pognalił mnie czarnowłosy.

-A tak. Chodźmy- odpowiedziałem patrząc się na niego. Miał takie ładne męskie rysy twarzy. Był piekielnie przystojny i na dodatek ten czerwone, okrągłe kolczyki w uszach.

Sam miałem kolczyki, dokładnie złote kółka, ale nie dodawały mi jakiejś pięknąści.

A jego, podkreślały wachający się kolor oczu, bardziej przechylając szalę na stronę czerwieni.

-Rin?- zapytał, zaniepokojony Saniel. A ja zdałem sobie sprawę, że się na niego gapie.

-Ym. Wybacz- rzuciłem, wstajac i zarumieniłem się.

Gdy wchodziliśmy po schodach na dach, miałem wrażenie jakby coś wyssało ze mnie całą energię. Szybko się zdyszałem i przystanąłem.

-Wszystko w porządku?- zapytał Saniel, który szedł bardzo z przodu i teraz cofnął się na pòł-piętro, żeby na mnie poczekać.

-Jasne- powiedziałem i postarałem się szybko dojść na tamto pòł-piętro.

Nie był to najlepszy pomysł.

Gdy już stanąłem na kawałku równej podłogi, dumny z siebie, zakręciło mi się w głowie. Poczułem bezwład w ciele,  a oczy zaszły mi mgłą, która po chwili zamieniła się w całkowitą ciemność. Jedyne co zdąrzyłem usłyszeć to moje imię i poczułem jak ktoś mnie łapie.

Poczułem jakbym wynòżał się z wielkiego zbiornika wody.

Otworzyłem oczy, ale szybko je zamknąłem z powodu oślepiającej mnie bieli.

Szybko się jednak przyzwyczaiłem i podniosłem do siadu. Ciągle źle się czułem.

Zobaczyłem trzy osoby. Saniela, Night i pielęgniarkę.

Pierwsza odezwała się ta ostatnia.

-W końcu do mnie dotarłeś, Shizukani-kun. Tyle razy miałeś według nauczycieli tutaj być, a nigdy Cię nie było, że zaczynałam się już martwić.- rzekła ironicznie.

-Bogowie, już myślałam ,że umierasz. Wiesz, że masz prawie 40 stopni gorączki?!- powiedziała zaniepokojona Night.

-Tak szybko się mnie nie pozbędziesz- odpowiedziałem jej i wstałem, co nie było dobrym pomysłem, bo się zachwiałem. Na całe szczęście złapał mnie Saniel.

W tym samym momencie do gabinetu weszła moja zaniepokojona matka.

Pożegnałem się z Sanielem i Night, po czym razem z matką pojechałem do domu.

Biedny Rinuś! Nabawił się choroby. To wcale nie tak, że przed pisaniem rozdziału autorka czytała artykuły w internecie na temat przeziębienia i grypy oraz czym się różnią.
Ale nie ważne. Ważne jest, że Night okazała się yaoistką. Myślicie, że przyczyni się do romantycznych relacji naszych bohaterów. A może pojawi się jeszcze jakaś yaoistka?
Ktòż, to wie. Oczywiście, widzą to następne rozdziały!
Do zobaczenia!

Opublikowane: 20.07.2020

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top