5. Na loczki Felka Masse!

Gdybym mógł, wyniósłbym pod niebiosa fakt, że Feliks Masse uwielbiał informatykę. Postawiłbym mu pomnik ku uciesze harcerek z drużyny Amandy i składał tam kwiaty co tydzień. Po kilku narzekaniach na serwery, dwóch kawach i jednym ciastku z Lubaszki, przyboczny namierzył konto Idy na messengerze. Zdziwiłem się, że nie ma konta na facebooku, a korzysta tylko z messengera, ale pomyślałem, że może to było dla niej jakimś ułatwieniem w kontaktach z drużyną, a nie zmuszało do udostępniania od razu fejsowi swoich danych. Zamiast imienia i nazwiska miała wpisane tylko Ida Aster.

Siedzieliśmy akurat w parku, próbując opracować plany biwaków dla swoich drużyn, gdy przypomniałem sobie o jego odkryciu.
—  Felek? — zacząłem niepewnie, opierając się o jedno z drzew w Ogrodzie Saskim. — Co ja mam do niej właściwie napisać? "Hej, spodobałaś mi się na Powązkach, może pogadalibyśmy jeszcze trochę?"
—  Oby nie była sztywna. — Zaśmiał się, kartkując charakterystyki. — O, Maciek poprowadzi zwiady, będę miał mniej roboty.
— Felek, poważnie pytam. — Westchnąłem i przygryzłem wargi.
—  Typie, skoro byłeś zdolny przestalkować pół internetu, to wymyślisz coś, żeby zagadać. No błagam cię, który mamy wiek. Nie musisz prosić jej ojca o pozwolenie, nie musisz słać podarków całej rodzinie. Choć u la la, chciałbym dostać podarek, jakbym był panną. I to nie jeden. Chyba Amanda ma niedługo urodziny. — Zerknął w kalendarz.

W tym czasie kliknąłem w ikonkę na messengerze i przez chwilę patrzyłem na zdjęcie profilowe. Tak, to była ona. Długie, kasztanowe włosy i szare oczy, wyróżniające się na tle piegów, które zdobiły jej twarz. Wpatrywałem się w ten obrazek dłuższą chwilę. Uśmiechała się na tym zdjęciu. Tym samym delikatnym uśmiechem, co wtedy.
—  Wyglądasz jakby uśmiech miał rozsadzić ci policzki. — Felek pstryknął mnie w ramię, na co roześmiałem się tylko, prawie niszcząc naszą idealną konstrukcję z poskładanych w łódki planów zajęć. — Co takiego superowego jest w tym małym urządzonku?
—  Zobacz. — Pokazałem na zdjęcie Idy i ponownie się uśmiechnąłem. Przyjaciel pokiwał głową.
—  Na loczki, nieźle, nieźle! Śliczna jest! — powiedział z uznaniem. — Napisz do niej. Teraz. Chcę być świadkiem najlepszej harcmiłości w tym roku.
—  Nie dodawaj przed każdym słowem harc, błagam cię. — Przewróciłem oczami.
—  Harcale, harcczemu, to harcież harcowne! — Położył się na trawie, czytając jednocześnie rozpiskę jedzenia. — Borze szumiący, dlaczego oni tak kochają pasztet... Wstyd mi za moje dzieci.

Słuchając go, jednocześnie wpatrywałem się w pustą konwersację. Kliknąłem Dodaj w Messegerze i klawiatura pokazała się na ekranie.

Ja: Czuwaj! Nie wiem czy mnie pamiętasz, ale poznaliśmy się pierwszego sierpnia przy grobie Rudego i Alka. Janek z Czarną Chustą wita cię serdecznie i kłania się nisko. Może nie powinienem do Ciebie pisać, może też mi nie odpowiesz, ale chciałbym, abyś wiedziała, że tamta rozmowa dała mi wiele do myślenia. Cieszyłbym się, gdybyśmy mogli ją dokończyć. Dziękuję i życzę Ci dobrego dnia!

Wysłałem. Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy niebieska strzałeczka posłała wiadomość.
Feliks, w dalszym ciągu leżąc, spojrzał na mój telefon. Loki wpadały mu na czoło; powinien się ściąć. definitywnie.
Ziewnął i przeczytał wysłaną wiadomość. Po tym zmrużył oczy i zaczął nucić coś pod nosem. Wyglądał na zupełnie oderwanego od tego, do się dzieje.

Zresztą, ze mną było tak samo. Stresowałem się, nie potrafiłem wyłączyć transmisji danych i zgasić ekranu. Ręce drżały mi ze zdenerwowania. Bałem się, że napisałem coś nie tak, że Ida pomyśli, iż jestem głupkiem, albo stalkerem. Dobra, z tym drugim nawet bym się zgodził.

Oparłem się o drzewo i wpatrzyłem w parę idącą alejką muz. Zazdrościłem im. Sam nie wiem czego. Może po prostu bliskości? Jakiegoś poczucia przywiązania? A może chciałem zbyt bardzo być kochany?
Chciałem trzymać kogoś w ramionach i zapewniać o tym, że kocham, że będę, że jestem. Kocham. Tak strasznie wyświechtane słowo dzisiaj. Wytarte.

— Podziwiam twoją wytrwałość, Las. — przyznał Felek, składając samolocik z jakiejś kartki. — Spokojnie, to moja charakterystyka. Nie będzie potrzebna. — Pochwycił mój wzrok.
— Sam się starałeś o Amandę, każdy wie... To, co zrobiłeś, gdy odeszła... — Położyłem się obok i patrzyłem na niebo. Było takie czyste, żadnej chmurki. Jak pusta kartka, na którą nikt nie wylał białego puchu.

Pomyślałem o tym, co będzie, jak już ją zobaczę. Gdy spojrzę w te szare oczy. Czy to minie? Czy może była tylko snem? Ale w takim razie dlaczego wciąż chciałem śnić? Idiota.

— Janek. — Felek uniósł się na łokciu. — Każdy facet by to zrobił. Są takie osoby, dla których warto. I myślę, że taka jest Ida. A jeśli cię wystawi, to stary, masz u mnie co chcesz, mogę ci nawet wykupić wszystkie zabawki z Happy Meal, albo wskrzesić Polę Negri. Z tym drugim gorzej, ale dam radę. Tylko nie bądź wybredny.

Zaśmiałem się i zamknąłem oczy.
Wieczorem mój telefon zawibrował.

Twoja prośba została zaakceptowana przez użytkownika Ida Aster.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top