1.Bo nikt inny nie spełnia moich wymagań.


W nowojorskim Instytucie dwójka Łowców właśnie była w trakcie treningu pod okiem Hodga. Melody nieuważnie postawiła stopę ,przez co szala zwycięstwa po raz kolejny przechyliła się na stronę ciemnookiego, który jednym sprawnym ruchem powalił dziewczynę na ziemię. Moon próbowała jeszcze wstać, jednak wszystkie jej wysiłki szły na marne, gdyż Alec był zbyt silny. Chłopak podał rękę przyjaciółce i dźwignął ją w górę, gdy wstała ,razem wyszli z Sali Treningowej.

― Teraz to już musisz mi pomóc z tymi raportami, Mel.― powiedział satysfakcjonującym tonem chłopak, patrząc na dziewczynę.

― Już więcej z Tobą nie trenuje, zawsze przegrywam i muszę siedzieć nad raportami.― fuknęła niezadowolona siedemnastolatka i poszła za chłopakiem w stronę nawy głównej.

― Mówisz tak za każdym razem, a potem ci przechodzi. ― chwycił dziewczynę za ramię i usiedli.

― Bo nikt inny nie spełnia moich wymagań.― uśmiechnęła się w jego stronę i odeszła do biurka.

― Jasne... Nic już nie mówiąc, wzięli się do pracy, obydwoje zasiedli do raportu z ostatnich misji.

Lightwood pracował nad ostatnią misją, a Melody na misją sprzed kilku dni. Po chwili, gdy chłopak skończył pracę, zerknął na dziewczynie ,a ona odwróciła odruchowo głowę w jego stronę. Patrzyli przez parę sekund na siebie i zrozumieli bez słów, że obydwoje ukończyli już raporty dla Clave.

― To, co teraz robimy?― spytała odrobinę znudzonym tonem dziewczyna.

― Sprawdźmy,co pysznego przygotowała Izzy― rzucił chłopak i poszedł w kierunku kuchnia, a Moon zaraz za nim.

― Pfff, chyba chciałeś powiedzieć trującego.― zaśmiała się dziewczyna, a Alec uśmiechnął się do siebie.

Gdy doszli na miejsce, faktycznie w kuchni Izzy przygotowywała jakąś potrawę, a oprócz niej w kuchni siedział Jace, który popijał kawę i rozmawiał o czymś z brunetką.

― Kogo moje piękne oczy widzą, czy to nie piękna Melody Moon?― spytał z zawadiackim uśmiechem Jace, a Izzy się lekko zaśmiała.

― We własnej osobie, mój drogi przyjacielu. Co gotujesz Izzy?― spytała ciekawskim tonem dziewczyna, gdyż breja, którą zauważyła, niczego jej nie przypominała.

― Próbuję przyrządzić Rojak, jednak chyba coś mi nie wyszło. ― odpowiedziała dziewczyna, jeszcze raz zerkając na talerz z potrawą.

― A kiedykolwiek ci wyszło?― zaśmiał się blondyn wraz z nim Alec, a Melody nie mogła powstrzymać uśmiechu. Prawdą było, że Isabelle nie potrafiła gotować, nieważne jak bardzo się starała.

― Może coś pomyliłaś i przez to nie wyszło. Sprawdź przepis, Izzy. ― Mel zawsze starała się pomóc przyjaciółce, widząc ile wysiłku wkłada w gotowanie.

― Już go sprawdzałam i wychodzi na to, że wszystko jest dobrze. Nieważne spróbuję to ugotować później, może wtedy wyjdzie. ― rzuciła wesoło dziewczyna

― A właśnie gdzie byłaś? Nie widziałam cię już dłuższą chwilę.― spytała ciekawska dziewczyna.

― Najpierw trenowałam z Aleciem, a później pisaliśmy raporty.― odpowiedziała Łowczyni spokojnym głosem.

― Razem?― spytała Izzy, która w ogóle nie była zaskoczona tym, że jej przyjaciółka spędzała czas z jej starszym bratem.

-Przecież zawsze trenują razem, a potem piszą te rzekome raporty.― wtrącił się Jace, za co zarobił kopnięcie w kostkę od Aleca za ostatnie słowa.

― Te rzekome raporty nie napiszą się same Jace i zajmujemy się nimi my, jak zawsze zresztą. ― wtrącił się tym razem Alec.

― Nieważne, wrócimy do tego później― Isabelle puściła oczko swojej przyjaciółce.
― Co powiecie na jakąś imprezkę?― spytała Isabelle

― Nie jestem pewna co do tego pomysłu, Izzy. ― odpowiedziała Melody niemal natychmiast.

― Nie pytałam was nudziarze, wy i tak idziecie- zwróciła się do przyjaciółki i brata.

― Jace idziesz z nami? ― spytała młoda Lightwood, patrząc na niego z uśmiechem, chłopak tylko skinął głową na potwierdzenie. ― W takim razie zapowiada się świetny wieczór.- dodała Izzy.
-Zabieram Melody i idziemy się szykować. ― Isabelle chwyciła Moon za ramię i już ich nie było.

Nikt nie musiał mówić gdzie idą, bo wybór był oczywisty i padło na Pandemonium. Był to klub, w którym często można było spotkać Magnusa Bane'a. Czarownik był nie tylko Wielkim Magiem Brooklynu, a także opiekunem Melody wraz z Catariną. Obydwoje zastępowali nastolatce rodziców, których dziewczyna nie miała przyjemność poznać.

Gdy Magnus zorientował się, że pozostawione im dziecko ma w sobie krew Anioła ,od razu postanowił oddać ją do Instytutu, jednak widywał się z dziewczyną bardzo często, ta samo jak Catarina. Pomimo że jego przybrane dziecko jest Nocnym Łowcą, czarownik nie zmienił do nich swojego nastawienia. Zawsze z Catariną szczególną troską obdarzali dziewczynę, co bardzo często ją irytowało. Gdyż zawsze twierdziła, że da sobie rade i rzeczywiście w większości przypadków tak było, a gdy napotykała jakieś trudności, jej przyjaciele zawsze byli obok. Przez co Bane był spokojny, pozwolił jej na popełnianie własnych błędów i wyciąganie z nich wniosków.

Dziewczęta siedziały w pokoju Isabelle i przygotowywały się do wyjścia. Po dłuższych namowa Izzy Melody zgodziła się włożyć to co, wybierze jej dziewczyna, choć wiedziała, że na pewno nie ,będzie to nic co włożyłaby z własnej woli. Melody siedziała przy toaletce Isabelle i cierpliwie czekała, aż ta skończy ją malować. Gdy przygotowania dobiegł końca,obie dziewczyny wyglądały zjawiskowo i z pewnością wiele osobników płci przeciwnej, zwróci na nie uwagę.

Isabelle miała na sobie krótką, czarną sukienkę z wycięciami po bokach i wysokie buty, natomiast wszystko zostało podkreślone mocnym makijażem składającym się z ust pomalowanych na czerwono i oczu podkreślonych ciemną paletą barw.

Melody była ubrana w obcisłą czarną spódnicę przed kolano i bordową koszulę z delikatnym dekoltem. Jej makijaż nie był tak mocny, jak przyjaciółki, usta były pomalowane na ciemno-różową pomadką, a oczy utrzymane w odcieniach szarości.

Razem opuściły pokój Lightwood, gdy dziewczyna dostała wiadomość od Waylanda, że czekają na nie przy wyjściu. Całą drogę Izzy nie mogła się nadziwić, że Melody ubrała te ubrania, gdy tylko zeszły chłopcy nie mogli się nadziwić, temu jak wygląda Melody.

― Mel, nie sądziłem, że kiedykolwiek zobaczę cię tak ubraną, jednak wyglądasz całkiem nieźle. ― pierwszy swoją opinię wyraził Jace, natomiast ciemnooki popatrzył ma Melody i uśmiechnął się pod nosem, co nie uszło uwadze jego młodszej siostry.

―A ty co myślisz Alec? Jak się prezentuje Mel?― spytała Izzy.

― Wygląda ładnie, zresztą jak zawsze.― drugą część chłopak wypowiedział zupełnie nieświadomie, jednak wszyscy go usłyszeli, a policzki Moon pokryły się lekkim rumieńcem.

― Dzięki chłopaki, ale chodźmy już― po słowach dziewczyny wszyscy czworo ruszyli do wyjścia.

Gdy doszli do klub, od razu ruszyli w stronę baru, każdy z nich zamówił sobie drinka i ruszyli w kierunku sofy. Po wypiciu zawartości kieliszków, Izzy pociągnęła Melody na parkiet. Długą chwilę tańczyły razem, gdy do Lightwood podszedł szarooki blondyn i poprosił ją do tańca, więc Moon wróciła do Aleca, który siedział na sofie, wodząc spojrzeniem po barze. Będąc bliżej miejsca docelowego, zauważyła Waylanda tańczącego z jakąś blondynką.

― Znów jesteśmy skazani na siebie― powiedziała siadając obok przyjaciela, a przy okazji opierając głowę o jego ramię i przymykając oczy na moment.

― W takim razie zatańcz ze mną za nim zaśniesz― zaśmiał się chłopak i pociągnął Melody za rękę, ruszając w stronę parkietu.

― Wcale nie chcę spać, po prostu się zmęczyłam.- rzuciła żywo dziewczyna.

Została wyciągnięta przez Lightwooda, aż na środek klub, w którym nie było już zbyt dużo osób. Przyjaciele przetańczyli kilka piosenek, kiedy w końcu brunet zauważył, że Melody zamykają się oczy, postanowili, że będą się zbierać do domu.

W Instytucie chłopak odprowadził ją pod drzwi jej pokoju i sam udał się do swojego, po drodze wysyłając wiadomość do Jace'a i Isabelle, że razem z Mel już wrócili.

Ten rozdział miał kilka wersji, jednak w końcu zdecydowałam się na tę i mam nadzieję, że się spodoba!

♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top