Rozdział 6

Po kilku dniach w końcu przyszedł czas na wyczekiwany od dawna bal, w pałacu napięcie było wręcz namacalne. Każdy chciał, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Naruto mógł zobaczyć nawet jak Książe biegał od pokoju do pokoju, niestety jego maska obojętności nigdy nie schodziła, nawet wtedy kiedy zmęczony ścierał ręką pot z czoła.

- Ej, Uzumaki - Zwrócił głowę w strone skąd usłyszał swoje nazwisko. Jak sie okazało był to jego rudy współlokator. Gdy ten zauważył, że zwrócił uwage chłopaka, kontynuował - Zaraz będą oddawać nam nasze stroje, więc mamy iść do naszych pokoi. - Powiedział i odwrócił sie do niego plecami. Blondyn uśmiechnął sie miło i podbiegł do Keshido.

- Dzięki za informacje - Rudy zerknął na niego z góry i mruknął coś cicho, niestety przez chałas który panował na korytarzu, co było dziwnie bo zawsze była tu grobowa cisza, chłopak nie usłyszał co on powiedział. Po dotarciu do pomieszczenia, w którym był już Katumi usiedli na swoich łóżkach. Czekali w ciszy aż przyjdzie ktoś kto miał wręczyć im ich ubrania. W pewnym momencie blondynowi zaczęły same zamykać sie powieki, próbował z tym walczyć jednak Naruto przegrał tą trudną walke i już po chwili odpłynął.

__________________________________________________

- Powinniśmy go obudzić? - Usłyszał cichy szept nad sobą.

- A jak chcesz - Odparował mu drugi głos. Zmarszczył brwi, ale nie otworzył oczu.

- No spójrz na niego - Poczuł kogoś rękę na swojej głowie, poruszył sie niespokojnie. Osoba szybko zabrała swoją dłoń.

- Ugh, dobra. - Osobnik który to powiedział wydawał sie wkurzony. - Uzumaki Naruto! Pobudka! - Usłyszał nagle krzyk. Podskoczył i otworzył szeroko oczy. Rudy stojący nad nim prychnął cicho. Blondyn usiadł i ziewnął cicho.

- Co sie dzieje? - Zapytał zaspany i przetarł pięściami oczy.

- Przyszły stroje i mamy je przymierzyć. Musze przyznać, że z twoim to sie nie powstrzymywał - Odezwał sie tym razem kitek.

- Hm? - Zmarszczył brwi nie rozumiejąc go, ten jedynie wskazał palcem na koniec jego łóżka. Spojrzał tam i aż go zatkało. Na posłaniu leżał garnitur o pastelowym niebieskim odcieniu. Zbliżył sie do niego powoli. - Serio? Mógł odrazu dać mi żółty - Mruknął i ospale wziął go w dłonie, można było wyczuć, że jest z wyższej półki, materiał był na prawdę przyjemny. Blondyn westchnął cicho. Bez zbędnego przedłużania przebrał sie w garnitur. Katumi zagwizdał przelotnie.

- No, no - Spojrzał oceniająco na Naruto. - Bardzo dobrze na tobie leży. - Odparł z zadumą.

- Dzięki - Burknął zawstydzony. Nagle drzwi z głośnym hukiem uderzyły w równoległą ścianę, rudy stojący tuż przy uderzeniu otworzył szeroko oczy.

- No kur! Nasze drzwi! - Krzyknął wkurzony Runafuki. Do pomieszczenia weszła kobieta o dużym biuście wyglądająca na około 20 lat. Zerknęła na niego przelotnie.

- Chłopcy! Zaraz bal a wy nie gotowi! Ciocia Tsunade ma was ubrać? - Zaczęła krzyczeć.

- Wal sie - Mruknął chłopak z kitką zakładając swój garnitur.

- Jeszcze raz tak się do mnie odezwiesz to pożałujesz, a uwierz że nie chcesz mi podpaść - Uśmiechnęła sie niczym wiedźma, a chłopak wzdrygnął sie.

Gdy w końcu wszyscy byli gotowi wspólnie ruszyli do wielkiej sali w której miało sie wszystko odbyć. Pomieszczenie było ogromne, wszędzie lśniło sie od złota i diamentów różnego rodzaju. Mimo tak wczesnej pory było juz dużo osób. Szczerze, blondyn musiał sie przyjrzeć aby zauważyć kto jest z służby, a kto jednym z wyżej postawionych. Rodziny królewskiej jeszcze nie było, dlatego chłopak podszedł do stolika w rogu sali. Nalał sobie w szklanke troche soku pomarańczowego, upił łyk i ponownie rozejrzał się. Niektórzy z służby chodzili już i służyli, Naruto zauważył, że pare ludzi wpatruje sie w niego. Głupi krawiec, czemu musiał wymyślić sobie taki kolor? Zirytowany napił sie szybko co spodowało że zakrztusił sie, zaczął kaszleć. Na szczęście zaraz sie uspokoił, odchrząknął niezręcznie. Do pomieszczenia zaczęła wchodzić rodzina królewska, Król, Królowa i ich najmłodszy syn. Gdzie był starszy? Wiedzieli tylko oni. Każdy skłonił im sie nisko. Sasuke od razu zwrócił uwage na blondyna, zmarszczył brwi. Uzumaki jedynie przewrócił oczami zirytowany.

Minęło kilka godzin od początku tej imprezy. Aktualnie Naruto rozdawał małe przekąski. Według niego okropnie śmierdziały. W pewnym momencie coś na środku sali mocno huknęło, spojrzał w tamtą strone i podszedł. Na ziemi leżała kobieta w pięknej długiej sukni. Jej mina wyrażała ból, trzymała sie za kostke. Blondyn podszedł do niej i pomógł wstać, brązowowłosa podziękowała mu cicho. Każdy patrzył na nich, jednak gdy chłopak chciał już odwrócić sie aby zabrać ją do najbliższego krzesełka, zauważył coś, a bardziej kogoś. Była to jakaś osoba w kapturze która ciągnęła gdzieś ledwo trzymającego sie na nogach księcia. Zostawił kobietę samą sobie i szybko ruszył w ich strone.

- Przepraszam! - Krzyknął do nich, osoba w kapturze podniosła wzrok na niego i przyspieszyła ruchy, na szczęście odurzony Książe nie pomagał jej. Blondyn gdy tylko do nich dotarł odepchnął, jak mu sie wydawało, kobiete. Uciekła szybko. Uzumaki spojrzał na ciemnowłosego który ledwo stał, oczy miał zamglone i nietomne. Podszedł do niego i zaczął ciągnąć go w strone jego komnaty. Po dotarciu tam położył go delikatnie na łóżku. Przez chwile wpatrywał sie w niego. Do jego głowy wpadł mu głupi pomysł, ściągnął mozolnie buty i położył sie obok księcia, objął go delikatnie. I po prostu tak leżał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top