Rozdział 5
Gdy tylko słońce wzeszło blondyn wstał i ruszył do małej łazienki, były dwie na całą służbę. Jedna dla mężczyzn, druga dla kobiet. Dlatego nauczył sie już, że jeżeli chcesz sie umyć musisz wstać troche wcześniej, niestety niektórzy też na to wpadli dlatego mimo tego wstawania i tak był duży ruch. Przeknął cicho śline, nie wiedział czego sie bał, ale gdzieś z tyłu głowy coś kazało mu sie bać i pozostawać czujnym, ale miał tak zawsze gdy tu przebywał. Po szybkim i chłodnym prysznicu, chłopak ubrał sie i umył zęby. Zastanawiał sie kiedy do ich pokoju zawita krawiec. Stresował sie tą wizytą. Szybko wrócił do swojego łóżka i usiadł na nim. Starał sie zachowywać cicho, ale skrzypiące łóżko w tym nie pomagało. Jeden z jego współlokatorów odwrócił sie w jego strone i lekko uchylił powieki.
- Mógłbyś? - Uzumaki zmarszczył brwi nie rozumiejąc. Obudził chłopaka który włosy zawsze miał związane, teraz zaś były rozpuszczone, niektóre kosmyki spadły na jego twarz, ale on sie tym nie przejął. Widząc niezrozumienie w oczach blondyna, westchnął cicho. - Przestań sie ruszać na tym łóżku, nie jesteś tu sam. - Powiedział już rozbudzony. Wstał z swojego posłania, młody zdziwił sie gdyż nic nie usłyszał. Żadnego skrzypienia. Zauważył jego zaciekawiony wzrok. Tak, on był zdecydowanym wzrokowcem - Lata praktyki - Odparł i wyszedł z pomieszczenia. Och, Naruto mógł zapytać go o imie. Uderzył sie otwartą dłonią w czoło, przymknął powieki. Nagle usłyszał głośny huk, otworzył oczy i zaczął rozglądać sie za źródłem dźwięku. W pewnym momencie zauważył chłopaka leżącego na ziemi, który jęknął cicho. Najwyraźniej spadł z łóżka. Uzumaki uśmiechnął sie lekko podczas gdy rudowłosy wstał, spojrzał dziwnie na młodszego i wyszedł.
- To było dziwne - Szepnął. Uważnie obserwował słońce, aby nie spóźnić sie do pracy, musi czekać aż wzejdzie na tyle, żeby było wyżej niż mury otaczające zamek. Gdy w końcu mógł iść, wstał i i wyszedł z pokoju. Od razu ruszył do małego pomieszczenia na końcu korytarza gdzie znajdowały sie akcesoria do sprzątania. Po wzięciu potrzebnych rzeczy poszedł do miejsca które miał dla siebie przydzielone. Bez zbędnego przedłużania wziął sie do pracy. Zaczął zamiatać podłogę, za sobą usłyszał kroki jednak nie przejął sie tym, dobrze wiedział kto to. Po chwili wszystko ustało, w małym pomieszczeniu znowu zapanowała cisza. Zerknął powoli na księcia i skłonił sie. Wydawał sie byc w innym świecie, blondyn uśmiechnął sie i całą swoją uwage przeniósł na sprzątanie.
- Jaki jest numer Twojego pokoju? - Nagle rozległ się głos ciemnowłosego, młodszy nie spodziewając sie tego wzdrygnął sie. Przez chwile zastanawiał się.
- 69 - Odpowiedział, Uchiha mruknął coś cicho i wyszedł. Naruto przez chwile patrzył na drzwi nieobecnym wzrokiem, zaraz jednak wrócił do sprzątania.
Gdy słońce zaczęło zachodzić, a niebo zmieniło sie w pomarańczowo-różowe, Uzumaki skończył swoją prace. Ruszył najpierw do małego pomieszczenia odłożyć rzeczy którymi sprzątał, później do łazienki umyć ręce i twarz, po tym w końcu poszedł do pokoju w którym mógł odpocząć i sie zrelaksować. Z głośnym westchnieniem położył sie na swoim skrzypiącym łóżku. Zamknął oczy, powoli zaczął odpływać i pewnie zasnąłby gdyby nie głośne trzaśnięcie drzwiami. Wręcz podskoczył nie spodziewając sie tego, usiadł szybko i spojrzał na osobe zakłucającą jego sen. Zdziwiony zauważył, że był to krawiec który dwa miesiace temu uszył mu strój który ma na sobie.
- Dobry - Powiedział mężczyzna i zmierzył wszystkich wzrokiem. - Ty - Wskazał palcem na chlopaka z rudymi włosami - Mów imie i nazwisko - Rozkazał, mimo jego ostrego tonu głosu, uśmiechał sie lekko.
- Keshido Mitekuto - Odpowiedział oschle. Krawiec ruchem dłoni przywołał go do siebie, a ten jak posłuszny pies, podszedł. Wspólnie wyszli z pomieszczenia. Naruto ponownie sie położył i ponownie ktoś mu przerwał.
- Nie powinieneś iść teraz spać - Spojrzał na chłopaka który aktualnie rozpuszczał swoje włosy.
- Hm? A to czemu? - Zapytał zaciekawiony i usiadł.
- Bo zaraz wrócą, a nikt nie bedzie chciał się męczyć z budzeniem ciebie. - Zerknął na Uzumakiego swoimi przenikliwymi oczyma, blondyn wzdrygnął sie pod naporem jego spojrzenia.
- Mhm, rozumiem - Odparł szybko i zbliżył sie do małego okna. Zaczął sie przez nie wpatrywać. W pewnym momencie drzwi zostały mocno otwarte, najpierw wszedł starszy, za jego plecami czaił sie rudy.
- Nie trzaskaj tak tymi drzwiami i bez tego sie ledwo trzymają - Powiedział chłopak już z uczesaną kitką. Krawiec spojrzał na niego i uśmiechnął sie, nim zdążył sie odezwać, kitkowy uprzedził go - Katumi Runafuki.
- Hm, ciekawe. Zapraszam. - Wskazał ręką na korytarz. Wychodząc z komnaty mężczyzna głośno trzasnął drzwiami. Uzumaki stwierdził, że głupotą byłoby nie skorzystać z takiej okazji.
- Keshido... - Rudy spojrzał na niego zaciekawiony. Chłopak podrapał sie nerwowo po karku, w brzuchu poczuł uścisk. - Chciałem zapytać tylko co on robił. - Uśmiechnął się niepewnie i spuścił wzrok.
- Hm, raczej to co powinien, zmierzy cie, coś powie i chyba tyle. - Odpowiedział. Po pewnym czasie do pokoju ponownie zawitał mężczyzna, tak jak w przypadku dwóch poprzednich kazał blondynowi powiedzieć swoje imie i nazwisko. Później zaprosił go do małego pomieszczenia.
- Rozbieraj sie - rozkazał, Naruto szybko ściągnął swoją górną część ubrania. Krawiec podszedł do niego i zaczął coś robić. - Hm, jesteś strasznie chudy - Powiedział w pewnym momencie i zapisał coś na jakieś kartce. Po jeszcze paru.pomiarkach mężczyzna poinformował blondyna o skończeniu i o tym, że może juz iść, chłopak od razu zaczął sie ubierać. Przed wyjściem zerknął na krawca.
Gdy tylko znalazł sie w pokoju westchnął z ulgą. Na dworze było już ciemno, dlatego po ściągnięciu butów i przebraniu sie w piżame którą otrzymywał każdy położył się na łóżku i zamknął oczy. Juz po niecałych pięciu minutach blondyn odpłynął w kraine snów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top