Vientiocho

*Dodaje ten rozdział jeszcze raz ponieważ się nie opublikował*

Minął tydzień od mojego wyjścia ze szpitala jak i również od rozmowy z Simonem. Ostatni raz rozmawialiśmy wczoraj około 3 po południu. Z tego co mi powiedział miał samolot powrotny o godzinie 15.30. Według moich obliczeń powinien już być w BA, lecz nadal się nie odzywa. Bardzo się martwię, ponieważ mam wielkie przeczucie że coś poszło nie tak i samolot się rozbił i Simon nie przeżył. Dzwonię do niego co jakieś minut, lecz w słuchawce pojawia się tylko głos sekretarki z informacją że brunet jest niedostępny. Za chwilę naprawdę mnie szlak weźmie. Spróbuję jeszcze raz - pomyślałam.

Pierwszy sygnał, drugi sygnał.

-Abonent tymczasowo nie dostępny, proszę zadzwonić później, lub nagrać wiadomość po usłyszeniu piiip.

-Simon dzwonię do Ciebie już chyba setny raz. Proszę odbierz ten telefon. Odchodzę tu od zmysłów. - skończyłam mówić i odłożyłam telefon na stolik nocny.

Gdy urządzenie zaczęło wibrować, a na ekranie wyświetliła się nazwa "Matteo Balsano" odebrałam telefon, poprzez naciśnięcie zielonej słuchawki.

-Halo? Matteo? - zapytałam dla zapewnienia

-Tak. To ja. Najlepszy najprzystojniejszy chłopak na świecie - powiedział na co ja się zaśmiałam.

-Sluchaj. Dzisiaj ty, ja i kino. Nie wiem czy trójkącik ci odpowiada, no ale cóż poradzić.

-Po pierwszd ale z ciebie dureń. Po drugie tak pójdę z tobą do kina. Tylko o której?

-W sumie możemy iść już teraz. Właśnie stoję przed drzwiami od kuchni. Otworzysz? - spytał

-Co? Ile już tak stoisz? - powiedziałam, następnie od razu skierowałam się w stronę drzwi.

-Tyle ile trwa nasza rozmowa. Czyli... niecałe 2 minuty. - powiedział

-Witam księżniczkę - powiedział gdy otworzyłam drzwi, następnie cmoknął mnie lekko w usta. Tak dokładnie. Jesteśmy razem. Matteo urządził romantyczną kolację w parku, następnie spytał czy chce być jego dziewczyną.

-Idziemy? - spytałam

-Tak chodź.

Wieczór mijał nam bardzo dobrze. Oglądaliśmy film co jakiś czas, albo się śmiejąc, albo rzucając w sobie nawzajem popcornem. Właśnie wyszliśmy z kina, z zamiarem pójścia do domu, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam.

-Dobry wieczór. Czy Luna Valente? - spytał ktoś

-Tak. A o co chodzi? - spytałam

-Czy zna pani Simona Alvareza? - powiedział a ja zbladłam

-Tak znam. Jest moim przyjacielem. A stało się coś?

- Pański przyjaciel miał wypadek i leży w szpitalu w Buenos Aires...

- Ale jak to miał wypadek?! Jak to się stało?! Czy mu coś jest?! W jakim jest stanie?! - krzyczałam do telefonu

-Tak miał. Pański przyjaciel leciał samolotem do Buenos Aires i samolot się rozbił przeżyło bardzo mało osób. Pański przyjaciel miał bardzo dużo szczęścia. Jego stan jest zły ale stabilny - powiedział

-Moge wiedzieć gdzie leży? W jakim szpitalu? - spytałam ocierając łzy, które niewiadomo kiedy znalazły się w koncikach moich oczu.

-Lezy w szpitalu ********* na ulicy ******** - powiedział

-Dziękuję. Do widzenia. - skończyłam rozmowę.

Przytuliłam się do Matteo i zaczęłam płakać.

***

Piszcie czy się podoba.

Do następnego.

Bayo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top