Veinte

Matteo

Stałem jak słup soli, gdy usłyszałem że Luna może nie pamiętać niczego sprzed miesiąca. No ale jak? Przecież to było tylko uderzenie. I to jest moja wina. Co ja zrobiłem. Najbardziej przeraża mnie fakt, że miesiąc temu się nienawidzilismy. Ona będzie myślała że nadal jestem z Ambar. Czemu los zawsze podkładka mi nogę, jak już wszystko idzie dobrze.

-Ale...ale jak to? Przecież to bym tylko upadek. To nie było nawet dwóch metrów.

-Pacjentka uderzyła się mocno w głowę. To jest przyczyną. Gdyby nie to, nic by jej nie było - powiedział lekarz.

No to jeszcze bardziej mnie dobił. Może nie powiedział tego w prost. Ale ja wiem że to moja wina. Gdybym bardziej na nią uważał, nie doszło by do tego.

***

Rodzice Luny wyszli jakieś 3 godziny temu. A ja? Ja siedzę na krześle przy brunetce. Obserwuje jak jej klatka piersiowa podnosi się rytmicznie. Jej piękne, lokowane włosy, leżą bezwładnie na szpitalnej poduszce. Jej palce poruszają się co jakiś czas, a ciało przekręca się na łóżku, w wyniku snu.

Gdy moje oczy zamykają się w wyniku potrzeby snu, natychmiast kieruje się do kafejki po kawę. Tak samo było w tym  momencie.

Szłem długimi korytarzami. Przechodziłem akurat obok pokoju lekarskiego. Usłyszałem chyba jedyną dobrą wiadomość tego dnia.

-Stan pacjentki Luny Valente poprawił się. Jak się obudzi może nie pamiętać ostatnich wydarzeń sprzed kilku dni, lub będzie pamiętać wszystko.

Na zewnątrz wygladałem tak jak by ta wiadomość nic mnie nie ruszyła, lecz w środku skakałem z radości. Nie mogłem uwierzyć, że zielonooka będzie mnie pamiętać, ale nie jako wroga, tylko przyjaciela.

Gdy doszedłem do szpitalnej kafejki, wrzuciłem kilka drobnych do automatu, następnie kliknąłem guzik z kawą. Po paru sekundach trzymałem w ręce kubek gorącej cieczy.

Od razu skierowałem się w drogę powrotną. Znów przemierzając szpitalne korytarze, pogrążony w myślach, dotarłem do odpowiedniej sali. Nacisnąłem klamkę, a drzwi stanęły mi otworem.

Brunetka leżała w tej samej pozycji, jak wcześniej, gdy wychodziłem. Z powrotem usiadłem na skórzanym krześle, które było dosyć wygodne. Znalazłem idealną pozycje, poczym odplynąłem w krainę Morfeusza.

***

Przepraszam że wczoraj nie było rozdziału, ale po prostu nie wiedziałam co napisać.

Ostatnio coraz mniej osób komentuje rozdziały. Proszę nie przestawajcie komentować. Bardzo mnie to motywuje. Wystarczy parę słów.

Do następnego. Bayo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top