Doce (3/6)

Dedykuję ten rozdział :

Bessaly
Liv_1001

Luna

Matteo wpił się w moje usta a ja odwzajemniłam pocałunek. Trwał on około 15 sekund, dopóki go nie odepchnełam.

-Matteo my nie możemy- powiedziałam patrząc w jego oczy, które potrafią cię zahipnotyzować .

-Luna, nic nie soi nam na przeszkodzie. - powiedział

-A właśnie ze stoi. Na przykład Ambar. Twoja dziewczyna. Coś ci to mówi? - spytałam

-Po pierwsze była dziewczyna. Po drugie, nic nam nie zrobi.

-Matteo czy ty się słyszysz? Ja Luna Valente i Matteo Balsano. To głupie. Ambar będzie chciała mnie zabić. Już na początku miała taki zamiar, a jeszcze mnie nie znała. A tak w ogóle ty tuż chciałeś. - powiedziałam z nutką smutku w głosie.

-Wiem i to był wielki błąd. Nie znałem cię a oceniłem. Ambar tak na mnie działała. Po kilku dniach coraz bardziej cię polubiłem. Może wiesz a może nie wiesz, ale mówiłem Ambar żeby nic ci nie robiła dopóki twoja ręką nie będzie zdrowa. Bolał mnie widok ciebie i Jorga. Czy jak mu tam było. Jak w tedy co cię pocałowałem i uciekłaś spotkałaś się z nim. Odprowadzil cię a później pocałował. Nawet nie wiesz jak wtedy źle się czułem. Miałem bardzo dziwne ukłucie w sercu. I wtedy zrozumiałem co do ciebie czuje. Kocham cie Luna. A ty co do mnie czujesz ? - spytał a ja nie chciałam go okłamywać, lecz musiałam dla własnego dobra.

-Nic Matteo. Przepraszam.

*****

I kolejny. Następny o 12.

Zostawcie swoją opinię w komentarzu.

Bayo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top